TWÓJ KOKPIT
0

Pełnomocnik sprawiedliwości :: Twórczość fanów

ROZDZIAŁ I

"Replacer", niszczyciel klasy Imperial, płynął bezgłośnie w pustce przestworzy. Cichy i złowieszczy kształt klina, orbitujący nieopodal rozległego pasa asteroid, z pewnością wzbudziłby strach w każdym, kto pojawiłby się w systemie Jughota. O to też chodziło jego dowódcy.
Kapitan Pilzbuck, mężczyzna w średnim wieku o ciemnej karnacji i nie rzucających się w oczy rysach był mało zadowolony z zadania, jakie powierzyło mu dowództwo Centrali. Co prawda rozumiał potrzebę przekonania ewentualnych obserwatorów o tym, że to Imperium jest odpowiedzialne za prace wydobywcze w pasie asteroid Jugotha, ale był święcie przekonany, że mógł się tym zająć absolutnie każdy dowódca liniowy. Dlaczego akurat on?
Wiszenie nad pracującymi w pobliskim pasie asteroid maszynami wydobywczymi uważał za marnotrawstwo środków. Znał oczywiście doktrynę postępowania przy nie cierpiących zwłoki pracach polowych, którą przed laty wprowadzono we Flocie Imperialnej. Chodziło o to, że robotnicy ponoć pracowali szybciej i wydajniej, gdy czuli nad sobą bat. Wiedział, że Centrala chce sprawiać pozory akcji sponsorowanej przez Imperium. Uważał za rozsądne trzymanie straży nad ważnym projektem, zwłaszcza, że cała akcja miała miejsce poza przestrzenią kontrolowaną przez Centralę. Z drugiej jednak strony, w systemie Jugotha nie było żadnej planety, tylko pas asteroid, umiejscowiony na orbicie wokół białego olbrzyma zwanego Jugothem. Ponadto układ umieszczony był w najdalszym zakątku Zewnętrznych Odległych Rubieży, więc szansa napotkania tutaj jakichkolwiek innych statków spadała do zera. Nie było zatem przed kim sprawiać pozorów. A tak w ogóle Pilzbuck wątpił w słuszność doktryny. Pracujący poniżej niewolnicy nie mieli szans na ucieczkę, z czego doskonale zdawali sobie sprawę. Wraz z brakiem nadziei pojawił się brak chęci do jakiejkolwiek aktywności, a więc i do pracy. Według Pilzbucka roboty posunęłyby się naprzód dopiero wówczas, gdyby dał niewolnikom choć cień szansy na ucieczkę albo polepszył warunki pracy... Tak, trzeba będzie to przemyśleć, zdecydował.
A miał wiele czasu na myślenie. "Replacer" dryfował na swojej orbicie już dobry standardowy miesiąc i, jak dotąd, absolutnie nic się nie zdarzyło. Co więcej, żaden fakt nie wskazywał na to, że cokolwiek się zdarzy. Ta sytuacja irytowała Pilzbucka; on tutaj kwitnie, a w Centrali na pewno dzieje się teraz coś interesującego. Uczucie nudy i irytacji udzielało się również załodze. Mimo iż jego ludzie to ukrywali, kapitan wiedział, że organizują za jego plecami rajdy w polu asteroid. Wiedział też o modyfikacjach, jakie w tym celu wprowadzili technicy do pokładowych Howlrunnerów. Wreszcie doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli zakaże swoim ludziom brać udział w zawodach, morale załogi spadną. Pozostawało mu tylko biernie przyglądać się wyczynom swoich pilotów, które, musiał przyznać, wielce go interesowały...

