TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Wioska Gungan w Lesie Ewoków

Pogawędki przy Koreliańskim ]l[: Epizod IV: QUAKE

Jackson 2003-04-03 15:55:00

Jackson

avek

Rejestracja: 2002-06-07

Ostatnia wizyta: 2025-02-09

Skąd: Wioska Gungan

Po klikutygodniowej przerwie wracamy z Epizodem 4-tym, któy jest zarazem pożegnaniem z serią.

Okladka tradycyjnie jest tu:
http://swl.sytes.net/wioska/

W poprzednich odcinkach:
Imperator przerażony ngałym wzrostem władzy Imperium Gungańskiego Wioski Gungan wysyła z tajną misją [tak tajną, że nawet sami wysłąni nie wiedzą do końca co mają zrobić] dwóch ostatnich Jedi: And`Arala i Yako do Śródziemia. W krótce okazuje się, że celem misji był Pierścień Jedyny... Po wielu przygodach rycerze odnajdują Geralta zwanego Białym Winkiem, który opowiada im historię Pierścienia i o Demokratycznej Republice Mordoru. Pierścień ma byćzniszczony z rozkazy Rady Wioski, a jedyną osobą któa może im pomóc jest Bilbo Bagins. Czy rycerzom uda się przywrócić władzę Imperatorowi? Odpowiedź już dziś!

