TWÓJ KOKPIT
0

Książki

Wakacyjne nowości książkowe

2013-08-31 21:56:34

Na dniach ukazała się powieść Kenobi Johna Jacksona Millera, o czym niedawno pisaliśmy, ale poza tą powieścią w wakacje ukazało się kilka innych pozycji o których warto wspomnieć. Wśród nich jest też powieść Crucible Troya Denninga, acz tym razem skoncentrujemy się na innego typu pozycjach.

„Complete Vehicles” DK, zawierająca słowo wstępne Johna Knolla to oczywiście zbiorcze wydanie „Niesamowitych przekroi”. Jest to przedruk albumów z klasycznej trylogii, Mrocznego widma (oba Davida Westa Reynoldsa), Ataku klonów i Zemsty Sithów (oba Curtisa Saxtona), ale zawiera też kilka dodatkowych stron. Wcześniej DK wydał już zbiorcze wersje słownika ilustrowanego i kompletne lokacje. Swoją drogą „Niesamowite przekroje” były już raz wydane razem w 2007 jako Complete cross-sections. Za nowe strony odpowiadają Kerrie Dougherty i Ryder Windham oraz graficy John Mullaney i Jon Hall. Całość kosztuje 35 USD i ma 200 stron.

Nie jest to jedyny produkt, który zaproponowało DK. Następny to „Ultimate Sticker Collection: Battles of Clone Wars”, czyli kolejny tom naklejek. Tym razem koncentrują się na Wojnach klonów, ale bardziej na ich filmowych wcieleniach. Album składa się z 1000 naklejek i kosztuje 12,99 USD. Ma też aż 96 stron.

Powinni też być zadowoleni fani Jeffreya Browna. Ukazała się właśnie jego trzecia książeczka – „Jedi Academy”. Tym razem znajdziemy w niej trochę więcej tekstu niż w poprzednich, ale co najważniejsze wciąż będą w niej te same, zabawne rysunki. Autor skoncentruje się na szkoleniu młodych Jedi. Całość ma aż 160 stron i wydana została przez Scholastic. Kosztuje 12,99 USD.

Nie próżnuje też Tom Angleberger. „The Suprise Attack of Jabba the Puppett” to kolejna cześć cyklu o papierowym Yodzie. Tym razem Dwight i jego przyjaciele będą musieli się zmagać ze złowrogim programem rozrywkowym, który zapoczątkowano w szkole... Wydane przez Amulet Books dzieło liczy sobie 224 strony i kosztuje 12,95 USD. Forma bardzo zbliżona do poprzednich tomów. W Polsce dotychczas ukazały się dwie części - Dziwny przypadek papierowego Yody oraz Darth Paper kontratakuje.

Jedna z zdecydowanie najdziwniejszych pozycji tych wakacji to „William Shakespeare’s Star Wars” Iana Doeschera. To swoista adaptacja „Nowej nadziei” ale napisana w sposób taki, w jaki mógłby zrobić to William Szekspir. Wydana przez Quirk Books książka liczy sobie 176 stron i kosztuje 14,95 USD.

Pamiętacie podręcznik do nauki języka Wookieech? Teraz mamy swoistą drugą część. „How to speak Droid with R2-D2: A communication manual” to dokładnie ten sam typ książeczki, tylko główny bohater jest inny. Autorem jest Urma Droid (pseudonim), a za ilustracje odpowiada JAKe. Dodatkowo podręcznik ten wydaje też dźwięki, by lepiej zrozumieć o jaki pisk R2-D2 chodzi. Wydane przez Chronicle Books dzieło ma zaledwie 12 stron i kosztuje 16,95 USD.



Scholastic natomiast wydał pozycję bardziej naukową. „Star Wars: Science Fair Book” używa tematów z “Gwiezdnych Wojen”, by zainspirować dzieciaki do robienia naukowych eksperymentów. Opisano tu ich około 30. Pozycja ma 128 stron i kosztuje 9,99 USD.

Dość mocno jest też promowany „The Yoda Chronicles”, tym razem dostaliśmy go w wersji książkowej. 64 stronicowa adaptacja została wydana przez DK i kosztuje 18,99 USD.