Piękny, okołorównikowy las planety Itren nigdy nie był świadkiem żadnej przełomowej chwili w historii galaktyki. Nigdy, aż do teraz. Wydawać by się mogło, że ten dzień niczym nie będzie się różnił od innych. Przyroda jednak zawsze wyczuje każdą anomalię. Żyjące własnym życiem, małe, włochate horki wpełzły do swoich norek, co było zupełnie nienaturalne o tej porze dnia. Przypominające dźwięk rozdzieranego materiału godowe zawodzenie ptactwa ucichło. Małe, żółte stawonogi nazwane przez tubylców githvenami przestały cykać. Poszukujące zwierzyny olikathersy zaczęły się nerwowo przechadzać po swoich terenach łowieckich, pragnąc bronić ich przed niewidzialnym przeciwnikiem. Nawet wiatr przestał poruszać liśćmi wielkich tropikalnych drzew.
Zapadła cisza, przerywana jedynie niespokojnymi krokami olikathersów.
Nagle, nie wiadomo skąd, w środku lasu pojawiły się istoty humanoidalne. Gdyby ktoś obserwował całą sytuację, na pewno oniemiałby z wrażenia. Bo istotnie było ono piorunujące: w jednej sekundzie nikogo nie ma, a w następnej już są, i to tak, jakby stali w tym miejscu cały czas.
Było ich sześcioro. Dwoje ludzi i po jednym Phrolli, Chaggrianinie, Zabraku i Pacitthipie. Chwilę stali nieruchomo, jakby w transie, ale kiedy się "przebudzili", każdy zareagował inaczej. Phrolli wyglądał, jak po potężnej dawce przyprawy, jeden z ludzi rozejrzał się dookoła z mieszanką zadowolenia i nostalgii, drugi zaś był zdziwiony, a nawet nieco rozczarowany. Zabrak od razu przyjął pozycję obronną i, rozglądając się uważnie dookoła, stanął tak, aby mieć obu ludzi blisko siebie. Chaggrianin był niezwykle podniecony, co u przedstawicieli jego rasy jest rzadko spotykane, natomiast twarz Pacitthipa nie zdradzała żadnych uczuć.
- Udało się. - szepnął z niedowierzaniem Chaggrianin - Naprawdę mi się udało!
- Jeszcze tego nie wiemy. - powiedział jeden z ludzi, wysoki, długowłosy blondyn o niezbyt urodziwej twarzy. Na dźwięk jego słów rogaty, sino-skóry obcy obrócił się gwałtownie:
- Tępy ignorancie! Czy naprawdę tego nie widzisz? To jest Itren przed katastrofą. Jesteśmy u celu!
- Totenko ma rację, Gouw - powiedział Pacitthip, a jego głos był zimny jak lód - Moc jest wciąż silna w tym miejscu. Tu katastrofy nie było.
Nagle usłyszeli za sobą ryk. Wszyscy, poza Phrolli, obrócili się raptownie i spojrzeli w oczy potężnej, włochatej bestii z rodziny kotowatych, jaką był olikathers. Reakcja drugiego człowieka była natychmiastowa. Młody, rudy mężczyzna skupił się, poczuł Moc i... cała szóstka zniknęła kotu z oczu. Równie szybko zareagował Zabrak: wypadł poza tworzoną przez człowieka iluzję niewidzialności i uaktywnił ostrze miecza świetlnego. Na jego czerwono-czarnej twarzy malowała się dzika radość i furia. Olikathers spojrzał na niego i rzucił się do ataku.
- Dominess, wróć!!! - krzyknął rudowłosy, ale było już za późno. Czerwone ostrze bucząc przecięło powietrze i ustawiło się na drodze pędzącego kota, pod kątem prostym do trajektorii jego skoku. Zwierzę, gnane siłą pędu, nie zdążyło się zatrzymać i wpadło na klingę. Powietrze wypełniło się swądem spalonego mięsa, a nienaturalną cisze lasu rozdarł krótki co prawda, ale pełen bólu krzyk agonii przepołowionego na pół olikathersa. Gdy dwa kawałki ciała zwierzęcia spadły na ziemię, Zabrak wyłączył ostrze.
- Nie musiałeś tego robić! - powiedział z wyrzutem rudowłosy - Mogłeś poczekać, aż sobie pójdzie.
- To ty lubisz się chować, Fallanassi. - warknął Dominess - Ja zabijam.

