TWÓJ KOKPIT
0

Ścieżka Terroru :: Twórczość fanów

Rozdział 27


- Miło cię znów widzieć, Karrde.- rzekł Booster, kładąc Talonowi rękę na ramieniu.- Tak się właśnie zastanawiałem, kiedy przybędziesz.
- To zawsze tylko kwestia czasu.- uśmiechnął się przemytnik. Rzeczywiście, „Wild Karrde” zaanonsował się u Terrika jakiś czas temu, ale jego właściciel musiał jeszcze urządzić międzylądowanie w celu uzupełnienia zapasów paliwa. I oczywiście prazygotowania się do spotkania z właścicielem „Errant Venture”. Kiedy już wszedł na pokład przemytniczego niszczyciela, zabrał ze sobą zarówno Dankina i Shadę, jak i kilka dakatart z tym, co dla Karrde’a było najcenniejszym towarem.
Informacjami.
- Co u Mirax?- spytał Talon.
- Skąd...- zaczął Terrik, ale po chwili uświadomił sobie, że rozmawia z jednym z najlepiej poinformowanych ludzi w galaktyce.- No tak, to przecież ty. Przybyły z Jysellą w zeszłym tygodniu.- wyjaśnił.- Pytasz kurtuazyjnie czy masz w tym jakiś cel?
- Zawsze mam jakiś cel, Booster.- przypomniał Talon.- Bo wiesz, gdyby Mirax tu nie było, nie miałbyś czym handlować.
Kapitan „Errant Venture” zmarszczył groźnie brwi.
- Co masz na myśli?
- To w końcu żona rycerza Jedi, nie?- zauważył Karrde.- Może wiedzieć to i owo...
- A co konkretnie cię interesuje?- silny, kobiecy głos dobiegł zza jego pleców. Talon oraz towarzyszący mu Shada oraz Dankin odwrócili głowy. Szef przemytników wyszczerzył zęby w uśmiechu na widok osóbki, która wyłoniła się z bocznego wejścia na mostek.
- Witaj, Mirax.- powiedział Karrde.- Podsłuchiwałaś nas?
- Tylko przez chwilę.- odparła córka Boostera.- Było jasne, że skoro się pojawiłeś na „Errant Venture”, to albo coś dla mnie masz, albo coś ode mnie chcesz.
- Skąd ten egoizm?- obruszył się Terrik.- To już na moim statku nie ma nic interesującego poza tobą, córko moja?
- A czy to twój mąż jest rycerzem Jedi?- odbiła piłeczkę Mirax, ale zaraz spoważniała i odwróciła się do Talona.- Są jakieś wieści z układu Corelli?
- Żadnych.- Karrde także spoważniał.- Zgodnie z moimi obliczeniami, powinni już tam dolecieć, ale żaden komunikat nie został od tej pory wysłany z systemu.
- Martwisz się o Wedge’a.- zauważył Booster, i nie było to pytanie. Rzeczywiście, na dźwięk imienia Antillesa po twarzy Mirax przemknął cień. Nie było w tym zresztą nic dziwnego; wychowywali się razem po śmierci rodziców Wedge’a i córka Terrika traktowała go jak starszego brata, i to z wzajemnością. Myśl, że mógł on zginąć, nie należała do przyjemnych. Zwłaszcza, jak się pomyślało o tych wszystkich potężnych superbroniach, które zgromadził Vader, czy o zniszczeniu Chandrili...
- Nie.- skłamała, siląc się na uśmiech.- Po prostu nagle zrobiło mi się chłodno.- spojrzała oskarżycielskim wzrokiem na ojca.- Straszne tu przeciągi.
- To dobrze, bo nie o nim chciałem rozmawiać.- jeżeli Talon zorientował się w jej małym kłamstewku, to nie dał tego po sobie poznać.- Miałaś ostatnio jakieś wieści od męża?
- Corran był bardzo tajemniczy, kiedy wyjeżdżał.- powiedziała Mirax.- Powiedział tylko, żebym opuściła Coruscant i przybyła z Jysellą tutaj, dla naszego własnego bezpieczeństwa.
- Horn znów coś wydziwia.- skomentował Booster.- Nawet nam nie powiedział, o co chodzi. Pewnie znowu wyolbrzymia, jak to ma w zwyczaju...
- Tato!- Mirax dała mu lekkiego kuksańca w bok.
Karrde spojrzał znacząco na Dankina i Shadę, którzy stali za nim, milcząc, po czym powiódł wzrokiem po mostku, by w końcu spojrzeć na Boostera.
- To może jednak mieć sens.- powiedział, drapiąc się po koziej bródce, ktorą skrzętnie hodował.- Twój zięć jest przewidującym człowiekiem, Booster. Pewnie dotarły do was pewne plotki, jakoby ktoś – być może Vader osobiście – polował na Jedi. Dokonano mordów na Berchescie, Grovinie, Geratonie i Triogutcie, a także na obrzeżach układu Corelli. Mam pewne informacje na ten temat od Rady Jedi i z paru innych źródeł, więc chciałem skonfrontować to z waszymi wiadomościami.
- Sądzisz, że coś może grozić Mirax?- zaniepokoił się Booster.
- Niewykluczone.- odparł ponuro Talon.- Nad Geratonem ten zabójca zamordował Jan Ors, która nie była Jedi, ale miała związek z Kylem Katarnem. Zabito też Kella Tainera z Eskadry Widm, towarzysza Tyrii Sarkin.
Na mostku zapanowała niezręczna cisza, zupełnie, jakby Booster i Mirax dowiedzieli się o nieuleczalnej chorobie i nie mogli znaleźć słów, żeby na to zareagować.
- Szefie!- zawołał nagle jeden z ludzi Boostera, pełniący obowiązki obsługi sonaru.- Jakiś prom klasy Sentinel dryfuje w naszym kierunku.
- Daje oznaki życia?
- Nie.
- To po co zawracasz mi głowę takimi pierdołami!?- warknął Terrik.- Olejcie go i tyle.- spojrzał na Talona i zdziwił się, albowiem Karrde stał się nagle biały, jak ściana. Jego ludzie też.- O co chodzi?
- Według doniesień we wszystkich miejscach, w których zabito Jedi, obecny był niezidentyfikowany prom klasy Sentinel.- szepnęła Shada, przerażona.
- Szefie, nastąpiła dehermetyzacja kadłuba na środkowym poziomie śródokręcia!- zawołał inny członek załogi mostka.
Booster, jego córka i Talon spojrzeli po sobie.
- Jysella!- wrzasnęła przerażona Mirax i rzuciła się w stronę drzwi. Terrik i Karrde natychmiast ruszyli jej śladem.

