TWÓJ KOKPIT
0

Ścieżka Terroru :: Twórczość fanów

Rozdział 4


- Czy wszystko gotowe, generale Kanos?- spytał admirał Morck, siedząc w swoim fotelu na najwyższym miejscu przy stole w Sali Spotkań Executor’s Lair. Przez ogromne iluminatory, umieszczone na ścianach i suficie, normalnie można by było zobaczyć wszystkie pięć planet układu Corelli, a także potężną armadę, stacjonującą między nimi. Największe wrażenie zrobiłby oczywiście superniszczyciel klasy Sovereign, „Arka”, chociaż trzy mniejsze jednostki klasy Super: „Intimidator”, „Gargoyle” i „Executor II”, również budziły respekt. O ile Morck się nie mylił, nikt jeszcze nie zgromadził w jednej flocie aż trzech superniszczycieli, o okręcie pokroju „Arki” nie mowiąc. Całości obrazka dopełniały ogromne kompleksy stoczniowo-treningowe, które umieszczono między Talusem i Tralusem. W połączeniu z dotychczas istniejącymi stoczniami Corellian Engineering Corporation, znajdującymi się w systemie, tworzyły niesłychanie rozbudowane i sprawne zaplecze logistyczne dla Armii Executor’s Lair. A biorąc jeszcze pod uwagę fakt, iż w rękach floty Vadera znajdowały się jeszcze kompleksy zbrojeniowe na Bilbringi i Adumarze, Morck mógłby zaryzykować stwierdzenie, że w jego władaniu znajduje się ponad połowa militarnego potencjału produkcyjnego galaktyki.
To wszystko byłoby normalnie widoczne przez iluminatory w Sali Spotkań, ale w tej chwili cała Centrala miała uruchomione pole maskujące, co skutecznie uniemożliwiało wszelkie obserwacje.
Obecnie w pomieszczeniu, poza admirałem Morckiem i stojącym po drugiej stronie stołu Kirem Kanosem, znajdował się jeszcze Noghri Pekhratukh i admirał Rogriss. Wszyscy z najwyższą uwagą słuchali sprawozdania Kanosa z jego podróży na Genon i kilka innych planet.
-…także mamy zagwarantowane zaplecze w postaci floty sektorowej D’Asty.- mówił Karmazynowy Generał.- Poparcie zadeklarowali również władcy sektorów Senexa i Juvexa, a także Antemeridiana i większość światów sektora Meridian. Ponadto zainteresowani naszą organizacją są przedstawiciele kilkudziesięciu pojedynczych planet, jednak póki co podchodzą do sprawy ostrożnie i nie chcą deklarować wystąpienia z Nowej Republiki, dopóki sytuacja na froncie jest niepewna.
- To się wkrótce zmieni.- rzekł Morck, pochylając się nad stołem.- Flota Republikan już się zapewne gromadzi, żeby zaatakować układ Corelli. Wkrótce uderzą.
- Do tego czasu musimy zmobilizować sojuszników.- wychrypiał Pekhratukh, który już doszedł do siebie po tygodniu piekła, jakie przeszedł w dżunglach Yavina IV.
- Na pewno.- zgodził się Kanos.- Pytanie tylko, ile mamy czasu.
- Jeżeli moje przypuszczenia są słuszne, to dotychczasowy Głównodowodzący Sił Zbrojnych Nowej Republiki, admirał Tarrant Perm, zginął nad Exaphi podczas katastrofy Devastatora.- powiedział Rogriss w zamyśleniu.- Co nieco komplikuje sytuację, gdyż nie wiemy, kto teraz stoi u steru. Jeżeli wrócił Ackbar…
-…to zapewne możemy się spodziewać zmasowanego ataku na Corellię, i to w każdej chwili.- dokończył Morck.- Wtedy jednak wojska D’Asty i innych mogłyby bez problemu rozciągnąć i posuwać drugą linię frontu, po przeciwnej stronie galaktyki. Ale jeśli to nie Ackbar jest teraz u władzy…
