TWÓJ KOKPIT
0

Mroczne Imperium: Cienie Jedi :: Twórczość fanów

R O Z D Z I A Ł

6



Tatooine


Otoczony przez niewielkie, błękitne wyładowania energii, młody łowca nagród unosił się w powietrzu, powoli obracając się w polu siłowym. Przed nim stał mężczyzna, odwrócony plecami tak, aby chłopak nie mógł dostrzec jego twarzy. W dłoni trzymał włączony miecz świetlny o czerwonym ostrzu. Spod nasuniętego na jego głowę kaptura wydobył się nagle złowieszczy śmiech. Łowca wzdrygnął się. Osobnik powoli odwrócił się i chłopak wreszcie ujrzał jego twarz - straszliwe oblicze starca oszpeconego cybernetycznymi implantami. Łowca skądś znał tę twarz, lecz za nic nie mógł sobie przypomnieć, skąd.
- A teraz zginiesz, Jedi - głos mężczyzny, przesycony nienawiścią i chęcią mordu, w połączeniu z jego wyglądem mogły nasunąć łowcy na myśl tylko jeden wniosek: osobnik stojący przed nim był Sithem. W chwili, gdy uświadomił sobie tę prawdę, jego ciałem targnął potworny impuls bólu; wiedział, co się stało - starzec zrobił właśnie użytek z miecza, pakując ostrze prosto w jego serce. Energetyczne pole, unoszące łowcę w powietrzu nagle zgasło i chłopak upadł na zimną podłogę. Ból nie ustawał - wręcz przeciwnie, coraz bardziej nasilał się. Po chwili łowca osunął się w całkowitą ciemność...
To tylko koszmar - pomyślał Daol Naberrie, budząc się nagle ze snu w oświetlonej promieniami dwóch słońc wynajętej kwaterze na tyłach „Kantyny”. Zerknął na chronometr, umieszczony na szafce przy łóżku. Był wczesny poranek. Łowca powoli wstał i ubrał się, myśląc o tym, jakie znaczenie mógł mieć sen, który ujrzał tej nocy - a także o tym, jak znany w całym Mos Eisley stał się od czasu sabakowego zwycięstwa sprzed dwóch dni. Był pewien, że niedługo opowieści o jego triumfie zaczną krążyć po całej Tatooine... a potem może także w innych częściach galaktyki?
Nie mógł jednak poświęcać cennego czasu na nic nieznaczące rozmyślania. Liczy się tylko jedno - zlecenie. Na nim należy skoncentrować uwagę.
Wychodząc z pomieszczenia, chwycił leżący na niewielkim stoliku pakiet żywnościowy, po czym skierował się do wypożyczalni śmigaczy. Miał zamiar udać się do innego dużego miasta - Mos Espy - aby poszukać nowej chłodnicy do silnika, gdyż poprzedniego wieczoru Świstak poinformował go przez komunikator, że stara zaczyna przeciekać.


Kilka godzin po południu na jednym z lądowisk Mos Eisley wylądował granatowy Firespray o wyzywającej nazwie „Skrytobójca”. Jego pilotka powoli osadziła statek na powierzchni lądowiska. Chociaż nie miała wielkiej wprawy w pilotażu, Moc podpowiadała jej, kiedy i co robić w danym momencie.
A więc dotarłaś do Mos Eisley, usłyszała nagle w myślach głos Imperatora. To nie było pytanie - raczej stwierdzenie faktu.
Tak, mistrzu, odpowiedziała mu telepatycznie Sandra Vidaan.
Wyczuwasz go?
Słabo, panie, odparła szczerze. Jakby z oddali. Jest na planecie, ale na pewno nie w Mos Eisley.
Chwilowo
, odparł Imperator. W jego krótkiej wypowiedzi Sandra wyczuła pewność, której nie zamierzała podważać. Uważaj, by nie popełnić błędu. Nawet najlepsza z moich dawnych Rąk sparzyła się na tej planecie.
Dziewczyna nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, kiedy dotarło do niej podwójne znaczenie słów Imperatora.
Nie martw się, panie. Nie jestem Marą Jade, zapewniła swego władcę.
W głowie dziewczyny rozległo się echo dalekiego śmiechu Imperatora.
Masz rację. Absolutną rację. Sandra była pewna, że słyszy w jego głosie cień rozbawienia. Nie popełnij błędu, moja droga, powtórzył Imperator, po czym przerwał telepatyczne połączenie.
Umysł dziewczyny powoli powrócił do normalnego stanu. Musiała się dobrze zastanowić, co zabrać ze sobą do miasta. Spojrzała na rękojeść miecza, przymocowaną do ściany sterowni za pomocą niewielkich chwytaków. W trakcie podróży na Tatooine zdołała całkiem nieźle opanować posługiwanie się dwustronnym ostrzem. Ćwiczenia ze zdalniakami i droidami treningowymi zajęły Sandrze większą część czasu, który spędziła w nadprzestrzeni. Kilka godzin poświęciła też na badanie zawartości karty z danymi na temat celu podróży, mniej zaś na odpoczynek, mimo iż wciąż odczuwała na swym biodrze skutki kontaktu z mieczem Skywalkera.
To wszystko nie wpływało jednak w żaden sposób na fakt, że noszenie przy sobie miecza, którego w żaden sposób nie dało się całkowicie schować pod ubraniem, mogło jej jedynie zaszkodzić. A gdyby jednak zaszła potrzeba posłużenia się tą bronią... no cóż, lądowisko znajdowało się zupełnie niedaleko od centrum miasta.
Zajrzała do niewielkiej skrytki, umieszczonej pod dźwignią napędu nadświetlnego. Wśród wielu drobiazgów, które w jakiś sposób mogły jej się przydać, Imperator kazał pozostawić w schowku dwa nowoczesne blastery, kilka chipów kredytowych, a także fałszywe dokumenty dla Sandry. Jak zwykle, władca Imperium pomyślał o wszystkim.
Dziewczyna zabrała najpotrzebniejsze przedmioty i opuściła sterownię. Ręka Imperatora miała nadzieję, że Jedi nie jest pustelnikiem, który zaszył się gdzieś wśród piasków pustyni, jak niegdyś Obi-Wan Kenobi, ponieważ w takim wypadku odnalezienie go - lub jej - zajęłoby Sandrze mnóstwo czasu.
Tak czy inaczej, musiała jak najszybciej rozpocząć poszukiwania. Postanowiła zacząć od lokalu, który w przewodniku po Tatooine opracowanym przez imperialnych szpiegów zostało opisane jako „najczęstsze miejsce schadzek łowców nagród, przemytników i innych osobników tego rodzaju”.
Sandra wyszła ze statku, muskając dotknięciem Mocy aktywator rampy, która uniosła się w górę z cichym sykiem. Równocześnie włączyły się systemy antywłamaniowe. Dziewczyna ostatni raz obrzuciła swój statek uważnym spojrzeniem, po czym skierowała się ku spelunie znanej jako „Kantyna”.


Po przemierzeniu niemal całej dzielnicy handlowej Mos Espy Daol dobitnie poczuł, że ma już dość. Z nieba niezmiennie lał się skwar, a powietrze było tak suche, że tylko z trudem dało się nim oddychać. A jednak, przez dobre kilka godzin łowca wytrwale, aczkolwiek bezskutecznie poszukiwał sklepu, mającego na składzie odpowiednie części do koreliańskich frachtowców. Niestety, każdy z do tej pory napotkanych sprzedawców mógł co najwyżej rozłożyć ręce w geście bezradności. O ile takowe ręce posiadał.
Ostatnią szansą, aby kupić nową chłodnicę do YT-2000, był pewien mały sklep na skraju dzielnicy handlowej. Jeden z poprzednio zapytanych sprzedawców powiedział mu, że nawet za poprzedniego właściciela, którym był jakiś zrzędliwy Toydarianin, często spotykało się tam części, których nie dało się znaleźć dosłownie we wszystkich pozostałych zakątkach planety. Łowca obiecał sobie, że jeśli w tym sklepie mu się nie poszczęści, wróci do Mos Eisley i spróbuje zdobyć chłodnicę w inny sposób. I tak zmarnował w tym mieście już zbyt dużo czasu.


CZĘŚCI ZAMIENNE WALDA – PRAWIE NOWE PO PRZYSTĘPNEJ CENIE - głosił napis wycięty w zawieszonej nad wejściem do sklepu szerokiej metalowej taśmie. Budynek nie robił zbyt dobrego wrażenia. Właściwie, to niektórzy mieliby opory nawet, gdyby mieli go nazwać chatą. Był jedynie starą lepianką, zbudowaną z piasku i mułu jeszcze przed Wojnami Klonów, w czasach, kiedy na planecie szeroko rozpowszechnione było niewolnictwo.
Wrażenie mogło za to robić to, co mieściło się na tyłach sklepu - otoczone płotem i polem siłowym rozległe podwórze, pełne setek elementów przeróżnych pojazdów. Jedni nazwaliby to kupą złomu - dla innych to składowisko części byłoby prawdziwym rajem.
Powinien to zobaczyć Shug - pomyślał Daol, wchodząc do wnętrza przez nisko sklepione drzwi. Z ulgą zauważył, że w środku jest znacznie chłodniej niż na zewnątrz. Wilgotne powietrze mile koiło jego suche płuca.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Całość utrzymana była we względnym porządku. Centralną częścią sklepu był lekko zaokrąglony kontuar, za którym znajdowały się drzwi wiodące na zaplecze. Drugie drzwi prowadziły na podwórze. Przy ścianach umieszczone były półki, na których właściciel sklepu trzymał mniejsze podzespoły, jak na przykład serwomotory do droidów.
Nagle Moc podpowiedziała mu, że gdzieś w pobliżu czai się niebezpieczeństwo. Wytężył zmysły... musnął wiciami Mocy każdy zakątek sklepu.
Drzwi. Drzwi na zaplecze. Za drzwiami na zaplecze czaił się... ktoś z blasterem. Nie człowiek... jakiś obcy, gadzi umysł... na pewno Rodianin. Właściciel sklepu jest Rodianinem, przypomniał sobie Daol.
- Wald! To ty, prawda? Wyjdź, proszę. Nie jestem Imperialem - w miarę jak Naberrie mówił, odnosił wrażenie zmiany w nastawieniu właściciela sklepu. Po chwili wyczuwalnego wahania drzwi się uchyliły i oczom Daola ukazał się chudy, siwy pysk starego Rodianina. I nic więcej. Nie licząc lufy blastera.
- Z Czarnego Słońca też nie jestem. Wyjdź, proszę. Chciałem tylko coś kupić - dodał Daol powoli, roztaczając wokół siebie uspokajającą aurę Mocy. Jak się okazało, nie było to wcale potrzebne.
- Kupić, powiadasz? - spytał wyraźnie ośmielony Wald, wychodząc powoli zza drzwi. Okazał się być krępy i niewysoki, co zupełnie kłóciło się z jego chudym i pociągłym pyskiem.
Pachniał jednak jak zupełnie normalny Rodianin. Może nie cuchnął, ale jednak jego woń nie była zbyt miła.
- Niebezpieczne czasy - mruknął, wsuwając blaster do kabury, ukrytej pod brudną tuniką. - Nie dziw się, że nie ufam takim jak ty... chodzącym arsenałom. Od kiedy Imperium nasiliło aktywność, kręci się tu zdecydowanie zbyt dużo tajniaków.
Łowca skinął głową.
- Taa... rozumiem. Ale przejdźmy do interesów.
- Oczywiście. Więc... czym mogę służyć?