Mirax pierwsza wpadła w korytarz prowadzący do kajuty, w której spała jej córka, i od razu usłyszała jej płacz. Desperacja połączona z matczynym strachem dodała jej sił, więc pędziła jak najszybciej mogła do odpowiedniego pomieszczenia. Kiedy wpadła do środka, jej oczom ukazała się przerażająca scena. Wielki, groteskowy potwór, z fasetkowatymi, owadzimi oczami i ogromnymi, złowrogimi skrzydłami, odwłokiem oraz parą niedorozwiniętych górnych kończyn, odziany w równie potworną, czarną zbroję, stał pośrodku pokoju, trzymając w jednej, szponiastej ręce, jej małą córeczkę, Jysellę. Oczy monstrum nie wyrażały żadnych emocji; były bezduszne i mroczne, jak jego serce.
- Puść ją!- wrzasnęła Mirax i rzuciła się na niego, ale byłskawicznym ruchem opancerzonego, kolczastego ramienia, odepchnął ją na ścianę tak mocno, że straciła na chwilę dech w piersiach.
- Ty jesteś... Mirax Terrik Horn?- wychrypiał potwór; widać był nienawykły do mówienia. Córka Boostera, nie zareagowała na pytanie, lecz, poddając się lękowi o córkę, wraz z pierwszym pełnym haustem powietrza znów rzuciła się na napastnika. Ten nawet nie podniósł ręki; Mirax została podcięta przez jedno z jego skrzydeł, a następnie brutalnie odepchnięta tak, że z całym impetem przyrżnęła głową o ścianę, co zaowocowało chwilowym zamroczeniem. Z nosa pociekła jej strużka krwi.
- Powiedz Hornowi, że nigdzie nie jest bezpieczny.- wychrypiał mutant.- Lugzan znajdzie go wszędzie!- spojrzał na płączące w jego ręku dziecko, które brutalnie trzymał za kark.- I przekaż mu to!
W tej samej sekundzie Jysella, najprawdopodobniej uniesiona przez Moc, wyskoczyła z dłoni Lugzana i pofrunęła w górę, uderzając głową w sufit. Potem jeszcze raz, i jeszcze raz... nie zważając na obłąkane krzyki i bezsilny płacz Mirax, zupełnie, jakby znajdował chorą przyjemność w miażdżeniu bezbronnemu dziecku głowy. Po kilku uderzeniach, kiedy szlochy Jyselli ustały, jej główka odgięła się nienaturalnie w bok, a na suficie pozostała mokra, bordowa plama, potworny mutant, używając Mocy, rzucił ciałkiem córki Hornów o ziemię.
- To ostrzeżenie.- warknął.- Przekaż je Hornowi.
Mirax nie odpowiedziała, sparaliżowana. Łzy ciekły jej obficie z oczu, kiedy patrzyła na wiotkie, wykoślawione ciało, które jeszcze przed chwilą było jej córką. Czuła się rozstrzęsiona i bezsilna, niezdolna do czegokolwiek. Sterroryzowana.
W tym momencie do pomieszczenia wpadli Talon i Booster, ale zatrzymali się gwałtownie, widząc czarnego, dwumetrowego potwora, dokładnie wtedy, gdy mieczem i tarczą świetlną wyrzynał sobie dziurę w suficie. Natychmiast otworzyli do niego ogień z blasterów, jednak strzały odbiły się od jego zbroi, prawdopodobnie niewiele czyniąc obrażeń. Lugzan zaś ciął dalej i przebijał się dalej, zupełnie, jakby rozwalanie durastalowych ścian własnym ciałem nie czyniło na nim żadnego wrażenia. Talon słyszał kiedyś o Kamieniach Siły, które pozwalały na takie wyczyny, ale nie miał czasu dłużej rozważać tego odkrycia, gdyż przed jego oczami rozgrywał się prawdziwy dramat. Booster, wściekle rzucający w potwora najgorsze przekleństwa w kilkunastu językach, wciąż bezsilnie strzelający w dziurę po Lugzanie. Mirax, histerycznie płacząca nad poskręcanymi, groteskowymi pozostałościami po jej najmłodszym dziecku.
I Jysella, brutalnie zamordowana przez monstrum, jakiego Karrde nigdy w życiu nie widział.
Wszystko to było tak przerażające, tak naturalistycznie nierealne, że nie miał siły zrobić nic, tylko siąść i płakać. Poczuł się nagle bardzo malutki.
Poczuł strach.