======================================
Epizod IV: Quake

Yako i And`Aral wędrowali dalej przeżywając niesamowite przygody. Pomogli pewnemu panu dostać się do jego samochodu i wydbyć radio, pomogli młodemu człowiekowi w dresach wynieść telewizor ze sklepu a raz nawet pomogli pewnemu zamaskowanemu Wookiemu odebrać pieniądze z banku. I tak wędrowali, wędrowali a miejsca,do którego mieli się dostać nadal nie było widać. Mieli się dostać do Rivendel, do posiadłości mafioso Elronda, u którego rezydował hobbit Bilbo. Wuj Froda, który znał drogę jaką ma przebyć Drużyna Meneli. Elrond był elfem. Elfowie to starożytna rasa, jako pierwszi opracowali techniki destylacji i od tamtego czasu nazywali siebie "ci którzy pędzą". Elfy były rasą niezwykle mądrą toteż na 40 procentach nie poprzestali. Wkrótce różne techniki produkcyjne zaczęły dzielić elfów i tak powstały gatunki:
elfów wysokoprocentowych, którzy produkują spirytus,
elfów leśnych, którzy produkują wina owocowe i
elfów ciemnych, produkujących denaturat. Mimo waśni i konfliktów elfy łączyło jedno- kochały łucznictwo i tak raz do roku wszystkie elfy spotykały się na turniejach, na których przed pojedynkiem częstowali się swoimi specjałami, a następnie strzelały do tarcz i kto trafił najdalej od tarczy wygrywał i, o ile jeszcze mógł stać, odbierał nagrodę.
- Słyszałeś ty And`Aral, że tu jakieś wilkołaki grasują ?
- Bujdy Yako. Bujdy. Wierzysz, że istnieje coś takiego jak pół-gunganin pół-wiewiórka.
- Nie wilkołaki to chyba są pół-gunganie pół-jamniki... Zresztą masz rację nie ma czym się przejmować to napewno bujdy...
- Stać. - rycerzom drogę przegrodziła dziwna zmora. Ni to gunganin, ni to jamnik. Nie wiadomo czego chciał, może krew z nich wyssać, a może na pal wbić i przysłuchiwać się ich lamentom. Mógł też pożreć ich żywcem a z kości zrobić sobie trofea... - Wyskakiwać k[beep]a z kasy! - wrzasnął - Już!!!
- Jak przepraszam? Bo nie rozumiem... - Yako się nie bardzo orientował w młodzieżowym slangu.
- K[beep]a!! Patałachu z forsy i szlugów c[beep]u je[beep]y wyskakuj!! Jak k[beep]a nie kapujesz, to ci k[beep]a bejsbolem wytłumaczę po łbie z[beep]e p[beep]y!!!
- Przepraszam pana, ale nadal nie bardzo rozumiem o co panu chodzi...
- Ten pan zapragnął wejść w stan posiadania naszych pieniędzy i papierosów.- objaśnił And`Aral.
- Musimy pana zmartwić, gdyż papierosów nie posiadamy, a z pieniędzmi nie możemy się rozstać. - stwierdził Yako
- Ty fajfusie z[beep]y, k[beep]a z forsy wyskakuj z[beep]e!!!
- Przykro mi panie wilkołaku, ale jeśli pan nas nie przepuści będziemy musieli pana usunąć przemocą. - Yako spojżał zmorze w oczy.
- Ja ci k[beep]a zaraz z[beep]e przemoc pokażę!!. - wilkołak wyciągnął zza pleców kij bejsbolowy i już wycelował w głowę Yako i miał się zamachnąć gdy ten powiedział.
- Proszę uważać na swe czyny gdyż znamy razem z kolegą And`Aralem ukraińskie sztuki walki i będziemy zmuszeni do ich użycia.
- Ukraińskie k[beep]a co znacie fajfusy je... - już nie dokończył gdyż And`Aral od tyłu przyładował mu butelką w łeb.
- Zgłębiliśmy wśród ukraińskiego menelstwa ich tajemne umiejętności. - Yako spojżał w stronę trupa gungano-jamnika. - A nie mogłeś pustą mu przywalić?
- Wszystkie puste zużyliśmy pozyskując fundusze na dalszą wyprawę.
- Cholera, teraz trzeba będzie zlizywać z ziemii.
*
Jedi wesoło maszerowali przez las, a że wcześniej podpili sobie trochę najpotrzebniejszych rzeczy toteż podśpiewywali sobie głośno...
- Wiesz co And`Aral ?
- Hę?
- Nam się tak fajnie śpiewa, to może zrobimy sobie przystanek na noc, bo to i strach tak iść po tym lesie...
- Dobra. - rycerze rozpalili ognisko i... wtedy usłyszeli rozmowe...
- Wino dziś, wino wczoraj... A niech mnie jak jutro też będzie wino...
- Już zapomniałem kiedy miałem w ustach choć łyk czegoś mocniejszego...
- Trole. - zakomunikował cicho Yako... - Zwiewajmy. Słyszałem, że trzeźwy trol potrafi być wściekły... - I zwiali. Niestety podczas ucieczki do wody wpadł cały zapas ich najpotrzebniejszych rzeczy i później nie mogli śpiewać. Ponieważ nie mieli już ani kropli gungańskiego spirytusu czas dłużył im się niemiłosernie aż nagle wydarzył się cud...
- Co pisze na tej tabliczce... - Yako był wyczerpany. Od tygodni nie pił alkoholu, nie dość tego ostatnio zaczął drastycznie trzeźwieć...
- Pisze "won!", czyli według danych od Geralta jesteśmy na miejscu.
- Co wiesz o tym całym Elrondzie ?
- Nie wiele. W danych od Vadera byo o nim trochę. Ma kontakty z Iwan Corp. Podobno kupuje u nich towary. To wszystko... Chociaż nie. Podobno sprzedał swoją córkę bułgarskiemu gangsterowi...
- Cóż tylko u niego znajdziemy tego Baginsa...
*
Rycerze wesoło wmaszerowali na teren posiadłości... i równie wesoło ich z tamtąd wyrzucono.
- Cholera goryli tu ma... - zakomunikował And`Aral.
- Nie wyglądali na małpy... - stwierdził Yako.
- Tak czy inaczej trzeba się tam jakoś dostać...
Jedi wymyślili plan.
*
Była już noc kiedy wtargneli ma dach willi elfa...
- Trzymasz się liny ? - And`Aral upewniał się.
- Tak. - opowiedział Yako.
- Okej. Teraz spuścisz się po niej przez komin jak dam ci znak i dalej wiesz co masz powiedzieć.