- Szkoda, że nasza wtyczka na Coruscant nie może nam już wysyłać informacji.- westchnął Rogriss.- Tyle czasu i starań włożyliśmy, żeby ją tam zainstalować, a teraz, w kluczowym momencie, nie ma z niej pożytku.
- Nie ma z niej pożytku, bo jej nie ma na miejscu.- rozległ się basowy głos, przerywany donośnym dyszeniem, i do Sali Spotkań wszedł hebanowy olbrzym, Darth Vader. Za nim wszedł skurczony i przygarbiony i sprawiajacy wrażenie zalęknionego, osobnik rasy Givin, który był szefem stoczni Executor’s Lair, oraz Maarek Stele, w swoim czarnym kombinezonie pilota.- Można by spróbować wysłać tam kogoś, kto reaktywowałby naszą wtyczkę.- dokończył Czarny Lord.
- Pomysł do przedyskutowania, ale najważniejsze teraz będą raczej przygotowania do bitwy, która tak czy siak się tu odbędzie.- zauważył Morck.- Panie inżynieże?
- Nasi ludzie zainstalowali się już na wszystkich planetach układu Corelli.- rzekł Givin, jąkając się lekko; nie był przyzwyczajony do dłuższych przemówień, jego domeną były liczby i wzory.- Wszyscy wiedzą, jak obsługiwać planetarne repulsory i umieją już nimi kierować. To był bardzo dobry pomysł… zainstalować się w systemie, gdzie warunki do obrony przed flotą przeciwnika są tak sprzyjające…
- Dziękuję.- rzucił Morck.- Coś jeszcze?
- Właściwie to… tak.- powiedział Givin.- Odkryłem ciekawą prawidłowość. Otóż w miejscu, w którym kiedyś była Stacja Centerpoint, a dokładnie w punkcie znanym wcześniej jako Glowpoint, ścierają się olbrzymie potencjalne masy energii, dające się ukierunkowywać w światło albo ciepło… Nie wiem, skąd się biorą, ale podejrzewam, że to może być skutek…
- Do rzeczy.- przerwał mu oschle Vader.- Powiedz im to, co mi przed chwilą.
- To prawie niewyczerpalna bateria, sir.- wybąkał Givin.- Przy odpowiednio silnych złączach i generatorach, mógłbym spróbować ją wykorzystać.
- Do czego?- spytał Rogriss, unosząc z zaciekawieniem jedną brew.
- To bardzo proste, admirale.- odezwał się Stele, uśmiechając się złowrogo.- Jeśli umieścimy nasze sztuczne słońce w tym punkcie, otrzymamy niewyczerpalne źródło światła. Jeśli to będzie generator pola grawitacyjnego, otrzymamy gigantycznego, systemowego interdictora.
- Potrafiłbyś zbudować taki generator?- spytał Morck, zwracając się do Givina.
- Gdybym miał zapewnioną odpowiednią ilość materiałów…- rzekł inżynier.
- To bierz się do dzieła.- polecił Vader, dysząc.- Zdwoimy wysiłki w naszych koloniach wydobywczych, podeślemy tu kilku stoczniowców i zapewnimy zaplecze. Tylko ten generator musi być gotów jak najszybciej!
- Tak jest!- rzucił Givin i wybiegł z pomieszczenia.
- Doskonale.- rzekł Morck.- Generale Kanos,- zwrócił się do Czerwonego Gwardzisty.- weźmie pan cztery niszczyciele klasy Imperial i poleci pan do sektora D’Asty. Tam zbierze pan flotę naszych nowych sojuszników i jak najszybciej rozpocznie budowę drugiego frontu.
Kir Kanos skłonił się lekko Morckowi i Vaderowi, po czym poszedł w ślady Givina. Sądząc, że zebranie dobiegło końca, Pekhratukh także wyszedł, spoglądając spode łba na Stele’a; od nieudanej misji na Yavinie IV miał ochotę rozszarpać byłą Rękę Imperatora na kawałki, ale hamował go fakt, że niewiele by zdziałał przeciwko istocie władającej Mocą.
Maarek Stele wyczuł spojrzenie Noghriego i uśmiechnął się ironicznie.
- Panie admirale,- powiedział do Morcka, kiedy Pekhratukh już wyszedł.- mam pomysł co do kwestii aktywowania naszej wtyczki na Coruscant…