Ale to nie jedyny produkt powiązany z LEGO. DK przygotowało kolejny tom „LEGO Star Wars: Battle of Crystals Brickmaster”. Właściwie to bardziej zestaw LEGO niż książka. Wcześniejszy tom Brickmaster Star Wars zostały wydany także w Polsce przez Ameet. Nowy kosztuje 32,99 USD. Całość liczy sobie 80 stron (kilka instrukcji) no i oczywiście najważniejsze są klocki.
KOMENTARZE (4)

Książki

"Kenobi"

2013-08-29 18:46:36 TFN

W zachodnich księgarniach ukazała się długo oczekiwana powieść pt. Kenobi. Książka została poświęcona Obi-Wanowi w czasach gdy przebywał na Tatooine z misją pilnowania młodego Luke'a. Powieść napisał znany i lubiany John Jackson Miller. Kenobi promowany był na kilka sposobów, między innymi wpisem na oficjalnym blogu w którym autor powieści opowiada o lokacjach Tatooine, udostępniając też szczegółową mapę. Innym sposobem było udostępnienie fragmentu audiobooka, który czyta nie kto inny a James Arnold Taylor, czyli Obi-Wan Kenobi z serialów o Wojnach Klonów i kilku gier. Fragment można odsłuchać w tym miejscu.



Republika upadła,
Lordowie Sithów zawładnęli galaktyką,
Mistrz Jedi Obi-Wan Kenobi utracił wszystko...
Wszystko prócz nadziei


Tatooine to surowa, pustynna planeta, gdzie farmerzy ciężko pracują pod żarem bliźniaczych słońc. Próbują chronić siebie i swych najbliższych przed koczowniczymi Jeźdźcami Tusken. Nic nieznaczący świat, na krawędzi cywilizowanej przestrzeni. Świetna kryjówka dla ukrywającego się mistrza Jedi i osieroconego niemowlaka, na którego malutkich ramionkach spoczywa przyszłość galaktyki.

Znany dla okolicznych mieszkańców jako Ben, skrywający się pod brodą i szatą nieznajomy pozaświatowiec, nie dzieli się z nikim swoją przeszłością i odchodzi na wielkie równiny, by wieść pustelnicze życie. Jednak gdy dochodzi do różnicy zdań między farmerami i plemieniem Jeźdźców Tusken, prowadzonym przez bezwzględnego wodza, Ben musi wziąć sprawy w swoje ręce. Naraża jednak misję która z początku sprowadziła go na Tatooine.

Ben - Mistrz Jedi Obi-Wan Kenobi, bohater Wojen Klonów, zdrajca Imperium i obrońca ostatniej nadziei galaktyki, nie może już dłużej odwracać się i ignorować zła. Tak jak i swego szkolenia Jedi. Gdy krew zostaje przelana, w grę wchodzi nieprawość i ryzyko utraty życia przez niewinne istoty, a także okrycie tożsamości przeciwnika, Ben nie ma innego wyjścia jak wezwać mądrość Jedi i potęgę Mocy. Stanie do nigdy niekończącej się walki o sprawiedliwość.



KOMENTARZE (20)

Książki

Zapowiedź ''Skoku stulecia''

2013-08-28 13:15:35 Amber

Wydawnictwo Amber zapowiedziało wydanie kolejnej powieści Timothy'ego Zahna. "Skok stulecia", bo taki będzie polski tytuł "Scoundrels", pojawi się w księgarniach 15 października (wtorek). Cena i objętość książki podane zostaną w ciągu najbliższych dni. Tłumaczeniem zajęła się Anna Hikiert.

Aby zdobyć potrzebne kredyty, Han jest gotów podjąć najwyższe ryzyko. Jednak nawet on nie wypełni tego zlecenia solo...

Han Solo powinien się pławić w blasku chwały – przecież dopiero co odegrał kluczową rolę w ataku na Gwiazdę Śmierci. Jednak, utraciwszy nagrodę za swój bohaterski czyn, Han nie ma czego świętować – tym bardziej że wciąż jest zadłużony u przestępczego bossa, Jabby. Hutt nałożył na jego głowę nagrodę i jeśli Han nie zdoła zebrać odpowiedniej sumy, będzie musiał zapłacić skórą. Uratować go może tylko wysoki okup albo fortuna gangstera... I właśnie to ostatnie proponuje mu tajemniczy nieznajomy w zamian za pomoc w jej odzyskaniu. Oferta jest ryzykowna, jednak Han mógłby spłacić Jabbę...