Zdumiony łowca nagród zatrzepotał powiekami.
- Sześć tysięcy kredytów? Za chłodnicę do YT? - spytał powoli zszokowany Daol, jakby wciąż nie dowierzając temu, co przed chwilą usłyszał.
- Prawie nówka. Prosto z Korelii - powiedział Wald jak gdyby nigdy nic, wskazując zakończonym przyssawką chudym palcem na brudną od smaru masywną część.
- Za taką cenę kupiłbym na Nar Shaddaa trzy takie chłodnice!
- To proszę bardzo, leć na Nar Shaddaa - odparł Rodianin, po czym zaczął wydawać z siebie dziwny syk.
Czy mi się tylko zdaje, że on się ze mnie śmieje, pomyślał zniesmaczony Daol. Westchnął ciężko. Rodianin był jedynym handlarzem na Tatooine, który mógł mu sprzedać tak potrzebną część. A skoro był jedyny, mógł podyktować właściwie każdą cenę - a te sześć tysięcy to i tak mniej, niż gdyby łowca musiał sprowadzać chłodnicę z Nar Shaddaa.
Teoretycznie mógł posłużyć się Mocą, by wpłynąć na postawę sprzedawcy, jak robiło to niegdyś wielu Jedi. On jednak wiedział, że ta sztuczka podziałałaby w jego przypadku tylko na naprawdę słabe umysły. A Wald chyba do takich nie należał.
Daol wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze z płuc.
Nie mam wyboru, pomyślał.


- Masz szczęście, że zdobyłeś śmigacz z towarowym bagażnikiem - powiedział Wald, wycierając w szmatę ubrudzone smarem ręce.
- To nie jest szczęście, a rozum - poprawił Rodianina Daol, opierając się ciężko o bok śmigacza.
- Może - zielonoskóry sprzedawca spojrzał sceptycznie na maszynę łowcy nagród. Obarczony ciężarem chłodnicy śmigacz przechylał się lekko do tyłu. - Zastanawia mnie jednak, czy on...
-... uniesie się od ziemi? Powinien - nieznajomy głos niespodziewanie wtrącił się do rozmowy. - Ten śmigacz nie ma wprawdzie mocy porównywalnej z naszym starym grawicyklem, Wald, ale powinien polecieć.
Łowca nagród skierował wzrok w stronę przybysza. Był nim mniej więcej pięćdziesięcioletni, szczupły mężczyzna, o ciemnej cerze i kruczoczarnych włosach. Poruszał się w sposób wskazujący na to, że albo jest arystokratą, albo też kiedyś służył w domu jakiejś bogatej rodziny. Obecność w takim miejscu jak Mos Espa wskazywałaby raczej na to drugie.
- Może byś się tak przywitał? - powiedział do nieznajomego Wald, opierając dłonie na biodrach.
Daol przeniósł spojrzenie z człowieka na Rodianina.
- To wy się znacie? - spytał ze zdziwieniem.
Wald już chciał odpowiedzieć, jednak jego kolega ponownie wszedł mu w słowo.
- Owszem. I to od dosyć dawna - ciemnoskóry przybysz uśmiechnął się. - Przepraszam za moje zachowanie. Jestem Kitster Banai - powiedział mężczyzna, wyciągając rękę na powitanie. - Może w czymś pomóc, panie...
Daol wytarł brudne dłonie o nogawki kombinezonu i uścisnął dłoń Banaia.
- Naberrie. Daol Naberrie. Dzięki, nie potrze... - umilkł, widząc dziwne spojrzenie, jakie rzucił Kitster do Rodianina. Sam Wald wyglądał, jakby ujrzał ducha.
Daol uniósł brew.
- Coś nie tak?
Banai pierwszy otrząsnął się z dziwnego stanu.
- Nie, skądże - pokręcił głową przecząco.
Daol spojrzał niepewnie najpierw na Walda, a potem na jego przyjaciela. Jednocześnie delikatnie musnął ich umysły Mocą. Odnalazł jedynie uczucie zdziwienia.
Co ja takiego powiedziałem?
- Na pewno? - spytał, przyglądając się im badawczo, a kiedy obaj przytaknęli, łowca wzruszył ramionami. A niech się dziwią, pomyślał. Może nigdy nie widzieli znanego łowcy nagród. - To dobrze.
Daol spojrzał na chronometr.
- Robi się późno. Muszę wracać do Mos Eisley. - Wskoczył na fotel kierowcy i załączył rozruch silnika. - Dzięki za wszystko - rzucił na pożegnanie, po czym pokręcił przepustnicą i ruszył, dokładając sporo mocy do rufowych repulsorów. Chwilę potem Kitster i Wald stracili go z oczu. Jednak jeszcze przez kilkanaście sekund obydwaj stali bez ruchu, spoglądając w kierunku, gdzie odleciał młody łowca.
- Wald... - mruknął w końcu Banai, odwracając się do Rodianina z dziwnym wyrazem twarzy. - Czy jego nazwisko tobie też wydało się znajome?


Lecąc przez pustynię niekiedy można zanudzić się na śmierć.
Ale tylko czasami.
Zwykle przytrafia się coś, co nie pozwala pilotowi umrzeć z nudów. Najczęściej kłopoty z maszyną, czy wystające z powierzchni skałki, które należy ominąć, by nie stać się tylko resztkami żywej istoty. Rzadziej - niespodziewany atak Tuskenów. A już zupełnie nieczęsto - zaburzenia Mocy. Oczywiście zakładając, że pilot jest wrażliwy na jej działanie.
A Daol Naberrie był.
Najpierw poczuł ledwo wyczuwalne drgania, które powoli - w miarę, jak zbliżał się do Mos Eisley - przeobrażały się w spójną całość... odczucie czyjejś obecności.
Tak. To było właśnie to. Wrażenia, którego nie odczuwał właściwie od śmierci mistrza, nie dało się pomylić z niczym innym. Wrażenia, które potrafi ulecieć w przestrzeń tuż po zniknięciu źródła emanacji, ale może też zostawić w pamięci niezatarty ślad. Daol nie wiedział, czy tym razem zapamięta to uczucie, jednak był pewien jednego - że wbrew wszelkim przewidywaniom wyczuł poprzez Moc inną osobę wrażliwą na jej działanie. A istota ta znajdowała się w Mos Eisley. Zaczął się zastanawiać nad tożsamością tego użytkownika Mocy. Wprawdzie wiedział, iż Nyo, drugi pilot Kinnina Vo-Shaya, miał niewielkie zdolności Jedi, ale on i Kinnin opuścili Tatooine tuż po tamtej sabakowej porażce. Poza tym łowca kilkakrotnie znajdował się już zaledwie parę metrów od Nyo i nawet wtedy młody pilot nie świecił w polu Mocy tak intensywnym blaskiem, jak osoba, od której oddalony był o kilkanaście kilometrów. Przypomniał sobie sen, który przyśnił mu się tej nocy. W tamtej wizji starzec z implantami na twarzy także był osobą znającą nauki Jedi... lub Sithów. Może to Moc chciała ostrzec go w ten sposób?
Chyba nadeszła odpowiednia chwila, by skorzystać z dawno wyuczonych technik.
Zdławił ciąg silników i osadził śmigacz na piasku. Odciął umysł od innych bodźców i przywołał do siebie Moc, by ostatni raz sięgnąć ku Mos Eisley w celu zlokalizowania tajemniczej postaci, co nie było wcale trudne, zważywszy na to, jak jasno świeciła w polu Mocy. O ile Daol dobrze znał centralny kosmoport, przebywała gdzieś w okolicach śródmieścia.
Nawet, jeśli miał do czynienia z Sithem, nie potrafił się oprzeć pokusie, by ujrzeć użytkownika Mocy na własne oczy.
A znał tylko jeden sposób, by jednocześnie się samemu nie ujawnić.
Stopniowo, ze spokojem, zaczął wycofywać się z Mocy, budując mur wokół siebie, tak, jakby się nie zbliżał do Mos Eisley, a wręcz przeciwnie - oddalał się od kosmoportu. Po chwili stał się niemal ślepy na Moc, jednak także niewyczuwalny dla innego Jedi nawet, gdyby znajdował się w bardzo małej odległości od niego.
Kamuflaż niemal doskonały.
Po dotarciu do Mos Eisley pozostawił nową chłodnicę pod opieką Świstaka w ładowni „Pogromcy” i oddał śmigacz do wypożyczalni. Uchylił nieznacznie zasłonę Mocy, na tyle, by mógł ponownie zlokalizować drugiego Jedi. Zdziwił się, gdy zrozumiał, gdzie musi się udać, by zobaczyć przybysza na własne oczy.
„Kantyna”, pomyślał, po czym szybkim krokiem ruszył do świetnie sobie znanej spelunki.