Generał Goolcz był wysokim jak na Devlikka, bo sięgającym aż stu siedemdziesięciu centymetrów wzrostu, osobnikiem o jasnozielonych włosach, bystrym wyrazie twarzy i ruchliwym nosie. Nie nosił butów ani innych zbędnych - jego zdaniem – dodatków do odzieży, a i ubranie miał na sobie tylko wtedy, kiedy wymagały tego względy bezpieczeństwa, etykiety czy po prostu dobrego smaku. Dlatego rzadko, o ile w ogóle, pojawiał się na oficjalnych uroczystościach albo w bardziej dystyngowanym gronie. Nie to, że nie był tolerowany; po prostu wolał nie pojawiać się na większych bankietach, żeby nie degustować innych gości przykrótkim uniformem albo brakiem jego górnej części. Za to w sztabie spisywał się znakomicie, z wyjątkową, nawet jak na przedstawicieli swojej rasy, umiejętnością koordynowania różnych działań i podzielnością uwagi stając się powoli niezastąpionym oficerem taktycznym. Jeszcze za admirała Ackbara został awansowany do stopnia generała, co czyniło go w praktyce szefem sztabu Głównodowodzącego Sił Zbrojnych Nowej Republiki na Coruscant.
A w chwili obecnej generał Goolcz właśnie witał swojego nowego przełożonego.
- Mamy kontakt z większością jednostek na terytorium Nowej Republiki.- mówił.- W każdej chwili możemy nawiązać łączność z którąkolwiek. Większość wolnych okrętów Floty zbiera się właśnie w punkcie zbornym w okolicach M’haeli. Te okręty, które przetrwały Bitwę o Exaphi, odesłaliśmy do stoczni na Kuat. Przy odrobinie szczęścia za około dwa tygodnie powinny odzyskać całkowitą sprawność bojową.
- Mają tydzień.- powiedział rzeczowo Bel Iblis, idąc krok w krok obok Devlikka i rozglądając się dookoła. Nie licząc Goolcza, nikt w sztabie nie przerwał pracy, żeby wyjść mu na spotkanie, co Corellianin przyjął za dobrą monetę. Żadnych przerw w pracy. Żadnych opóźnień. Żadnego odejścia od dyscypliny. To były podstawy.- I przesuńcie punkt zborny nad Commenor. Jest bliżej Corelli.- dodał.
Admirał Bel Iblis nie wszedł do sztabu sam. Podążali za nim, niczym opiekuńcze duchy, senatorowie Elegos A’kla i Ponc Gavrisom, a także generałowie Wedge Antilles, Lando Calrissian oraz rycerz Jedi, Streen. Cała piątka, jak dotąd, sukcesywnie milczała, starając się jednak być pod ręką, jeśli zajdzie taka potrzeba. Pozostali oficerowie, którzy brali udział w puczu admirała Ackbara, albo powrócili na swoje jednostki, albo dołączyli do taktyków sztabowych, pracując nad planem odbicia układu Corelli z rąk Dartha Vadera i Executor’s Lair.
Wedge zauważył, że admirał nie okazywał zbytnio swojego niezadowolenia z powodu ograniczenia jego swobód. Co więcej, wszystko wskazywało na to, że przeszedł nad nimi do porządku dziennego. To było co najmniej zastanawiające, zważywszy na fakt, że Głównodowodzący był osobą preferującą dowodzenie w polu, więc uziemienie go na Coruscant było ciosem bardzo dotkliwym. Antilles bał się, że za tym jednym pójdą następne.
- Wedle rozkazu, sir.- powiedział Goolcz.- Zaraz się tym zajmę. Coś jeszcze?
