TWÓJ KOKPIT
0

Ścieżka Terroru :: Twórczość fanów

Rozdział 13


Niewielki, jasnobłękitny prom klasy Lambda wychodził właśnie z nadprzestrzeni ponad niebem Coruscant, aby za chwilę przyjąć wektor zejścia w atmosferę. Po paru sekundach zmierzał już prosto w stronę gigantycznego Imperial City, którego najwyższe zabudowania już stąd były widoczne jak na dłoni. Mknął po najkrótszej możliwej linii zejścia, nie zwracając uwagi ani na kontrolę celną, ani na ustalone trasy ruchu kosmicznego.
Ani na pole siłowe chroniące planetę.
Pekhratukh, cały czas siedząc w fotelu pasażera i zgrzytając ostrymi jak piła zębami, zastanawiał się, jak on u licha dał się wplątać w tę misję. Czuł, że to graniczy z samobójstwem jeszcze bardziej, niż cokolwiek, co robił do tej pory. Wlecieć na Coruscant, zaczaić się na Głównodowodzącego Siłami Zbrojnymi Nowej Republiki, aby następnie go zamordować, a potem jeszcze uciec w jednym kawałku… i to wszystko tylko po to, by obecny na pokładzie promu Herthan Melan’lya mógł ponownie przeniknąć w struktury rządowe na Coruscant i znów stanowić tam źródło informacji. Pekhratukh nie miał wątpliwości, że Lord Vader, posyłając go do stolicy Nowej Republiki, właściwie spisał Noghriego na straty. Tylko ty dasz radę wykonać to zadanie, powiedział wtedy, jesteś najlepszym specjalistą od ucieczek.
To w sumie prawda, myślał Pekhratukh, ale z drugiej strony każdy nieuchwytny zamachowiec kończył żywot właśnie podczas próby ucieczki. Jix był tego najlepszym przykładem.
A Pekhratukh mógł być następnym.
Noghri cały czas miał wątpliwości, czy uda mu się przeżyć. Zresztą on to pal sześć; ale jego dwaj komandosi, którzy obecnie zajmowali miejsca pilotów, nie byli ani trochę winni jego decyzji. Słuchają go bez szemrania, bo tacy są Noghri: bezinteresowni, lojalni, a nade wszystko pokładający bezgraniczne zaufanie w nieomylność swoich przełożonych. Dlatego członkom Death Commando Prime Pekhratukha może i nie podobało się to, że lecą do paszczy lwa, ale za żadne skarby nie dali tego po sobie poznać, a prawdopodobnie nie dopuszczali do siebie nawet takiej możliwości.
Właściwie to Pekhratukh tak samo traktował rozkazy Lorda Vadera. To on był jego panem i władcą, i jego rozkazy były ponad wszelką wątpliwość słuszne. Dlaczego więc Noghri miał wątpliwości?
Bo wiedział, że akcji na Coruscant nie wymyślił Vader. To pomysł tej żmii Stele’a!
Teraz, wchodząc w atmosferę planety, Noghri zastanawiał się, dlaczego nie odmówił przyjęcia tej misji. Dlaczego postanowił zaryzykować życie swoje i dwóch najlepszych komandosów, jacy pozostali mu po masakrze na Yavinie IV. Dlaczego za chore pomysły Stele’a noghryjscy komandosi mają płacić najwyższą cenę?
Dlatego, że to cały czas są rozkazy Lorda Vadera. A Vader nie dałby zabić swoich najbardziej lojalnych ludzi.
Przynajmniej tak się Pekhratukhowi wydawało.
Prom klasy Lambda zbliżał się do tarczy planetarnej i Noghri instynktownie napiął mięśnie, zdając sobie sprawę, że teraz zaczną się schody. Lambda miała teraz udawać prom dyplomatyczny, należący do jednego z senatorów. Właściwie to agenda Executor’s Lair, zajmująca się działaniami maskującymi i kontrwywiadowczymi, miała szerokie pole do popisu; administracja rządowa i senacka często wysyłała swoich przedstawicieli na planety członkowskie, głównie po to, żeby kontrolować lokalną władzę samorządową. Stąd też, przy tak rozrośniętej biurokracji, nie ma problemu z podszyciem się pod przedstawiciela dowolnego członka Senatu. Tu pojawiał się jednak pewien haczyk; kody senackie i transpondery statków rządowych były bardzo dobrze zabezpieczone i niemal niemożliwe do skopiowania. Poza tym sekwencje autoryzacyjne, które znali tylko najwyżsi rangą funkcjonariusze Nowej Republiki, były bardzo często zmieniane, co nie pozwalało na ich przechwycenie i wykorzystanie.
Wyjątek stanowił kod prezydencki i ministerialny, który był niezmienny i przypisywany każdemu nowo mianowanemu urzędnikowi.
Pekhratukh miał nadzieję, że ten kod, wraz ze spreparowanym transponderem, wystarczy, by pokonać pole ochronne i dostać się na powierzchnię. Potem kamuflaż przestanie być istotny. Oczywiście istniało jeszcze ryzyko roztrzaskania się o tarczę planetarną, jeżeli kod Lorda Vadera okaże się niewłaściwy… dość, pomyślał Pekhratukh, otrząsając się z ponurych rozważań. Przypomniał sobie o lojalności i o zapatrzeniu w swojego pana. Słowo Lorda Vadera jest święte. Jeżeli mówi, że ma rację to na pewno ją ma.
Noghri jednak nie mógł nic poradzić na swoje wątpliwości. Ani na to, że się ich wstydzi.
- Przepuszczają nas.- oświadczył jeden z komandosów, pełniący rolę pilota.- Powiadomią odpowiedniego senatora o naszym przybyciu i oddelegują na platformę lądowiskową.
- Nie mamy na to czasu.- warknął Pekhratukh.- Podczas schodzenia w stronę Imperial City, zasymuluj awarię i wyląduj gdzieś na dolnych poziomach.- odwrócił się do siedzącego obok Melan’lyi.- Tam powinno ci pasować, prawda?
- Mi wszystko jedno.- rzucił beznamiętnie Herthan.- Ale o ile się nie mylę, żeby wykonać waszą misję, musisz się dostać do Pałacu Imperialnego.
- Na pewno podczas swojego pobytu na Coruscant poznałeś jakieś tajne ścieżki, którymi można się tam dostać.- rzucił ironicznie Noghri.
- Politycy nie babrają się w błocie.- odrzekł sucho Bothanin.- To zostawiamy wam, brudasom.
- No to pewnie masz inny pomysł, żeby się dostać do budynków rządowych.- Pekhratukh z trudem zdołał się opanować.- Twoja rasa zawsze jest tak mądra i przebiegła…
- Ukrywamy się nie gorzej, niż Noghri.- rzucił Melan’lya.- Dlatego najzwyczajniej w świecie przekradniemy się pod Pałac Imperialny, a tam ja już zadbam o to, aby nas wpuścili.
- Zamierzasz wykorzystać swoje wpływy polityczne, czy planujesz jedną ze śliskich sztuczek twojego gatunku?- odciął się Pekhratukh.
- Czy ja ci mówię, jak masz mordować i podkładać bomby?- warknął Herthan.- Więc z łaski swojej nie komentuj moich metod infiltracji! Zaufaj mi, z dostaniem się do środka nie będzie żadnych kłopotów!
- Taa…- mruknął Noghri, łapiąc się na tym, że odkąd jego wiara w nieomylność Lorda Vadera została nadwątlona, zaufanie do kogokolwiek i czegokolwiek innego również sprawia mu trudności. Właściwie to nie powinien się tym specjalnie przejmować; nieufność była częścią jego profesji.
Ale to nie zmieniało faktu, że miał złe przeczucia.
- Lądujemy.- rzucił pilot.- Zapnijcie pasy!