Corran Horn przyklęknął pod ścianą jednego z budynków w stolicy planety Grovin, oglądając dziurę, jaką zrobił tutaj jakiś czas temu walczący z Raltharanem stwór. Właściwie znał już cały przebieg starcia, przesłuchał wszystkich, którzy mogli mieć chociaż mgliste wspomnienia o tym, co tu się stało, sprawdził zapisy z kamer bezpieki, a samo miejsce walki oglądał już chyba tysiąc razy, ale ciągle tutaj wracał. Miał dziwne przeczucie, że gdzieś coś przeoczył, czegoś nie zauważył, i nie wiedział, czy podpowiada mu to jego własny instynkt detektywistyczny, czy może Moc.
A może po prostu miał tu na coś czekać?
Tylko na co?
- Corran Horn.- rzucił ktoś zza pleców corelliańskiego Jedi. Ten wyprostował się i uśmiechnął lekko, albowiem rozpoznał poprzez Moc, z kim ma do czynienia.
- Witaj, Kyle.- powiedział.- Co cię tu sprowadza?
- Spodziewam się, że to samo, co ciebie.- odparł Katarn, kiedy Corran się odwrócił w jego stronę.- To tutaj zabito Raltharana, prawda?
- Tak.- Horn spochmurniał, widząc ponure oblicze Kyle’a.- Coś się stało?
- Stało się.- odparł Katarn, jednak najwyraźniej nie miał ochoty drążyć tego tematu, a Corran nie nalegał.- Odkryłeś coś?
- Tylko tyle, że Raltharan obserwował ruchy transportowców z placówki Loronaru, kiedy został zamordowany.- wyjaśnił Corellianin.- Zabójca poruszał się najprawdopdobniej promem klasy Sentinel o wyłączonym transponderze. Sensory kosmoportu wykryły, że odleciał nim w kierunku Triogutty.
- To się może zgadzać.- rzekł Kyle.- Właśnie stamtąd wracam. To na Triogutcie zginął Rosh.
- Przykro mi.- Corran położył mu rękę na ramieniu.- Nie wiedziałem...
I nagle coś go przeszyło, niczym błysk ostrego miecza. Poprzez Moc poczuł strach, przerażenie i śmierć. Ale nie śmierć milionów, jak to miało miejsce podczas zagłady całych planet, chociaż doznanie było równie intensywne. Tylko, że teraz to była śmierć jednostki, jednej, małej, kruchej istotki...
- Jysella!- wrzasnął Corran na całe gardło, padając na kolana.- Nie! Nie...
Kyle zamrugał zaskoczony, jednak chwila działania szarych komórek i uświadomił sobie, co się mogło stać. Natychmiast uklęknął koło zawodzącego Horna i objął go ramieniem.
- Wiem, co czujesz.- mruknął.- Ale nie możesz poddawać się bólowi.
- Co ty wiesz!?- szarpnął się wściekle Corran, tak, że Kyle musiał go przytrzymać, żeby przypadkiem mu nic nie zrobił.- Ona była taka mała, taka bezbronna... Jak ktoś mógł zrobić jej coś takiego!?
- Ciemna strona jest zdolna do nagorszych czynów.- powiedział Katarn uspokajającym, łagodnym głosem.- Opanuj swój gniew. Chyba nie chcesz być taki, jak ten, który zamordował Raltharana i twoją córkę.