- Owszem, całkiem sporo.- rzekł Garm Bel Iblis.- Dostarcz mi dokładne zapisy posunięć Floty pod dowództwem admirała Perma, wykaz jego ważniejszych decyzji i dzbanek gorącej kafeiny. Wydaj też rozkaz o wysłaniu rozpoznania do systemów zajętych przez wroga.
- Z całym szacunkiem, ale już się tym zająłem.- Goolcz uśmiechnął się chytrze.- Już docierają do nas informacje z układu Bron’til oraz Adumaru, wkrótce powinniśmy otrzymać raporty od agentów Wywiadu z Corelli.
- Doskonale.- rzekł Bel Iblis.- Wszystkie raporty do mnie. Natychmiast.
- Jeśli to możliwe,- odezwał się Gavrisom.- Chcielibyśmy otrzymać kopię tych raportów do wglądu Senatu.
- Oczywiście.- powiedział Goolcz.- Czy to już wszystko?
- Nie.- rzucił Bel Iblis.- Załatw mi ciągłą łączność z Talonem Karrde. I wezwij do sztabu szefową Wywiadu. Chcę wiedzieć, ilu agentów mogę mieć do dyspozycji i jaką mają mobilność.- Wedge zaniepokoił się lekko, że Iella zostanie wplątana w główny nurt wydarzeń, ale uznał, że dawała sobie radę w gorszych sytuacjach. Tymczasem admirał odwrócił się do Streena.- To samo tyczy się rycerzy Jedi, którzy mają się tu pojawić.
- Rada Jedi zrobi wszystko, żeby zakończyć ten konflikt.- rzekł dyplomatycznie rycerz z Bespina.- Z tego, co wiem, czworo Jedi jest już w drodze z Noquivzora.
- Poza tym nawiąż bezpośrednią łączność sztabu z „Chimerą” admirała Pellaeona.- dodał Bel Iblis.- Chcę mieć z nim względnie ciągły kontakt.
- Obawiam się, że ta decyzja wymaga aprobaty Senatu, panie admirale.- znów wtrącił się Gavrisom.- Nie może pan nawiązywać bezpośrednich kontaktów z Imperium bez zgody senatorów.
- Talon Karrde nawiązał i jakoś nikomu to nie przeszkadzało.- zauważył Calrissian. Wedge poczuł suchość w gardle; politycy znów chcą wmieszać się w kompetencje Bel Iblisa. Wierzył w dyplomatyczny zmysł Corellianna i wiedział, że zaciśnie on zęby i będzie działał tak, jak mu Senat pozwoli, ale czuł narastający na tej płaszczyźnie konflikt. A konflikt mógł eksplodować.
- Pan Karrde jest oficjalnie pośrednikiem pomiędzy naszymi Wywiadami, generale.- zauważył Elegos.- A to, że działał z pełnomocnictwem Ackbara… cóż, gdybyśmy mieli z tego tytułu wyciągać jakieś konsekwencje, to powinniśmy także aresztować wszystkich zdolnych oficerów Floty. A na to nawet Senat nie może sobie pozwolić.
- W takim razie proponuję, żeby Senat jak najprędzej dowiedział się o mojej prośbie i w miarę szybko ją przedyskutował.- powiedział Bel Iblis; na jego kamiennej twarzy Wedge nie dostrzegł ani śladu irytacji, ale znał admirała i wiedział, co najchętniej zrobiłby w takiej sytuacji. Na szczęście jednak, dla siebie i pozostałych jego stronników, Corellianin postanowił jeszcze się nie wychylać. Jeszcze.
- Zrobię, co w mojej mocy.- zapewnił Caamasi.
- Dobrze. W takim razie do roboty!- rzucił Głównodowodzący z werwą i rzeczowością, która przypomniała Antillesowi, dlaczego Garm Bel Iblis jest najlepszy w tym, co robi. Po prostu nie traci czasu na bzdury.
A taki człowiek jest teraz Nowej Republice najbardziej potrzebny.