Ubrana w zwyczajny, nie rzucający się w oczy kombinezon, Sandra siedziała przy stoliku, sącząc powoli srebrzystego drinka. Od dwóch godzin przebywała w tym śmierdzącym, brudnym lokalu, bezskutecznie usiłując wyczuć wśród gości knajpy obecność poszukiwanego Jedi. Zaczynała się nudzić; od dłuższego czasu nie miała do roboty nic poza przypatrywaniem się wchodzącym osobom. Jedyny wyjątek stanowiło odpieranie zalotów jakiegoś pijanego Devaronianina. Wcale nie była to rzecz trudna, jeśli miało się pod ręką blaster albo nawet dwa.
Zwróciła wzrok w stronę baru, z nudów próbując znaleźć tam kogoś godnego obserwacji. O dziwo, dostrzegła, i to nie byle kogo. Łowca nagród. Niewysoki, o szarozielonej skórze. Skryty pod płaszczem, spod którego wystawała jedynie owadzia głowa i trójpalczaste, okryte chityną dłonie.
Równie niepozorny, co niebezpieczny.
Gandyjczyk Zuckuss był jednym z sześciu łowców nagród, którym prawie siedem lat wcześniej Darth Vader zlecił schwytanie „Sokoła Millenium”. Wtedy pracował do spółki z droidem 4-LOM, jednak z tego, co słyszała Sandra, ten duet stanowił już przeszłość. O robocie słuch zaginął, Zuckuss zaś, kiedyś ciężko chory, po wielu miesiącach zawodowej przerwy powrócił do czołówki łowców nagród.
Podobno w wyleczeniu schorzenia pomogła mu terapia przeprowadzona przez rebelianckich lekarzy. Słyszała kiedyś niepotwierdzone pogłoski, że w ramach wdzięczności Zuckuss okolicznościowo współpracował z Wywiadem Nowej Republiki. Co czyniło go jeszcze niebezpieczniejszym. Mając tak potężnych sprzymierzeńców, mógł stawić czoło niemal każdemu.
Nie licząc Imperium.
Ale Zuckuss na pewno nie był wrażliwy na Moc. Za to... tak. On może być, pomyślała Sandra, oczami zwężonymi w szparki przyglądając się chłopakowi, z którym Gandyjczyk właśnie rozmawiał. Chyba kolejny łowca nagród, sądząc po tym, jak dużo broni miał przy sobie.
Świecił on w polu Mocy nieco jaśniejszym blaskiem niż pozostali goście spelunki... nie na tyle jednak mocnym, by Sandra mogła go uznać za osobę, której szukała. Widywała już bowiem w swoim życiu wiele podobnych istot, które ostatecznie nie okazywały się wrażliwe na działanie Mocy. Ale on...
On był jakiś inny.
Czuła to wyraźnie poprzez Moc. Silniejszy niż pozostali. Bardziej czujny.
I być może niebezpieczniejszy nawet od Zuckussa.
Z całą pewnością jednak... wart uwagi.


Szarozielona istota przyglądała mu się wielkimi, czarnymi oczami.
- Wiesz, Zuckuss, mam teraz robotę... ale przemyślę to. Przyjdź tu jutro rano, to dam ci odpowiedź - uśmiechnął się zachęcająco, patrząc z góry na niewysokiego Gandyjczyka.
- Nie ma problemu. Zuckuss poczeka do rana. - Pogroził chłopakowi pokrytym chityną palcem. - Tylko nie odleć wcześniej z planety, Naberrie.
Daol kiwnął głową.
- Jasne. To... do jutra.
- Tak. Do jutra - odparł krótko Gandyjczyk, po czym odwrócił się i dziarskim krokiem opuścił „Kantynę”. Daol musiał przyznać, że propozycja starszego łowcy była całkiem kusząca. Wedle tego, co mówił Zuckuss, musieliby po prostu wejść do rezydencji jakiegoś bogatego mafiosa, pochwycić go i dostarczyć Huttowi Durdze, wobec którego tamten miał spory dług. Robota była teoretycznie banalnie prosta. Młody łowca wiedział jednak, że często takie zadania okazują się najtrudniejsze. Z racji tego, że nagroda była dosyć duża, Zuckuss zwrócił się do niego z propozycją współpracy. Naberrie postanowił dać mu odpowiedź następnego poranka, tuż przed planowanym odlotem z Tatooine.
Była jednak rzecz, którą młody Jedi przejął się bardziej, niż propozycją Zuckussa. Odnalazł wreszcie ową tajemniczą Jedi - młodą dziewczynę o jasnożółtych włosach - poprzetykanych gdzieniegdzie popielatymi pasemkami - oczach barwy oceanu na Mon Calamari, lekko haczykowatym nosie i czarujących ustach. Nie musiał się zresztą specjalnie wysilać, by ją wyróżnić jako Jedi - zaraz po tym, jak wszedł do kantyny sama sięgnęła ku niemu Mocą. Dzięki temu oszczędził sobie konieczności opuszczania choć na chwilę zasłony Mocy. Szuka Jedi, domyślił się Daol. Pewnie sonduje tak każdą istotę wchodzącą do lokalu, pomyślał. Jak zauważył po reakcji dziewczyny - a raczej jej braku - stara technika jego mistrza przynosiła spodziewany skutek.
Zerknął na blondynkę kątem oka w tym samym momencie, kiedy i ona zwróciła na niego spojrzenie. Ze zdumieniem zauważył, że ta sytuacja speszyła go tak, iż odwrócił się natychmiast do lady. Kiedy niespodziewany szok opadł, a przyspieszony oddech wyrównał na tyle, by mógł normalnie mówić, poszukał wzrokiem nieco przygarbionego, czarnowłosego barmana.
- To, co zwykle, Wuher - mruknął, gdy barman w końcu zbliżył się do miejsca, które zajmował. Gdy niski człowiek odwrócił się, by napełnić niedomytą szklankę gizerskim piwem, łowcy przyszedł do głowy pewien plan. Odbierając trunek, dodał, aby dopisać to do jego rachunku.
Odwrócił się w kierunku stolików i dziarskim krokiem ruszył w stronę tego, który zajmowała dziewczyna.
- Przepraszam... - mruknął niepewnie, przystając przy jej stoliku. Blondynka sprawiała wrażenie zaskoczonej. - Czy mógłbym się przysiąść?
Zastanawiając się, o co w tym wszystkim chodzi, Sandra uśmiechnęła się krzywo.
- A nie możesz usiąść gdzie indziej? - spytała uprzejmie, wciąż jeszcze nieco zbita z tropu.
Młody łowca nagród wzruszył ramionami.
- Lokal jest pełny. Nie ma już wolnych miejsc. Tylko przy twoim stoliku.
Jeszcze raz powiodła spojrzeniem po sali. Właściwie miał rację. Chociaż, może nie całkiem...
- A tam, obok tego Devaronianina przy ladzie?
Naberrie uśmiechnął się tak, jakby godzinami ćwiczył przed hologramem Hana Solo.
- Wiesz, nie jestem na tyle niezrównoważony psychicznie, żeby pchać się blisko pijanego Labrii - odparł, wywołując błysk rozbawienia w oczach dziewczyny.
Pokręciła głową z udaną troską.
- Dobra, siadaj - powiedziała w końcu, nadal się uśmiechając.
Ma bardzo ładny uśmiech, zauważył w duchu łowca.
- Dzięki. Daol Naberrie, łowca nagród z Naboo - przedstawił się, wyciągając ku niej prawą rękę.
- Linda Eveth... z Commenoru - odparła. We wszystkim, co powiedziała, jedynie nazwa jej ojczystej planety była prawdziwa. Ale nie mogła przecież wyjawić nikomu swojego prawdziwego nazwiska, choćby na całej Tatooine nie było nikogo, kto by wiedział, kim naprawdę jest Sandra Vidaan.
Uścisnęła niepewnie dłoń łowcy.
- A czym się zajmujesz? - spytał chłopak.
- Jestem radcą - odpowiedziała szybko, z wystudiowanym wyrazem twarzy.
- Radcą? U Huttów? - Łowca okazał udawane zdziwienie. Ciekawe ile z tego, co mi mówi jest prawdą, zastanawiał się. - Co taka dziewczyna, jak ty, robi u tych tłustych ślimaków?
- Co miałeś na myśli, mówiąc „taka dziewczyna, jak ty”? - spytała Sandra z zaciekawieniem. W jej błękitnych oczach pojawił się błysk rozbawienia.
- Taka... - wiedział, że sam zapędził się w ślepy zaułek; musiał odpowiedzieć. - Taka miła i czarująca dziewczyna, jak ty, nie pasuje do... - urwał, widząc, że blondynka prawie krztusi się, by nie wybuchnąć śmiechem.
Sandra w końcu opanowała się i wykrzywiła twarz w wystudiowanym uśmiechu. Choć Imperator nieraz pouczał ją, by nie zaprzyjaźniała się z przypadkowo napotkanymi istotami, nie mogła poradzić nic na to, że zaczynała go coraz bardziej lubić.
- Dzięki za komplement.
Daol wzruszył ramionami.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się szelmowsko. - Nie wiem, czy ci to ktoś kiedyś mówił, ale świetnie się z tobą rozmawia.


Rozmawiali na tyle długo, że oboje zdołali dosyć dobrze się poznać. Łowca dowiedział się między innymi tego, że dziewczyna bywała ostatnio parokrotnie w Jądrze Galaktyki, na terenach należących do Imperium. Był jednak pewien, że nie może wierzyć we wszystko, co mówi. Mimo to postanowił zapytać ją o to samo, o co wypytywał wiele osób na Tatooine.
Uśmiechnął się.
- Mogę zadać ci jedno pytanie?
Dziewczyna kiwnęła głową.
- Jasne.
- Hmmm... bywasz tu i tam... słyszysz to i owo... wiesz może coś o człowieku nazwiskiem Sedriss?
Pytanie zaskoczyło Sandrę do tego stopnia, że przez sekundę czy dwie nie była w stanie wydobyć z siebie dźwięku.
- A po co ci to potrzebne? - spytała w końcu.
- Zlecenie - odparł krótko.
- Posłuchaj. Lubię cię i dlatego ci to mówię: trzymaj się od niego z daleka. Wiem o tym Sedrissie rzeczy, których wolałbyś nigdy nie poznać.
- W takim razie, niech poznam - odparł buńczucznie Daol. Sandra zastanawiała się chwilę, czy mu powiedzieć prawdę. Uznała, że chyba nikomu to nie zaszkodzi.
- Słyszałeś kiedyś o Mrocznych Jedi?
- Taa, pewnie. Kto nie słyszał o sprawcach Wielkiej Czystki? A co to ma wspólnego z Sedrissem? - ogarnęła go niepohamowana wściekłość, gdy przed oczami przemknął mu obraz Mrocznego Jedi, który zamordował jego mistrza. Spojrzał na dziewczynę, której wzrok stał się nagle chłodny i złowieszczy, tak, że Daola przeszły ciarki. Trwało to dłuższą chwilę, aż w końcu Ręka Imperatora postanowiła, że czas przerwać ciszę.
- Słyszałam, że ten człowiek jest właśnie jednym z nich... osobnikiem znanym w Imperium jako Egzekutor Strony Mroku.