Wycie syreny alarmowej wyrwało Chewbaccę z drzemki. Wciąż nieprzytomny Wookie rozejrzał się dookoła. Siedział przy kokpicie "Sokoła Milenium" w fotelu pierwszego pilota, a wycie oznaczało, że za chwilę frachtowiec wyjdzie z nadprzestrzeni.
Chewbacca sprawdził wszystkie systemy i wydał z siebie pomruk nostalgii. Odkąd "Sokoła" poddano gruntownemu remontowi, praktycznie nic się w nim nie psuło. Wszystko działało bez zarzutu, nawet komputer pokładowy, mimo iż był jedną z niewielu części statku, których nie naprawiono. Chewie odnosił jednak wrażenie, że wysłużony transportowiec stracił część swego charakteru i nie jest już dla niego tym, czym był kiedyś.
Miał tylko nadzieję, że Han nie uważa podobnie.
Myśl o Hanie przypomniała mu, że kapitan "Sokoła" zapewne teraz spał w tylnej części pojazdu. Chewie przez chwilę miał ochotę pójść po niego, ale zdecydował, że tak trywialny manewr jak wyjście z hiperprzestrzeni nie jest wystarczającym powodem, aby zakłócać jego odpoczynek. Obudzę go, jak dolecimy - zdecydował, po czym przygotował silniki podświetlne, sprawdził przepływ mocy i skierował jej część z generatorów działek do systemów zasilających pole deflektora. Następnie uruchomił sensory dalekiego zasięgu i podniósł tarcze. Han nigdy nie wychodził z hiperprzestrzeni z wyłączonym deflektorem. W końcu Wookie przełączył sterowanie "Sokołem" na tryb manualny i rozpoczął odliczanie. 10... 9... Chewie podregulował jasność iluminatorów 8... 7... 6... wyłączył komputer celowniczy działka pod kabiną pilota 5... 4... 3... 2...
Nagle Wookie zaczął mieć wątpliwości. Lecieli z Hanem do systemu Chazwy na spotkanie dwójki przyjaciół z czasów, kiedy jeszcze przemycali przyprawę dla Jabby. Ta dwójka, Lo Khan i Luwingo, zwróciła się do nich o pomoc i, mimo iż Leia miała pewne obiekcje, jej mąż się uparł i postanowił lecieć. 1... Chewie znał Hana dobrze i wiedział, że za skorupą aroganckiego awanturnika kryje się idealista. Idealista, dla którego przyjaźń była bardzo ważna. Jeśli już kogoś polubił, to był gotowy wiele dla niego poświęcić. Zawsze jednak starał się utrzymywać swoją gburowatą fasadę, która bynajmniej nie czyniła z niego bożyszcza tłumów. Chewbacca wiedział też, że Han z ulgą pozbywał się jej, gdy był wśród przyjaciół. 0... Taki już był.
Chewie pociągnął dźwignię hipernapędu i "Sokół Millennium" wyskoczył z nadprzestrzeni. W iluminatorach Wookie dostrzegł majaczącą w oddali planetę Chazwa i kilka szlaków, którymi najróżniejsze transportowce podążały w kierunku globu i odlatywały z niego, aby ustawić się na z góry ustalonych koordynatach skoków. Całym ruchem kierował sztab ludzi pracujących na pobliskiej stacji kosmicznej w Kontroli Lotów Systemu Chazwa. Tej samej, która właśnie wywoływała ich przez komlink.
Było dla Chewiego oczywiste, że nie powinien korzystać z uprawnień kapitana statku, kiedy jego prawdziwy dowódca jest na pokładzie. Ryknął więc głośno i przeciągle, dając Hanowi do zrozumienia, by się obudził. Wiedział, że to wystarczy; jego przyjaciel ma bardzo czujny sen. I rzeczywiście: po chwili w korytarzu dał się usłyszeć odgłos kroków i do kabiny wszedł zaspany Han Solo. Chewbacca zaś natychmiast przesiadł się na fotel drugiego pilota.
- Co jest, Chewie?- zapytał Corellianin, ziewając. W mig jednak dostrzegł lampkę, mrugającą koło komlinka, nie czekał więc na odpowiedź.
- Tu Han Solo, kapitan "Sokoła Millennium". Proszę o pozwolenie na lądowanie.- powiedział do urządzenia.
- Dzień dobry panu, kapitanie Solo.- z głośników popłynął uprzejmy głos - To zaszczyt gościć tak znamienitą personę w naszym skromnym układzie. Jeśli pan sobie tego zażyczy, możemy...
- Dziękuję, ale jestem tu incognito - przerwał mu Han, siląc się na uprzejmość, na którą nie miał ochoty - proszę tylko o pozwolenie na lądowanie.
- O. Chcielibyśmy zatem poznać cel pańskiej wizyty i dowiedzieć się, jaki ładunek ma pan ze sobą na pokładzie. - głos nadal brzmiał uprzejmie, ale Hanowi zdawało się, że jakby chłodniej - Za pozwoleniem, oczywiście.
- Oczywiście. - odparł Han - Tylko ja i mój drugi pilot. Przyjechaliśmy na zakupy.
- Dziękujemy. Lądowisko 30 na środkowym pokładzie stacji. Miłego dnia.- i głos przerwał połączenie.
Han usiadł za sterami i skierował maszynę w kierunku stacji kosmicznej, która wyłaniała się właśnie zza horyzontu Chazwy. Była to kulista konstrukcja klasy Esseles, która obu pilotom nieprzyjemnie kojarzyła się z Gwiazdą Śmierci. Z tą różnicą, że do Gwiazdy nie przycumowano kilkunastu większych frachtowców. Han nie dostrzegł jednak między nimi "Hyperspace Maraudera", statku Lo Khana. Chewie mruknął ostrzegawczo i spojrzał na wiszący po jego prawej stronie hełm łowcy nagród Boby Fetta.
- Nie martw się, stary - zapewnił go Han - Khan nie należy do tych, którzy zdradzają starych kumpli. Zwłaszcza, jeśli im się to nie opłaca - dodał.
Chewbacca wydał serię szczeknięć i warknięć, zakończoną niskim pomrukiem.
- Przecież wiesz, że Huttowie cofnęli nagrodę za nasze głowy. - odpowiedział Han - Nic nam nie grozi.
Solo nigdy by się do tego nie przyznał, ale ostatnie zdanie powiedział bardziej żeby uspokoić samego siebie, niż Wookiego. Wiedział, że Chewbacca nie troszczy się o siebie; z radością oddałby za Hana życie, gdyby zaszła taka potrzeba. Tymczasem Lo Khan od dawna nie dawał o sobie znać i Corellianin nie bardzo wiedział, czego się po nim spodziewać. Kiedy uzgadniali miejsce i godzinę spotkania, Lo nie podał przyczyny, dla której chce się z nimi widzieć. Był wtedy bardzo spięty, co nie wróżyło niczego dobrego.
Han miał złe przeczucia.