Corran uniósł głowę i spojrzał na przyjaciela; jego oczy kipiały od bezsilnej złości.
- Zejdź mi z drogi.- mruknął cicho, ale złowieszczo.
- Nie.- Katarn był nieugięty.- Wiem, co czujesz. Ten potwór zabił Rosha i Jan. Niedawno wyczułem też śmierć Jaden. Poza tym już kiedyś byłem w twojej sytuacji. Zabrnąłem zbyt głboko w ciemną stronę i wierz mi, nie chcesz powtarzać mojego błędu. Opamiętaj się!
Corran Horn, sycząc, wypuścił powietrze. Przez chwilę obaj Jedi mierzyli się twardym wzrokiem, aż w końcu Corellianin opuścił głowę, skruszony.
- Przepraszam.- mruknął.- Nie mam prawa negować twojego prawa do bólu.- podniósł wzrok, a jego oczy zapłonęły.- Ale ty nie neguj mojego!
- Ból jest prawidłową reakcją na taką tragedię, Corran.- rzekł Kyle.- Nie możesz jednak pozwolić, by cię sparaliżował albo rozsadził od środka. To ty jesteś panem swojego gniewu, nie odwrotnie.
- Mówisz prawdę.- rzucił Horn przez zaciśnięte zęby.- Ale sam wiesz, jak trudno go okiełznać! Zwłaszcza, jak sobie pomyślę...
- Dlatego ja tutaj jestem.- powiedział Kyle.- Nie pozwolę ci zatracić się w ciemnej stronie. Nie po tym,co sam przeszedłem.- mruknął.
Corrana nagle olśniło. Już wiedział, na co cały czas czekał na Grovinie.
- Więc chodź ze mną!- zaproponował.- Razem doprowadzimy do schwytania tego mordercy. Dopilnujemy, żeby odpowiedział za swoje zbrodnie!
- Idę na to.- zgodził się Katarn, marszcząc brwi.- Sam mam z tą istotą spore porachunki. Masz pomysł, gdzie zacząć szukać?
- Mam.- kiedy pierwszy gniew Horna minął, jego umysł zaczął pracować ze zdwojoną szybkością, mobilizowany potrzebą szybkiego wymierzenia sprawiedliwości mordercy Jedi. I dzieci Jedi.- Natychmiast skontaktujemy się z Boosterem Terrikiem i Mirax.- powiedział.- Wypytamy ich o każdy szczegół, o wszystko, co miało jakikolwiek związek z zabójstwem Jyselli. Potem przepytamy załogę i skontaktujemy się z Talonem Karrde, żeby wyciągnąć od niego wszystko, co wie.
- Będzie żądał pieniędzy.- zauważył Kyle.
- Niech żąda.- Corran najwyraźniej się tym nie przejął.- Trzeba będzie jeszcze sprawdzić wskazania sensorów na niszczycielu Boostera. „Errant Venture” to złom, ale czujniki powinien mieć sprawne i dzięki nim dowiemy się, w którą stronę poleciał nasz przeciwnik.
- Zgoda.- powiedział Katarn.- Trzeba będzie też powiadomić Radę Jedi o naszych postępach. Może uda się ostrzec niektórych z nas przed tym zabójcą.
- Niech będzie. Ale jeśli my dorwiemy go pierwsi...- zaczął Corran.
-...zostanie potraktowany z całą surowością.- dokończył Kyle.- Żadnej litości.
- Tak jest.- zgodził się Horn.- Żadnej litości.