Daol rozszerzył oczy ze zdumienia.
- Co powiedziałaś? - odezwał się w końcu. Egzekutor? Jakim cudem?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- To, co słyszałeś. Powiedz mi tylko, kto ci zlecił to zadanie?
- Czarne Słońce - szepnął. Na dźwięk tych słów Sandra przypomniała sobie pewne zdanie Imperatora, które wypowiedział do Sedrissa tuż przed jej odlotem z Byss. „Nie tęp tak bardzo tych durni z Czarnego Słońca”.
No i już wszystko jasne.
- Na twoim miejscu skontaktowałabym się z osobnikiem, który ci to zlecił, no i zerwałabym kontrakt - poradziła.
Naberrie westchnął.
- To nie takie proste. Musiałbym im oddać piętnaście tysięcy kredytów, które dostałem jako zaliczkę.
- Lepiej stracić forsę, niż życie - stwierdziła, po czym pociągnęła kolejny łyk srebrnego trunku; ze zdziwieniem zauważyła, że szklanka jest już prawie pusta.
- Mogę ci coś postawić? - spytał nieoczekiwanie Daol.
- Czemu nie? - odparła. Po chwili stała przed nią szklanka ponownie napełniona przez barmana. Po raz kolejny tego wieczora uśmiechnęła się do młodego łowcy. - Dzięki.
- Nie ma za co - powiedział Daol; jednocześnie pomyślał, że nie warto wracać do dosyć nieprzyjemnego tematu Mrocznego Jedi. Postanowił jednak, że w najbliższej przyszłości skontaktuje się z Pedrickiem Cufem... a także, że zostanie jeszcze kilka dni na Tatooine. Dziewczyna zainteresowała go do tego stopnia, że nie chciał się z nią tak szybko rozstawać. - Może teraz ty chcesz zaproponować temat rozmowy?
- Właściwie, to tak - oznajmiła szczerze. Nawet, jeśli Naberrie nie okaże się Jedi - choć wiele na to wskazywało, brakowało tylko jednoznacznego potwierdzenia poprzez Moc - może mógłby pomóc jej w inny sposób? - Jestem tu pierwszy raz... no a ty chyba tu już dawniej bywałeś?
Łowca przewrócił oczami.
- Wiele razy.
- I znasz tu trochę osób?
- No, raczej tak. A co?
- Mam taki dziwny zwyczaj, że wszędzie, gdzie bywam, staram się dowiedzieć czegoś o otaczających mnie istotach. Mógłbyś mi tak w skrócie opisać tych z obecnych w tej knajpie, o których coś wiesz?
Uśmiechnął się lekko.
- Czemu nie? Ale od kogo zacząć?
- Od kogo chcesz.
- Hmmm... no dobra. Barman ma na imię Wuher i niezbyt lubi droidy, podobnie jak stojący przy nim Wookie Chalmun, właściciel lokalu. Z tych, co siedzą przy ladzie znam tylko Labrię - to najgorszy szpieg i podrywacz na całej Tatooine, a przy tym największy świr na punkcie muzyki, jakiego znam.
W ten sposób opisywał jej po kolei każdego gościa lokalu, z którym miał choćby przelotny kontakt lub o którym wiedział cokolwiek. Nie trwało to wcale tak długo, jak mogłoby się wydawać.
- To wszystko? - spytała Ręka Imperatora, gdy skończył.
- Raczej tak - odpowiedział; nie minęła jednak sekunda, a już coś mu się przypomniało. - Widziałaś tego Gandyjczyka, z którym rozmawiałem zaraz po wejściu do lokalu? To Zuckuss.
- Ten łowca nagród, który współpracował z Fettem i z Bosskiem w czasie akcji u Pancernych Huttów?
Rozszerzył oczy ze zdumienia.
- Skąd wiesz? - Wiedza dziewczyny zaskoczyła go, ponieważ tamto zdarzenie miało miejsce prawie dziesięć lat wcześniej; czyli, jak słusznie domyślał się Naberrie, Sandra musiała mieć wtedy góra osiem... no, może dziewięć lat.
Uśmiechnęła się niewinnie.
- Przecież mówiłam ci, że jestem radcą.
- Taa, jasne - mruknął; Sandrze wydało się, że słyszy w tej wypowiedzi cichą nutę sarkazmu, ale nie zwróciła na to większej uwagi. Łowca zerknął na chronometr; zorientował się, iż jest już prawie północ czasu miejscowego. Za chwilę „Kantyna” miała zostać zamknięta, co potwierdzało powolne opuszczanie lokalu przez gości. - Przyleciałaś na Tatooine dziś po południu, prawda? - Sandra skinęła potakująco głową; coś jej jednak nie pasowało w słowach młodego łowcy. Nie wiedziała jednak, co to było. - Długo tu zamierzasz zostać?
- Parę dni.
- A wynajęłaś już jakieś lokum... bo chyba nie chcesz nocować na statku?
- No... nie wynajęłam - odparła szczerze. Daol błyskawicznie wstał i podszedł do Wuhera. Chwilę o czymś porozmawiali, po czym wrócił do stolika.
- To już nie musisz. Zrobiłem to za ciebie.
- Wynająłeś dla mnie pokój? Gdzie?
Daol odgarnął z czoła kosmyk jasnych włosów.
- Tu. Na zapleczu Wuher ma do wynajęcia całkiem przytulne mieszkanka. W dzień chronią przed upałem, a nocą przed chłodem.
- Za jedyne? - zainteresowała się dziewczyna.
- Załatwiłem ci obniżenie ceny o dwadzieścia procent.
- Czyli?
- Dwadzieścia kredytów za dobę.
- W sumie niedrogo.
- Mhm.
- A ty gdzie śpisz?
Daol uśmiechnął się szelmowsko.
- W pokoju obok.
- Świetnie - dziewczyna również się uśmiechnęła.
- Z tym, że dzisiaj wybieram się na swój statek. Muszę wymienić chłodnicę.
- Chcesz, żebym ci pomogła? - zadała to pytanie nieoczekiwanie nawet dla samej siebie.
- Nie. Ja i mój droid poradzimy sobie. Ty musisz odpocząć... po podróży.
- Może masz rację... - wstała i podeszła do łowcy, który również zdążył już skoczyć na równe nogi. - Nie będę ci dłużej zajmowała czasu. Idź, napraw swój statek i wróć... ty też musisz odpocząć.
- Spotkamy się rano?
- Chętnie. Pokażesz mi Mos Eisley, dobrze?
Naberrie skinął głową.
- Pewnie. Dobrej nocy... Lindo.
- Tobie też. - Jakiś niewytłumaczalny impuls skłonił ją nagle do tego, że zbliżyła się do łowcy i pocałowała go w policzek, po czym odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła ku kwaterze na tyłach „Kantyny”. Zaskoczony i zamyślony łowca tymczasem skierował się na lądowisko numer 52, gdzie pozostawił „Pogromcę”.
Niedługo po jego wyjściu z „Kantyny” wyślizgnęła się nietypowa postać w czarnym płaszczu... i pod osłoną nocy skierowała się tropem Daola Neberrie.


Siadając na brzegu łóżka Sandra Vidaan myślała o dopiero co odbytej rozmowie. Nigdy, od kiedy wybrał ją Imperator, nie czuła niczego podobnego do żadnego mężczyzny... a teraz miała mętlik w głowie. Przeczuwała, że będzie musiała wybierać między nim a wiernością Imperatorowi. Po tym, co usłyszała na temat powodów jego ucieczki z Naboo, była pewna, że Daol nie zdecyduje się polecieć z nią do Imperium.
W tym momencie doznała nagłego olśnienia. Wiedziała już, co nie pasowało jej w jednej z wypowiedzi młodego łowcy.
Przecież nie wspominała ani razu, kiedy przybyła na Tatooine.
A on to wiedział.


1 2 3 4 5 6 7 (8) 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 9,38
Liczba: 24

Użytkownik Ocena Data
Darth Khoqa 10 2014-08-28 15:23:58
Kosak 10 2009-05-09 17:39:39
Carno 10 2008-12-21 01:44:33
vixen 10 2006-12-29 18:21:45
99-in-the-shade 10 2005-12-20 21:41:40
Aquenral 10 2005-03-29 15:44:53
Furrbacca 10 2004-11-27 11:05:09
Burzol 10 2004-10-24 20:29:22
Shang z domeny Da`ah Tee 10 2004-10-15 16:18:40
Jaya 10 2004-09-17 09:30:56
SR KoZi 10 2004-08-27 17:25:48
Admirał Raiana Sivron 10 2004-08-26 20:46:32
Gilraen 10 2004-08-10 22:49:24
Mistrz Fett 10 2004-08-10 21:55:58
Baucent 10 2004-08-09 15:41:31
Boris tBD 10 2004-05-09 22:15:38
Nadiru Radena 9 2006-03-17 15:10:44
Otas 9 2005-06-27 14:35:01
Jaqob 9 2005-05-08 11:19:37
Joylinda_Hawks 9 2005-01-28 21:02:05
Misiek 9 2004-08-12 22:12:04
Yeleniu 8 2007-06-19 18:53:37
volrath 8 2004-08-15 22:06:53
Girdun 4 2007-06-07 19:48:34


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (86)

  • vixen2006-12-29 18:23:32

    Najbardziej spodobał mi się wątek miłosny, ale geniusz autora widać też w tych fragmentach, w których nie ma nic z romansidła.

    Ricky, powinieneś postarać się o wydanie swojej powieści! :)

  • Adela2006-04-09 20:33:01

    czytałam to kilka dni,ale było warto

  • 99-in-the-shade2005-12-20 21:47:00

    Powiem krótko i treściwie: bardzo wciąga, jestem pod ogromnym wrażeniem =) =)

  • Lord Darth_Vader2005-09-17 16:12:38

    Wciągneło mnie i jest ok ale nie chciało mi sie czytać całego. :)

  • Otas2005-06-27 14:19:33

    No i ja muszę sie w końcu wpisać bo Ri*ky (imię zmienione ze względu na dobro toczącego sie dochodzenia) obiecał mi z uśmiechem na ustach, że mi jaja (dowód rzeczowy zabezpieczony przez policje) urwie jak w końcu recki nie napisze ... ja wogóle nie wiem skąd taka nerwowość u dzisiejszej młodzieży ... lewo rok czeka :P:D

    A co do ksiązki ... to wsumie już nic z niej nie pamiętam :P:D... no dobra.... tyle pewnie R nie zadowoli więc coś jeszcze napiszę.
    Ogólnie CJ są połączeniem talentu pisarskiego R. i jego ogromnej znajomości świata SW ...dzieki temu otrzymaliśmy książke z wciągającą fabułą, interesujacymi postaciami i historią która może być porównywana do nie jednej pozycji SW.
    Gdybym tylko na podstawie tego miał wystawić ocene to wyniosła by ona 9,5/ 10 (bo nie ma rzeczy idealnych) .. .ale ... ale tutaj dochodzą jeszcze preferencje czytelnika :) ... mi osobiscie nie podoba taki wątek miłosny jaki pokazał nam Ricky ... nie ma zdrad, morderstwa w zazdrości .. wogóle nieżyciowy :D... W takim przypadku ocena wynosi 8,5/10 i tu mam ból.. czy zawyzyć ?? czy zanizyc ?? :) ... zawyże .. wiec 9/10

    Kto lubi piękne romantyczne wątki miłosne może spokojnie dodać sobie 1 pkt.

