TWÓJ KOKPIT
0

Mroczne Imperium: Cienie Jedi :: Twórczość fanów

R O Z D Z I A Ł

15



System Bilbringi


Pomieszczenie, do którego wszedł Daol, było tylko trochę większe niż sala konferencyjna. W przeciwieństwie jednak do niej, mesa okrętowa stanowiła klasyczny przykład wystroju wnętrz na okrętach Imperium. Zbudowana na planie najzwyklejszego prostokąta, nie miała żadnych zaokrągleń czy wgłębień na ścianach. Podłogę tworzyła jednolita płyta z durastali, pokryta obecnie zielonym dywanem. Choć właśnie kolor posadzki najbardziej odbiegał od tego, który przyjął się na pokładach imperialnych statków, członkowie Eskadry Łotrów zrobili znacznie więcej, by jadalnia miała jak najmniej wspólnego z jej poprzednimi użytkownikami. Tradycyjne, podłużne stoły zastąpili okrągłymi, każdy z wymalowanym na blacie herbem Eskadry. Kanciasty, typowy dla Imperium kontuar zamienili na owalny, wyprodukowany na Mon Calamari, za którym umieszczono półki pełne przeróżnych trunków. Tuż obok regałów mieściły się rozsuwane drzwi do kuchni, w której, jak słyszał łowca, urzędował najlepszy kucharz w siłach Sojuszu - Samboran rasy Kubaz.
- Daol! - krzyknął ktoś z siedzących przy jedynym zajętym stoliku. Łowca rozpoznał głos Wesa Jansona, który gestem ręki zachęcał go do przyłączenia się do grupy. - Tutaj!
Młody Jedi skinął głową na znak zgody i podszedł do stołu, po drodze przyglądając się wiszącym na ścianach holoekranom, wyświetlającym wizerunki odległych miejsc. Naberrie uśmiechnął się lekko, widząc na jednym z nich obraz przedstawiający Krainę Jezior, jeden z najpiękniejszych terenów na jego rodzinnej Naboo.
- Znajomy krajobraz? - zagadnął Wes, gdy Daol podszedł do stołu i oparł się rękami o krzesło, przed którym stała szklanka napełniona koreliańską brandy.
- Mhm - mruknął łowca w odpowiedzi, nie mogąc oderwać oczu od holoekranu. Po chwili odwrócił się w stronę Jansona i wyszczerzył zęby w głupawym uśmiechu. - Całkiem przyjemne miejsce. Pogaście jeszcze te światła, sprowadźcie paru niecałkiem miłych gości i będziecie mieć kantynę, jak się patrzy!
- A widzisz tu gdzieś miłych facetów? - zaśmiał się osobnik zajmujący krzesło obok Wesa. Niewysoki, średniej postury, niczym specjalnym niewyróżniający się mężczyzna był typem człowieka, który w każdej chwili potrafi się wtopić w tło, jeśli tylko chce. Z pewnością ta umiejętność była jednym z powodów, dla których Judder Page został dowódcą najbardziej znanej grupy komandosów w Nowej Republice.
Naberrie obdarzył go najbardziej diabolicznym spośród swoich uśmiechów.
- Poprawka: wystarczy, jeśli przytłumicie światło.
- No proszę, przyjemniaczek się znalazł - powiedział mężczyzna w kombinezonie pilota, siedzący naprzeciw Page’a z nogami wywalonymi na stół. Miał szmaragdowozielone oczy, bujne, czarne włosy i zachowywał się jak osoba, z którą łatwo można osiągnąć porozumienie. Przyglądając się jego zabójczo przystojnej twarzy, Daol dostrzegł coś znajomego w sposobie, w jaki pilot układał usta podczas wypowiadania słów. Odniósł dziwne wrażenie, że gdzieś już go widział. - Siadaj i pij. Wziąłem to dla Xavisa, ale facet zmęczył się podróżą i do łóżeczka mu się zachciało. Nie krępuj się.
Łowca zajął miejsce przy stole i znów obrzucił spojrzeniem przystojnego mężczyznę. Postanowił odłożyć na później zapytanie kim jest Xavis, skoro nie znał nawet tożsamości rozmówcy.
- Jesteś jednym z komandosów Page’a? - spytał, marszcząc czoło w wyrazie zastanowienia. Za nic nie mógł sobie przypomnieć, gdzie widział tę twarz.
Ciemnowłosy mężczyzna zachichotał, wymieniwszy z Judderem i Wesem porozumiewawcze spojrzenia.
- No... nie do końca. Jestem dowódcą Eskadry Widm i nazywam się Loran. Przyjaciele, wrogowie...
- I inne istoty - wtrącił Wes.
-... mówią na mnie „Buźka” - dokończył pilot z wystudiowanym uśmiechem, wyciągając dłoń w stronę łowcy nagród.
Daol uścisnął niepewnie prawicę rozmówcy. Jeszcze raz, tym razem znacznie intensywniej niż przedtem, prześwidrował go wzrokiem i otworzył usta ze zdumienia.
- Loran? Garik Loran? Najsłynniejszy młodzieżowy aktor w Imperium?
Buźka uśmiechnął się, jakby nie po raz pierwszy widział taką reakcję rozmówcy.
- Tak, to ja - odparł po prostu, wzruszając ramionami z fałszywą skromnością.
- Oglądałem chyba wszystkie twoje filmy!
Janson roześmiał się.
- Nie ty jeden!
Daol pociągnął solidny łyk ze swojej szklanki. Po dłuższej chwili poczuł, że szok powoli w nim opada.
- Mówili, że zginąłeś - powiedział w końcu oskarżycielskim tonem.
Loran prychnął z pogardą.
- Ano mówili. Po tym, jak rzekomo poniosłem śmierć, spędziłem troszkę czasu z członkami mojej licznej rodzinki, a potem kupiłem myśliwiec i wstąpiłem do Rebelii.
Daol uniósł brew ze zdumienia.
- Przyłączyłeś się do Sojuszu z własnym myśliwcem?
Buźka skinął głową z powagą.
- To ja już o nic nie pytam... - mruknął łowca. Po dłuższej chwili zmienił zdanie. - A może jednak... kim jest Xavis?
Najcichszy z wszystkich Judder Page postanowił zabrać głos.
- Kurt Xavis? To nasz przewodnik po Asmeru. - Uśmiechnął się złośliwie. - Wiedziałbyś, gdybyś nie spędzał z Holly całych dni. I nocy.
Wes i Garik wybuchli głośnym śmiechem.
- W nocy dokonuję napraw na statku - odpowiedział Daol ze spokojem. Ale Page niewiele się mylił: już dwa razy niewiele brakowało, by spędził noc w towarzystwie porucznik Swan. I tylko jego poczucie obowiązku sprawiło, że tak się nie stało.
Page obrzucił go rozbawionym spojrzeniem i uniósł obie dłonie w skruszonym geście.
- To przepraszam za pomyłkę. Chyba nie jesteś potężnym Jedi?
- A co?
- Bo bym się bał twojej zemsty - odparł Page, na co rozległa się kolejna salwa śmiechu ze strony pozostałej dwójki.
Daol odchylił połę tuniki i odpiął od paska srebrzysty, podłużny cylinder, po czym z miną niewiniątka położył go na środku stołu.
- Mówiłeś coś?
Judder rozdziawił usta ze zdumienia, a Wes otworzył szeroko oczy i przełknął gulę, która utworzyła się w jego gardle. Tylko Buźka zdawał się być w miarę spokojny; ani na chwilę nie odrywał spojrzenia od błyszczącej rękojeści.
- Czy... czy to jest miecz świetlny? - spytał Page.
- Tak... chyba tak... - wydukał Janson.
Daol roześmiał się, widząc ich miny.
- Dajcie spokój, chłopaki. Nie jestem najpotężniejszym Jedi w galaktyce.
Buźka otrząsnął się z zamyślenia i przeniósł wzrok na Daola.
- No, Skywalkerem to ty chyba rzeczywiście nie jesteś.
Daol przytaknął głową z powagą.
- Nie jestem. Gdybym był choć w połowie tak dobry, jak on, moglibyście zacząć się bać.
Dopił brandy do końca i wstał od stołu tak raptownie, że zakołysały się na wpół opróżnione szklanki stojące przed jego kolegami.
- A teraz przepraszam, ale mam coś do załatwienia. - Odwrócił się i skierował w stronę wyjścia.
- Razem z Holly Swan? - zawołał zgryźliwie Janson, powoli odzyskujący swój zwyczajny wigor.
- Kto wie? - powiedział Naberrie, nie odwróciwszy głowy w jego kierunku.
Buźka spojrzał na leżący na blacie srebrny cylinder.
- Zapomniałeś... - nie dokończył, gdyż miecz uniósł się nad stołem, przeleciał kilka metrów w powietrzu i wskoczył w otwartą dłoń Daola.
- Dzięki za przypomnienie - rzucił łowca na pożegnanie i wyszedł przez rozsunięte do połowy drzwi mesy.