Wystarczy, że przeniknie przez systemy bezpieczeństwa ściśle strzeżonej twierdzy jednego z szefów przestępczego syndykatu. Brzmi jak robota dla cudotwórców albo szaleńców... I właśnie dlatego Han – wraz z nieodłącznym Chewbaccą i spryciarzem Landem Calrissianem – gromadzi zespół złożony z tych, którzy są po trochu i jednym, i drugim. Jeśli ktokolwiek potrafi przechytrzyć i pokonać zastępy uzbrojonych po zęby zbirów, droidów zabójców i imperialnych agentów – a potem dokonać skoku stulecia – to właśnie banda Solo. Czy jednak napad się opłaci, czy może cena, którą przyjdzie im zapłacić, będzie zbyt wysoka?


Przy okazji tej zapowiedzi warto także wspomnieć o tym, że kilka dni temu do tłumaczenia trafiła kolejna książka, a dokładniej planowana na listopad "The Last Jedi" autorstwa Michaela Reavesa i Mayi Kaathryn Bohnhoff. Przekładem zajmą się Anna Hikiert i Błażej Niedziński.

Wszystkie zapowiedzi znajdziecie tutaj>>>.
KOMENTARZE (26)

Książki

Opis "Empire and Rebellion: Honor Among Thieves"

2013-08-25 12:30:45 TFN

W Internecie okazał się opis drugiej książki z serii "Empire and Rebellion". Krótka seria toczy się w okresie Klasycznej Trylogii i każda z części skupi się na innym bohaterze. Powieść piszą Daniel Abraham i Ty Franck pod pseudonimem James S. A. Corey. Planowanym terminem wydania "Honor Among Thieves" jest 4 marca 2014 r.

Gdy należy uratować rebelianckiego szpiega sprzed nosa Imperium, kto lepiej się do tego nadaje niż mistrz w przemytniczym fachu, Han Solo? Ale ratunek jest początkiem szalonej przygody, kiedy okazuje się, że dane zgromadzone przez szpiega doprowadzą Hana i Leię do starożytnej i śmiertelnie groźnej tajemnicy, która okaże się ostateczną i prawdopodobnie skuteczną bronią Imperium przeciwko Sojuszowi Rebeliantów. Jeśli dodać do tego możliwość utraty Luke`a w wyniku jej użycia, Han i Chewbacca mogą w końcu trafić na wyzwanie, któremu nie sprostają...



Temat na forum.
KOMENTARZE (8)

Książki

Kevin J. Anderson w Lublinie

2013-08-21 20:14:02 Falkon

Wszystkich miłośników książek Star Wars ucieszy wieść, że nasz kraj odwiedzi jeden z bardziej znanych pisarzy ich ulubionego uniwersum - Kevin J. Anderson. Jest to osoba, której książki wpłynęły na Expanded Universe w podobny sposób jak powieści Timothy'ego Zahna. Stworzył on wiele postaci, które po dziś dzień są rozwijane w kolejnych książkach Star Wars np. Kypa Durrona czy Admirał Daalę.

Kevin J. Anderson zawita do Lublina na konwent Falkon, który odbędzie się w weekend 8-11 listopada tego roku. Jest to autor i współautor między innymi takich powieści Star Wars jak: "W Poszukiwaniu Jedi, "Uczeń Ciemnej Strony", "Władcy Mocy", "Miecz Ciemności", "Spadkobiercy Mocy", "Akademia Ciemnej Strony", "Zagubieni", "Miecze Świetlne", "Najciemniejszy Rycerz", "Oblężenie Akademii Jedi"

Poza wyżej wymienionymi tytułami, był też głównym scenarzystą klasycznych już komiksów z serii "Tales of the Jedi", opowiadających przygody Ulica Qel-Dromy i jego towarzyszy. Albumy te stały się później podstawą dla wielu historii osadzonych w erze Starej Republiki.

Poza Gwiezdnymi Wojnami, Kevin J. Anderson jest najbardziej znany z pisania kontynuacji i prequelów klasycznej powieści s-f Franka Herberta "Diuny" wraz z synem autora oryginału, Brianem.