Shalla Neprin nie mogła pojąć, dlaczego wszystkie zebrania agentów Wywiadu muszą odbywać się o tak nieludzko wczesnej porze. Ledwie nad Coruscant wzeszło słońce, a ona, w przeciwieństwie do większości mieszkańców górnych poziomów Imperial City, musiała być sprawna i gotowa, i poświęcać całą swoją uwagę słowom prowadzącego odprawę generała Antillesa. Z drugiej strony, agenci Wywiadu Nowej Republiki nie mogli sobie pozwolić na wygodę i ekstrawagancję i pod tym względem z całą pewnością należeli do tego samego typu istot, co mieszkańcy niższych poziomów planety. A więc takich, które nigdy nie spały, albo robiły to z otwartymi oczami.
Shalla rozejrzała się, zauważając, że większość zebranych na sali członków Eskadry Widm zachowuje pełną skupienia uwagę, nie zdradzając żadnych oznak zmęczenia, chociaż na pewno je odczuwali. Profesjonaliści, pomyślała Shalla, tak samo, jak ja.
- Jak więc widzicie, nie jest wesoło.- opowiadał Antilles.- Jeśli ten Pogromca Słońc, którym dysponuje Vader, jest czynny, to możemy mieć nie lada kłopoty. Dlatego admirał Bel Iblis opracował plan akcji, która ma na celu uniemożliwienie Executor’s Lair wykorzystania tej superbroni.
- Czy to zadanie ma jakiekolwiek szanse powodzenia?- spytał ponuro Gorgon.- To znaczy… nie chodzi mi o samą misję, ale o to, czy Senat wyrazi na nią zgodę.
- Póki co Senat je admirałowi z ręki.- mruknął Gort Tribron, arogancki Vulptereen pełniący funkcję slicera grupy.- Ja byłbym spokojny.
- To prawda.- zgodził się Wedge.- Zdążyliśmy się jednak przekonać, że Senat ma ostatnimi czasy tendencję do zmiany poglądów. To, że wiadomość o zdradzie D’Asty i Pogromcy Słońc wywołała na nich wrażenie, nie znaczy jeszcze, że uznają Bel Iblisa jako jedyną szansę na jego rozwiązanie. W sprawie tej akcji może się jeszcze odbyć debata.
- To na cholerę się tu zerwaliśmy?!- rzucił Kell Tainer, wyraźnie przygnębiony.- Chyba lepiej by było dla nas wszystkich, gdyby poinformowano nas o zadaniu, kiedy będzie już pewne, że je wykonamy.
- Admirał lubi działać szybko.- oświadczył Antilles.- Dlatego skorzystamy ze sprawdzonej metody i umieścimy oddziały specjalne w okolicach układu Corelli. Gdy tylko dostaniecie potwierdzenie wykonania rozkazu, przystępujecie do wykonania zadania.
- Oddziały specjalne?- zdziwił się Patyk.- To kto jeszcze ma brać udział w tej misji?
- Właśnie.- poparł go Kell.- Jest w ogóle jakiś plan?
Wedge spojrzał chłodno na Tainera, jednak zaraz potem zaczął mieć z tego powodu wyrzuty sumienia. Zarówno Kell, jak i jego kobieta, Tyria Sarkin, siedzieli z brzegu ławki i mieli ponure, a nawet nieco zmartwione, miny. Wychodził z przekonania, że ich problemy nie były jego sprawą, więc powinien po prostu przywołać Kella do porządku i ewentualnie udzielić dyscyplinarnej nagany. Z drugiej strony słyszał od kogoś, na czym polega kłopot Sarkin i Tainera, chociaż nie dotyczył on bezpośrednio pary pilotów. Chodziło o ich syna, Dorana. Niedawno młody, dwunastoletni potomek Kella i Tyrii wrócił z Yavina IV, gdzie był jednym z uczniów Jedi. Wrócił, bo nie miał tam już czego szukać.
Padł ofiarą serum pozbawiającego wrażliwości na Moc.
Wedge z całego serca współczuł rodzicom Dorana. Wiedział nie od dziś, że pozbawić Jedi Mocy to jak obciąć mu rękę i wydłubać oczy. Dlatego w głębi duszy rozumiał zgorzknienie Kella i Tyrii.
Był jednak oficerem Sił Zbrojnych Nowej Republiki i nie mógł tolerować niesubordynacji.
- Komandorze Tainer,- rzekł służbowym tonem.- byłbym wdzięczny za odrobinę szacunku i pokory.
- Przepraszam, generale.- Kell spuścił wzrok.- To się już więcej nie powtórzy.
- Mam nadzieję.- powiedział Antilles, po czym zwrócił się do pozostałych.- Wracając do tematu… powiem bez ogródek, bo szkoda czasu. Waszym zadaniem będzie przedostanie się na Corellię i opanowanie bądź unieszkodliwienie miejscowego repulsora planteratnego. Jednocześnie inny oddział włamie się na pokład Centrali Executor’s Lair i odpali ładunki wybuchowe, pozbawiając wroga tym samym centralnego ośrodka planowania. Całej operacji nadaliśmy kryptonim „Diarrhoea”.
- „Diarrhoea”?- parsknął Elassar Targon, Devaronianin.- Kto wymyślił tak kretyńską nazwę?
- Coś się panu nie podoba, poruczniku Targon?- spytał Wedge urażonym tonem.
- Nie, nic…- mruknął Elassar, zamykając się w sobie.- Tak tylko pytałem…
- To dobrze.- kontynuował Antilles.- Co do waszego… tak, Prosiaku?- przerwał, widząc, że Voort saBinring chce coś powiedzieć.
- Jak mamy się dostać na Corellię niezauważeni?- spytał Gamorreanin.- Z tego, co udało mi się ustalić, cały system aż roi się od okrętów Executor’s Lair.
- Zastosujemy kamuflaż.- odparł z powagą Garik Loran, pełniący obowiązki Dowódcy Widm.- Pomalujemy nasze myśliwce na czarno i będziemy mrugać oczami, udając gwiazdy.
Po sali przeszła fala stłumionych chichotów. Nawet Tyria i Kell się uśmiechnęli, co Wedge przyjął za dobry znak.
- Właściwie to admirał Bel Iblis postanowił, że komandor Loran skorzysta ze swoich umiejętności aktorskich i odciągnie uwagę wroga od reszty eskadry, udając Gunganina.- odciął się po chwili, co wywołało kolejną falę śmiechu.- A tak poważnie, to ten problem już został rozwiązany.- uruchomił stojący w sali odpraw holoprojektor i w centrum pomieszczenia ukazał się schemat układu.- Jak wiecie, Corellia jest planetą położoną najbliżej słońca systemu, a w najbliższych miesiącach układ planet pozostawi wszystkie po jednej stronie, w kupie. Trzeba przyznać, że admirał Morck nieźle to zaplanował, bo w ten sposób koncentruje swój potencjał militarny na ściśle określonym kawałku przestrzeni i nie musi go rozciągać.
- Już rozumiem.- wtrącił Prosiak, mówiąc swoim syntetycznym, wytwarzanym przez wmontowany w krtań werbalizator, głosem.- Corellia jest na krawędzi utworzonego z planet pierścienia, a jednocześnie można do niej podlecieć od strony słońca, nie narażając się na wczesne wykrycie.