Sześć godzin później umorusana smarem głowa łowcy wysunęła się z dziury w podłodze. Jego jasne, długie włosy posklejane były ciemną substancją, przez co Naberrie wyglądał, jakby zrobił sobie brudne pasemka.
- Świstak, możesz mi podać widlak?
Droid astromechaniczny podjechał do brzegu otworu w pokładzie, trzymając w chwytaku podobne do łomu narzędzie, zakończone z jednej strony rozdziawionymi prętami, tworzącymi coś na kształt litery V i wypuścił je prosto na głowę Daola.
- Auć! - wykrzyknął łowca i ponownie wychylił się z dziury, masując dłonią szybko rosnącego guza na czubku głowy. Dźwięk, jaki wydał z siebie Świstak, można było uznać wyłącznie za śmiech. - To wcale nie było zabawne!
W odpowiedzi droid wydał z siebie serię modulowanych gwizdów.
- I co z tego, że Jax Pavan by to złapał?
Droid zasypał go w odpowiedzi głośnym świergotem.
Daol podciągnął się do góry i usiadł na krawędzi otworu.
- Przecież wiesz, że nigdy nie ukończyłem szkolenia... - westchnął cicho. - To chyba jednak był błąd, że nie zgodziłem się na propozycję Luke’a.
Pisk astromecha, przechodzący od wysokich do niskich tonów, był całkiem niezłą imitacją ludzkiego jęku.
- Tak, wiem, że miałem coś do załatwienia... ale ona... - przerwał, bo od strony rampy dobiegło ciche, aczkolwiek rytmiczne pukanie. Sięgnął Mocą w tamtym kierunku i wyczuł znajomą, jasną plamę na tle rozciągającej się wokół szarości. Uśmiechnął się. - A, Corran! Wejdź.
Usłyszał odgłos ciężkich, wojskowych butów uderzających o płyty pokładu i po chwili jego oczom ukazał się obraz niewysokiego, ciemnowłosego człowieka w zielonym mundurze członka Eskadry Łotrów, którego kolor doskonale współgrał z barwą oczu pilota.
- O kim mówiłeś? - spytał od progu.
- O sobie.
Corran oparł ręce na biodrach i spojrzał na Daola z góry.
- Powiedziałeś „ale ona”. Mówiłeś o Holly?
Naberrie pokręcił głową.
- O kim innym. Zresztą, nieważne. - Szaroniebieskie oczy chłopaka zwęziły się leciutko. - Co cię tu właściwie sprowadza?
Pilot roześmiał się lekko.
- Twoje dzisiejsze popisy w mesie.
Łowca łypnął na niego spode łba.
- Co, chciałeś się załapać na gadkę w stylu „między nami rycerzami”?
Horn uśmiechnął się, ale uniósł do góry pięść z wyprostowanym palcem wskazującym.
- Daj mi skończyć. Po prostu, Buźka opowiedział paru osobom...
Daol uniósł brew.
- Crackenowi? - przerwał ponownie Łotrowi.
Corran kiwnął głową.
- Też. W każdym razie, generał zwołał kolejną naradę. Masz się na niej zjawić. Gadał z tym Xavisem i uznał, że powinniśmy zaznajomić się z nową sytuacją i planami akcji. Wszyscy uczestnicy wyprawy już przybyli i jutro z samego rana wyruszymy.
Naberrie wziął do ręki szmatkę i wytarł w nią brudne od smaru dłonie.
- „Mon Juramento” też już dotarł?
Horn przytaknął.
- Wszyscy już są. Xavis, Widma, Alpha Commando. „Mon Juramento” też. Jego dowódca, ten cały Scaur, będzie na naradzie.
Łowca westchnął.
- Znów się zbierze setka osób, żeby Cracken mógł wyświetlić najnowsze hologramy z Asmeru.
Corran wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Na pewno będę ja i jeszcze paru Łotrów, Buźka, ty, Holly, Xavis, Page... - Zamyślił się. - No i oczywiście Iella, Cracken, Scaur i ktoś z Alphy.
Daol wysunął nogi z otworu i wstał.
- A co z Zuckussem?
Usta Corrana rozchyliły się w szerokim uśmiechu.
- Nie uwierzyłbyś, ale zakolegował się z Oorylem. Cały czas wymieniają wspomnienia o Gandzie.
Naberrie wyprostował się i obciągnął brzegi koszuli, kiedyś jasnoszarej, a obecnie całej w czarnych plamach.
- To Ooryl już nie boczy się, iż Zuckuss używa pierwszej osoby, mimo że nie przeszedł janwuine-jika?
Janwuine-jika była najważniejszą uroczystością w życiu każdego Gandyjczyka. Podczas uroczystej ceremonii istota uznawana za janwuine - czyli osobę, którą wszyscy znają - otrzymywała prawo do mówienia o sobie używając pierwszej osoby. Wypowiadanie się w taki sposób bez przejścia janwuine-jika było na Gandzie uznawane za świętokradztwo.
Corran wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ich sprawa. - Zerknął na chronometr. - Bądź za godzinę w sali konferencyjnej. I nie zdziw się, jak wyczujesz oprócz mnie jeszcze jednego Jedi.
Daol uniósł brew.
- Xavis?
- Sam zobaczysz.
Naberrie omiótł spojrzeniem swój strój i włosy, po czym uśmiechnął się krzywo.
- Jasne. Tylko się odświeżę.