  • Saien2005-04-16 11:54:40

    Super książka. Wciągnęła mnie bez reszty (ach... cały piątkowy wieczór :-) Świetne nawiązania do NT. Wciągająca fabuła, bardzo dobra narracja i dialogi. Jednym słowem: Super!! Polecam wszystkim kto ma czas na czytanie (170 str.). Moja ocenka - 9,5/10

  • Aquenral2005-02-09 16:23:31

    Świetna książka... Trochu długawa, ale czytać się przeczytało. 10/10

  • Joylinda_Hawks2005-01-28 21:06:23

    Należy sobie zdać sprawę iż bardzo trudno dokonać oceny czyjejś twórczości. Czytając "Cienie Jedi" po raz drugi ( a później i kolejny) starałam się obiektywnie potraktować to opowiadanie ( chociaż zasadniczo trudno nazwać to opowiadaniem, objętościowo przypomina ono raczej książkę, krótką ale książkę). Przeczytawszy całość jednoznacznie stwierdzam że nie można odmówić autorowi doskonałej znajomości wszechświata SW bowiem w opisywanym przez niego świecie porusza się on z lekkością twilekańskiej tancerki.
    Czytając to opowiadanko odkrywamy że jest w nim dużo zapożyczen z wielu książek i komiksów SW jak i również nawiązań. Z jednej strony to może być dobre, świadczy o tym iż autor bardzo dobrze orientuje się w tym wszechświecie i potrafi się zgrabnie po nim poruszać, z drugiej zaś strony nie można się oprzeć wrażeniu że czegoś tu jest za dużo, za dużo zapożyczonych postaci, które się pojawiają nie tylko wspomniane mimochodem ale znacznie częściej. Moim zdaniem opowiadanko przez to trochę traci, zasadniczo powinno być tak iż większą część tego opowiadanka powinny zajmować postacie stworzone przez autora, natomiast pozostałe powinny być raczej tłem dla postaci pierwszoplanowych a nie dominować. Lepiej jest wprowadzić kilka zapożyczonych postaci, żeby nie przesłoniły swoją obecnością głównego wątku i głównych postaci bo w pewnym momencie może nawet dla fana SW stać się ono nieco nużące.
    Na bardzo duży plus zasługuje wprowadzenie do opowiadanka Noma Anora działającego jako Vigo Czarnego Słońca i ten wątek jest bardzo interesujący i ciekawie wpisany w wszechświat SW i warto go rozwinąć w następnych częściach.
    Co do głównych bohaterów - właściwie bohatera i bohaterki, to żeby się długo nie rozwodzić bo nie o to chodzi to są dobrze napisani i prowadzeni. Wykorzystanie jako pierwszoplanowej postaci kolejnej Ręki Imperatora nasuwa od razu skojarzenie z Mara Jade, bodajże najbardziej znaną z rąk Imperatora. Jednakże tu Sandra Vidan wypada dość blado w zestawieniu z Marą, ale to nie wina autora, biorąc pod uwagę samą postać Mary trudno znaleźć by w wszechświecie SW kobietę która mogłaby jej dorównać. Co do Sandry można by bardziej popracować nad jej postacią dodać jej głębi psychologicznej, pokazać trochę jej rozterek i wątpliwości, bowiem po tylu latach szkolenia u Imperatora tak proste zerwanie z przeszłością bez żadnych szkód dla jej osobowości spłyca jej postać.
    Jeżeli chodzi o Holly Swan - no cóż była tylko dodatkiem, przerywnikiem w życiu Daola który szybko sobie uświadomił iż to nie jest kandydatka na jego życiowa partnerkę - a skoro była przerywnikiem trzeba było ją usunąć - ale dlaczego tak drastycznie - moim zdaniem zasługiwała raczej na mniej bolesne zejście ze sceny.
    Co do Daola - sądząc po nazwisku ma on chyba bliskie związki z rodziną byłej królowej Naboo. Ciekawa postać - łowca nagród obdarzony umiejętnością posługiwania się Mocą. Nie mogę się oprzeć tu wrażeniu że autor ma dużo sympatii do niego ( jak również dla jednej z bohaterek0. Przedstawił go jako człowieka który mimo stracił wszystko, rodzinę, mistrza, dom potrafił się po tym wszystkim pozbierać i nie zatracić swojego człowieczeństwa, mimo że jest łowcą nagród to zdaje mi się że obecne zajęcie raczej mu nie odpowiada bowiem żałuje że nie miał możliwości dokończenia szkolenia na Jedi.
    Nie wdając się już więcej w szczegóły bo i tak to co napisałam jest dość obszerne, zasadniczo mogę powtórnie stwierdzić iż opowiadanie przeczytałam parokrotnie, gdy czytałam po raz pierwszy zrobiło na mnie dobre wrażenie, widać autor ma niezłe literackie zacięcie i jeżeli trochę popracuje nad postaciami i nie będzie przesadzał z nawiązaniami to z pewnością kolejne jego opowiadania z jednego na drugie będą coraz lepsze. (na to liczę).
    Muszę tu jednak dodać na koniec jedną rzecz, która mi się nasunęła i która mnie czasami denerwuję, nie lubię czytać książek opowiadań w których po przeczytaniu kilku kartek mogę bez problemu przewidzieć jaki będzie jej/jego koniec, lubię być mile zaskoczona że na koniec pojawi się jakiś element który wywróci moją koncepcję zakończenia do góry nogami, ewentualnie wprowadzi jakiś "smaczek" którego się nie spodziewałam. Autor pisząc opowiadanko bardzo się postarał lecz zabrakło tu na koniec tego elementu zaskoczenia dla czytelnika tego wlaśnie jak to nazywam "smaczku', czegoś czego się czytelnik w ogóle nie spodziewał - jakiejś małej niewyjaśnionej kwestii, małego elementu który autor dodałby od siebie a który by mógł "podkręcić akcję", bo chyba nic tak bardziej czytelnika nie wkurza jak dochodzi do końca książki ciesząc się że kończy się to jak przewidział ( a czasami się nie ciesząc) a tu nagle okazuje się że do końca nie wszystko było tak jasne jak się na początku okazało.
    Żeby wiele nie ględzić - ogólnie oceniam opowiadanko: 9/10. Uzasadniając tą ocenę powiem krótko, dlaczego nie 10/10 - bo obniżenie o 1 punkt oceny ma na celu zmobilizowanie autora do podniesienia poziomu pracy którą i tak oceniam na wielki plus 9 z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy..)

  • Matek2004-11-08 10:06:38

    tja, połączenie ST i NT... i jeszcze EU.... i NEJ :))))) Ricky --> skorzystałeś z wielkiego dobrodziejstwa zwanego Star Wars w pełni...

  • Burzol2004-10-24 20:34:21

    Świetna robota; widać, że autor lepiej zna świat EU niż sam Lucas (i wielu twórców którym L$ płaci). Dobra historia, ciekawe postaci (chociaż łowca-jedi?... ale bywało gorzej), bardzo udana próba połączenia starej i nowej trylogii. Polecam ;)

  • Jaya2004-09-17 09:30:27

    Zapomniałam. Dałabym 9,5, ale nie wiem, czy się da. W związku z tym 10.

  • Jaya2004-09-17 09:25:42

    Nareszcie skończyłam. Wina, że tak długo to trwało leży całkowicie po mojej stronie. Początkowo czytałam z ekranu, po dwie, trzy strony (ze 132, nie 28). w końcu wydrukowałam...i poszło jak burza. Zgodniez tym, co obiecałam w poprzednim wpisie i Ricky'emu na privie wpisuję komentarz. Może zacznę od tego, ze jest kilka dziur...ale całokształt jest tak dobry, ze sam jest jak dziura - czarna oczywiście, tak wciąga. Świetna robota!!! Poza tym pozwolę sobie nie zgodzić się z volrathem. Wątek romantyczny jest nie tylko ważny (w końcu to miłość zaczęła wyciągać Sandręze szponów Imperatora) ale także dobrze napisany. Ricky potrafi operować słowem. Zwłaszcza podoba mi się fragment po walce na Asmeru.
    Co do bohaterów "oryginalnych" to jeszcze nie doszłam do X-wingów Allstona i nie mogę się wypowiedzieć. Fajnie natomiast wygląda scena "trywializowania Mocy" w mesie. O dziurach pisać nie będę, zrobił to za mnie volrath, chociaż z częścią jego wniosków (oprócz już wymienionych) się nie zgodzę. A tak właściwie - czy on zarozumiałości nie uważa za wadę?
    Ricky, gratuluję wyobraźni. Przywiozę wydruk do Toszka i poproszę o autograf. Pisz dalej.

  • SR KoZi2004-08-27 17:25:33

    Hmm... Książka bardzo, bardzo mi się podobała. Fajne było nawiązanie do robu Naberrie. Takie... nawiązanie do historii SW. Był też lightstaff ;), YT i wiele innych...

  • Admirał Raiana Sivron2004-08-22 19:11:46

    Świetna robota, gratulacje niezwykle wciągające opowiadanie nie mogłam sie od nieo oderwać.
    Maksymalnie rozwalił mnie fragment " - Kapitanie Maldini! Długo jeszcze potrwa ten żałosny pokaz nieudolności? Ci żołnierze nie zachowują się tak, jak szturmowcy Imperium, tylko jak żałosne rebelianckie ścierwojady, które nawet nie potrafią naśladować wojska!
    Świetne jeszcze raz gratuluje dobrej roboty :))

  • Ricky Skywalker2004-08-19 20:48:53

    Wyjaśnienie jest następujące: określenie "Strona Mroku" pochodzi z polskiego tłumaczenia komiksu Dark Empire, którego uzupełnieniem ma być ta powieść. A wprowadziłem je z jednej strony dla urozmaicenia (żeby nie było ciągle "Ciemna Strona") z drugiej - żeby nawiązać do owego komiksu :)

  • Jaya2004-08-19 15:01:05

    Na drugiej (pierwszej tekstu) stronie mocno się zdziwiłam. Co to jest za "Strona Mroku"? Zawsze mi się wydawało, że ogólnie przyjętym określeniem jest "Ciemna Strona". Jeżeli nie mam racji, to proszę o wyprowardzenie z błędu. Jak przeczytam resztę to wam powiem, czy mi się podobało. wygląda na to, że jednak będzie (mimo wszystko:)

  • volrath2004-08-16 12:50:53

    Przyznam, ze chciałem się moją opinią na temat CJ podzielić bezpośrednio z autorem na Alderaanie, ale fak yt:)

    Niewątpliwie czekałem na CJ z niecierpliwiścią i , zgodnie z radami Ricky`ego, czekałem na wersję pełnowymiarową. Niestety, kiedy w końcu dostałem szansę przeczytania jej ,z powodów technicznych zmuszony byłem czytać z ekranu, a to trochę trwało.

    Jako że nie jest to recenza jako taka, tylko słowa skierowane raczej przede wszystkim do autora, daruje sobie streszczanie fabułu i przejdę do konkretów.