Jest to niepowtarzalna okazja, by zdobyć autograf pisarza, oraz zamienić z nim kilka słów. Zapraszamy do Lublina na Falkon!
KOMENTARZE (13)

Książki

Troy Denning o czerpaniu inspiracji

2013-08-14 16:58:52 oficjalny blog



Tym razem na oficjalnej zagościł Troy Denning, który postanowił spróbować swoich sił w blogowaniu, niejako promując tym samym swoją najnowszą książkę Crucible.

Gdy nowi przyjaciele dowiadują się, że piszę powieści z cyklu „Gwiezdne Wojny” ich pierwszym pytaniem jakie zadają jest prawie zawsze:
- Skąd bierzesz na to pomysły?
A ja nigdy nie wiem jak na to odpowiedzieć.
Gdy po raz pierwszy poproszono mnie o napisanie powieści „Star Wars”, wypaplałem:
- Świetnie. Mam kilka genialnych pomysłów na powieść „Star Wars”!
Odpowiedzią była bardzo uprzejma wersja czegoś w stylu „to miło, skarbie”.
Gdy już podpisałem umowę o warunkach poufności, dowiedziałem się, że grupa redaktorów i pisarzy spędziła cały poprzedni rok sekretnie planując główną oś fabularną czegoś co nazwali „Nową Erą Jedi” – dużej serii książek, z zarysowanymi wątkami fabularnymi i wieloma różnymi autorami. Opracowali już główny pomysł oraz listę głównych punktów zwrotnych do książki, która chcieli, bym im napisał. Moim zadaniem było ukształtować te pomysły w zarys fabuły, a następnie napisać powieść, która ostatecznie stała się Gwiazdą po gwieździe.
Więc kiedy zaoferowano mi możliwość napisania mojej drugiej powieści gwiezdno-wojennej, myślałem, że wiem jak to działa. Wszystko czego potrzebowałem, by móc zacząć pracować nad opowieścią, było powiedzenie tak.
Byłem głupcem.
Tym razem ekipa redaktorów w Lucas Licensing i Del Rey potrzebowała pojedynczej książki. Szukali opowieści, która eksplorowałaby by jak Leia dochodzi do wniosku, że jej ojciec nie zawsze był bezwzględnym sk...em, Sithem... Darthem Vaderem. Chcieli ukazać jak się dowiaduje, że kiedyś był uroczym, dobrym dzieckiem imieniem Anakin Skywalker i chcieli, by ujrzała go oczyma swojej babki, Shmi. Wymyślili, że dobrym sposobem do tego byłoby aby Leia znalazła pamiętnik Shmi. Myślę, że to prawdopodobnie był jedyny sposób by to zrobić, bo w „Gwiezdnych Wojnach” nie ma zbyt wielu duchów nie należących do osób czułych na Moc.
Na szczęście, właśnie czytałem Ilustrowany wszechświat Gwiezdnych Wojen Kevina J. Andersona i Ralpha McQuarriego. Zachwycałem się dawno zagubioną kolonią Killików z Alderaanu, stąd też wziął się pomysł na obraz „Killicki zmierzch”, który zrodził się gdzieś w mojej głowie. (Tak, przyznaję, lubię robaki). Mając ten pomysł jako początek, budowanie historii poszło stosunkowo łatwo. To, co musiałem, to zbudować historię krążącą wokół zagubionego dzieciństwa Anakina Skywalkera, pamiętniku Shmi oraz arcydzieła alderaańskiej mcho-sztuki. Rezultatem była Zjawa z Tatooine, którą się pisało równie dobrze, jak się ją wymyślało. (Znaczy ja się dobrze bawiłem. Czy wspominałem, że lubię sztukę robali?) Następnym przydziałem była seria książek w miękkiej okładce. Tym razem Shelly i Sue (moje redaktorki) wiedziały dokładnie czego chcą – książek.
- Napiszesz trzy z nich – mówiły. – Będą o czym chcesz, tylko mają mieć coś wspólnego z „Gwiezdnymi Wojnami”.
- Naprawdę? – zapytałem. – Mogą być o czymkolwiek?
- Cóż, dobrze by było gdybyś wymienił blastery, miecze świetlne czy Moc i trochę takich rzeczy. Ale oczywiście, że tak. Jesteśmy otwarte na wszelkie propozycje.
- Czy to mogą być historie o robakach? – zapytałem.
- Uh... – odpowiedziały.
- To świetnie – odparłem. – Mam mnóstwo wspaniałych pomysłów na dawno zagubioną kolonię Killików.
- Oh... – odparły. – Myślisz, że mógłbyś popracować też nad jakimś Jedi?
- Jasne – rzuciłem. – A co powiedzie na to, by Jedi stali się kimś w rodzaju robali?
I tak powstało „Mroczne gniazdo”.
Następnym razem moje redaktorki bardziej uważały, by eksterminować moje zainteresowanie robactwem. Kończyłem trzeci tom trylogii „Mrocznego gniazda”, gdy otrzymałem e-mail w niedzielę wieczorem, w którym przedstawiono pomysł na serię dziewięciu książek bez robali. (Tak, pisarze i redaktorzy pracują w niedzielę. Dzień jak każdy inny?)