Werac Dominess z pewną niezręcznością, ale i zawziętością i determinacją, chwycił za swoją nową broń. Miał z tym spore kłopoty, gdyż walka podwójnym mieczem świetlnym opierała się na zupełnie innych zasadach, niż w przypadku pojedynczej broni. Radził sobie jednak znacznie lepiej, niż można się było spodziewać. Postępy były wyraźnie widoczne. Już po pierwszych kilku godzinach ćwiczenia układów szermierczych zaczął impulsywnie układać broń w nowe kombinacje, a po paru następnych przyzwyczaił się do drugiej klingi i począł oswajać się z wykorzystywaniem jej w praktyce.
Również pomoc Jaden Korr była bardzo przydatna i znacznie przyczyniła się do skrócenia drogi Weraca do nauczenia się poprawnego władania podwójnym mieczem świetlnym. Właściwie jako jedyna członkini Zakonu Jedi, która posługiwała się tak niebezpieczną, a zarazem trudną w budowie bronią, młoda kobieta rasy Zabrak udzielała Dominessowi niezliczonej ilości przydatnych porad, mających uzupełnić jego i tak bardzo rozwinięty talent do walki bronią białą. Sama Korr natomiast czułą się jak ryba w wodzie, mogąc ponownie zacisnąć palce na podwójnej rękojeści i pokazywać swojemu rodakowi, na czym polega walka tą niecodzienną bronią. Również nie szczędziła pochwał jej twórcy i wysoko oceniła samo wykonanie, co prawda wzorowane na orężu Dartha Maula, ale przy okazji bardzo wierne i dokładne. Właściwie tylko wspomniany Lord Sith mógłby dostrzec jakieś różnice. Werac jednak nie przyjął komplementów do siebie; po pierwsze dlatego, że nie czuł się dumny z powodu rzeczy, jakich ewentualnie mógłby dokonać w przyszłości, a po drugie, uważał ten miecz jedynie za kopię, falsyfikat oryginalnego oręża Dartha Maula, a odtwarzanie cudzych osiągnieć nie było dla niego szczególnie chwalebne.
Tak naprawdę to jego broń nic dla niego nie znaczyła.
- Czy to nie za szybko?- spytała któregoś razu Wieiah, obserwując z Brakissem ćwiczenia Jaden i Weraca.- Robimy z niego maszynkę do walki, maksymalnie minimalizując nauki o drodze Jedi.
- Podejrzewasz, że może to go sprowadzić na ciemną stronę?- zgadł były Ciemny Jedi, obejmując ją ramieniem.- Wiesz, aniołku, nie martwiłbym się tym zbytnio. Młodzi Jedi przechodzą na ciemną stronę głównie dlatego, że są niecierpliwi albo rezultaty ich szkolenia wydają im się niewspółmierne do wysiłków. Z Weracem jest inaczej.
- Tak, to racja.- odrzekła Wieiah.- Jego szkolenie daje rezultaty niemal tego samego dnia. Ma w sobie dużo samozaparcia. Ale co będzie potem? Droga Jedi to nie tylko walka.
- Mam nadzieję, że jest świadom, kim by się stał w innych okolicznościach, i weźmie to pod uwagę, kiedy już będzie po wszystkim.- powiedział Brakiss, przyglądając się Jaden, która, żywo gestykulując, pokazywała Dominessowi inny układ ciosów.
- Wiesz co?- rzekła w pewnym momencie.- Mam pomysł. Stoczmy pojedynek.
- Co takiego!?- Werac aż się cofnął ze zdziwienia; wiedział, że robi kolosalne postępy, ale żeby mierzyć się od razu z mistrzynią miecza?
- Sparing.- odparła Jaden z lekkim uśmiechem.- Ale walcz tak, jakbym była twoją prawdziwą przeciwniczką.- dodała, aktywując swój miecz świetlny i wyprowadzając pchnięcie.
Werac niemal odruchowo uaktywnił swoje ostrze i ustawił je do bloku, po czym zakręcił młynka swoją bronią, zamierzając uderzyć od lewej. Korr przesunęła swój miecz odrobinę w prawo i w górę, parując cięcie i przekręcając rękojeść, żeby ciąć na odlew. Dominess przewidział zamiar przeciwniczki i, co prawda nieco niezgrabnie, ale jednak, ustawił dolne ostrze w pozycji blokującej, górnym przygotowując się do zadania kolejnego, łukowatego ciosu. Jaden zmieniła jednak kąt nachylenia miecza i wyprowadziła szybkie, płaskie pchnięcie, które Werac ledwo zablokował. Powoli zaczynał się irytować i Korr o tym wiedziała, popchnęła więc swój miecz i przekręciła do wewnątrz, idąc za poprzednim ciosem. Dominess ledwo uskoczył, obracając swoją lancę w poziomie, by zablokować kolejny atak. Jaden przewidziała to, tnąc po skosie z lewej, na co jej rodak odpowiedział uniesieniem prawego ostrza i szybkim machnięciem lewego. Jaden nie czekała na cios; po odbiciu się jej klingi od ostrza Weraca uskoczyła przed jego kontrą, obracając ostrze. Dominess musiał się skręcić w tułowiu, żeby jak najszybciej zablokować jej kolejny cios. I na to czekała Korr. Pchnęła swoje ostrze na ostrze Weraca, jednocześnie lekkim kopnięciem w zgięcie kolana wytrącając go z równowagi. Dominess upadł zaskoczony, a jego ostrze zgasło.