    Na początku zwraca uwagę dosyć swobodna i dobrze prowadzona narracja. W ogóle od strony "technicznej" Cieniom...niełatwo cos zarzucić. Ww narracja jest czytelna, opisy w dawce odpowiedniej, ilośc, jak i sposób "podania" dialogów też jak najbardziej zadowala. Widać, że Ricky przeczytał sporo ksiązek i wie jak powinna wyglądac budowa jego własnego dziecka.
    Dalej oczywiście najważniejsze są postacie. Przyznam, że głowny bohater- Daol Naberrie kojarzy mi się z postacią wyjętą wręcz z fanowskiego marzenia o życiu w świecie SW. Nie dość, że łowca nagród (któz nie kocha Boby Fetta?) to jeszcze z umiejetnościami Jedi. I to też niezwyczajnymi, bo przecież widzi mejsowskie punkty przełomu. Powiem szczerze: Daol moją ulubioną postacią z SW nie będzie. Brakuje mi w nim "tego czegoś". Może wad? Ricky przedstawia tu co prawda problemy Naberrie z Ciemną Stroną, ale mnie to szczególnie nie przekonuje.
    Sandra Vidaan jest ciekawa sama w sobie, a konkretnie dlatego, że na co dzień jest nikim innym jak Ręką Imperatora. Ciesze się, że Ricky zdecydował się na tak śmiały zabieg, który sprawia, że Vidaan jest po prostu ciekawsza. Tylko, tak jak ktoś już tu wspomniał, za mało w niej mroku jak na tyle czasu pod butem Imperatora.
    Panią Swan trudno mi oceniać, ale raczej na plus.
    Świetnie przedstawione są postacie drugoplanowe, zwłaszcza te z "oryginalnego" EU. Buźka, Prosiak, Iella, wszystko jest tak jak ma byc. Fajne są odzywki Jansona czy Lorana, nadają im wiarygodnośi i widać, że autor zna źródła z których czerpał. Za to nie podoba mi się Boba Fett i ta wzianka o pluciu. Nie pasuje do niego zupełnie.
    A sama fabuła? Coż, na pewno dużą rolę pelnią tu odniesienia, zarówno do wcześniejszych części Sagi jak i ksiązek. Teksty typu tego o hologramie Hana Solo znowu pokazują, że Ricky wie na czym stoi, a przy okazji calkiem zręcznie tym manipuluje. Przyczępię się za to do parafrazy fragmentu "Zdrajcy". Ricky nie pisze jak Stover (mówię o stylu) i taki fragmencik zwyczajnie tu nie pasuje, sprawia wrażenie wyrwanego znikąd.
    Poza tym oczywiście cała książka dzieje się w okresie Mrocznego Imperium i musze przyznać, że wpasowana jest wręcz idealnie.
    Szkoda, że autor nie pokusił się o bardziej skomplikowaną fabułę. Wszytsko dzieje się według sprawdzonego schematu: główny bohater robi swoje sprawy, aż tu nagle zostaje wplątnay w coś większego, w międzyczasie spotyka kobietę swoich marzeń, a na końcu walczy z super bossem. Z drugiej strony prosta fabuła może być zaletą, zwłaszcza, że np takie walki powietrzne są bardzo dobrze opisane.
    Trzeba by było rozwinąć sprawę dialogów. Jak pisałem, są w jak najbardziej odpowiedniej ilości, a teraz o jakości. Są dobre. Adekwatne do postaci i, co ważne, sensowne. Nie podobają mi się niektóre wypowiedzi Daola, mam wrazenie, że są zbyt...hmmmm.... nadęte? Za duzo w nich patosu? Ale oprócz tego jest ok.
    Nie podoba mi się wątek romansowy. Daol chyba całe życie nic nie robi tylko się zakochuje. Teksty typu "och, czy ja ją kocham??" burzą poniekąd klimat CJ.

    Ogólnie, jak na fanfic Cienie Jedi robią wrażenie. Czytało mi si je lepiej od niektórych "pełnoprawnych" ksiązek z SW. Zwłaszcza przez naprawdę dobrą narrację.Są tu jednak rzeczy, ktorych można się przyczepić (Niektóre postacie zbyt czarno-białe) . Myyślę, że jeśli Ricky wezmie pod uwagę rzeczy na które zwracają mu uwage (głupio zabrzmiało) to nastepny tekst będzie juz naprawdę świetny.
    Na dzień dzisiejszy stawiam 8, bo wśrod fanficów CJ wyróżniają się zdecydowanie. I czekam na więcej


    btw bardzo podoba mi się tytuł:)
    a, i jeszcze mam kilka wątpliwości co do logiki i sensu niektórych motywów, ale najpierw omówię je bezpośrednio z autorem:)

  • Ricky Skywalker2004-08-13 09:26:47

    Taka mała uwaga - jak już dajecie komentarz typu "super itd." wrzućcie też ocenę ;)

  • No0n32004-08-13 09:22:23

    suuper co tu sie bede rozpisywal :P

  • Misiek2004-08-12 22:06:54

    Przeczytałem "Mroczne Imperium: Cienie Jedi" już jakiś czas temu, no i teraz przyszło mi wyrazić opinię. Muszę przyznać, że czytało się bardzo dobrze; pierwsze 17 rozdziałów pochłonąłem jednego dnia, pozostałe następnego, co świadczy tylko o dużym talencie i lekkim piórze Ricky'ego. Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że "Cienie" aspirują do roli pełnoprawnej gwiezdnowojennej książki, a już na pewno są lepsze, niż "Kryształowa Gwiazda", "Dzieci Jedi" czy "Zasadzka na Corelli". In other words: I'm impressed.
    Ale żeby nie być gołosłownym, wypada wystawić jakąś konstruktywną (?) recenzję. Gdybym miał określić zawartość fan-booka TFNowskimi standardami, powiedziałbym, że jest to angst, drama, romance. Mamy tu do czynienia z wielowątkową akcją z jednym, podstawowym wątkiem przewodnim, której konsekwentne prowadzenie, z zachowaniem wszelkich prawideł gatunku, jest niewątpliwą zaletą powieści. Wątek humorystyczny, drobiazgowa wręcz zgodność z EU, ba, nawiązywanie do niego w wielu momentach to wszystko świadczy o jakości "Cieni", a w powiązaniu z kilkoma wątkami z NT, daje nam nadzianą smaczkami pozycję na miarę "Zjawy z Tatooine" czy "Survivor's Quest". Całość jest gładka, płynna i dopracowana chociaż kilka drobnych potknięć stylistycznych się zdarzyło. I tutaj pojawia się to, o czym mówiłem Rickowi jakiś czas temu: chociażby nie wiem, jak dopieszczać dzieło, zawsze kilka buraczków wyjdzie. Tym niemniej nie są one częste i w żaden sposób nie rzutują na moją ocenę, chciałem tylko uświadomić ich istnienie.
    Dużą zaletą booka są dialogi; nie pozbawione humoru, gładkie i częste, a co najważniejsze: zróżnicowane dla różnych typów postaci, bardzo dobrze wpływają na odbiór całości. Jednocześnie, mimo ich ilości, nie miałem ani razu wrażenia, że akcja jest przegadana. Właśnie kwestie mówione stanowią w wielu momentach o pośredniej charakterystyce postaci. A skoro już o nich mówię, to warto zwrócić uwagę na niektóre z nich.
    DAOL NABERRIE - pociągnę za jednym zamachem z charakterystyką Xavisa. Zaletą obu panów jest ich historia, losy i prezentacja zachowań ale Kurt zdaje się tracić na rzecz Daola. Wynika to w znacznej mierze z pierwszej części, która de facto na Naberrie się koncentruje i buduje lwią część jego charakterystyki i wyrazistości. Jedyną wadą Daola są młodzieńcze chucie, ale o tym za chwilę.
    SANDRA VIDAAN - chociaż autor zarzekał się wielokrotnie, że to nieprawda, ja w niej widzę Selene z "Underworld". A ponieważ sposób przedstawienia wampirzycy przypadł mi swego czasu do gustu, tak i Sandra jest moim zdaniem zbudowana poprawnie. Chociaż, jeśli mam być szczery, to spodziewałbym się po Ręce Imperatora więcej mroku. A tutaj było to jakby trochę za bardzo cukierkowe. Również nie do końca jest jasne, czemu od samego początku Sandra bardziej przysługuje się Luke'owi, niż Imperatorowi, albo dlaczego tak łatwo godzi się na zabranie Naberrie przez Zuckussa, a sama wraca na Byss z pustymi rękami. Znacznie lepiej w starciach ze swoim wewnętrznym mrokiem wypadał Daol.
    LUKE SKYWALKER - cukierek. O ile jeszcze Daol i Sandra wychodzą w swoich charakterystykach na plus, o tyle u Luke'a bilans jest zerowy. Były poprawny, wręcz bardzo dobry, gdyby nie jeden, moim zdaniem solidny, mankament. W Dark Empire Skywalker był pogrążony w mroku, ponury, patrzący na wszystko dookoła spode łba, natomiast w kontaktach z Sandrą wydaje się on dość pogodny, zupełnie bez oznak pogrążenia w ciemnej stronie, z jakim mieliśmy do czynienia w komiksach. W drugiej części jest już ok, ale pierwsza ssie.
    HOLLY SWAN - Święty Łabędź. Tutaj mamy zarazem potencjalnie niezłą postać (kuzynka Kurta, ta córka itd.), jednak bardzo nierówną. Z jednej strony jest wspomniany potencjał, a z drugiej te chucie, o których mówiłem przy okazji Daola. Ogólnie rzecz biorąc pan Naberrie jest niesłychanie wręcz kochliwy. Chociaż tę wadę dzieli akurat z Łabędziem, to wydaje mi się, że ten akurat wątek najbardziej zgrzyta w całych "Cieniach".
    BOBA FETT - znów wahania. Z jednej strony mamy do czynienia z naszym kochanym Bobą, którego znamy z Wojen Łowców Nagród, komiksów itd., czyli surowym, oschłym profesjonalistą, najlepszym w swoim fachu, a z drugiej wydaje się parę razy, że mięknie. Motyw z pluciem jeszcze uchodzi, ratuje go ironia Fetta, ale odbicie Daola i Zuckussa ze szponów Yuuzhan, samo w sobie bardzo ok., ale moim zdaniem Fett za ten wybryk z rękoma prędzej by się zirytował, niż uśmiechnął. I chociaż jest to swego rodzaju zróżnicowanie charakteru, to wydaje mi się, że w paru miejscach kuleje. Tym niemniej wychodzi na plus.
    BILANS, HORN, ZUCKUSS, WUHER, SCAUR i wiele innych - innymi słowy postacie drugoplanowe. Tutaj wielkie plusy: nie są to może bohaterowie szczególnie wyraziści, ale też nie muszą być, a to, jacy są, jest w pełni zadowalające. Zwłaszcza takie smaczki, jak spiknięcie się Zuckussa z Oorylem, motywy z Imperatorem (wszystkie sceny z nim są wręcz mistrzowskie) czy sam Xavis, który jako postać drugoplanowa doskonale spełnia swoje zadanie.
    EU - nie będę się rozwodził; zgodność jest idealna.
    FANON - j.w., pojawienie się Xavisa było niezłym posunięciem, a za Witiyna Tera masz u mnie duży plus :-D
    BITWA O ASMERU - zgodnie z oczekiwaniami: dynamiczna, trzymająca w napięciu, utrzymująca konwencję. Kolejny plus.
    VASTOR - niby ok, czuje się to wiszące w powietrzu mroczne widmo ale chyba można by było je poczuć lepiej. Sprawić, żeby to widmo grozy, widmo Vastora, było swego rodzaju nienazwanym lękiem. Trochę bym tu pomarudził.
    SPÓJNOŚĆ - to trzeba powiedzieć. Trud, jaki autor włożył w dopracowanie "Cieni" jest widoczny od razu, i to nie tylko w fabule czy zgodności z EU, ale i w budowie akapitów, dzieleniu tekstu, itd. Zmiany narratora i perspektywy, sygnalizowane kolejnym akapitem, noszą wyraźne znamiona polifonii, a to duży plus. Śmiem twierdzić, że pod względem dopracowania "Cienie Jedi" są lepsze od "Pełnomocnika Sprawiedliwości". Te kilka buraczków, które wypłynęły, to nic w stosunku do całości. Duży plus. Aha, i jeszcze słówko w kwestii narracji: znakomity prolog.
    Podsumowanie: Po pierwsze i najważniejsze: wielkie gratulacje. Po drugie: gdyby nie młodzieńcze chucie Daola, oraz tych kilka zgrzytów u Luke'a czy Holly (no i Fetta), dałbym z czystym sumieniem dyszkę. Ale bez względu na to dialogi, akcja, spójność, postacie to wszystko, co świadczy o sile tego fan-booka, nie może zostać zmarginalizowane. Tak więc daję 9/10 i oczekuję na wyczyny nowego Vastora ;-)