- Dokładnie.- rzekł Antilles.- Z tego, co udało się ustalić naszym komórkom wywiadowczym na planecie, wróg skoncentrował swoje siły w przestrzeni między planetami systemów, zostawiając tamtą stronę niebronioną.
- A jeśli ich sensory jednak odkryją nas zbyt wcześnie?- spytała Dia.- To możliwe, w końcu nie będziemy podchodzić bezpośrednio od strony Corella i w pewnym momencie przestanie on zakłócać działanie sonarów.
- Dlatego tę część przelecicie na minimalnym ciągu.- odpowiedział Wedge.- Nawet poniżej jednej trzeciej, jeśli trzeba. I utrzymacie ciszę w eterze. Skoro nie przewidzieli ataku z tej strony, to z pewnością nie zwrócą na nią szczególnej uwagi. Wystarczy, że nie będziecie kłuć ich w oczy.
- No dobrze.- podjęła Tyria.- Załóżmy, że dostaniemy się bez problemu na Corellię. Co potem?
- Zacznie się trudna część.- odparł generał.- Wywiad ustalił, że każdego repulsora planetarnego, w szczególności corelliańskiego, broni mała armia. Zapewne wyładowali z niszczycieli wszystkich szturmowców, ale to nieistotne. Ważne jest to, że przejść przez obronę i dostać się do środka będzie niezwykle trudno, a do tego dochodzi jeszcze utrzymanie się w środku do czasu ofensywy Floty. Generalnie rzecz biorąc, gdybyście nie byli Widmami, powiedziałbym, że nie dacie sobie rady.
- Nie rozumiem.- mruknął Gort.- Po co utrzymywać repulsor? Nie łatwiej go zniszczyć?
- Wbrew pozorom nie.- rzekł Wedge.- To bardzo stara i doskonale zaprojektowana konstrukcja. Skoro przetrwała tyle tysiącleci, z pewnością wytrzyma kilka ładunków wybuchowych. Poza tym admirał obawia się, że Senat może nie zgodzić się na całą akcję, jeśli w grę będzie wchodzić zniszczenie obiektu zabytkowego. Dlatego nie mamy innego wyjścia.
- No dobrze.- podsumował Garik.- A jak mamy to zrobić?
- Cieszę się, że pytasz.- uśmiechnął się Antilles.- Kiedy już przedostaniecie się na powierzchnię planety, zainstalujecie się w Coronet City, w studiu tatuażu, które jest przykrywką naszej tamtejszej komórki wywiadowczej. Tam będzie wasza centrala. Sam plan infiltracji repulsora został już ułożony.- wcisnął kilka przycisków na panelu holoprojektora, wskutek czego miejsce schematu układu Corelli zajęła mapa okolic corelliańskiego repulsora planetarnego wraz z zaznaczonymi punktami obrony.- Nie znamy co prawda dokładnej ilości żołnierzy strzegących tej konstrukcji, ale to na razie bez znaczenia. Na podstawie tych danych komandor Bren Derlin opracował szczegółowy plan akcji.
Buźko, ty, Kell i Shalla przenikniecie na teren przeciwnika w pancerzach szturmowców. Musicie jednak pamiętać, że w większości to mogą być klony, więc wszelkie przejawy innego zachowania, niż to, jakie im wpojono, mogą wywołać podejrzenia. Jak zapewne zdajecie sobie sprawę, łatwe to nie będzie. W każdym razie, kiedy już znajdziecie się na terenie bazy,- wskazał na wschodnią część kompleksu repulsora.- to z tej strony otworzycie lukę w obronie. Tam jest najmniej żołnierzy Executor’s Lair, jako, że to najdalej wysunięty od repulsora teren bazy. Waszym głównym zadaniem jest jednak sprawianie wrażenia, że kontyngent szturmowców z tej strony jest cały czas pełen. W tym czasie Trinion Draro i Patyk Ekwesh…- wskazał na Rodianina i Thakwaashanina.-…po cichu wyeliminują znajdujacą się tam straż. Szturmowcy nie postawili płotu ani muru, jedynie większe zasieki. Snajper nie powinien mieć problemu. Natomiast Dia i Tyria będą zabezpieczać teren.
Volvekhanie,- zwrócił się do siedzącego w kącie Noghriego.- ty im pomożesz, jednak twoim głównym celem jest usunięcie wszystkich przeszkód, które mogą stanąć na drodze Gortowi Tribonowi do najbliższego terminala komputerowego. Tam z Prosiakiem zmienicie rozpiskę rozkazów, każąc wwieźć do komory repulsora kontener z generatorem.
- A w kontenerze będziemy my.- dokończył Kalarna, lekarz rasy Glymphid.- Tylko co potem?
- Jak już dostaniecie się do środka, reszta będzie się musiała potoczyć bardzo szybko.- odparł Wedge.- Opanujecie kompleks, Kell Tainer…- wskazał na mężczyznę.-…postara się zawalić wejście, Elassar mu pomoże, natomiast Prosiak zamknie kopułę repulsora, żeby do was nie wlecieli. I utrzymacie to, aż druga grupa wykona zadanie.
- Skąd będziemy wiedzieli, czy im się udało?- spytał Buźka.- O ile mnie pamięć nie myli, wewnątrz repulsora nie działają komunikatory.
- Tutaj będzie potrzebna pomoc Tyrii.- rzekł ponuro Antilles.- Druga grupa będzie się składać głównie z rycerzy Jedi. Jeśli wykonają to zadanie, powiadomią cię poprzez Moc. Jakiś czas przebywałaś w Akademii Luke’a, więc ufam, że dasz radę z odebraniem takiego sygnału. W przeciwnym razie…- westchnął ciężko.-…musicie bronić repulsora do końca. Nie będę ukrywać, że to bardzo karkołomne zadanie i jeśli coś pójdzie nie tak, wielu z was może nie przeżyć.
- Tak chyba jest zawsze.- zauważyła Tyria.- Tylko tym razem jest trzy razy trudniej.
- Można wiedzieć, na czym konkretnie polega zadanie Jedi?- spytał nagle Kalarna.
- Nie zostałem jeszcze wtajemniczony w te plany.- odpowiedział generał.- Ale sądzę, że na razie plan zniszczenia Executor’s Lair rozbija się o problem, jak dostać się do niewidzialnej stacji kosmicznej. Admirał Bel Iblis właśnie nad tym pracuje.
- A mnie ciekawi,- zaczęła Shalla.- czy na innych planetach wylądują podobne grupy specjalne, by opanować tamtejsze repulsory?
- Niestety nie.- odrzekł Wedge.- Na temat Selonii nic nie wiemy, natomiast Drall jest niemal otoczony przez formację Floty Vadera, więc przedostanie się tam graniczy z cudem. Obawiam się, że tylko od was zależy, czy Executor’s Lair będzie miało podczas bitwy sprawny repulsor. Przyjmijcie więc, że od was zależą dalsze losy Corelli!