Widziałem w tym rękę Mocy. Pracowałem wówczas nad Jacenem Solo przez te trzy książki, zastanawiając się, co dokładnie się z nim stało przez tą pięcioletnią podróż, którą przedsięwziął, by nauczyć się różnych ścieżek Mocy. I dochodziłem do dość ponurych wniosków.
Potem przyszedł e-mail, zawierający pomysły, a w mojej głowie odpowiedź stała się jasna. Vergere musi być Sithem. (Cóż już wcześniej zacząłem to potajemnie podejrzewać, pewnie jeszcze w czasach NEJ, ale teraz nie mogłem już temu zaprzeczać.) Vergere była Sithem. Dlatego tak skorumpowała Jacena swoimi nonsensami o „wstydliwych sekretach Jedi” czy „nie ma ciemnej strony”. Dlatego, że wszystko, co powiedziała Jacenowi było kłamstwem.
Vergere była Sithem.
Poza głupim wyobrażeniem, że Boba Fett jest najlepszy jako bezwzględny zabójca, to właśnie ten pomysł, żeby dla pewnej dość głośnej grupy czytelników stworzyć niekwestionowanego arcyszwarccharaktera Expanded Universe, mnie przekonał. Więc, żeby wyjaśnić sprawę mojej pozycji, jeśli nie czytaliście książek „Star Wars” Matta Stovera, tracicie część najlepszej, najbardziej prowokującej i przemyślanej space opery jaką wydano. W mojej wcale nie tak skromnej opinii, wszyscy studenci literatury powinni czytać Zdrajcę i Zemstę Sithów obok „Obcego” [Alberta Camusa, przyp. red.], „Jądra ciemności” czy „Nowego wspaniałego światu”.
Ale mimo to, wciąż nie kupuję tego, jak przedstawiano Moc w „Zdrajcy”. Wierzę, że Moc jest bardziej mitycznym, niż psychologicznym aspektem, jest bardziej kolektywna niż osobista. Jednak dwóch autorów „Gwiezdnych Wojen” ma swoje własne, różne wizje Mocy. Weźcie to pod uwagę.
(Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że ci, którzy znają Junga dobrze, mogliby się kłócić, że mityczny to znaczy psychologiczny i kolektywnie personalny. Ale ci którzy znają Junga dobrze, mogą się kłócić w sumie na każdy temat).
Jednak najważniejsze jest to, że pomysł „Vergere była Sithem” nie pochodził od filozofii Mocy. Dlatego tak spodobał się redaktorkom.
Bardzo im się podobał. (Pewnie dlatego, że nie wspomniałem o robakach).
W każdym razie, w ciągu tygodnia pomysł, by uczynić z Jacena Sitha został zaakceptowany jako główny wątek dziewięcioczęściowej serii, która stała się „Dziedzictwem Mocy”. Kilka miesięcy później (po tym jak przeprowadziłem dochodzenie i napisałem dwudziestosiedmiostronicowe „Vergere Compendium”, o którym wspominał Pablo Hidalgo w „Reader’s Companion”), mieliśmy pierwsze spotkanie twarzą w twarz w Big Rock Ranch, i zaczęliśmy – pisarze, redaktorzy i wielu innych ludzi – rozwijać wątki fabularne serii.
Więc tak powstało „Dziedzictwo Mocy”. Nie jestem pewien jak to dokładnie było z kolejną dziewięcio-książkową serią – „Przeznaczeniem Jedi”. Dostałem zwyczajnie e-mail, w którym pisano, że Del Rey i Lucas Licensing chcą kolejnej dziewięcioczęściowej serii, w której tym razem punktem wyjścia była odyseja Luke’a i Bena. Chcieli żebym napisał trzy książki, zupełnie tak jak przy „Dziedzictwie Mocy”. Aaron Allston już był zaangażowany, a Christie Golden została trzecią pisarką.
W tym miejscu ważne jest, by zrozumieć coś o pisarzach. Zazwyczaj pracujemy sami, w ciemnych gabinetach, a kiedy wyruszamy po zimną wodę, tam zazwyczaj nie ma z kim pogadać. Więc kiedy redaktor zbiera nas i proponuje nam darmową wycieczkę do Kalifornii, oraz możliwość pogadania z kilkoma innymi pisarzami, zakładam czystą koszulę i łapię transport na lotnisko.
Więc kiedy już się znalazłem w hotelu w San Francisco, z moimi przyjaciółmi autorami – Aaronem Allstonem i Christie Golden, nie było śladu redaktorów. Zebraliśmy się w pubie – jak autorzy robią to często, gdy dorośli nie patrzą – i rozmawialiśmy o tym co nowego jesteśmy w stanie wnieść do serii. Aaron tylko się uśmiechnął z błyskiem w oku, rozejrzał i zaproponował by przedyskutować to w spokojniejszym miejscu.