Już czysty i w nowej tunice, Daol wkroczył niedługo później do sali konferencyjnej. Pomieszczenie wyglądało inaczej, niż podczas ostatniej narady. Podwyższenie - najwidoczniej ruchomy element podłogi - zostało przesunięte pod ścianę. Ustawiono na nim podłużny, czarny stół, przeznaczony dla Crackena, Xavisa i jeszcze dwóch osób. Daol mógłby się założyć, że jedną z nich jest Iella Wessiri.
Zatroszczono się też o to, by pozostali uczestnicy zebrania nie musieli stać przez cały czas trwania narady. Trzydzieści zielonych krzeseł rozstawiono tak, by tworzyły coś w rodzaju amfiteatralnego półkola przed podwyższeniem. Trzy rzędy po dziesięć siedzeń w każdym przedzielone były w połowie szerokim, niebieskim dywanem prowadzącym w stronę stołu.
Choć do rozpoczęcia narady pozostało zaledwie kilka minut, Daol zauważył, że większość miejsc jest wolna. Tylko parę krzeseł było zajętych. Holly usiadła na skraju jednego rzędu, za czwórką Łotrów. Uśmiechnęła się, kiedy Naberrie zajął miejsce obok niej i pocałowała go w policzek.
- Gdzieś ty się cały dzień podziewał? - spytała. - Dobra. Nic nie mów. - Uśmiech na jej twarzy stał się drapieżny. - Trywializowałeś Moc.
Daol wytrzeszczył na nią oczy.
- Co takiego? Skąd ty w ogóle wiesz...
Holly przyłożyła palec wskazujący do jego ust.
- Cicho - szepnęła. - Pogadamy o tym potem. Teraz spójrz tam.
Kiwnęła głową w stronę drzwi.
Daol odwrócił się akurat, by dostrzec wchodzącą do sali istotę. Niewysoki, ledwie sięgający Daolowi do piersi obcy, miał stalowoszarą skórę, wielkie, czarne oczy i wydatną szczękę pełną ostrych jak sztylety zębów. Ubrany był w kombinezon ze zwierzęcej skóry, do którego przypięty był dziwnie wyglądający miotacz. Rozejrzał się po sali i usiadł na jednym z wolnych krzesełek w tylnym rzędzie.
Naberrie zamrugał powiekami i gwizdnął cicho.
- Noghri? - spytał z niedowierzaniem, odwracając się do Holly. - Od kiedy to oni pracują dla Republiki?
Blondynka skrzyżowała ręce na piersi i uśmiechnęła się z wyższością.
- Od kiedy się dowiedzieli, że Leia Organa Solo to „Lady Vader”.
Daol łypnął prawym okiem na obcego.
- Aha. Powiedzmy, że rozumiem. - Przeniósł wzrok na dziewczynę. - Więc to całe Alpha Commando to właśnie Noghri?
Holly skinęła głową.
- To znaczy, że Cracken miał rację, mówiąc Zuckussowi, że wolałby nie wiedzieć... - mruknął łowca.
Dziewczyna wybuchła głośnym śmiechem, wywołując masowe spojrzenia w jej stronę. Noghri siedział jednak bez ruchu, wpatrując się w cienie na ścianie za stołem.
- Nie są aż tacy przerażający.
Naberrie wzruszył ramionami.
- Nie. To tylko takie małe maszynki do zabijania. Nic strasznego.
Swan szturchnęła go łokciem w bok.
- Ty mi tu tak nie żartuj! Bo jeszcze zauważy, że o nim gadamy... - powiedziała z wyraźnym rozbawieniem.
- O kim gadacie? - wtrącił się siedzący w pierwszym rzędzie Buźka.
- Nie udawaj, że nie wiesz - wycedził Daol. W tym samym momencie drzwi rozsunęły się ponownie z cichym sykiem, przepuszczając czwórkę ludzi. Rudowłosy Airen Cracken szedł na czele grupy, prowadząc za sobą Iellę Wessiri w towarzystwie ciemnowłosego mężczyzny. Choć Daol widział go po raz pierwszy w życiu, był pewien, że ma przed sobą Kurta Xavisa.
W przeciwieństwie do pozostałych, ten człowiek świecił w Mocy światłem porównywalnym z blaskiem gwiazd na tle nocnego nieba.
Daol uśmiechnął się krzywo.
- Więc rzeczywiście mówiłeś o Xavisie, Corran - szepnął do siedzącego w pobliżu Korelianina.
- No pewnie - mruknął pilot, wzruszając ramionami. - Ale popatrz, kto idzie z tyłu.
Naberrie spojrzał w miejsce wskazane przez Corrana. Za plecami Ielli i Kurta maszerował sztywno wysoki, chudy jak szczapa mężczyzna w mundurze oficera Floty. Miał wodniste, błękitne oczy i trupiobladą skórę, której widok natychmiast przywiódł Daolowi na myśl Sitha.
- Jakoś go sobie nie przypominam - wyznał szczerze, odwróciwszy się w stronę Horna.
Korelianin skinął głową ze zrozumieniem.
- No tak. Za krótko byłeś w Bazie Pinnacle, żeby go poznać. To jest właśnie Dif Scaur, kapitan krążownika „Mon Juramento”. Jednym słowem, wredny koleś.
Daol zaśmiał się z cicha.
- Ładnie się wyrażasz o przełożonym.
Corran machnął ręką lekceważąco.
- Nie jest moim bezpośrednim dowódcą.
- Aha. Ale mimo to...
- Wiem. Skończmy już ten temat.
Naberrie wzruszył ramionami i skierował uwagę na centralny punkt sali. Wszyscy usiedli już przy stole. Cracken skrzyżował ręce na piersi, a Scaur położył swe długie, pokryte małymi guzkami dłonie na blacie. Miał tak bladą skórę, że jej kolor stanowił idealne przeciwieństwo czerni stołu.
Szef Wywiadu Nowej Republiki odczekał, aż wszystkie szepty ucichną, po czym skinął głową z lekkim uśmiechem.
- No. Teraz lepiej. - Zaczerpnął głęboki haust powietrza. - Dwa dni temu zebraliśmy się w tej sali, by omówić ogólny plan działań. Dziś przyszła pora na konkrety.
Daol rozsiadł się wygodnie i ujął delikatnie dłoń Holly, słuchając słów generała.
- Otóż dziś mamy już wszystkich i wszystko, co potrzebne nam do wykonania tej misji. W pobliżu „Lusankyi” dryfuje kalamariański krążownik „Mon Juramento”, na którego pokładzie polecicie do systemu Asmeru. Informacja dla wszystkich: jedna z ładowni jest zajęta przez dodatkowe wsparcie dla naszych sił naziemnych. Dlatego na powierzchnię planety nie polecicie klasycznym lądownikiem. - Airen Cracken mrugnął okiem do Daola. - Podporuczniku Naberrie, czy „Cień Jedi” został dokładnie sprawdzony?
Holly ścisnęła mocniej dłoń łowcy w wyrazie bezbrzeżnego zdumienia.
- Tak jest, panie generale - potwierdził Daol. Był bodaj pierwszym spoza dowództwa, który dowiedział się, na czym polega dodatkowy szczegół w planie ataku na Asmeru. A także, czym jest owo tajemnicze wsparcie.
Szef WNR ponownie objął wzrokiem wszystkich zgromadzonych.
- Cieszę się bardzo. Więc przejdźmy dalej. Dziś dołączyli do nas także komandosi z Alpha Commando, którzy będą was wspierać w akcji na powierzchni planety. Nowa Republika jest bardzo zadowolona ze współpracy z waszym ludem, Volvekhanie z klanu Khim’bar.
Noghri wstał z zajmowanego miejsca i powiódł spojrzeniem po twarzach wszystkich obecnych w sali osób.
- Nasz naród jest wdzięczny Mal’ary’ush i jej bratu za pomoc okazaną nam, byłym sługom Imperium - oznajmił powoli chrapliwym, dziwnie akcentowanym głosem. - Pragnąc dowieść swą wdzięczność, będziemy zawsze dawać z siebie wszystko w obronie Nowej Republiki. Gwarantujemy, że Noghri będą walczyć do momentu, aż w galaktyce zapanuje pokój, albo dopóki nie zginie ostatni syn naszego ludu.