Lord Vader stał przed iluminatorem na mostku „Arki”, superniszczyciela klasy Sovereign, i obserwował, jak w połączonych stoczniach Corellian Engineering Corporation i Executor’s Lair powstaje kolejny niszczyciel klasy Imperial. Kadłub i poszycie były już gotowe, teraz zajmowano się pracami wykończeniowymi, instalowaniem silników i uzbrojenia oraz generatorów tarcz. Cała praca wyglądała niczym misterne budowanie kopca czy mrowiska przez rasę Flakaxsów z planety Flax. Wszystko było ze sobą sprzężone, działało w idealnej harmonii i synchronizacji. Porządek, na jaki stać było tylko istotę inteligentną.
Vader nie zgłębiał się jednak specjalnie w działania stoczniowców. Dysząc ciężko, stał w swoim zwyczaju na mostku, gdyż w chwili obecnej czekał, aż wszystko będzie gotowe. Czekał, chociaż zwykł działać. To było dla niego nienaturalne, sztuczne, i powoli zaczynał się niecierpliwić.
A czekał na ważny moment. Być może przełomowy w całej kampanii przeciwko Nowej Republice. To dlatego Czarny Lord opuścił swoją siedzibę w Centrali i udał się na „Arkę”, gdzie miało się odbyć to przełomowe wydarzenie.
Pogromca Słońc miał ruszyć w pierwszą misję bojową.
Obecnie poddawano go ostatecznym testom i modyfikacjom, a admirałowie Rogriss i Morck dobierali odpowiednią załogę, która miała poprowadzić Pogromcę do boju. Były to ostateczne, zatwierdzające wszystko próby, chociaż i bez nich Vader wiedział, że ta niewielka, lecz potężna superbroń doskonale spełni swoje zadanie. Molekularny pancerz, wzorowany na prototypie skradzionego kiedyś przez Jedi „Shadow Chasera”, lecz udoskonalony dzięki planom Lesa Totenko, powinien spełniać te same funkcje, co w oryginalnym Pogromcy. Również specjalne torpedy, które zbudowano dokładnie według wzorów, wedle wszystkich pomiarów dadzą radę wywołać w gwieździe reakcję łańcuchową, pozwalającą na zmienienie jej w supernową. Poza tym wszystkie osiągi miał zbliżone do tych zapisanych na datakarcie, dostarczonej przez Pentalusa Creaka.
Innymi słowy, był gotów.
Vader odwrócił się powoli i, dysząc ciężko, ruszył w kierunku drzwi, obserwując kątem oka, jak pod wpływem jego osoby w sercach oficerów pełniących służbę rodzi się strach. Strach, którym on żywił się i karmił, pozwalając mu na wzmocnienie potęgi ciemnej strony Mocy. Jak również, co za tym idzie, jego własnej.
Morck i Rogriss zajęli się dobieraniem spośród personelu Executor’s Lair odpowiednich osób, które miały obsługiwać Pogromcę Słońc. W tej kwestii Vader nie do końca podzielał ich pośpiech; wolałby raczej, żeby za sterami usiadły klony wyhodowane z materiału genetycznego, który wysłał jakiś czas temu do fabryki na Kamino. Tymczasem jednak admirałowie nalegali na pośpiech i Czarny Lord rozumiał ich argumenty; ostatnie, kompleksowe ataki Floty Nowej Republiki na zdobyte planety pozbawiły Executor’s Lair głównego zaplecza logistycznego, a faktem było, że zasoby pięciu planet układu Corelli nie wystarczą na utrzymanie tak ogromnej liczebnie armii. Sama „Arka” pochłaniała połowę z tego, co zdołano wyprodukować w okupowanym systemie. Co prawda istniały jeszcze kanały, dzięki którym frakcja Vadera utrzymywała się przez tyle lat, jednak co rusz jakiś Jedi wpadał na ich trop i trzeba było szybko szukać nowych. A na to nie było czasu.
Dlatego potrzebny był im Pogromca Słońc. Nie tyle jako broń militarna, ile propagandowa. Dzięki niej wiele światów, powodowanych strachem lub respektem, dobrowolnie przyłączy się do Executor’s Lair. To już było widoczne; sektory D’Asty, Senexa, Juvexa i Antemeridiana, a ostatnio i Meridiana, jednoznacznie zadeklarowały swoją lojalność. I chociaż ich potencjał produkcyjny wykorzystywany był głównie na potrzeby floty dowodzonej przez Kanosa, to jednak dawało radę wysłać jeszcze trochę materiałów czy żywności do układu Corelli czy na Duro. Fakt, że długo nie dało się na nich przetrwać i Vader liczył się z wycofaniem niszczyciela czy dwóch, ale właśnie to miał zmienić Pogromca Słońc.
A jego pierwszym celem miało być słońce planety Chandrilla.
Przechodząc przez drzwi Lord Vader dosłownie wpadł na oficera w randze kapitana, który pełnił obecnie na „Arce” obowiązki oficera wachtowego. Mężczyzna widząc czarnego, mrocznego olbrzyma tuz przed sobą najpierw cofnął się przerażony, potem zaczął drżeć w obawie przed gniewem Czarnego Lorda, po chwili zdołał się jednak opanować, zasalutował, stuknął obcasami i rzekł:
- Lordzie Vader, admirał Rogriss pragnie pana poinformować, że załoga Pogromcy Słońc jest już w komplecie.
- Doskonale.- oświadczył Mroczny Lord Sith, dysząc.- Chodźmy więc.