- Dobra.
- Teraz! - wrzasnął And`Aral
- Co teraz ? - zapytał zaskoczony Yako.
- To był ten znak.
- Aaaaaaa.
W końcu Jedi zrozumiał o co chodzi i zszedł w dół... Prosto do komnaty Elronda...
*
- Brzdęk! Łup! Trach! Łubudu! Bam! Krak! Bum!. - Mafioza obudził hałas dochodzący z kominka.
Elrond wstał z łóżka, zapalił lampę i podszedł niepewnie do źródła dźwięku... W kominku leżał jakiś nieprzytomny typ w czerwonej kurtce... Elrond niepewnie postukał go w ramię...
- Hę co... - zdumiał się Yako z przyczepioną białą brodą... - A. Dzień dobry chłopczyku. Ho, ho, ho. Czy byłeś grzeczny w tym roku...
- Zdraztwujtie! - Elrond ucieszył się. - Did Maroz pribił. Ale to jeścio nie wigilia.
- Jaki Did, ja Mikołaj. - zdumiał się Yako. - A nieważne. A grzeczny tyś był chłopczyku?
- Da. - odparł dumnie gangster.
- A nie ma u was takiego małego przybłędy z Hobbitonu?
- Atkuda on?
- Z Hobbitonu. Taka wiocha.
- A kak balszoj on?
- A taki kurdupel.
- Malinkij iz dierewna Hobbiton... - Elrond zastranowił się.
- Da. Eta Blibo Bagins.
- Gdzie on jest??
- A padarku jest ? - upomniał się mafioso
- A tak. Oczywiście. - Yako wyciągnął z worka paczkę. - Butelka Napoleona...
- Ech... - Elrond spojżał smutno na butelkę, jeszcze smutniej niż Yako, który z butelką się rozstawał. - Eta u nas produkowane. Ale nie martw się Maroz. Ty nie znał...
- Prowadź do tego Bilba.
*
Yako dostał się do kwatery, w której wypoczywał Bagins...
Nie było o nim wiele wiadomo. Żył w ukryciu od kiedy za młodu wybrał się na długą wyprawę po Śródziemiu. Poszedł tam wraz z drużyną 12 psychopatów. Razem przemieżali krainę rabując, gwałcąc i mordując. Zostawiali za sobą tylko śmierć i rozpacz. A ponieważ byli pod wpływem alkoholu to na domiar złego cały czas wesoło śpieali! Aż pewnego dnia zdażyło sięcoś niesłychanego. Byli tak pijani, że postanowili utopić jednego z towarzyszy. Pech chciał, że ów druch miał ze sobą cały zapas alkoholu. W stanie wściekłości wykończyli rodzinę troli. U troli alkoholu nie stwierdzili, więc musieli iść dalej na trzeźwo... Jak w końcu udało się im wrócić z wyprawy okazało się, że Bilbo zakosił dla siebie wszystkie łupy i złoto, tym sposobem miał kase żeby chlać do końca życia. Po tych libacjach alkoholowych zanikły mu niektóre podstawowe zmysły: umiejętność myślenia, wzrok, słuch (tu mu nawet uszy odpadły, ale po co komu uszy do picia). Jedyne co mu pozostało to pić dalej....
- Ty jesteś wujem Menela Pierścienia
- Heeę?!
- WUJEM MENELA PIERŚCIENIA!!! - krzyknął zeźlony Yako
- Ja ci dam [cenzura ze zwględu na młodszą publikę]!!
Wściekły Yako nie wiedział co zrobić dalej. Myślał sobie: ten głupi stary ochlej mnie nie słucha!! W tym momencie wpadł na wspaniały pomysł. Wyjął ostatnia flaszkę czystej Mocy z naklejką Hakuna Matata dla niepozoru.
- A może się napijemy Wuju Menela Pierścienia? - zagadnął Yako
- Tak, tak my presiousss alkohol. - odpowiedział staruch
Po wypiciu kilku łyków jak przystało na prawdziwego alkoholika Bilbowi wróciły wszystkie wcześniej utracone zmysły. Wtedy Yako postanowił uderzyć:
- Czy znasz pełną trasę, którą Drużyna Meneli ma zamiar dostać się do jakiejś tam góry... Mountain Dew czy jakoś tam...
- Moutain Dew to chyba esencja Mocy. - zdziwił się hobbit.
- Esencja Mocy to spirytus. gadaj o tych Menelach. Znasz tę drogę.
- Mam ci podać ich trasę, a ty wtedy przetniesz im drogę i odbierzesz pierścień... - powiedział Bilbo jednocześnie myśląc, że ma gdzieś co się stanie z pierścieniem.
- Dokładnie.
- Uważasz, że sprzedam swoją rodzinę.
- Czemu nie. Elrond sprzedał...
- Ja nie taki.
- Pół litra.
- Nie.
- Cały litr.
- Zgoda my presiousss. - I tak Yako pozyskał niezbędne infomację jak znaleść Menela Pierścienia, jednak najpierw musiał się wydostać z domu Elronda, a kominek był już poza zasięgiem...
- O Did Maroz, to ty jeścio u nas...- rozmyślania Yako przerwało nagłe nadejście mafiosa.
- A właśnie wracałem. Czy mogę skorzystać z wejścia frontowego...
- Tak... Tylko, że... Ty wcale nie jesteś Did Maroz... - Elrond spojżał na butelkę Napoleona, którą trzymał cały czas w dłoni. - Prawdziwy Did Maroz nie pije alkoholu za więcej niż 3,50... Straż!!!
Yako został schwytany i wtrącony do lochów. Tymczasem And`Aral siedział cichutko na dachu i oczekiwał przyjścia przyjaciela, który miał już więcej nie powrócić...

Koniec

Jackson [współpraca: Anor]
27 Stycznia 2003

Notka od autora:
Z góry przepraszam za błędy w języku elfów, ale rosyjski nie jest moją mocną stroną.
Inna rzecz to to, że ostatnie opowiadanie wyczerpały moje zapasy rojeń. Oznacza to dwie rzeczy: będziecie mieli kilka miesięcy ode mnie spokój na forum, oraz, że mogę w nie skończyć opowiadania. Oczywiście mam pomysły. Przedewszystkim ucieczka Yako i zakończenie definitywne. Szkoda, bo wtedy nie będzie nawet tych zapowiadanych 10 epizodów... Dlatego apeluję wszystkie osoby, którym moje opowiadanie przypadło do gustu o podawanie wszelkich pomysłów, najlepiej będących parodią kina fatastycznego. Na razie koniec.
================================================================

LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..