W najnowszym wydaniu Dużego Formatu Gazety Wyborczej Jacek Szczerba, jeden z krytyków filmowych tegoż dziennika, przeprowadził bardzo ciekawy wywiad z Markiem Piestrakiem (do przeczytania tutaj http://wyborcza.pl/1,75480,6708224,Rezyser_tego_filmu_nie_jest_samobojca.html ). Marek Piestrak od dawna uchodzi za najgorszego polskiego reżysera, twórcę siermiężnych podróbek amerykańskich blockbusterów spod znaku kina s-f i nowej przygody z tragicznymi efektami specjalnymi i drętwymi dialogami. Internauci nie zostawiają na jego filmach suchej nitki. "Klątwa doliny węży" (1987, koprodukcja PRL-ZSRR-Wietnam) zrobiła furorę na festiwalu filmów kiczowatych w zeszłym roku (nadal usilnie na nią poluję, liczę że Kino Polska ją w końcu wyemituje). Można uznać, że Piestrak (rocznik `38, absolwent PWST z 1974) to polski odpowiednik Eda Wooda jr. Tymczasem jednak "Test pilota Pirxa" (koprodukcja bratnich kinematografii PRL, Estońsksiej SRR i Ukraińskiej SRR) to najlepszy chyba polski film s-f (którego Stanisław Lem nie zmieszał z błotem, a przecież miał w zwyczaju dezawuować ekranizacje swoich dzieł; gdy Tarkowski kręcił "Solaris" Lem biegał za nim po halach Mosfilmu i wyzywał od duraków). "Wilczyca" (1982) z kolei jest jednym z niewielu polskich horrorów, które da się bez bólu zębów oglądać (1 milion widzów mówi sam za siebie). Serial szpiegowsko-historyczny "Przyłbice i kaptury" (1985, czasem leci na Kino Polska) też jest znośny, zwłaszcza gdy pamięta się o warunkach w jakich powstawał. Biorąc pod uwagę, że Piestrak uczył się fachu terminując u Polańskiego (na planie "Rosemary`s Baby) i Kieślowskiego, to moim zdaniem mamy do czynienia z facetem, który chciał robić niezłe kino popularne,miał po temu chęci i zdolności, ale nie miał do tego warunków, musiał kombinować i wychodziło z tego to, co wychodziło. A jakie jest Wasze zdanie na temat "polskiego Eda Wooda" i jego twórczości?
http://www.youtube.com/watch?v=bkUZGlw3hIU
http://www.youtube.com/watch?v=nTF0eCa2lRM