Po czterech dniach nieustannych przesłuchań przed Senacką Komisją Śledczą jej członkowie nie mieli już najmniejszych wątpliwości, jaki ogłosić wyrok. Sam oskarżony też zresztą nie miał wątpliwości co do jego treści.
Brakiss został uznany winnym działań przeciwko Nowej Republice, usiłowania ludobójstwa, wspomagania rebelii Kuellera i wrogiego mocarstwa pod postacią Executor’s Lair.
Zgodnie z republikańskim prawem wojskowym, czekała go śmierć.
- Nie możecie!- wrzasnęła Wieiah, gdy tylko ogłosili wyrok. Razem z Lukiem Skywalkerem oraz Marą Jade Skywalker przybyła ona na ostatnie posiedzenie Komisji, z oczywistych względów. Zarówno ona, jak i mistrz Luke, nie chcieli ponownie utracić Brakissa, skoro ledwo go odzyskali. Poza tym wszystko, co były Ciemny Jedi zrobił dla Republiki w ostatnich czasach, w ich oczach w pełni rekompensowało wcześniejsze błędy. Werac Dominess i Jaden Korr również chcieli przybyć na ogłoszenie wyroku, ale Wieiah poradziła im, żeby raczej kontynuowali trening. Niby te kilka godzin wiele różnicy nie zrobi, ale też nie okaże się zupełnie bezowocne. Zwłaszcza, że Werac robił spore postępy.
- Nie możecie tego zrobić!- rzuciła ponownie Wieiah z nutą histerii. Luke zauważył, że cała równowaga, jaką chciała zachować podczas procesu, w jednej chwili wywinęła kozła. Mistrz Jedi wpłynął więc lekko na aurę Zeltronianki, uspokajając ją nieco.- To niemożliwe!- rzekła, ciągle zszokowana, ale jakby lepiej nad sobą panując.- Przecież gdyby nie Brakiss, nie wiedzielibyście niczego na temat Executor’s Lair!
- Przykro mi, Jedi Wieiah.- odparł sucho i obojętnie Dif Scaur, przewodniczący Senackiej Komisji Śledczej.- Wyrok jest jednogłośny i prawomocny. Egzekucja odbędzie się za trzy dni w więzieniu na północy Imperial City.
Luke spojrzał na siedzącego na ławie oskarżonych Brakissa. Były Ciemny Jedi zachowywał kamienne oblicze, ale czuć było przez Moc, że ma on poczucie wstydu i klęski. Wstydu, bo żałował wszystkiego, co zrobił jako Naczelnik Akademii Ciemnej Strony, a klęski, bo mimo wszystko nie udało mu się tego w pełni odpokutować. To wszystko było jak sen; najpierw spotkanie mistrza z byłym uczniem na Exaphi, w którym Luke jednoznacznie wyraził swoją radość z powrotu syna marnotrawnego, potem sama bitwa, z której Brakiss i reszta wyszli w glorii i chwale, szkolenie Weraca Dominessa, wreszcie związek z Wieiah, jedyną kobietą, która naprawdę go kochała… właściwie były Ciemny Jedi nie pragnął od życia nic więcej.
Ale teraz musiał się z tego snu obudzić, i to tylko po to, by nie śnić już nigdy więcej.
- Brakiss podczas rewolty Kuellera i walki z Akademią Ciemnej Strony znajdował się pod kontrolą innych, potężniejszych od siebie Ciemnych Jedi.- oświadczył Luke ze spokojem, który cechował wszystkie jego wypowiedzi.- Nie można sądzić ludzi za czyny, których nie popełniali w pełni świadomie.
- Oskarżony sam przyznał podczas przesłuchania, że jako Naczelnik Akademii Ciemnej Strony wszystkie decyzje podejmował samodzielnie.- odparł Scaur.- Mistrzu Skywalkerze, rozumiem, że chce pan zachować studenta, ale prawo jest prawem.
- Dość tego.- mruknęła Mara, po czym wstała i podeszła na środek sali.- To wszystko jedna wielka bzdura. Jeżeli sądy świeckie mają oceniać postępowanie Jedi, to czemu nie zamkniecie mnie, za to, że byłam Ręką Imperatora? Albo Luke’a, za dowodzenie Flotą Imperium podczas inwazji na Mon Calamari? Do diabła, przecież zwolniliście Durrona, chociaż dopuścił się wielokrotnie zbrodni ludobójstwa! Ludzie, o co wam chodzi!?
- Powiem pani, o co chodzi, Jedi Skywalker.- odparł Dif Scsaur, także wstając.- Mamy wojnę. Darth Vader powrócił i ma po swojej stronie innych Ciemnych Jedi. Anakin Solo stanowi niebagatelne zagrożenie. Flota nie może sobie pozwolić na to, by pałętał się przy niej jeszcze jeden potencjalny przeciwnik!
- Przykro mi, panie admirale, ale mam nieco inne zdanie.- rozległo się w drzwiach. Wszyscy obrócili się w tamtą stronę, a Luke uśmiechnął się, wyczuwając przez Moc znajomą aurę. Może dla Brakissa będzie jeszcze jakaś nadzieja.
W drzwiach stał admirał Garm Bel Iblis z nieodłączną parą senatorów, Elegosem A’klą i Poncem Gavrisomem. Wraz z nimi przyszli dwaj Wędrowni Protektorzy, których Luke poznał na Exaphi: Glottalphib Llegh Krestchmar i Twi’lek Cyryl. Luke wiedział jednak od Wedge’a i Corrana, a ponadto wyczuwał przez Moc, że twi’lecki Protektor tak naprawdę należy do zmiennokształtnej rasy Shi’ido, a ukrywa się, żeby nie odsłaniać wszystkich kart.