W kajucie kapitana „Wild Karrde” było ciemno i cicho, kiedy Shada weszła do środka. Szukała Talona; nie tylko po to, żeby wydał załodze kolejne rozkazy, ale też dlatego, bo wiedziała, jak zadziałał na niego widok martwej wnuczki przyjaciela. Gdy Karrde wrócił na pokład swojego statku, z trudem ukrywał roztrzęsienie, chociaż wiele już w życiu widział i sprawiał wrażenie, że nic go już nie zdziwi. Tymczasem po wydaniu kilku zdawkowych poleceń, mających właściwie marginalne znaczenie, skierował się do swojego pokoju z prośbą, żeby mu nie przeszkadzać. I przez kilka godzin mu nie przeszkadzano.
Ale załoga nie mogła siedzieć bezczynnie.
W końcu zaniepokojeni Dankin i Aves poprosili Shadę, żeby poszła do kajuty ich szefa i sprawdziła, co z nim. Panna D’ukal, która sama była zmartwiona zaistniałą sytuacją w ogóle i stanem Talona w szczególności, zgodziła się na to.
Tak więc weszła do nieoświetlonej kajuty swojego szefa, która sprawiała wrażenie cichej i pustej; zupełnie, jakby właściciela w niej nie było albo był, ale spał.
Shada była jednak przez bez mała dwadzieścia lat agentką Mystryl i potrafiła wyczuwać w pobliżu czyjąś obecność po takich drobiazgach jak szmer oddechu czy unoszenie się klatki piersiowej. Tak było i teraz. Talon Karrde nie spał; siedział bez ruchu przy swoim biurku, wpatrując się w ścianę.
- Szefie...?- spytała, zapalając światło. Zauważyła, że Karrde mimowolnie zmrużył oczy, więc od razu zmniejszyła jego natężenie o połowę.- Wszystko w porządku?
Talon przez chwilę jeszcze nieruchomo wpatrywał się w ścianę, i dopiero po kilku sekundach odwrócił powoli wzrok i spojrzał na Shadę.
- Nie!- rzucił, uderzając z całej siły pięścią w blat tak nagle, że panna D’ukal aż podskoczyła.- Nic nie jest w porządku. Irytuje mnie, że nie wiedziałem. Nie wiedziałem ani kim jest ten Lugzan, ani skąd pochodzi, ani co potrafi. Gdybym wiedział, może udałoby mi się ostrzec Mirax i Boostera. Irytuje mnie, że nie wiedziałem nic o Executor’s Lair ani o Vaderze, który egzystował przez dwadzieścia jeden lat, rozwijając taką flotę, że ślepy by ją zobaczył!- westchnął i przetarł dłonią oczy i czoło.- A gdy to wszystko wybuchło, nie mogłem zrobić nic, by temu zapobiec.
- To nie twoja wina.- powiedziała Shada.- To w końcu Mroczny Lord Sith. Gdyby nie umieli się oni dobrze ukrywać, nie zniszczyliby Jedi w Starej Republice.
- Masz rację i ja o tym wiem.- odparł Talon.- Ale mimo wszystko jest to odrobinę frustrujące. Jeszcze jak pomyślę o biednej Jyselli...
Shada nic nie powiedziała. Stanęła tylko w postawie zasadniczej, mając nadzieję, że kryzys jej szefa (nawiasem mówiąc pierwszy, jaki kiedykolwiek widziała) wkrótce minie. I rzeczywiście, po chwili Karrde jakby otrząsnął się i wstał, a na jego twarzy zagościł smętny uśmiech.
- Ale chyba nie powinienem zbytnio rozczulać się nad sobą, co?- powiedział.- Czasem mam wrażenie, że się starzeję. No cóż, załoga czeka na rozkazy, prawda?
- Zgadza się.- odparła Shada, ciesząc się, że jej szef zdawał się odzyskiwać dawny wigor.- Nie wiemy, czy mamy tu zostać jeszcze jakiś czas, czy...- przerwała, bo przy jej pasku zabrzęczał komlink. Odpięła go i spojrzała pytającym wzrokiem na szefa.
- Nie krępuj się.- zachęcił ją Talon.
- Tu D’ukal.- rzuciła była Mistryl przez komlink.- O co chodzi?
- Shada? Jesteś u Karrde’a?- usłyszała głos Dankina.- Próbowałem go wezwać, ale wyłączył komlink.- na przypomnienie o tym Talon podniósł z biurka małe urządzenie i włączył je, przypinając sobie do mankietu.- Ktoś prosi o połączenie z nim w pilnej sprawie.
- Niech przełączy to na mój prywatny holoprojektor.- polecił Karrde, włączając stojące na biurku urządzenie. Shada w tym czasie przekazała jego prośbę, którą Dankin potwierdził i przerwał połączenie. Następnie stanęła w postawie zasadniczej za fotelem swojego szefa, który w tym czasie usiadł, oczekując na transmisję.
Po chwili nad biurkiem zawisła holograficzna, zminiaturyzowana wersja Corrana Horna.
