Muszę przyznać, że po moich ostatnich oględzinach forum, chyba nie zdziwi mnie już żaden topic ingerujący w niefandomową quasi-prywatność fanów
.
Nigdy nie zastanawiałem się nad danym aspektem, dlatego specjalnie przygotowałem się, robiąc krótki mini-risercz, o wynikach którego za chwilę.
Zazwyczaj z czytaniem książek u mnie jest... różnie. Pamiętam, jak będąc młodzieńcem, przeczytałem bodajże czwartą część Harry`ego Pottera w ciągu niespełna dwóch dni, lub całą Sagę wiedźmińską w ciągu 1,5-tygodniowych wakacji, parę lat temu. Ale było też tak, że przez pól roku "czytałem" (no właśnie, chyba wzięcie tego słowa w nawias to najodpowiedniejsza rzecz, jaką jestem w stanie zrobić) Pratchettowskiego Złodzieja Czasu. No dobra, szczerze mówiąc - dalej go czytam i chyba nawet nie jestem w połowie. Ale tak to już jest, jak się czyta kilka książek jednocześnie, ponadto Świat Dysku (pierwsze dwadzieścia pięć tomów, dwudziesty szósty w trakcie "czytania"
) zajął mi ostatnie półtora roku. Taka pauza jest więc optymalna. Czego to się nie robi, żeby nie dostać czytelniczej zgagi...
Okej, chyba nieco zaczynam odbiegać od tematu, którego tendencja jak zauważyłem kieruje się w stronę poinformowania innych fanów o swoistym strumieniu czytania, tj, ilości przeczytanych stron w jednostce czasu.
Do testów wybrałem dwie książki, mianowicie: Wład Palownik. Prawdziwa historia Drakuli, C.C. Humphreysa (genialna książka swoją drogą, polecam gorąco) oraz Szturmowców śmierci, kogośtam.
Pierwszą zacząłem czytać w pociągu, kiedy to w ciągu około godziny przeczytałem z grubsza 80 stron. Książka ma wymiary i czcionkę zbliżoną do tych, spotykanych w amberowych SW. Szturmowców z kolei przeczytałem około 70 stron w ciągu godziny (łącznie z przeczytaniem streszczenia napisanego przez imć AS-a, które to strasznie mnie zirytowało. Szturmowcy to moja pierwsza starwarsowa pozycja od bodaj dwóch lat, wiele się w tym czasie zmieniło. Przyznam, że w pierwszej chwili, kiedy zacząłem czytać ów tekst, który okazał się istnym streszczeniem sagi, pomyślałem sobie: "o, starożytni Sithowie! No, no, już widzę że książka ma ciekawe podłoże/wstęp/prolog!". Trochę się zawiodłem, a już zirytował mnie fakt, iż podobno Amber w każdej nowej pozycji drukuje te 30 stron, zdzierając kasę z polskich fanów, podczas, gdy mogliby wypuścić krótką e-broszurkę. Dobra, koniec dygresji, może później znajdę stosowny topic, gdzie dam upust swojej frustracji
). Wydaje mi się więc, że to całkiem niezły wynik, a ja sam mam zaszczyt należeć do tych, którzy zawyżają statystyki odnośnie czytania książek przez Polaków.
No i nie możemy zapominać o przedsesyjnym trybie turbo, kiedy to człowiek jest w stanie w ciągu tygodnia przeczytać siedem grubych skryptów, dziesięć publikacji, setki stron notatek i jeszcze znaleźć czas żeby się poopierdzielać przez większość tego czasu...