- Wierzę, że zna pan takie powiedzenie:- kontynuował Bel Iblis, wchodząc głębiej do sali.- „Trzymaj przyjaciół blisko siebie, ale wrogów jeszcze bliżej”.
- Admirale Bel Iblis.- ukłonił się Scaur.- Czemu zawdzięczamy pańską wizytę?
- Mistrz Skywalker jest wyraźnie niezadowolony z losu, jaki ma spotkać jego ucznia.- rzekł Głównodowodzący.- I wydaje mi się, że ma rację. Teraz, kiedy zagrożenie ze strony Ciemnych Jedi jest tak duże, potrzebny nam jest każdy użytkownik Mocy, na jakiego nas stać.
- Pan i mistrz Skywalker się powtarzacie.- zauważył oschle Scaur.- Mógłbym przypuszczać, że pan podsłuchiwał pod drzwiami.
- Nie musiałem.- uśmiechnął się Bel Iblis.- Znam Luke’a Skywalkera wystarczająco długo i wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, jak postępuje względem swoich podopiecznych.
- Do czego pan zmierza?- spytała Wieiah z nową nadzieją w głosie.
- Ja też znam admirała wystarczająco długo,- rzekł Skywalker, uśmiechając się ze zrozumieniem.- żeby wiedzieć, że ma zapewne dla nas i dla Komisji propozycję, jak to się mówi, nie do odrzucenia.
- Jeśli chce pan ułaskawić oskarżonego Jedi Brakissa, to wydaje mi się, że traci pan czas.- powiedział Scaur oschle.- Wyrok jest prawomocny i Senat będzie po naszej stronie.
- On ma rację, panie admirale.- mruknął Elegos A’kla.- Tej batalii może pan nie wygrać.
- Ja wcale nie mam zamiaru ułaskawiać Brakissa.- odparł Bel Iblis.- Chcę mu tylko dać ostatnią szansę. Tak się składa, że wspólnie z Radą Jedi i Wywiadem organizujemy pewną akcję sabotażową, której celem jest Centrala Executor’s Lair. A kto lepiej zna jej budowę, jak nie człowiek, który przez ponad rok w niej rezydował?
I nagle Luke zrozumiał, dlaczego Bel Iblis jest najlepszym strategiem we Flocie.
- To prawda.- poparł go Luke.- Brakiss jak nikt nadaje się do tej misji. Ręczę za niego swoim honorem.
- Jeśli mam być szczery,- odezwał się były Ciemny Jedi, który dotychczas sukcesywnie milczał, by nie pogarszać swojej sytuacji.- to Centrala ma generator pola maskującego, z którego na pewno teraz korzysta. Odkrycie jej może okazać się trudniejsze, niż się panu admirałowi wydaje.
- Na pewno znajdziesz jakiś sposób.- rzekła miękko Wieiah, jednocześnie dając mu przez Moc do zrozumienia, żeby się nie wychylał, bo Dif Scaur jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji. Przewodniczący Senackiej Komisji Śledczej długo patrzył to na Brakissa, to na Bel Iblisa, wreszcie na pozostałych Jedi i członków Komisji. Wreszcie zacisnął ręce w pięści i rzucił, jakby miał coś wypluć:
- Niech będzie. Oskarżony otrzyma czasową dyspensę od wyroku na czas wykonywania zadania. Jeśli się spisze, pomyślimy o złagodzeniu kary. Ale pod paroma warunkami…- przerwał, bo jego osobisty komlink zabrzęczał, więc Dif odwrócił na chwilę i zamienił z kimś kilka gorączkowych zdań. Kiedy rozmowa dobiegła końca, Scaur schował komlink, po czym spojrzał na Luke’a.- Mistrzu Skywalkerze, jestem zmuszony prosić pana i pańskich Jedi o pomoc. Strażnicy z dolnych poziomów Pałacu Imperialnego mówią, że kilka ich patroli nagle zniknęło. Sugerują, że ktoś mógł się wedrzeć do budynku.
- Sprawdzimy to.- obiecała za Luke’a Mara, po czym kiwnęła na Wieiah i Brakissa, chcąc, by poszli z nimi.
- Oskarżony ze względów bezpieczeństwa nie powinien opuszczać tej sali.- warknął Scaur, sugerując tym samym, że Brakiss powinien zostać.- Pan też, admirale, dla własnego bezpieczeństwa. Tutaj mamy kilku strażników i systemy obronne. Jedi dadzą sobie radę.
- Wkrótce wrócę, mój kochany.- obiecała Wieiah, po czym pocałowała Brakissa w policzek i wraz z małżeństwem Skywalkerów wyszli z pomieszczenia.
Ledwo to zrobili, Cyryl, który jak dotąd zachowywał charakterystyczny dla siebie stoicki spokój, złapał Llegha i odciągnął go na bok. Na pytanie „O co chodzi?” odparł bez ogródek:
- Wiesz, że moja rasa posiada ograniczone zdolności telepatyczne, prawda?- szepnął.- Wyczuwamy niektóre myśli i reakcje oraz potrafimy wpływać na percepcję większości ras inteligentnych…
- Wiem to wszystko.- odparł zaciekawiony Llegh.- Do czego zmierzasz?
- Przygotuj broń.- poradził Cyryl, sprawdzając, czy jego blastery BlasTech DH-23 są na miejscu.- Czuję, że w budynku jest jeszcze jeden…