- Dobry ruch z tą natychmiastową kontrą.- pochwaliła Jaden, gasząc własne ostrze i pomagając mu wstać.- Ale twoje ruchy nadal nie są tak szybkie i płynny, jak powinny być. Musimy nad tym popracować.
- Obawiam się, że zrobicie to później.- w sali rozległ się nowy głos. Werac i Jaden odwrócili głowy, ale już wcześniej wyczuli przez Moc, że do pomieszczenia weszła przed chwilą Tionna Solusar.- Mistrz Skywalker mówi, że jest bezpośrednia transmisja z Coruscant do Brakissa.- spojrzała na byłego Ciemnego Jedi, a w jej oczach krył się niepokój.- Ale dotyczy was wszystkich.
Dotarcie do pomieszczenia HoloNetowego było dziełem chwili.
- O co chodzi, mistrzu?- spytała zaniepokojona Wieiah, kiedy już wszyscy dotarli na miejsce.
Luke stał z poważną miną obok wyłączonego projektora hologramów. Nie był sam; towarzyszyli mu Mara Jade Skywalker i Ewon Five-For-Two. Wszyscy mieli ponure i poważne aury. Pozostali Jedi wiedzieli, że to nie wróżyło nic dobrego.
- Przed chwilą rozmawiałem z przedstawicielem Senatu.- rzekł mistrz Jedi łagodnym, ale trochę smutnym głosem.- Wiedzą z raportów z Exaphi, że Brakiss do nas wrócił, i chcą postawić go w stan oskarżenia.- spojrzał na byłego Ciemnego Jedi.- Chodzi o twoją działalność w Drugim Imperium i Akademii Ciemnej Strony.
W sali zapanowała pełna napięcia cisza, a aury wszystkich wypełniły się trudną do opisania mieszanką napięcia i oburzenia. Były w nich także ziarna zrozumienia; w końcu w swoim czasie Brakiss został w Nowej Republice okrzyknięty wrogiem numer jeden.
- I co zrobimy?- spytał Werac, któremu, zapewne z racji najmniejszego stopnia zrozumienia Mocy, najsłabiej udzieliło się panujące w pokoju napięcie.
Brakiss zacisnął pięści. Wtedy, na Exaphi, kiedy doszło do ostatecznego pojednania z Lukiem Skywalkerem, miał przeświadczenie, że zdołał odrzucić mroczną przeszłość i zacząć nowe, lepsze życie u boku wspaniałej kobiety. Jednak najwyraźniej jego przeszłość o nim nie zapomniała. Czy zatem miał przed nią uciekać? Czy może powinien stawić czoła Brakissowi, którym kiedyś był, i czynom, które kiedyś popełnił? Które wyjście byłoby najlepsze, żeby wreszcie pozbyć się widma prześladującej go ciemnej strony?
Spojrzał w oczy Wieiah i wyczytał z nich, poza niepokojem, głębokie i szczere uczucie. Takie samo, jakie miał w swoim sercu. Co ona zrobiłaby na jego miejscu? Co każdy prawdziwy Jedi zrobiłby na jego miejscu? Pomyślał o Weracu Dominessie; jaki przykład powinien mu dać jako mentor i przewodnik?
- Muszę lecieć na Coruscant.- zdecydował, rozluźniając ściśnięte w pięści dłonie.- Muszę stawić czoła swojej przeszłości.
- Nie będziesz tam sam.- zapewniła Wieiah.- Nie opuszczę cię, mój drogi, ani teraz, ani nigdy.
- Ja też nie, mistrzu Brakiss.- dodał Werac, a w jego głosie wyczuć można było szczere oddanie. Niemal takie samo, jakie były Ciemny Jedi słyszał u Dominessa z przyszłości.
- Jeśli ty lecisz z nimi, to ja też.- dodała Jaden.- Nie możemy zmarnować tego czasu. Musisz się szkolić.
- „Peacemaker” Zekka jest gotów do lotu.- rzekł Skywalker.- Jest w nim także wystarczająco dużo miejsca na ćwiczenia z mieczem świetlnym. Dlatego nim właśnie polecimy.
- Nie możemy pozwolić, żeby Zakon Jedi stracił kolejnego członka.- dodała Mara, odpowiadając na nieme pytanie wszystkich zebranych. Wieiah zdała sobie sprawę, że tę decyzję musieli podjąć wcześniej i jednomyślnie. Są bardzo zgrani, pomyślała o małżeństwie Skywalkerów, chciałabym osiągnąć kiedyś coś takiego z Brakissem.
- Ja natomiast polecę na Noquivzor.- rzekł Ewon.- Nie przydam się na nic na Coruscant, a Rada może mieć dla mnie jakieś zadanie.
- Dobrze.- powiedział spokojnie Luke.- Powiedz Radzie, że mają wszystkie moje zezwolenia i pełnomocnictwa i niech nie czekają ani na mnie, ani na mistrza Ikrita, z żadnymi decyzjami.- spojrzał na Brakissa.- My natomiast musimy wyjaśnić twoją sprawę. I to jak najszybciej.