Lądowisko numer 30 okazało się czystą i zadbaną platformą z kompletną obsługą techniczną, złożoną z trzech droidów i doskonale wyposażonych sani grawitacyjnych, takich samych, jakie były stosowane na Bothawui czy Averam. Używano ich tam do przeprowadzania gruntownych przeglądów pojazdów należących do ważnych osobistości. Przeczucia Hana stawały się z każdą chwilą coraz gorsze. Mało który port kosmiczny z miejsca oferował przegląd nowo przybyłym, zwłaszcza wliczony w cenę parkowania. Możliwe było, że władze planety chciały po prostu okazać swoją gościnność, ale Han jakoś w to nie wierzył.
Ledwo "Sokół" wylądował, droidy naprawcze zaczęły biegać dookoła, mierzyć przepustowość linii przesyłowej silników jonowych, badać hermetyczność kadłuba i oliwić tłoki. Innymi słowy zabrały się za przegląd statku, a Chewie nie był z tego powodu szczęśliwy. Od razu, jak tylko rampa dotknęła podłoża, wybiegł na zewnątrz i zaczął warczeć. W rękach trzymał swoją kuszę.
- Spokojnie, stary - uspokoił go idący za nim Han, po czym krzyknął do droida, który najwyraźniej nadzorował przebieg wszystkich prac - Ej! Ty tam! Zabieraj te swoje blaszaki od mojego statku!
- Ależ sir - zaczął urażonym tonem droid, a Hanowi natychmiast stanął przed oczami 3PO - proszę tylko spojrzeć na ten statek. Przecież on wymaga gruntownej przebudowy, remontu...
- "Sokół" nie wymaga żadnego remontu! - warknął Han - Wynoście się, ale już!
Chewie zaryczał z aprobatą.
- J-jak pan sobie życzy, sir. - wyjąkał droid, wyraźnie zbity z tropu wściekłością właściciela statku i groźnym wyglądem jego towarzysza. Wydał kilka dźwięków w kodzie binarnym do innych robotów, po czym wszystkie oddaliły się od lądowiska.
- Nieładnie, Solo, nieładnie - dał się za ich plecami usłyszeć jakiś głos. Han i Chewie obrócili się gwałtownie i dostrzegli przed sobą dwie istoty. Jedna, o wyglądzie tępawego osiłka, była w rzeczywistości przedstawicielem rasy Yaka, druga zaś to krępy i niepozorny człowiek o poczciwej twarzy i starej, znoszonej pilotce na głowie.
- Tak potraktować droidy, które przecież nie chciały zrobić nic złego. - dokończył mężczyzna.
- Witaj, Lo.- powiedział Han, zdejmując rękę z kabury blastera, którą odruchowo tam położył - Czy mam rozumieć, że te droidy to twoja sprawka?
- Ano moja - odparł z lekkim zażenowaniem Lo Khan - Pomyślałem sobie, że gdyby coś się przypadkiem w "Sokole" popsuło, to one pomogłyby ci naprawić usterkę.
- Dzięki za troskę, ale jak widzisz, nie była konieczna.- odparł Solo z uśmiechem, po czym podszedł i przywitał się z Luwingo. Teraz, kiedy ponownie spojrzał w twarze swoich dawnych towarzyszy, poczuł ulgę. Nie zmienili się ani na jotę.
Po powitaniach atmosfera była już na tyle rozładowana, że Luwingo pozwolił sobie na kilka burknięć, na dźwięk których pozostali wybuchnęli śmiechem.
- Widzę, że humor ci dopisuje, Wingo - powiedział Han wesoło - Co teraz? Będziemy tak stać cały dzień?
- Taa, do usranej śmierci.- stwierdził Khan ironicznie - A tak poważnie, to jest tu niedaleko przyjemna knajpka. Możemy się tam przejść.
- Brzmi obiecująco.- stwierdził Han - Chodźmy.