Nikt nie ośmielił się odezwać, dopóki nie stało się jasne, że Volvekhan zakończył swą mowę.
- Dziękujemy - odezwał się w końcu Cracken i skinął głową z powagą. - Zajmijmy się zatem najważniejszą częścią zebrania. Jak pewnie większość z was wie, obecny tu Kurt Xavis - wskazał dłonią na siedzącego obok mężczyznę - będzie waszym przewodnikiem na Asmeru. Jest obecnie jedyną znaną nam żywą osobą, jaka może się szczycić znajomością tamtejszej sytuacji oraz topografii. I choć nie należy do struktur Nowej Republiki - ani wojskowych, ani też wywiadowczych - z racji swoich powiązań rodzinnych zgłosił się do nas, wiedząc, że tylko Nowa Republika może zapobiec złu, które rodzi się na Asmeru.
Umilkł i pochylił się w stronę Ielli. Daol wykorzystał moment ciszy, by odwrócić się do Holly.
- O co mu chodziło z tymi powiązaniami rodzinnymi? - spytał dziewczynę. Natychmiast wyczuł poprzez Moc, że odpowiedź przejdzie jego najśmielsze oczekiwania.
Blondynka uśmiechnęła się łobuzersko.
- Jak to? Nie mówiłam ci?
Daol przeszukał zakamarki pamięci, ale nie znalazł tam nic na temat Xavisa.
- Nie przypominam sobie.
Holly wzruszyła ramionami.
- No cóż... - Zaczerpnęła głęboki haust powietrza. - To mój kuzyn.
Łowca zdębiał i poczuł, że szczęka niekontrolowanie opada mu o parę centymetrów w dół.
- Kuzyn?
Dziewczyna uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
- Wyjaśnię ci dziś wieczorem - szepnęła mu wprost do ucha. - Wszystko.
Naberrie ścisnął delikatnie jej rękę i skrzywił się zawadiacko.
- Zgoda.
Wyczuł, że Cracken spogląda gniewnie w ich stronę.
- Aha... lepiej siedzieć cicho - mruknęła dziewczyna, podążywszy za wzrokiem łowcy.
Szef Wywiadu wrócił na swoje miejsce. Światła w sali przygasły nieco, a po chwili Iella Wessiri włączyła wbudowany w stół holoprojektor. Nad blatem wyświetlił się znany już wszystkim z poprzedniej narady trójwymiarowy obraz Asmeru. Tym razem jednak był nieco bardziej szczegółowy. Obok brązowej tarczy planety pojawił się niewielki, ciemny księżyc, a także wiele małych, świecących punkcików w przestrzeni między Asmeru a jej satelitą.
Tymczasem Xavis wstał z krzesła, okrążył stół i podszedł do hologramu, ściskając w złożonych za plecami dłoniach srebrny teleskopowy wskaźnik.
- Witam wszystkich - zaczął nieco zachrypniętym głosem. - Skoro mamy ze sobą współpracować, aby nie było między nami żadnych niejasności, na wstępie chciałbym zapoznać was z historią mojego pobytu na Asmeru. - Odchrząknął, dzięki czemu jego głos stał się mniej ochrypły. - W przeszłości parałem się różnymi zajęciami. Przez jakiś czas byłem łowcą nagród, później przyłączyłem się do resztek pirackiej grupy zwanej Eyttyrmin Batiiv, która kiedyś, niedługo po Wojnach Klonów, stanowiła poważne zagrożenie dla istnienia Imperium. - Wzruszył ramionami. - Jednak Palpatine nie zamierzał przyglądać się, jak garstka piratów niszczy jego Nowy Ład. Zaledwie trzystu z ośmiu tysięcy członków organizacji przeżyło imperialny atak. Przywództwo objął wtedy Jacob Nive, kapitan jedynego większego okrętu, jaki przetrwał masakrę. Nie wszyscy jednak zgadzali się z jego zdaniem. Rok po masakrze na Khuiumin, grupa licząca około czterdzieści osób odłączyła się od bandy Nive’a i obrała Asmeru za swoją nową siedzibę. Nie wiem, czy wybierając tę planetę wiedzieli, że wiele lat wcześniej mieściła się tam baza terrorystów znanych pod szyldem Frontu Mgławicy. Nieważne. Ja przyłączyłem się do grupy jakieś pięć lat temu i od tego czasu było coraz gorzej. Nieliczni, biedni i słabo wyposażeni, nie mieliśmy szans na uczciwą rywalizację z lepiej przygotowanymi grupami, jak Cavrilhu, Gnęby czy chłopcy Rei’kasa. Dlatego szefostwo podjęło decyzję o przyłączeniu się do którejś z większych organizacji. Po krótkich naradach, zostałem wybrany do przedstawienia naszej propozycji Leonii Tavirze. Wyruszyłem na pokładzie mojego osobistego patrolowca, „Duma Kurta”. Minęło kilkanaście dni, zanim odnalazłem Tavirę. Zostałem przez nią mile zaskoczony, bo okazała się osobą skorą do współpracy. Uzgodniliśmy warunki i odleciałem na Asmeru, zadowolony, że przywożę dowódcom dobrą wiadomość. - Westchnął i zamilkł na chwilę, by zebrać myśli. - Nie wszystko po powrocie było jednak takie, jak spodziewałem się zastać. Gdy tylko mój statek opuścił nadprzestrzeń w systemie Asmeru, poczułem wielkie zakłócenie Mocy. - Widząc zdumienie malujące się na twarzach wielu słuchaczy, uśmiechnął się i dodał: - Tak... chyba zapomniałem wam powiedzieć, że mam predyspozycje do bycia Jedi. Nawet przez jakiś czas byłem szkolony. - Uśmiech na twarzy Kurta zmienił się w grymas smutku, prawdopodobnie spowodowany przez nagły napływ bolesnych wspomnień. - Wracając do głównego wątku... poczułem zakłócenie Mocy, które mogło oznaczać tylko jedno. Ktoś używał z ogromną wprawą używał Ciemnej Strony.
Daol uniósł rękę, będąc pierwszym, który ośmielił się przerwać Xavisowi.
- Kto to był? - spytał łowca, spojrzawszy w przepełnione bólem zielone oczy Kurta.
Te na sekundę zaiskrzyły gniewem.
- Człowiek, który odpowiada za śmierć moich rodziców. A także moich dziadków i setek innych Jedi. To był Wielki Inkwizytor Tremayne.
Daol poczuł wściekłość. Machinalnie ścisnął w pięść wolną od ręki Holly, sztuczną dłoń, po czym powoli rozprostował palce. Wykorzystując relaksujące techniki Jedi, powoli usunął z umysłu wszelkie złe emocje.
- Nie tylko ty, Kurt, wiele wycierpiałeś w życiu z powodu tego człowieka. Wiedz, nasz przewodniku, że pójdę za tobą wszędzie, jeżeli dzięki temu będę mógł mu odpłacić za krzywdy, które wyrządził mnie - powiedział z determinacją.
Holly bez słowa wtuliła się w jego bok. Daol, choć nieco zdumiony nagłą czułością, położył dłoń na jej ramieniu i przyciągnął dziewczynę jeszcze bliżej. Jej gęste, jasne włosy zalały łowcę słodkim, pociągającym zapachem, który przypomniał mu lata spędzone na rodzinnej Naboo.
Kurt przyjrzał się obojgu, zanim zdecydował się odpowiedzieć Daolowi.
- Dobrze wiedzieć, że nie jestem sam w tej walce - uśmiechnął się lekko w taki sam sposób, jak zwykle robiła to Holly.
Siedzący dotychczas cicho Cracken odchrząknął niespodziewanie.
- Przepraszam, że przerwę wam tę miłą pogawędkę, ale chyba wszyscy chcielibyśmy się dowiedzieć, co zrobiłeś później, Xavis.
Oczy Kurta zmieniły się w zielone szczeliny.