1 2 3 4 5 (6) 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 9,57
Liczba: 23

Użytkownik Ocena Data
legostarkaziu 10 2012-11-18 16:36:52
simuno 10 2012-11-15 20:59:09
gawrongru 10 2012-08-26 03:17:13
CommanderWolffe 10 2012-04-30 08:42:39
marcowy99 10 2012-04-29 19:11:46
Strid 10 2009-11-08 23:52:32
ekhm 10 2009-06-27 23:00:22
Luke S 10 2009-04-18 12:12:10
Z-Z 10 2007-10-22 11:22:55
Girdun 10 2007-06-07 19:49:08
Ziame 10 2006-09-18 19:28:25
Rusis 10 2006-09-14 14:55:17
X-tla 10 2006-07-19 22:51:57
Otas 10 2005-06-27 14:33:38
Misiek 10 2005-06-19 16:37:28
Karrde 10 2005-05-08 14:47:31
Mistrz Fett 10 2005-05-01 18:05:34
Shedao Shai 10 2005-04-30 22:17:19
Wolf-trooper 9 2012-08-15 12:28:37
Darth Rumcajs 9 2012-01-06 18:55:19
Javec 9 2005-07-09 13:35:08
Andaral 9 2005-05-06 02:34:36
hawaj27 4 2012-11-19 21:29:28