1 2 (3) 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 9,43
Liczba: 14

Użytkownik Ocena Data
Strid 10 2009-11-08 23:52:37
ekhm 10 2009-06-27 22:35:13
comondo 10 2008-05-04 11:05:24
Girdun 10 2007-06-07 19:50:07
Aved Lord 10 2007-05-11 13:11:43
Ziame 10 2006-09-18 19:31:26
Jagd Fell 10 2004-06-18 18:31:21
Shedao Shai 10 2004-05-06 19:45:31
Karrde 10 2004-05-05 10:56:14
Rusis 9 2006-09-14 14:58:33
Carno 9 2004-08-19 00:21:25
Ricky Skywalker 9 2004-05-10 14:43:45
Gemini 8 2006-01-15 20:22:47
Darth Fizyk 7 2004-05-05 23:36:52


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (38)

  • Maxi Artur2008-05-15 11:58:07

    Za długie 1/10

  • Aved Lord2007-05-11 21:10:57

    Plus za odnośniki do wydażeń z oficjalnych produkcji.

  • Aved Lord2007-05-11 20:33:46

    Nigdy nie czytałem lepszego fica. Tylko czekać z nadzieją na następne tytuły Michała Wolskiego.

  • Aved Lord2007-05-11 17:24:45

    Przenieść trochę w przeszłość i wydać oficjalnie w trójpaku. Jedyne co z takim ficiem można zrobić.

  • Aved Lord2007-05-11 13:15:36

    Jakby NEJ nie zaprzeczało możnaby spokojnie wydać to jako oficjalną książkę.

  • Misiek2006-04-02 00:38:49

    Prośba do komentujących w opiniach, żeby wpisali ocenę Pełnomocnika i pozostałych do skali ocen. Bastionowe statystyki łapią tylko te fanfice, które mają powyżej 10 ocen :-P

  • Lord Brakiss2006-03-24 16:42:24

    Swietne!!! Lepsze od niektórych książeki prawdziwych autorów.10/10

  • Lord Darth_Vader2005-09-17 16:14:11

    Autor napewno włożył w to wiele pracy a Opowiadanie jest bardzo ciekawe.

  • Qui Gon Jinn2005-08-05 18:30:40

    Opowiadanie wciągające i ciekawe, choć trudno czyta sie taki tekst na kompie. Podziwam wytrwałość autora.

  • Edi2005-03-20 16:20:13

    Opowiadanie jest wspaniałe.Gratulacje dla autora ponieważ stworzył niesamowitą fabułę która mnie wciągnęła,wspaniale opisał akcję i wykorzystał wiedzę z filmów i EU.Brawa także za mroczny klimat.10/10.

  • Carno2004-08-19 00:20:10

    Z receenzja poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 9.

  • Jagd Fell2004-06-18 18:32:56

    Genialnie po prostu super bomba CO TAM JESZCZE o Alpha Red dosłownie.