- Oczywiście, generale. Zatem... kiedy wylądowałem na powierzchni i dowiedziałem co się święci, podobnie jak kilku kolegów zwinąłem manatki i opuściłem Asmeru. - Pokręcił głową, jakby wciąż nie dowierzał temu, co się stało. - Choć tak naprawdę nie wiem, co planuje Tremayne, przeczucia mówią mi, że to nic dobrego. Z potencjałem piratów, garstki wprawdzie, ale jednak zaprawionych w bojach najemników, połączonym z pomysłami wyszkolonego użytkownika Ciemnej Strony, Wieczność może mocno namieszać w galaktyce. Bardzo mocno. - Odetchnął głęboko. - I to już właściwie koniec mojej historii.
Rzucił znaczące spojrzenie w stronę Holly i Daol zrozumiał, że tak naprawdę cała ta opowieść była przeznaczona w dużej mierze dla niej. Łowca nie wiedział wprawdzie, jak często kontaktowali się w ostatnich latach, sądził jednak, że w ten sposób Xavis chciał się wytłumaczyć kuzynce ze swojego postępowania.
Delikatnie musnął umysł dziewczyny sondą Mocy i wyczuł, że irytacja, jaka gnieździła się w jej podświadomości od czasu przybycia do systemu Bilbringi zamieniła się w coś w rodzaju wybaczenia.
- Co ty mu właściwie miałaś wybaczyć? - spytał, owijając sobie kosmyk jej miękkich włosów wokół palca.
Holly wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Czasami nie rozumiem samej siebie. - Prychnęła cicho. - Zdaje mi się, że chodzi o to, iż nie dawał znaku życia przez sześć lat, a ja ciągle martwiłam się, że zginął razem z wujostwem. - Odwróciła twarz i Daol dojrzał w jej oczach przekorny błysk. - A skąd pan, panie Naberrie, wie o tym, iż miałam mu cokolwiek wybaczać?
Daol uśmiechnął się łobuzersko.
- Tajemnica Jedi.
- A ty znowu trywializujesz Moc. Nieładnie - zaśmiała się.
- Ej... - Pogroził jej palcem. - Ty chyba coś ukrywasz.
Twarz Holly wykrzywiła się w diabolicznym uśmiechu.
- Mówiłam ci już, że opowiem później.
Daol skinął głową.
- Już się nie mogę doczekać.
Tymczasem Cracken, który skończył analizować opowieść Kurta, zmierzył go zamyślonym wzrokiem.
- Dziękujemy, Kurt, za ciekawą historię - powiedział w końcu, uśmiechając się krzywo. - Myślę jednak, że powinniśmy przejść do dalszej części zebrania. Wiesz, co masz mówić?
Xavis przytaknął.
- Tak jest, generale - znów odchrząknął i wyciągnął trzymany za plecami metalowy wskaźnik. - Jak już zapewne dobrze wiecie, hologram, który właśnie widzimy, przedstawia Asmeru. Nie jest to duża, ani też specjalnie rozwinięta planeta. Podobno kiedyś, na setki lat przed powstaniem Imperium, powierzchnia była zabudowana wspaniałymi miastami, które jednak padły ofiarą ostrych zmian klimatycznych. Jedynymi w miarę inteligentnymi istotami, jakie obecnie żyją na Asmeru, są Ossanu - niewolnicy, zesłani tu kiedyś przez władców sektora. Zajmują się głównie uprawą roli i nie lubią intruzów. Ale myślę, że nam nie będą przeszkadzać.
Volvekhan syknął z tylnego rzędu.
- A jeśli jednak zaszkodzą misji w jakiś sposób?
Kurt spojrzał na niego zimno.
- Nie możemy doprowadzić do rzezi. Chcę, żeby to było jasne.
- Jeżeli nas zaatakują, możemy nie mieć wyboru - warknął Noghri nieprzyjaźnie.
Xavis skinął niechętnie głową.
- Tak, wtedy może będziemy zmuszeni z nimi walczyć. Ale nigdy nie będziemy atakować jako pierwsi.
Volvekhan uśmiechnął się szeroko, odsłaniając dwa rzędy podobnych do noży zębów.
- To oczywiste.
Kurt przyjrzał mu się spode łba.
- Cieszy mnie to - odezwał się w końcu. - O czym to ja miałem mówić? A, tak. - Wskazał metalowym prętem ciemny księżyc. - Jeśli chodzi o nasze wejście do systemu, opuścimy nadprzestrzeń dokładnie za księżycem. Jednak nawet, gdybyśmy lecieli dalej tuż nad jego powierzchnią, trudno byłoby w ten sposób ukryć przed ich skanerami kalamariański krążownik. - Uśmiechnął się nieznacznie. - Ale i tak będziemy dla nich niewidoczni aż do momentu, gdy wlecimy w pole kopalniane. - Przesunął wskaźnik tak, że teraz jego koniec był skierowany na błyszczące punkciki. - Od wielu lat jest nieczynne, choć za czasu rządów Frontu Mgławicy na Asmeru, zostało zaminowane. Dlatego będziemy musieli uważać, by przypadkiem nie stać się tylko wspomnieniem. I tu zaczyna się właśnie moja rola. Polecę przodem. A za mną „Mon Juramento”. Dopiero potem, po przekroczeniu pola, hangary krążownika opuści desant naziemny i wszystkie eskadry myśliwców.
Siedzący wraz z innymi Łotrami Wes Janson uniósł rękę.
- Czy do tego czasu ci na dole nie powinni się już połapać, o co chodzi, i wypuścić w naszym kierunku własnych statków?
Xavis wzruszył ramionami.
- Nie sądzę. A nawet gdyby, to do czasu, aż osiągną dystans skutecznego strzału, nasze myśliwce powinny być już na zewnątrz. Jedyne siły, jakie posiada Wieczność, to kilkanaście Brzydali i parę pokiereszowanych frachtowców.
Corran Horn skrzyżował ręce na piersi.
- Od czasu, kiedy byłeś tam ostatni raz, sporo mogło się już zmienić - powiedział pilot.
Kurt uniósł brew.
- A kim obsadziliby te nowe statki? Myślisz, że w parę tygodni mogliby znaleźć więcej nowych ludzi, niż wystarczyłoby do kilku myśliwców? - spytał z powątpiewaniem.
Korelianin przewrócił oczami.
- Powiedzmy, że masz rację. A co dalej?
- Co dalej? - prychnął Xavis. - Wy tam sobie strzelacie w przestrzeni. W tym czasie my, desant naziemny, wkraczamy do bazy, zabieramy co trzeba, podkładamy ładunki nergonu-14 i spadamy.
- Nergon-14? - zdziwił się Buźka. - Czy to nie jest zbyt silny materiał? Tona tego maleństwa...
- Jest odpowiedni - wszedł mu w słowo Cracken. - Nie możemy się z nimi cackać, skoro już w tej chwili boi się ich nawet Czarne Słońce. - Spojrzał wymownie w stronę Daola. - Waszym obowiązkiem jest zabrać stamtąd wszystkich, którzy się poddadzą. Wyciągniecie też z ich komputerów pewne dane. Tym się zajmie Iella - kiwnął głową w kierunku jasnowłosej agentki. - Pomożecie też łowcom ująć Dalooma.
- A co z Tremayne’m? - Po raz pierwszy w trakcie zebrania odezwał się Dif Scaur. Jego wodniste oczy rzucały co chwila zaniepokojone spojrzenia to na generała, to na Kurta.
- Jeżeli się podda, w co szczerze wątpię, zabieracie go razem z innymi jeńcami - odpowiedział szef Wywiadu po krótkim zastanowieniu. - Jeżeli nie, co jest niestety znacznie bardziej prawdopodobne... musicie się upewnić, że nie opuści planety. - Powiódł spojrzeniem po twarzach wszystkich zgromadzonych. – Czy są pytania? - Odczekał chwilę, jednak nikt nie zgłosił wątpliwości. - To dobrze. Jutro rano wyruszacie. Macie cały wieczór na ostatnie szaleństwa, a potem lepiej się wyśpijcie. Choć przed akcją spędzicie jeszcze sporo czasu w nadprzestrzeni, lepiej zacząć odpoczywać już teraz. Potem możecie już nie mieć okazji. Niech Moc będzie z wami. Możecie się rozejść.