- Karrde? Jesteś tam?- spytał Corellianin. Ton jego głosu zdradzał, że nie jest on w nastroju do kurtuazyjnych pogawędek. Szczerze mówiąc, Talon też w nim nie był.
- Jestem.- odpowiedział tylko.- I wiem, co się stało.
- Więc wiesz też, czego od ciebie chcę.- powiedział Corran.- Jeśli masz cokolwiek o tym mordercy Jedi, grasującym po galaktyce, to przekaż mi to natychmiast. Regulacją płatności zajmie się wkrótce Rada Jedi, daję ci słowo.
- Nie trzeba.- wychrypiał Talon, a jego słowa wprawiły Shadę w zdumienie;po raz pierwszy słyszała, żeby jej szef nie chciał nic za informacje.- Byłem na „Errant Venture”, kiedy to zaszło. Z radością pomogę ci za darmo.
- Skąd ta filantropia?- zdziwił się Corran.
- Powiedzmy, że nie chciałbym, żeby coś takiego zdarzyło się też kiedykolwiek moim dzieciom. To straszne, kiedy potomstwo umiera przed rodzicami.
- Rozumiem.- mruknął Horn.- No więc czym możesz się ze mną podzielić?
- Jeśli rozmawiałeś już z Boosterem, to wiesz, jak wyglądał ten potwór i czego się można po nim spodziewać. Ja ze swej strony mogę powiedzieć tylko tyle, że „Wild Karrde” też śledził wektor skoku jego promu i, jeśli nie zmienił go drastycznie, z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę powiedzieć, że kieruje się szlakiem nadprzestrzennym na zachód od Adumara w stronę Środkowych Odległych Rubieży. Poza tym chyba wiesz już wszystko: napastnik miał zbroję Shadowtroopera, skrzydła, odwłok i miecz świetlny, a przedstawił się jako Lugzan. To z całą pewnością mutant, stworzony przy użyciu inżynierii genetycznej, ale nie mam pojęcia, przez kogo.
- Dobra, wystarczy.- uciął Corran.- Resztę wiem od Boostera.- Karrde wyobraził sobie mimochodem Terrika, wyładowującego swoją frustrację na zięciu, i musiał przyznać, że cieszy się, iż go tam wtedy nie było.- Obiecaj mi jeszcze jedno: kopię tych danych wyślesz do Rady Jedi. My lecimy w pogoń za tym Lugzanem.
- Przekażę.- obiecał Karrde, kiwając głową.- I Corran, niech Moc będzie z tobą.
- Oby.- rzucił Horn i przerwał nadawanie, zostawiając Talona i Shadę z ich ponurymi myślami.
Nie na długo zresztą. Po chwili zamruczał komlink Talona, z którego po odebraniu połączenia odezwał się głos Dankina:
- Szefie, przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszła do ciebie jakaś wiadomość. Dać ją panu na holoprojektor?
- Daj.- rzucił Karrde bez cienia zaangażowania. Po chwili maszyna wyświetliła nad stołem dwuwymiarowy przekaz, napisany dość archaiczną czcionką, więc Talon przerzucił go dla wygody na wmontowany w blat monitor.
I zaraz potem oczy rozszerzyły mu się ze zdumienia, nie spodziewał się bowiem otrzymania takiej informacji. Przekaz głosił:
CHCESZ WIEDZIEĆ?
SEKTOR SESWENNA
43563-65498-18393
ZA TRZY DNI
BĄDŹ
ENTOO NEE
- Entoo Nee?- zdziwiła się Shada. Było to nazwisko lojalnego poplecznika Jorja Car’dasa, dawnego mentora Talona, obecnie związanego z kultem Aing-tii w Ryfcie Kathol. Karrde i Shada przypomnieli sobie o Car’dasie przy okazji incydentu na Itren, kiedy to padło podejrzenie, że jeden ze sprawców mógł być właśnie mnichem Aing-tii. Potem jednak zdarzyło się bardzo dużo różnych rzeczy i sprawa zagadkowego mnicha gdzieś się w tym wszystkim zagubiła.
Teraz jednak wróciła na światło dzienne.
- Czy mam...?- spytała D’Ukal.
- Tak.- odparł Talon, nie pozwalając jej dokończyć pytania. Był szczerze zaniepokojony, i jakby nie do końca pewny, dokąd to wszystko zmierza. Najpierw zabójstwo wnuczki przyjaciela, teraz Car’das... szef przemytników wciąż pamiętał, że jego dawny mentor odegrał znaczącą, chociaż zakulisową rolę w zniszczeniu frakcji Vagaari i nawiązaniu szerszych kontaktów między Przestworzami Chissów a Nową Republiką trzy lata temu. Teraz ponownie dawał o sobie znać.- Przekaż te współrzędne H’sishi i Dankinowi. Polecimy tam tak szybko, jak to tylko możliwe. Aha, i niech Aves sprawdzi, czy jest tam jakiś układ słoneczny i, jeśli jest, niech wyciągnie z archiwum wszelkie dostępne informacje na jego temat.
- Zamierzasz się przygotować na to spotkanie.- zgadła Shada.
Talon uśmiechnął się lekko.
- Jak zawsze.