  • Ricky Skywalker2004-05-10 14:42:57

    Cóż mogę powiedzieć... szerzej rozwodzę się nad problemem na Forum, zatem tutaj króciutko:

    + POMYSŁ
    + Rozbudowana akcja
    + Dialogi
    + Narracja

    ale...

    -Błędy stylistyczne (str. 51: "zdążył nacisnąć wystukać" i kilkanaście razy podobnie), interpunkcyjne (tego w cholerę było, a najbardziej mnie raziła niewłaściwa forma dialogów; no ale dobra, wiem, czepiam się ;-)) i w pisowni niektórych nazw własnych ("CaRLissian" a powinno być "CaLRissian" i kilka innych błędów), oraz taka jedna rzecz... niekonsekwencja. Raz piszesz "Sokół MILENIUM" a raz "Sokół MILLENNIUM".
    - brak napisu INFINITIES na okładce :D (no sam Michał wiesz jak bardzo jestem emocjonalnie związany z serią NEJ).

    Dobra, wiem. Trochę w miniusach się czepiłem. Ale kiedy się zabieramy za poważną produkcję, należy wyłapać wszystkie błędy przed wydaniem. Ale i tak, te błędy nie mogą w moich oczach obniżyć i tak wysokiego poziomu. Chciałbym, aby skończone "Cienie Jedi" prezentowały podobny poziom, jak "Pełnomocnik" :)

    WIELKIE BRAWA!!

    (9/10) :)

  • Otas2004-03-30 13:45:23

    Ktoś kiedyś zadał na forum pytanie czy czytalibyśmy książki SW polskiego pisarza... no cóż teraz mogę śmiało powiedzieć że jesli kiedyś na półkach księgarni pojawi sie książka autorstwa Miśka to kupuję ją w ciemno :)
    Jak większość jestem pełen podziwu dla wiedzy autora i ogromu pracy włożonego w książke. Przyznam się że styl powieści, rozbudowana fabuła, masa postaci itp. bardzo mi przypadła do gustu.
    Gdy skończyłem czytać Pełnomocnika to spojżałem na moją półke z książkami ....i pożałowałem że na sporo książek wydałem kase... gdyż są o wiele gorsze niż powieść Miśka.

    Echh... cóż będe się dalej rozwodził... jak dla mnie bomba, którą z przyjemnością odbezpieczyłem i pożarłem :)
    PS. Nie mogłem dać 10 (licze że 3 tom na nią zasłuży) ... nie mogłem dać 9 (bo FS ją dostanie) ... nie ma 8,5... więc PS dostaje odemnie 8 ... :)

  • Misiek2004-03-22 17:59:04

    Owe drobne potknięcia językowe wynikają z braku korektorów, a jak mam sam to czytać w poszukiwaniu błędów, to szlag mnie trafia (nie dość, że znam treść, nie dość, że na kompie, to jeszcze nudne...). Ale większość z nich wyeliminowałem w drugim wydaniu.

  • Gemini2004-02-11 15:02:41

    juz dochodze do końca. ;)) Napisane jest ciekawie i wciągająco . Są drobne potkniecia językowe , ale "ujda w tłoku". Trche za duzo nowych postaci z początku i trudno wszyskich zapamiętac. Ale warto przeczytac

  • Calsann2003-12-10 23:45:50

    dopiero dzisiaj skończyłem czytać... muszę przyznać że "opowiadanko" :P jest niczego sobie ;) co prawda... wolę okres przedimperialny ;)

  • Wilaj2003-10-03 13:09:49

    Pewnie II tom wyjdzie, a ja nie przeczytam jeszcze pierwszego ...

  • Misiek2003-09-22 16:27:46

    A II tom jest dluzszy ;-)))))

  • obisk2003-09-18 13:08:24

    gdy doczytałem sie do 18 rozdzialu to wybuchlem smiechem ze komu by tyle chcialo pisac aledaje 7

  • Darth Fizyk2003-09-11 18:00:58

    Jak zobaczylem to sie przerazilem, nie ze dlugie, tylko ze dlugie na kompie czytanie i chcialem ominac, ale pojawil sie pdf i przeczytalem (ale to bylo juz dawno jak mialem modem jeszcze). Wiec zeby byl slad ze czytalem napisze ze jest ciekawe. Brawo :)

  • Wilaj2003-08-26 00:51:44

    OK!!!
    Już ściągam. Niedługo zacznę czytanie(boże święty, tydzień z głowy)Mam nadzieję, że będzie mi się podobało!!!