Daol uśmiechnął się do Holly, gdy tylko podeszła do niego po skończonej rozmowie z Xavisem.
- Jak tam konwersacja z kuzynem? - zagadnął dziewczynę.
Swan wzruszyła ramionami i chwyciła łowcę za rękę.
- Chyba dobrze. - Pokręciła głową ze smutkiem. - Opowiedział mi, co się stało z jego dziadkami. Paskudna sprawa.
- To znaczy? - Naberrie pozwolił, by Holly pociągnęła go lekko w stronę swojej kwatery. - Może nadszedł czas, byś wreszcie opowiedziała mi całą historię waszej rodziny?
Dziewczyna rozejrzała się, sprawdzając, czy nikogo nie ma w pobliżu. Korytarz okazał się całkiem pusty.
- No dobrze. Tylko od czego mam zacząć? - Uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
- Od tego, co uznajesz za stosowne.
Holly zanurzyła się na moment w fali wspomnień.
- Moja rodzina cieszyła się wielkim poważaniem w Starej Republice - odezwała się po chwili. - Mój dziadek, Antaro Swan, był senatorem. Miał troje dzieci - mój ojciec był z nich najmłodszy. Najstarsza z rodzeństwa, Bultar Swan, wykazywała dosyć duże zdolności Jedi i w wieku pięciu lat została przyjęta do Zakonu. Musisz wiedzieć, że wtedy...
Daol doznał nagłego olśnienia.
- Już wiem, czemu twoje nazwisko wydało mi się znajome, kiedy się pierwszy raz spotkaliśmy - przerwał jej z uśmiechem. - Mów dalej.
- Na czym to ja skończyłam? A, tak. Bultar szkoliła się w Świątyni Jedi, jednak od czasu do czasu pozwalano jej odwiedzać rodzinę. A wiesz pewnie, że w tamtych czasach to było raczej zakazane. W każdym razie, podczas tych odwiedzin opowiadała swojemu rodzeństwu o tym, czego się uczyła w świątyni. - Mrugnęła do Daola okiem. - W ten sposób i ja, poprzez relacje mojego ojca, dowiedziałam się, o co chodzi z trywializowaniem Mocy.
Naberrie przystanął i spojrzał na nią z ukosa.
- No, dobra. A gdzie w tym wszystkim jest Kurt? To syn Bultar?
Holly pokręciła głową.
- Nie. Jego matką była Dissa, druga siostra ojca. Niedługo po Wojnie Klonów wzięła ślub z Rade Xavisem, Rycerzem Jedi, z którym poznała ją Bultar. By ukryć się przed Darthem Vaderem, Xavisowie zamieszkali na Dubrillionie, nielicznie zaludnionej planecie położonej w Odległych Rubieżach. Po kilku latach na ich trop wpadł jednak Tremayne, dawny przyjaciel Rade, a w tych czasach już Wielki Inkwizytor. I to akurat w momencie, kiedy Dissa spodziewała się dziecka! - żachnęła się Holly. - Przenieśli się wtedy tu, do systemu Bilbringi, gdzie mieszkali rodzice Rade. Oni także byli Jedi, od dawna jednak nie brali udziału w żadnych walkach i dlatego Imperator nic o nich nie wiedział. Kiedy urodził się Kurt, Dissa i Rade postanowili zostawić go pod opieką dziadków i uciekać dalej. - Pokręciła głową ze smutkiem. - Zdrajca Tremayne dopadł ich jednak i zabił. Dissę też, choć przecież nie była Jedi. Potem Imperator zarzucił go chyba pilniejszymi zadaniami, ale po wielu latach Inkwizytor odszukał starych Xavisów i dokończył, co zaczął. Aż do poprzedniego tygodnia sądziłam, że Kurt też zginął. - Wzruszyła ramionami. - Resztę historii już znasz.
Daol uśmiechnął się ponuro.
- Rzeczywiście smutne. Ale w moim życiu wcale nie układało się lepiej. - Z trudem stłumił narastający w nim gniew. - Moi rodzice, podobnie jak większość najbliższej rodziny, byli społecznymi działaczami. Zginęli, bo Imperator uznał, że familia Naberrie stanowi zagrożenie dla rządów Imperium na Naboo. Mi udało się uciec. Miałem szczęście, bo spotkałem na swej drodze Rycerza Jedi, Jaxa Pavana. - Głos łowcy zaczął drżeć i po chwili Daol poczuł, że po jego policzku spływa samotna łza, która mimowolnie wyciekła mu z oka. - Jego też zabił Tremayne. Znów zostałem sam. A po Jaxie Pavanie pozostał mi statek, droid, miecz i trochę umiejętności, które przekazał mi w trakcie krótkiego szkolenia. Ale to było za mało, bym mógł stać się Jedi. - Potrząsnął głową, jakby chciał wyrzucić z siebie złe emocje. - Na łowcę nagród wystarczyło.
Holly zatrzymała się przed drzwiami jej pokoju i przytuliła się do młodego Jedi.
- Daol, nie wiedziałam - wyszeptała, po czym musnęła wargami miejsce na policzku łowcy, gdzie zatrzymała się łza. - Nie chciałam sprawić ci bólu, mówiąc o tym wszystkim.
Naberrie odsunął ją delikatnie od siebie na odległość wyprostowanych ramion.
- Nie ty jesteś winna cierpieniu, które mnie i Kurtowi sprawił Tremayne.
- Tak, wiem. Rozumiem, co czujesz w tej chwili. - Na moment zamarła w bezruchu, zanim otworzyła drzwi swojego pokoju. - Pamiętasz, co powiedział Cracken o dzisiejszym wieczorze pod koniec zebrania? - Blondynka uśmiechnęła się szelmowsko i zatrzepotała rzęsami z miną niewiniątka.
Daol zastanowił się przez chwilę i odwzajemnił uśmiech.
- O szaleństwach?
- No, tak. - Drzwi rozsunęły się do końca i Holly pociągnęła go do wnętrza pokoju. Był niewielki i dosyć skromnie wyposażony, ale przynajmniej było w nim to, co najważniejsze.
Łóżko.
Przysunęła się do łowcy i zaczęła go namiętnie całować, jednocześnie zsuwając mu tunikę z ramion, a później rozpinając koszulę. Daol odwzajemnił czułość i pogładził ją łagodnie po policzku.
- Czy nie za ostro zaczynamy? - spytał z rozbawieniem, kiedy dziewczyna na chwilę oderwała usta od jego warg.
Holly odsunęła się od niego.
- No wiesz... w miłości i na wojnie wszystko wolno - oznajmiła z diabolicznym uśmieszkiem na twarzy i skierowała się w stronę łóżka.
Daol przestąpił plamę, którą utworzyło na podłodze jej ubranie i podążył za Holly.
Z całą pewnością, ostatnia noc na „Lusankyi” była tą najciekawszą.


