Od pewnego czasu chodzi mi po głowie pomysł, którego realizacja wymagałaby z mojej strony niezwykłej samokontroli i zwyczajnego szczęścia: ukrycie przed samym sobą wszelkich informacji na temat Sequel Trilogy. Mówiąc "wszelkich", mam na myśli wszelkich: od newsów począwszy na trailerach i fotosach skończywszy. Aż do premiery.
Oczywiście pojawia się problem, jak poskromić własną ciekawość? W przypadku Bastionu nie byłoby to trudne: wystarczyłoby wywalić z ustawień strony głównej dział nowej trylogii. Ale co, jak wejdzie się pewnego dnia na FilmWeb, a tam wielki news: "Premiera trailera Epizodu VII! Czy 70-letni Luke Skywalker nadal ma w sobie ikrę Jedi?"? Trudno na dwa (a, jak podejrzewam, pewnie raczej trzy) lata cenzurować sobie pół Internetu, prawda?
Moje pytanie brzmi: czy ktoś z Was rozważał coś podobnego? Żeby w dniu premiery Epizodu VII wybrać się do kina, nie znając nic prócz tytułu? Żeby spróbować poczuć tę magię, jaka towarzyszyła widzom w 1977 r., którzy wybrali się na niewiele mówiące "Star Wars", bo nic ciekawszego akurat wtedy nie leciało, a po dwóch godzinach wyszli z sali jako nowi ludzie i nowi fani?
Od jakiegoś czasu staram się np. czytać książki i oglądać filmy "w ciemno", nie czytając nawet opisu. Pewnie, jest to ryzykowne (jak dotąd praktykowałem to jedynie w przypadku kolejnych części jakichś serii), ale daje dużo radości. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak samo założenie fabuły potrafi nas uprzedzić (na plus bądź minus) do całości. Myślę, że kluczem do obiektywnego odbioru każdego działu jest stan jak najbardziej surowy. Weźmy np. taki "Zmierzch", którego nie czytałem. Dlaczego nie czytałem? Bo wiem, że część mnie będzie chciała, by ta książka okazała się gówniana i taki też będzie mój końcowy wniosek. Jestem przekonany, że gdyby wielu "koneserom" muzyki zapuścić najnowszą piosenkę (to tylko przykład) Lady Gagi albo Rihanny - przy fantastycznym założeniu, że nie poznaliby ich głosu - wielu z nich uznałoby te utwory za przynajmniej porządne, bo brakowałoby w nich czynnika uprzedzenia.
Naturalnie w przypadku EVII nie można już o tym mówić: wiemy, że reżyserem będzie Abrams, a scenariusz napisze Arndt, tak więc już formują się konkretne oczekiwania. Może jednak da się zrobić tak, aby nie dołączyły do nich nowe? I za dwa, trzy lata wybrać się na EVII we wspomnianym stanie surowym? A następnie wrócić do domu, otworzyć notatnik, sporządzić własną recenzję, skopiować, następnie wejść na Bastion w dział opinii nt. najnowszego epizodu, zjechać na sam dół bez czytania pozostałych komentarzy i wkleić napisany tekst.
Ja chyba spróbuję, choć nie wiem, czy się uda. A Wy?