1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 (15) 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 9,57
Liczba: 23

Użytkownik Ocena Data
legostarkaziu 10 2012-11-18 16:36:52
simuno 10 2012-11-15 20:59:09
gawrongru 10 2012-08-26 03:17:13
CommanderWolffe 10 2012-04-30 08:42:39
marcowy99 10 2012-04-29 19:11:46
Strid 10 2009-11-08 23:52:32
ekhm 10 2009-06-27 23:00:22
Luke S 10 2009-04-18 12:12:10
Z-Z 10 2007-10-22 11:22:55
Girdun 10 2007-06-07 19:49:08
Ziame 10 2006-09-18 19:28:25
Rusis 10 2006-09-14 14:55:17
X-tla 10 2006-07-19 22:51:57
Otas 10 2005-06-27 14:33:38
Misiek 10 2005-06-19 16:37:28
Karrde 10 2005-05-08 14:47:31
Mistrz Fett 10 2005-05-01 18:05:34
Shedao Shai 10 2005-04-30 22:17:19
Wolf-trooper 9 2012-08-15 12:28:37
Darth Rumcajs 9 2012-01-06 18:55:19
Javec 9 2005-07-09 13:35:08
Andaral 9 2005-05-06 02:34:36
hawaj27 4 2012-11-19 21:29:28