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 (18) 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 9,38
Liczba: 24

Użytkownik Ocena Data
Darth Khoqa 10 2014-08-28 15:23:58
Kosak 10 2009-05-09 17:39:39
Carno 10 2008-12-21 01:44:33
vixen 10 2006-12-29 18:21:45
99-in-the-shade 10 2005-12-20 21:41:40
Aquenral 10 2005-03-29 15:44:53
Furrbacca 10 2004-11-27 11:05:09
Burzol 10 2004-10-24 20:29:22
Shang z domeny Da`ah Tee 10 2004-10-15 16:18:40
Jaya 10 2004-09-17 09:30:56
SR KoZi 10 2004-08-27 17:25:48
Admirał Raiana Sivron 10 2004-08-26 20:46:32
Gilraen 10 2004-08-10 22:49:24
Mistrz Fett 10 2004-08-10 21:55:58
Baucent 10 2004-08-09 15:41:31
Boris tBD 10 2004-05-09 22:15:38
Nadiru Radena 9 2006-03-17 15:10:44
Otas 9 2005-06-27 14:35:01
Jaqob 9 2005-05-08 11:19:37
Joylinda_Hawks 9 2005-01-28 21:02:05
Misiek 9 2004-08-12 22:12:04
Yeleniu 8 2007-06-19 18:53:37
volrath 8 2004-08-15 22:06:53
Girdun 4 2007-06-07 19:48:34