  • Misiek2003-07-13 17:41:42

    A już wkrótce tom II.

  • Strid2003-07-11 21:52:04

    BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ŚWIETNE OPOWIADANIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  • Mistrz Fett2003-06-17 09:45:47

    Czekamy teraz na Tom II, a potem III.

  • MorganVenturi2003-05-27 13:53:37

    Dzięki Michał! Nie chcę ci życia utrudniać, ale możesz mi powiedzieć jak zginął (bo nie wiem czy mój bohater ma go zabić w akcie zemsty, czy też Mareek ma mu zwiać... I jeszcze jedno- czy Mareek Steel żył 4 lata po EPISODZIE 3? Bo właśnie wtedy zabił rodziców mojego bohatera???

  • Misiek2003-05-25 13:23:11

    Odpowiadam: Maarek Stele to postać autentyczna:-)

  • MorganVenturi2003-05-13 11:21:44

    Bardzo Dobre opowiadanie! Ciekawe i klimatyczne. No i bije wiedzą z EU! A ja to cenię! Mam tylko pytanie - czy ty wymyśliłeś Mareeka Steel? Piszę opowiadanie, w którym ta RĘKA zabije rodziców innej RĘKI (wymyślonej przeze mnie)

  • Kisiel2003-04-22 02:01:43

    Fajnie ze jest w PDF-ie... Wszystkie Fan Fice powinny być w PDF, bo w kompie się faktycznie słabo czyta, a ja z chęcią sobie wydrukuje zeby miec :D

  • Mistrz Fett2003-04-21 16:30:35

    Ja daję 9. Jest super! :)

  • Andaral2003-04-16 15:30:15

    "PS" jest już w formacie .pdf !!

  • Strangler2003-04-16 15:12:37

    OK - na Wasze prośby zamieszczamy PDFa -
    1,73 MB (ikonka dyskietki u góry
    tekstu).

    Życzę szybkich transferów i miłej
    lekturki :)

  • Astian2003-04-11 20:59:10

    Sporo tego, może jakiś PDF.

  • Anor2003-04-11 16:14:23

    No wreszcie dobrnąłem do końca. Było to
    tym bardziej trudne, że czytałem na
    kompie.

    No ale przyszło wyrazić opinię:

    Po pierwsze podziwiam ogomny wkład pracy,
    to nie jest fanfiction, tylko ksiażka, a
    jak rozumiem, to jest dopiero pierwsza
    część. Jestem pod wrażeniem.

    Z tekstu bije ogromna wiedza na temat SW,
    a szczególnie doskonała znajomość EU.
    Przejawiaja sie tu bodajrze prawie
    wszystkie wazniejsze postacie, miejsca,
    rasy, pojazdy, obiekty, statki, itd. To
    równiez robi ogromne wrażenie.

    Jednak ten plus jest równiez i minusem.
    Autor zamieszczając ogromna ilość
    bohaterów, miejsc i statków apowodował
    wielkie przeładowanie, które nawet tych
    zorientowanych może doprowadzić do
    dezorientacji. Pod koniec, kiedy fabuła
    sie zacieśnia jedynym sposobem było
    powybijanie częsci bohaterów, bo po
    prostu było ich za dużo, nie było już dla
    nich miejsca.

    Fabuła! Jest naprawdę wielowątkowa, wręcz
    bardzo wielowątkowa. Czytałem wszystkie
    ksiązki SW i chyba takiej wielowątkowości
    jeszcze nie widziałem. To zasługuje na
    podziw i pochwałe, jednak początke, kiedy
    jeszcze nie wiadomo o co chodzi był
    cięzki do przejścia i mógł naprawdę
    zniechęcić mniej wytrwałych czytelników.
    Mimo to jak sie przebrnęło do pewnego
    momentu było juz znośnie.

    Nie moge jednak chwalić do końca. Pewną
    mała wadą, która jednak moze być
    subiektywna jest nazewnictwo nowych
    postaci. Jakoś wiekszość tych nowych nazw
    mi nie pasuje do starwars (Totenko, czy
    inni). Jednak nie uważam tego za jakąś
    wielką wadę, po prostu ot takie coś.