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (10)

  • ekhm2009-06-27 23:00:03

    10/10

    Bardzo mnie zaskoczyła prawdziwa tożsamość "Vadera".

  • Luke S2009-04-18 12:12:07

    Można to kupić:D?

  • Rusis2006-09-14 14:57:35

    Jak już wielokrotnie wspominałem Miśku, jako fanfic nie mogę postawić mneij niż 10/10 :)
    Mam pewne zastzreżenia (no jasne.. ja zawsze musze się do czegoś pzryczepic :P ) ale o tym na żywo porozmawiamy :]
    W każdym arzie gratuluję ukończenia trylogii, ukończenia w taki sposób, że kilka elementów wciągnęło mnie znacznie bardziej niż w innych częściach :)

  • jedi_marhefka2006-04-17 23:49:28

    już ci to kiedyś napisałam: Misiek jesteś wielki!!! Oświecasz drogę początkującym fanom SW do jakich należę. No dobra może nie oświecasz. ale i tak twoje opowiadania są świetne. a cała "siedziba egzekutora" w szczególności. Dziękuję :o))))

  • Nadiru Radena2005-09-03 19:33:06

    Ja tam wolę trzymać się chronologii... a jeżeli już miałbym pisać o tzw. "wielkich rzeczach", to tylko w czasach Starej Republiki.

  • Misiek2005-07-26 13:54:57

    Co od dalszych części trylogii... chwilowo bym zastrzegł sobie prawo do pisania dalszego ciągu (jakkolwiek w chwili obecnej pisać go nie zamierzam, to nie wykluczam, że może kiedyś...)
    Natomiast zachęcam wszystkich do pisania własnych wersji wydarzeń z 25 roku po Bitwie o Yavin. Ani "Siedziba Egzekutora", ani NEJ, nie są absolutnie jedyną opcją :-)

  • tja2005-07-16 20:14:22

    super opowiadanie zajebiste
    a może by tak zrobić fan film
    chce zabytać autora czy mógłbym napisać 2 trylogi Exekutora czekam nie cierpliwie na odpowiedż
    p.s Jak sie robi ojkładkę do książki
    ocena 10

  • Alex Verse Naberrie2005-07-04 20:11:24

    dłuuuuuugie i raczej wszystko dokładne wytłumaczone

  • Otas2005-06-27 14:32:57

    Ooo... tak mało ludzi przeczytało tą ksiazke??? ... czy też tak jak ja musieliście troche ochłonąć?? :D

    Piewszą rzeczą jaka mi przyszła na myśl po skończeniu ŚT było "Cholera... za wiele gorszych ksiażek musiałem zapłacić"!!! i nadal tak uważam. Książka jest naprawdę świetna... tym razem Misiek nauczony na błędach 2 poprzednich części nie zasypał czytelnika tysiącami szczegółów i informacji.... świetnie poprowadził fabułę, oraniczając ją tylko do kilku wątków lecz za to bardzo dobrze rozpisanych. Muszę przyznać żę historia "śniadolicego bohatera" bardzo mnie wciągła i praktycznie dopiero pod koniec książki domyśliłem się kto to jest :))

    książke oceniam na 9,5/10 (na wszelki wypadek aby Misiek nie spoczął na laurach)... a że dziś mam dzień na zawyzaanie to daje 10/10

    W sumie mam tylko jedno zastrzeżenie.... do korektorów!!! .. jeśli nawet ja znalazłem masę błędów i literówek, a czasem nawet braki całych wyrazów.. to naprawdę korekta źle sie spisała!!

  • Mistrz Fett2005-05-01 18:08:39

    Jak dla mnie można opisać tą książkę krótko: DZIEŁO :)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..