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (10)

  • ekhm2009-06-27 23:00:03

    10/10

    Bardzo mnie zaskoczyła prawdziwa tożsamość "Vadera".

  • Luke S2009-04-18 12:12:07

    Można to kupić:D?

  • Rusis2006-09-14 14:57:35

    Jak już wielokrotnie wspominałem Miśku, jako fanfic nie mogę postawić mneij niż 10/10 :)
    Mam pewne zastzreżenia (no jasne.. ja zawsze musze się do czegoś pzryczepic :P ) ale o tym na żywo porozmawiamy :]
    W każdym arzie gratuluję ukończenia trylogii, ukończenia w taki sposób, że kilka elementów wciągnęło mnie znacznie bardziej niż w innych częściach :)

  • jedi_marhefka2006-04-17 23:49:28

    już ci to kiedyś napisałam: Misiek jesteś wielki!!! Oświecasz drogę początkującym fanom SW do jakich należę. No dobra może nie oświecasz. ale i tak twoje opowiadania są świetne. a cała "siedziba egzekutora" w szczególności. Dziękuję :o))))

  • Nadiru Radena2005-09-03 19:33:06

    Ja tam wolę trzymać się chronologii... a jeżeli już miałbym pisać o tzw. "wielkich rzeczach", to tylko w czasach Starej Republiki.

  • Misiek2005-07-26 13:54:57

    Co od dalszych części trylogii... chwilowo bym zastrzegł sobie prawo do pisania dalszego ciągu (jakkolwiek w chwili obecnej pisać go nie zamierzam, to nie wykluczam, że może kiedyś...)
    Natomiast zachęcam wszystkich do pisania własnych wersji wydarzeń z 25 roku po Bitwie o Yavin. Ani "Siedziba Egzekutora", ani NEJ, nie są absolutnie jedyną opcją :-)

  • tja2005-07-16 20:14:22

    super opowiadanie zajebiste
    a może by tak zrobić fan film
    chce zabytać autora czy mógłbym napisać 2 trylogi Exekutora czekam nie cierpliwie na odpowiedż
    p.s Jak sie robi ojkładkę do książki
    ocena 10

  • Alex Verse Naberrie2005-07-04 20:11:24

    dłuuuuuugie i raczej wszystko dokładne wytłumaczone

  • Otas2005-06-27 14:32:57

    Ooo... tak mało ludzi przeczytało tą ksiazke??? ... czy też tak jak ja musieliście troche ochłonąć?? :D

    Piewszą rzeczą jaka mi przyszła na myśl po skończeniu ŚT było "Cholera... za wiele gorszych ksiażek musiałem zapłacić"!!! i nadal tak uważam. Książka jest naprawdę świetna... tym razem Misiek nauczony na błędach 2 poprzednich części nie zasypał czytelnika tysiącami szczegółów i informacji.... świetnie poprowadził fabułę, oraniczając ją tylko do kilku wątków lecz za to bardzo dobrze rozpisanych. Muszę przyznać żę historia "śniadolicego bohatera" bardzo mnie wciągła i praktycznie dopiero pod koniec książki domyśliłem się kto to jest :))

    książke oceniam na 9,5/10 (na wszelki wypadek aby Misiek nie spoczął na laurach)... a że dziś mam dzień na zawyzaanie to daje 10/10

    W sumie mam tylko jedno zastrzeżenie.... do korektorów!!! .. jeśli nawet ja znalazłem masę błędów i literówek, a czasem nawet braki całych wyrazów.. to naprawdę korekta źle sie spisała!!

  • Mistrz Fett2005-05-01 18:08:39

    Jak dla mnie można opisać tą książkę krótko: DZIEŁO :)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..