1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 (29) 30 31 32 33 34 35 36 37 38

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 9,57
Liczba: 23

Użytkownik Ocena Data
legostarkaziu 10 2012-11-18 16:36:52
simuno 10 2012-11-15 20:59:09
gawrongru 10 2012-08-26 03:17:13
CommanderWolffe 10 2012-04-30 08:42:39
marcowy99 10 2012-04-29 19:11:46
Strid 10 2009-11-08 23:52:32
ekhm 10 2009-06-27 23:00:22
Luke S 10 2009-04-18 12:12:10
Z-Z 10 2007-10-22 11:22:55
Girdun 10 2007-06-07 19:49:08
Ziame 10 2006-09-18 19:28:25
Rusis 10 2006-09-14 14:55:17
X-tla 10 2006-07-19 22:51:57
Otas 10 2005-06-27 14:33:38
Misiek 10 2005-06-19 16:37:28
Karrde 10 2005-05-08 14:47:31
Mistrz Fett 10 2005-05-01 18:05:34
Shedao Shai 10 2005-04-30 22:17:19
Wolf-trooper 9 2012-08-15 12:28:37
Darth Rumcajs 9 2012-01-06 18:55:19
Javec 9 2005-07-09 13:35:08
Andaral 9 2005-05-06 02:34:36
hawaj27 4 2012-11-19 21:29:28