Po tym jak wymieniliśmy ze sobą kilka uwag przy drinkach, mieliśmy jedną z najbardziej produktywnych burzy mózgów w jakiej uczestniczyłem. Ale do dziś pozostaję przekonany, że Aaron miał pomysł na całą serię zanim w ogóle wsiadł do samolotu – zwłaszcza tajemniczy byt Mocy, który potem stał się Abeloth. W każdym razie, jego pomysły były genialne, i gdy spotkaliśmy się z redaktorkami rankiem następnego dnia, łatwo było nam sprzedać koncept Aarona jako fundament tego, czym się stało „Przeznaczenie Jedi”. Najważniejsze co dodaliśmy następnego dnia to był wspaniały pomysł Christie, by pierwszą młodzieńczą miłość Bena uczynić nastoletnią Sithankę.
Tak właśnie narodziło się „Przeznaczenie Jedi”.
To nas prowadzi wprost do dnia dzisiejszego, ponieważ następnym moim projektem był ten najnowszy „Star Wars: Crucible”. I przyznaję, że ten mnie przeraził.
Może nie od razu. Gdy przeczytałem e-mail opisujący czego chcą moje redaktorki – czegoś w stylu „ostatniej wyprawy/przekazania pałeczki” – w pierwszej chwili schlebiło mi to. To miała być bez wątpienia bardzo ważna książka dla Expanded Universe, ale też trudna do napisania. Uznałem to za komplement, że mnie o to poproszono.
Potem zacząłem układać całość. „Ostatnia wyprawa” Wielkiej Trójki? Nikt z redaktorów nie chciał uśmiercić żadnej z tych głównych postaci – zresztą ja też nie. Już mnie i tak wyznaczono, by opisać śmierci zarówno Anakina, jak i Jacena Solo, co dało mi reputację „mordercy do wynającia na EU”. Więc dołożenie kolejnej osoby do listy jedynie by to potwierdziło. Ja tego nie chciałem. Na szczęście nikt o to nie prosił.
Ale historia wciąż potrzebowała kręgosłupa. Ponieważ wiedzieliśmy dokąd zmierza EU, podczas naszej sesji burzy mózgów, wiedzieliśmy, że książka ta musi być mniej lub bardziej permanentna. „Mniej lub bardziej” zawsze jest jakieś rozmyte. Ale było jasne, że cokolwiek stanie się w tej książce, nie będzie mogło łatwo się odstać.
- Spraw, by to była duża odprawa – mówiły moje redaktorki.
Więc pomyślałem o czym wielkim. Skutkiem tego myślenia, starałem się jak najlepiej, był pomysł który nazwałem „mityczną fasadą”.
Moje redaktorki zasugerowały jednak coś mniej „fasadowego”. No i z pewnością nie tak szalonego. By przyciągnąć nowych czytelników opowieść musi uderzać w znane tony dla fanów trzech pierwszych filmów, znane, ale jednocześnie nowe – w końcu to ostatnia przygoda dziejąca się czterdzieści lat po „Powrocie Jedi”. Po kilku kolejnych próbach, w końcu uzyskaliśmy koncept uznany za „wystarczająco blisko”.
Dotychczas widziałem, że to ja straszę je, więc zabrałem opowieść i uciekłem. „Crucible” to dokładnie ten typ książki, który chciałem pisać, szybkie tempo, trochę hulanki, wypełniona akcją, spektakularna. Ale jednocześnie powołuje się na objawienia i introspekcję ciągnącą nas do punktu kulminacyjnego, a finał jest tak zaprojektowany by był zarówno ciosem fizycznym jak i duchowym.
Gdy kończyłem pierwszą wersję, zacząłem się martwić, że zabrnąłem z elementami duchowymi za daleko. Moja klatka zaczęła się zacieśniać, kiszki skręcać, więc zacząłem się wycofywać.
Na szczęście zawsze mogłem liczyć na niesamowitych redaktorów prowadzących moje książki „Star Wars”. Ekipa w Lucas Licensing zmieniła się trochę w ciągu kilku ostatnich lat, ale nadal pozostaje niesamowita, tak jak wcześniej. Po przeczytaniu pierwszej wersji, Shelly (w Del Rey) łagodnie nalegała, bym porzucił niektóre nudne sceny, oraz kazała mi wyciąć trochę makabrycznych rzeczy (sabacc w którym stawkami są ciała, szybko wymyka się spod kontroli). Tymczasem Jennifer (w Lucasfilm) kierowała mnie w kierunku granic streszczenia, zauważając gdzie należy zwiększyć emocjonalne natężenie, a gdzie wyostrzyć opisy, wskazywała też gdzie byłem zbyt ostrożny, zachęcała bym był bardziej wyrazisty. Shelly i Jennifer to niezwykły zespół i jestem bardzo wdzięczny za ich wkład.
A teraz, jestem tu gdzie zaczynałem, zdumiony, że miałem możliwość napisać o ostatniej przygodzie Wielkiej Trójki, która może być ich ostatnim wspólnym „hura”. Uwielbiam pisać te postaci, - jak zawsze – i jest to dla mnie wielki zaszczyt, że mogę ciągnąć dalej ich historię. Mam nadzieję, że fani „Gwiezdnych Wojen” będą mieć tyle zabawy czytając „Crucible” ile ja miałem pisząc to.