  • Baucent2004-08-09 15:39:25

    juz tylko 3 :)

  • Ricky Skywalker2004-08-06 09:49:50

    Baucent - już tylko 6 dni ;-)

  • Baucent2004-07-26 16:40:12

    opowiadanie jest lepsze niz nie jedno profesjonalne... tylko ze ja juz od pazdziernika czekam na dalsze rozdzialy... RICKY przez ciebie nie spie po nocach

  • Silvantres`uer Kalvirannian2004-07-06 19:30:40

    Gratulacje , świetne opowaidanie i czekam z niecierpilwością na więcej.

  • waldiego2004-07-03 11:58:32

    Daję dychę, świetne dawno nie czytałem czegoś tak ekscytującego.
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
    Darth Zwaart

  • Shedao Shai2004-05-20 20:28:51

    Cóż...premiera CJ już w sierpniu. A jest na co czekać, mówię wam :)

  • Paweł2004-04-25 19:01:27

    To dobrze Rick ;) Już niemal zapomniałem , gdzie zawiesiłeś fabułę ;)

  • Ricky Skywalker2004-03-01 15:26:01

    heh... słuchaj Paweł - w tej chwili lecę zarówno z nowymi rozdziałami jak i ze SE, dwa nowe są gotowe. Tylko teraz już nie będzie dawania rozdziałów w odcinkach, ale od razu całość. W wakacje, najpóźniej we wrześniu :)

  • Paweł2004-02-13 19:59:20

    Straszny zastój z tymi Cieniami. Nie wiem , czy to spowodowane wypowiedzią Rickiego o pracach nad SE , które w mojej interpretacji mają spowodować zaniechanie tworzenia dalszych rozdziałów. W końcu od ponad roku ukazało się tylko czternaście rozdziałów , a przez ostatnie 9 miesięcy prawie nic!!

    A gdy Ricky dodawał tutaj komentarze wcale go nie znałem. A teraz proszę - jest go pełno na Forum :)

  • Ricky Skywalker2004-01-19 20:21:17

    Perhaps, Shedao!! Zabrałem się do pracy, efekty już widać!!

  • Shedao Shai2004-01-06 15:05:51

    A ja czkem,i czekam, i czekaaam..... Na Gold Edition :D

  • Ricky Skywalker2003-12-11 20:20:57

    Shedao, na razie jestem w trakcie robienia Special Edition starych rozdziałów :D tzn. będą nieco bardziej ustylizowane na okres DE, a także dodane pewne wątki (nieznaczne):) A powieść powinna być skonczona w przyszłym roku, dostępna także w wersji pdf Z OKŁADKĄ. To tyle na razie. :)

  • Calsann2003-12-11 14:34:21

    fajne opowiadanko, nie powiem... ;)

  • Shedao Shai2003-12-10 19:31:46

    KIEDY BĘDZIE NASTĘPNA CZĘŚĆ????? Ricky'emu wena nie dopisuje? :P

  • Ricky Skywalker2003-12-09 18:52:24

    CIENIE JEDI SPECIAL EDITION
    Is coming for 2004 year :D

  • obisk2003-11-20 15:23:51

    ocenilem 8 warto bylo przeczytac

  • Taoron2003-10-09 09:01:20

    Coolowe to opowiadanie

  • Ricky Skywalker2003-09-25 20:42:30

    OFICJALNE INFO...
    w tej chwili DARTH GUZES tworzy OKŁADKĘ CIENI!!!! kiedy skończy ruszam z robotą... i możecie się spodziewać co najmniej 3 kolejnych rozdziałów do świąt....

  • Dash Onderon2003-09-22 19:38:16

    Oby tak dalej. Widać, że znów jesteś w formie Ricky.
    (9)

  • Darth Fizyk2003-09-18 00:13:35

    Czytalem dlugo... z przerwami... ale warto bylo przeczytac :)

    Czekam na jeszcze :D

  • Luke Darklighter2003-08-22 00:17:29

    3 x sie zabieram do czytania tego, i dopiero dzis mi sie udalo ukończyć. Na poczatku nie wyszedlem poza 1 stronę z powodu zrobienia z Luke'a Sitha, jestem dość typowy jezeli chodzi o ulokowanie swoich sympatii SW. Aktualnie po doczytaniu do ostatniego z 13 przedstawionych rozdziałów mam szczenę na podłodze i gratuluję Ci pomysłu, sposobu jego realizacji oraz talentu do pisania tego typu utworów. Bo taki talent masz, i jak widać na przykładzie mojego niezbyt ambitnego opowiadanka, nie każdy "utwór" może zostać tak przyjęty jak widać na znadującej się tu średniej ocen - zdaza sie nawet, że ledwie jedna osoba je skomentuje, przynajmniej ja tak mialem.

  • Ricky Skywalker2003-08-21 14:01:24

    wyslę wam poprawione stare rozdziały.... a wkrótce dalsze czesci...

  • dualsaber2003-08-21 13:09:57

    o rzesz ty! zakończenie 13 jest dosyć pechowe. Słynna 13?

  • Strid2003-07-12 14:36:10

    Hmmmmm ciekawe ale chce więcej :D

  • Ricky Skywalker2003-06-12 14:56:45

    10, 11, 12 rozdział są właściwie gotowe. Ich akcja dzieje się w czasie równoległym do Dark Empire 2, podobnie jak kolejnych, które powstaną w najbliższym czasie. Wkrótce też Jeth dostanie ode mnie poprawione wersje dotychczasowych rozdziałów.

  • jedii2003-06-11 21:36:20

    fpodoba mi sie to opowiadanie :)
    ale co z dalszymi czesciami?

  • ceta2003-06-08 10:41:27

    bardzo fajne opowiadanko :) :) mam hope ze powstanie kontynuacja .pozdrawiam i alles gute przy schreibowaniu dalej :)

  • Anor2003-04-28 11:05:54

    w sumie to zgodzę się z JedI co do dialogów. Generalnie sie mi podobało, równiez pozytywna jest długość samego rozdziału. Czekamy na dalszą część...

  • jedI2003-04-27 12:28:46

    Dziewiąty rozdział na reszcie nei przytłacza swoją objętością ;) Nie ma też wymuszonych scen akcji co się chwali idobrze rokuje na przyszłość. To co wyraźnie daje się wyczuć to poprawa dialogów, szkoda tylko, że nie indywidualizujesz wypowiedzi poszczególnych bohaterów, bo tak właściwie to wszystkie są takie jakieś bezpłciowe. Ogólnie- poziom utrzymałeś.

  • Dash Onderon2003-04-21 14:18:55

    Ładnie napisane, ale postaraj się nieco żywiej opisywać akcję.
    Widzę, że lubisz zsyłać bohaterowi mroczne postaci, które przekazują mu informacje ( Vima, Anzat). To dodaje historii smaku.
    Na razie wstrzymam się od krytyki, bo w sumie nie jestem kimś kto może sobie na to za bardzo pozwolić :)
    Masz pisać dalej... bo przyjdzie Anzat i wypije twoją ZUPĘ.

  • Boris tBD2003-04-17 19:49:23

    Świetne opowiadanie, czekam z
    zniecierpliwieniem na dalsze rozdziały

  • Ricky Skywalker2003-04-14 14:38:01

    To jednak ja pisałem, i jeszcze takie
    będą... Jeth>>> wyślę po świętach.

  • jedI2003-04-12 17:46:40

    W ósemce rażą mnie porównania w stylu:
    "a wydarzenia zaczęły się toczyć z
    prędkością strzału z blastera."-
    zwłaszcza, że przeprowadzona przez Ciebie
    narracja wcale na to nie wskazuje.
    Oprócz tego mogę stwierdzić, że
    pozytywnie mnie wkręciło w szprychy tej
    historii aczkolwiek fabuła mimo swojej
    liniowości trochę przechodzi bokiem.
    Dialogi- przykro mi- zwykła gawęda babci,
    aczkolwiek w ostatnim segmencie sprawiają
    wrażenie jakby pisał je ktoś inny, tak
    dobrze napisanej rozmowy jeszcze w tym
    fanficu nie było.

  • Jeth2003-04-12 14:59:30

    sorki. Dziś dodałem 8. I wyślij mi Ricky
    te z popawkami Alinei, bo obawiam się, że
    tekst z błędami wrzucam :)

  • Astian2003-04-11 20:53:44

    Hej Jeth, co z rozdziałami o których
    pisze Ricky, mam nadzieje że ich nie
    zgubiłeś;)

  • Ricky Skywalker2003-04-07 12:49:42

    Astian...co do rozdziałow: spytaj Jetha.
    Napisane są jush dawno do rozdiału 12,
    gotowy do przeczytania jest 10.

  • Ricky Skywalker2003-04-07 12:47:25

    OKI. Ja powiem tylko, że ta wersja którą
    czytacie jeszcze nie jest ostateczną.
    Mówiąc językiem gier: to jest
    Beta-wersja.