    Kolejna wada dla mnie jest próba
    wykorzystania wszelkich superbroni i
    superstatków, niektórych na siłe.
    Wszystko to wpływa na obnizenie realności
    całej opowieści, jest trochę przesadzone.
    Mnie zresztą zawsze drażnia takie cuda
    jak te wszystkie nowe super bronie i w
    ogóle, bo zawsze sie okazuje, że gdzies
    cos takiego dryfowało sobie w przestrzeni
    niezauważone i nagle ktos je znajduje.

    Jeśli chodzi o pomysł, to oczywiście
    trudno to kwestionować, ale jak dla mnie
    to mi sie podoba. Bardzo gładko
    załatwiłes pewne fakty z EU i udało ci
    sie wiele rzeczy zgrabnie wytłumaczyć
    (czekam jescze na pewne wytłumaczenia,
    wiesz o kogo chodzi). Wszystko to dało
    efekt alternatywy dla NEJ, jednocześnie
    stanowiąc dla niej sprzeczność. Nie
    uważam tego za wadę, ale chłopie niestety
    już twój twór nie będzie mógł byc
    opublikowany jako oficjalna ksiązka, a
    szkoda...

    Tymi słowami zakończę, chociaż mógłbym
    powiedzieć jeszcze wiele, ale musiałbym
    ujawnić fabułę, może jeszcze przyjdzie na
    to czas.

    Ale generalnie GRATULUJE!!!

  • jedI2003-04-08 20:06:14

    Skoro tekst ten jest reklamowany jako
    pierwszy polski e-book to ja go będę tak
    oceniał...

    Tekst ten otrzymałem na grubo przed tym
    jak pojawiłsię on na Bastionie...
    pierwsze rozdziały mnie wciągnęły. Byłem
    za. Ale teraz kiedy usiadłem i wczytałem
    się w to głębiej muszę zmienić zdanie...

    Przyznam się... nie doczytałem
    Pełnomocnika do końca... a to co
    przeczytałem tylko pobieżnie. Na dodatek
    była to dla mnie droga przez mękę.
    Niewątpliwie ukończenie takiego czegoś
    jest wielkim osiągnięciem autora,
    olbrzymim, niewielu jest fanów Sw, którzy
    mieliby na tyle samozaparcia aby napisać
    coś tak wielkiego.
    Tylko, że Pałac Kultury też jest wielki a
    to nie oznacza, że musi m isię podobać.
    Mamy tu doczynienia z przerostem ilości
    nad jakością. Autorowi co prawda udało
    się utrzymac w ryzach fabułę i
    konsekwentnie ją poprowadził ale całość
    mnie osobiście przytłoczyła.

    Fabułą- dobra historyjka akcji...
    wykorzystuje przynajmniej to co już mamy
    w SW a nie tworzy jakichś nowych
    niestworzonych planet... Początkowo
    klimat uderzył w dziesiątkę... utrzymany
    w psychodelicznym nurcie przypominał mi
    trochę fanfice Son of the Sun ale później
    była już tylko akcja...

    Bohaterowie skonstruowani poprawnie...
    moga obsługiwać klinetów w supermarkecie.
    Świat doskonale odtworzony z SW (zaleta
    to czy wada ?).

    Cóż moge napisać na podsumowanie... TAK
    WIELKIM FICOM MÓWIĘ STANOWCZE NIE !!!
    Talent jakim niewątpliwie obdarzony jest
    autor ginie pod formą tego typu
    przedsięwzięcia.
    Ale to rewolucyjne wydarzenie wśród
    polskich twórców SW więc ja klaszcze i
    śmieje się... przez łzy.

    PS.
    Może jak doczytam do końca to dam jakieś
    konkrety, na razie nie chcę wydawać
    krzywdzących opinii.

  • Jagged Fel2003-04-08 12:52:13

    (całe naraz)

  • Jagged Fel2003-04-08 12:48:40

    Czy można to ściągnąć?

  • Kisiel2003-04-08 00:43:15

    No nie źle, z newsem to sie Yako
    pospieszyl, jak ja juz przeczytalem to z
    spokojnie 2 tygodnie temu ;) O
    opowiadaniu mam bardzo pozytywne zdanie.
    Bardzo mi sie podoba jego konstrukcja.
    Dobrze sie czyta. Pomysl calkiem ciekawy
    i nawet fabula wciagająca. Jestem na TAK
    :D

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..