KOMENTARZE (4)

Książki

Zapowiedź ''Ręki sprawiedliwości''

2013-08-06 16:10:51 Amber

Wydawnictwo Amber zapowiedziało oficjalnie wydanie "Ręki sprawiedliwości" (Choices of One) Timothy'ego Zahna. Powieść pojawi się w księgarniach 5 września (czwartek), natomiast jej objętość i cena okładkowa zostaną podane na dniach. Tłumaczeniem zajął się Błażej Niedziński. Jako ciekawostkę można podać fakt, iż nazwa "Ręka sprawiedliwości" (Hand of Judgment) była roboczym tytułem wydania oryginalnego.

Timothy Zahn, autor bestsellerów numer 1 „New York Timesa”, przedstawia nową przygodę.
Akcja rozgrywa się w czasie pomiędzy epizodami opisanymi w Nowej nadziei i Imperium kontratakuje, z udziałem młodego Luke’a Skywalkera, Hana Solo, księżniczki Leii Organy i Mary Jade.


Los Rebelii zależy od następnego posunięcia Luke’a Skywalkera. Czy jednak Rebelianci znaleźli się w bezpiecznej przystani, czy w śmiertelnej pułapce?

Minęło osiem miesięcy od bitwy o Yavin. Rebelia rozpaczliwie potrzebuje nowej bazy. Gubernator Ferrouz z sektora Candoras oferuje Rebeliantom schronienie w zamian za pomoc i obronę przed watażką Nuso Esvą. Luke, Leia, Han i Chewie zostają wysłani, żeby ocenić warunki tego paktu i prawdziwe zamiary Ferrouza.
Tymczasem w stronę Candoras zmierza również Mara Jade, Reka Imperatora, wraz z piątką szturmowców-dezerterów znanych jako Ręka Sprawiedliwości. Ich misja: ukarać Ferrouza za zdradę i na dobre rozgromić Rebelię.
Jednak w tej grze podstępów i zdrady w każdej chwili ktoś może wyciągnąć asa z rękawa...


Temat na forum.



Wszystkie zapowiedzi znajdziecie tutaj>>>.
KOMENTARZE (9)
Loading..