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (10)

  • ekhm2009-06-27 23:00:03

    10/10

    Bardzo mnie zaskoczyła prawdziwa tożsamość "Vadera".

  • Luke S2009-04-18 12:12:07

    Można to kupić:D?

  • Rusis2006-09-14 14:57:35

    Jak już wielokrotnie wspominałem Miśku, jako fanfic nie mogę postawić mneij niż 10/10 :)
    Mam pewne zastzreżenia (no jasne.. ja zawsze musze się do czegoś pzryczepic :P ) ale o tym na żywo porozmawiamy :]
    W każdym arzie gratuluję ukończenia trylogii, ukończenia w taki sposób, że kilka elementów wciągnęło mnie znacznie bardziej niż w innych częściach :)

  • jedi_marhefka2006-04-17 23:49:28

    już ci to kiedyś napisałam: Misiek jesteś wielki!!! Oświecasz drogę początkującym fanom SW do jakich należę. No dobra może nie oświecasz. ale i tak twoje opowiadania są świetne. a cała "siedziba egzekutora" w szczególności. Dziękuję :o))))

  • Nadiru Radena2005-09-03 19:33:06

    Ja tam wolę trzymać się chronologii... a jeżeli już miałbym pisać o tzw. "wielkich rzeczach", to tylko w czasach Starej Republiki.

  • Misiek2005-07-26 13:54:57

    Co od dalszych części trylogii... chwilowo bym zastrzegł sobie prawo do pisania dalszego ciągu (jakkolwiek w chwili obecnej pisać go nie zamierzam, to nie wykluczam, że może kiedyś...)
    Natomiast zachęcam wszystkich do pisania własnych wersji wydarzeń z 25 roku po Bitwie o Yavin. Ani "Siedziba Egzekutora", ani NEJ, nie są absolutnie jedyną opcją :-)

  • tja2005-07-16 20:14:22

    super opowiadanie zajebiste
    a może by tak zrobić fan film
    chce zabytać autora czy mógłbym napisać 2 trylogi Exekutora czekam nie cierpliwie na odpowiedż
    p.s Jak sie robi ojkładkę do książki
    ocena 10

  • Alex Verse Naberrie2005-07-04 20:11:24

    dłuuuuuugie i raczej wszystko dokładne wytłumaczone

  • Otas2005-06-27 14:32:57

    Ooo... tak mało ludzi przeczytało tą ksiazke??? ... czy też tak jak ja musieliście troche ochłonąć?? :D

    Piewszą rzeczą jaka mi przyszła na myśl po skończeniu ŚT było "Cholera... za wiele gorszych ksiażek musiałem zapłacić"!!! i nadal tak uważam. Książka jest naprawdę świetna... tym razem Misiek nauczony na błędach 2 poprzednich części nie zasypał czytelnika tysiącami szczegółów i informacji.... świetnie poprowadził fabułę, oraniczając ją tylko do kilku wątków lecz za to bardzo dobrze rozpisanych. Muszę przyznać żę historia "śniadolicego bohatera" bardzo mnie wciągła i praktycznie dopiero pod koniec książki domyśliłem się kto to jest :))

    książke oceniam na 9,5/10 (na wszelki wypadek aby Misiek nie spoczął na laurach)... a że dziś mam dzień na zawyzaanie to daje 10/10

    W sumie mam tylko jedno zastrzeżenie.... do korektorów!!! .. jeśli nawet ja znalazłem masę błędów i literówek, a czasem nawet braki całych wyrazów.. to naprawdę korekta źle sie spisała!!

  • Mistrz Fett2005-05-01 18:08:39

    Jak dla mnie można opisać tą książkę krótko: DZIEŁO :)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..