  • jedI2003-04-02 20:33:31

    Hmm. wracam i nadrabiam zaległości :) No
    więc zacznijmy od dialogów:
    "Znam ją i nie próbuj mi wmówić, że
    osoba, z którą przed chwilą rozmawiałem,
    to ona. Nie zapomnij, że nadal trzymam
    cię na muszce"- to kwitensencja twoich
    dialogo Ricky, zero stylistycznego polotu
    (radzę poczytać Sapkowskiego) dialogi w
    typowej powieści akcji mają mnie skłaniać
    do odruchowego zasłanania twarzy. Chcę
    czuć, że bohaterowie chcą mi dać w mordę,
    że niszczą wszystk ow co do tej pory
    wierze i komu ufam, tymczasme u ciebie
    rozmowy przypominają dialog w
    sueprmarkecie przed pułką z papierami
    toaletowymi...
    -Wybierzemy ten różowy ?
    -A może ten niebieski ?

    Co do akcji to jest ona skonstruowana
    zgodnie z wszelkimi kanonami i nie mogę
    mieć zarzutów, ja bym jednak chciał abyś
    poszedł bardziej w stronę kryminału,
    chociaż to twój wybór.

    Niestety zauważam, że pogarszasz swoje
    opisy, które stają się coraz bardziej
    sztuczne... syndrom instrukcji obsługi.
    Ale żeby nie było że tylko umiem
    krytykować to dam dobrą radę: jeśli
    chcesz konstruować naprawdę porywające
    opisy radzę poczytać powieści
    podróżnicze.

    Na holonecie ci coś napisali ?! Tutaj też
    ci piszą... ale ty i tak masz już
    pomysł... i tego się trzymaj. Nie
    sprzedaj się !

  • Astian2003-04-01 01:01:08

    Gratulacje Ricky, udało Ci się napisać
    zgrabne opowiadanie. Ma wiele plusów, ale
    moim zdaniem najwiekszy to to że jest...
    ciekawe, czego nie można powiedziec o
    wiekszości fanfictionów. Naprawdę potrafi
    wciągnąć, już nie mogę się doczekać Boby.
    U mnie masz 9. A tak w ogóle to kiedy
    pojawią się nowe roździały? Alinea-tobie
    też należy się pochwała.

  • Mara2003-03-31 14:54:19

    Ale masz u mnie 9.

  • Mara2003-03-31 14:53:40

    Muszę przyznać, że nieco rozczarował mnie
    rozdział 6. Dlaczego w większości
    fanficów bohaterowie zakuchują się w
    sobie tak szybko. Powiedziałeś, że będzie
    ok. 20 rozdziałów. Masz przecież czas na
    to żeby rozwinąć ten wątek. Chyba nie
    muszą się od razu zakochiwać, mogą się
    np. nienawidzić;).

  • Ricky Skywalker2003-03-11 09:22:49

    Mara>> Eskadry Łotrów nie będzie, ale
    będzie np. Boba Fett...
    parę innych znanych jush osób

  • Dash Onderon2003-02-28 18:16:36

    Jackson - rozwaliłeś mnie tą uwagą :)

  • Dash Onderon2003-02-28 18:14:36

    Po prostu wciąga.
    Najlepiej czytać ze zgaszonym światłem.
    Kiedy ja miałem 15 lat, to nie wiedziałem
    co to jest interpunkcja. Masz u mnie 9.
    Za bardzo ci zazdroszczę żeby dać 10.
    Sorry :)

  • Mara2003-02-28 15:54:03

    Bardzo mi się podobało. Czyta się jak
    normalne sw, kto by pomyślał, że masz
    dopiero 15 lat. Świetnie łączysz wątki z
    przeszłości (Maul, Dooku...) i
    przyszłości (Pedric Cuf).
    Byłoby jednak jeszcze ciekawiej gdybyś
    wprowadził znanych juz bohaterów
    np:Eskadra Łotrów.

  • Anor2003-02-24 12:03:57

    5 rozdział - podtrzymuję moje pozytywne
    opinie. Muszę powiedzieć, że masz dużą
    swobodę pisania Ricky, chciałbym tak
    umieć...

  • Master Estuans Interius2003-02-22 20:49:09

    Zaczyna się fajnie. Czasami mieszasz
    style. Raz wydaje się że
    to "Wojny Łowców Nagród", a innym
    że trylogia "Akademia Jedi".
    Luke wydaje się zbyt świątobliwy jak na
    Lorda Sith i dla czego nie ma własnego
    mrocznego imienia
    jak Vader, Sidious, Maul, Tyranus?
    Na razie OK.

  • Ricky Skywalker2003-02-11 15:25:35

    coś się nam czat tu zrobił...

    co do liczby rozdziałów: będzie około 20
    :D

  • Anor2003-02-11 13:06:48

    Gratuluje, naprawde mi sie to opowiadanie
    podoba, szczególnie liczne nawiązania do
    UE.No i nie zgadzam sie z JedI bo wydaje
    mi się że fanfiction'y to i tak prawie
    tylko fanowie czytają... Czekamy na
    następne części. A ile to bedzie mialo
    rozdziałów, bo wydaje mi się, że z tego
    to mała książka chyba wyjdzie?

  • Ricky Skywalker2003-02-10 15:19:15

    Oczywiście, jedI. Ale to twoja opinia. A
    na holonecie mi radzili, żebym nie pisał
    jak dla laików...

  • jedI2003-02-08 17:16:41

    Czwóreczka to nareszcie porządne dialogi,
    całość nadal bardzo banalna ale warsztat
    został jeszcze poprawiony (o ile to
    wogóle możliwe). Mam taką małą uwagę, że
    często dajesz nawiązania do Jinna, Maula,
    Dooku... dobrze, jeśli jest to miecz
    Maula ale nei można pisac o pelereynie
    niz teog ni z owego, że kiedyś taką nosił
    hrabia Dooku. Coś takiego świadcyz o tym,
    że myślisz bardzo wąsko o swojej
    twórczości. Zrozumieją ją tylko fanowi
    SW, a wyobraź sobie, że ktoś kto nie
    oglądał ani jednego filmu będzie chciał
    to przeczytać...

  • Ricky Skywalker2003-02-07 11:25:02

    Poczekaj do rozdziału nr. 4, do nr. 10...
    sądzę, że Ci się spodoba, jeedaI :D

  • jedI2003-02-01 08:17:52

    Wiesz co, nieszczególnie interesuje mnie
    twój wiek ;) Czy jesteś słabym twórcą ?A
    bo ja to wiem, nikt nie dał mi prawa
    osądzania gustów innych, skoro ludzie
    oceniają cię w tej chwili na 8.67 to
    chyba powinieneś się cieszyć. Ale ludzie
    wybrali też na Eurowizję Ich Troje i
    wcale nie musi mi się to podobać.
    Mój główny zarzut wobec twojego
    fanfictiona to brak jakiegokolwiek
    wybicia się. Czytałem setki podobnych FF,
    na ForceNcie już teraz jest ich mnóstwo a
    do 2005 pewnie będą tysiące. A chodzi o
    to, żebym ja twojego FF-a zapamiętał
    wśród tych tysięcy, ale jak na razie ni
    bardzo ci się to udaje.

  • Ricky Skywalker2003-01-29 10:18:13

    Jeszcze jedno:
    niewiem, czy wam o tym mówiłem, ale ja
    mam dopiero 15 lat :D

  • Ricky Skywalker2003-01-27 11:12:16

    Jeth>jak chcesz to możesz dać trzy
    kolejne rozdziały co tydzień, ale po nich
    znowu rób co dwa tygodnie. Ok?

  • Ricky Skywalker2003-01-27 10:21:42

    Akcja została "pocięta" bo w pewnym
    momencie te dwa wątki się ze sobą zgrają
    (rozdział 6). jedI>w takim razie jestem
    według ciebie słabym twórcą?
    valerian>Jeth czytał do rozdziału 9, a
    kolejne dwa juuż skończyłem (trzeci
    kończę)

  • jedI2003-01-26 18:15:25

    Kontynuacja znacznie bardziej podobała mi
    się od wstępu. Nie wiem jednak po co
    akcja została tak pocięta, zwykle coś
    takiego stosuje się kiedy mamy dwie
    równocześnei rozgrywające się akcje
    mające istotny na siebie wypływ- ROTJ:
    bitwa o Endor. Pojedynek opisany całkiem
    nieźle, bez idiotycznie brzmiących
    ogólników... strach Skywalkera niestety
    opisany dosyć słabo, przynajmniej za
    słabo aby konkurować z dobrymi twórcami
    fanfictionów. Jednak już sam fakt, że coś
    takiego się pojawiło jest warty
    odnotowania.

  • Valarian Skywalker2003-01-24 21:07:54

    Jeth > napisałeś , że następne są lepsze
    , więc myślałem , że już są napisane i je
    czytałeś :)

  • Andaral2003-01-24 16:04:24

    Opowiedanie jak narazie jest super,
    brakuje mi tylko opcji "wersja do
    druku", trzeba nad tym pomyslec !

  • Ricky Skywalker2003-01-23 15:55:16

    W produkcji rozdziały 10 i 11... ale 7-9
    wciąż czekają na poprawki :D

  • Jeth2003-01-23 08:39:14

    Co tydzień nie. Autor musi przeciez je
    pisac, a Alinea musi je sprawdzać.

  • Valarian Skywalker2003-01-20 16:48:37

    Mi się podoba. A może by tak co tydzień
    te nowe rozdziały ?? :)

  • Jeth2003-01-12 13:31:22

    IMHO jest ono jednym
    z najlepszych
    opowiadań SW pisanych
    przez fana. A ciąg
    dalszy Thengel jest
    lepszy. Wież mi....

    Podoba mi się w tym
    opowiadaniu całkiem
    zgrabne połączenie.
    Denerwuje mnie, że
    wielu autorów tworzy
    słabe opowiadania, w
    których ginię
    kilkanaście głównych
    bohaterów. A tu
    wszystko jest
    ciekawie połączone.
    Czekam na ciąg
    dalszy.

  • Thengel2003-01-11 14:35:58

    Super. Czekam na
    dalszy ciąg....

  • jedI2003-01-11 13:55:23

    Zacznę od tego, że od
    pewnego czasu
    (dokładnie to od
    Wektora Pierwszego)
    przestałem lubić
    książki i fanfice
    umiejscowione po
    Bitwie o Endor.
    Drażni mnie w nich
    przede wszystkim
    przekombinowanie,
    niestety w tych 2
    rozdziałach też
    pojawiają się zadatki
    na coś takiego, ale
    nie można tego
    jeszcze jednoznacznie
    stwierdzić. Brak mi
    tu też emocji,
    właściwie troszkę
    mnie tylko poniosły
    przy pojawieniu się
    Palpatina. Ukazany do
    tej pory fragment
    czyta się dobrze i
    gładko, to chyba
    zaleta bardzo Star
    Warsowego stylu. A
    więc czekam na
    więcej...

  • Jackson2003-01-11 13:44:00

    Wogole Jar Jara nie
    ma!

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..