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (86)

  • vixen2006-12-29 18:23:32

    Najbardziej spodobał mi się wątek miłosny, ale geniusz autora widać też w tych fragmentach, w których nie ma nic z romansidła.

    Ricky, powinieneś postarać się o wydanie swojej powieści! :)

  • Adela2006-04-09 20:33:01

    czytałam to kilka dni,ale było warto

  • 99-in-the-shade2005-12-20 21:47:00

    Powiem krótko i treściwie: bardzo wciąga, jestem pod ogromnym wrażeniem =) =)

  • Lord Darth_Vader2005-09-17 16:12:38

    Wciągneło mnie i jest ok ale nie chciało mi sie czytać całego. :)

  • Otas2005-06-27 14:19:33

    No i ja muszę sie w końcu wpisać bo Ri*ky (imię zmienione ze względu na dobro toczącego sie dochodzenia) obiecał mi z uśmiechem na ustach, że mi jaja (dowód rzeczowy zabezpieczony przez policje) urwie jak w końcu recki nie napisze ... ja wogóle nie wiem skąd taka nerwowość u dzisiejszej młodzieży ... lewo rok czeka :P:D

    A co do ksiązki ... to wsumie już nic z niej nie pamiętam :P:D... no dobra.... tyle pewnie R nie zadowoli więc coś jeszcze napiszę.
    Ogólnie CJ są połączeniem talentu pisarskiego R. i jego ogromnej znajomości świata SW ...dzieki temu otrzymaliśmy książke z wciągającą fabułą, interesujacymi postaciami i historią która może być porównywana do nie jednej pozycji SW.
    Gdybym tylko na podstawie tego miał wystawić ocene to wyniosła by ona 9,5/ 10 (bo nie ma rzeczy idealnych) .. .ale ... ale tutaj dochodzą jeszcze preferencje czytelnika :) ... mi osobiscie nie podoba taki wątek miłosny jaki pokazał nam Ricky ... nie ma zdrad, morderstwa w zazdrości .. wogóle nieżyciowy :D... W takim przypadku ocena wynosi 8,5/10 i tu mam ból.. czy zawyzyć ?? czy zanizyc ?? :) ... zawyże .. wiec 9/10

    Kto lubi piękne romantyczne wątki miłosne może spokojnie dodać sobie 1 pkt.

  • Saien2005-04-16 11:54:40

    Super książka. Wciągnęła mnie bez reszty (ach... cały piątkowy wieczór :-) Świetne nawiązania do NT. Wciągająca fabuła, bardzo dobra narracja i dialogi. Jednym słowem: Super!! Polecam wszystkim kto ma czas na czytanie (170 str.). Moja ocenka - 9,5/10

  • Aquenral2005-02-09 16:23:31

    Świetna książka... Trochu długawa, ale czytać się przeczytało. 10/10

  • Joylinda_Hawks2005-01-28 21:06:23

    Należy sobie zdać sprawę iż bardzo trudno dokonać oceny czyjejś twórczości. Czytając "Cienie Jedi" po raz drugi ( a później i kolejny) starałam się obiektywnie potraktować to opowiadanie ( chociaż zasadniczo trudno nazwać to opowiadaniem, objętościowo przypomina ono raczej książkę, krótką ale książkę). Przeczytawszy całość jednoznacznie stwierdzam że nie można odmówić autorowi doskonałej znajomości wszechświata SW bowiem w opisywanym przez niego świecie porusza się on z lekkością twilekańskiej tancerki.
    Czytając to opowiadanko odkrywamy że jest w nim dużo zapożyczen z wielu książek i komiksów SW jak i również nawiązań. Z jednej strony to może być dobre, świadczy o tym iż autor bardzo dobrze orientuje się w tym wszechświecie i potrafi się zgrabnie po nim poruszać, z drugiej zaś strony nie można się oprzeć wrażeniu że czegoś tu jest za dużo, za dużo zapożyczonych postaci, które się pojawiają nie tylko wspomniane mimochodem ale znacznie częściej. Moim zdaniem opowiadanko przez to trochę traci, zasadniczo powinno być tak iż większą część tego opowiadanka powinny zajmować postacie stworzone przez autora, natomiast pozostałe powinny być raczej tłem dla postaci pierwszoplanowych a nie dominować. Lepiej jest wprowadzić kilka zapożyczonych postaci, żeby nie przesłoniły swoją obecnością głównego wątku i głównych postaci bo w pewnym momencie może nawet dla fana SW stać się ono nieco nużące.
    Na bardzo duży plus zasługuje wprowadzenie do opowiadanka Noma Anora działającego jako Vigo Czarnego Słońca i ten wątek jest bardzo interesujący i ciekawie wpisany w wszechświat SW i warto go rozwinąć w następnych częściach.
    Co do głównych bohaterów - właściwie bohatera i bohaterki, to żeby się długo nie rozwodzić bo nie o to chodzi to są dobrze napisani i prowadzeni. Wykorzystanie jako pierwszoplanowej postaci kolejnej Ręki Imperatora nasuwa od razu skojarzenie z Mara Jade, bodajże najbardziej znaną z rąk Imperatora. Jednakże tu Sandra Vidan wypada dość blado w zestawieniu z Marą, ale to nie wina autora, biorąc pod uwagę samą postać Mary trudno znaleźć by w wszechświecie SW kobietę która mogłaby jej dorównać. Co do Sandry można by bardziej popracować nad jej postacią dodać jej głębi psychologicznej, pokazać trochę jej rozterek i wątpliwości, bowiem po tylu latach szkolenia u Imperatora tak proste zerwanie z przeszłością bez żadnych szkód dla jej osobowości spłyca jej postać.
    Jeżeli chodzi o Holly Swan - no cóż była tylko dodatkiem, przerywnikiem w życiu Daola który szybko sobie uświadomił iż to nie jest kandydatka na jego życiowa partnerkę - a skoro była przerywnikiem trzeba było ją usunąć - ale dlaczego tak drastycznie - moim zdaniem zasługiwała raczej na mniej bolesne zejście ze sceny.
    Co do Daola - sądząc po nazwisku ma on chyba bliskie związki z rodziną byłej królowej Naboo. Ciekawa postać - łowca nagród obdarzony umiejętnością posługiwania się Mocą. Nie mogę się oprzeć tu wrażeniu że autor ma dużo sympatii do niego ( jak również dla jednej z bohaterek0. Przedstawił go jako człowieka który mimo stracił wszystko, rodzinę, mistrza, dom potrafił się po tym wszystkim pozbierać i nie zatracić swojego człowieczeństwa, mimo że jest łowcą nagród to zdaje mi się że obecne zajęcie raczej mu nie odpowiada bowiem żałuje że nie miał możliwości dokończenia szkolenia na Jedi.
    Nie wdając się już więcej w szczegóły bo i tak to co napisałam jest dość obszerne, zasadniczo mogę powtórnie stwierdzić iż opowiadanie przeczytałam parokrotnie, gdy czytałam po raz pierwszy zrobiło na mnie dobre wrażenie, widać autor ma niezłe literackie zacięcie i jeżeli trochę popracuje nad postaciami i nie będzie przesadzał z nawiązaniami to z pewnością kolejne jego opowiadania z jednego na drugie będą coraz lepsze. (na to liczę).
    Muszę tu jednak dodać na koniec jedną rzecz, która mi się nasunęła i która mnie czasami denerwuję, nie lubię czytać książek opowiadań w których po przeczytaniu kilku kartek mogę bez problemu przewidzieć jaki będzie jej/jego koniec, lubię być mile zaskoczona że na koniec pojawi się jakiś element który wywróci moją koncepcję zakończenia do góry nogami, ewentualnie wprowadzi jakiś "smaczek" którego się nie spodziewałam. Autor pisząc opowiadanko bardzo się postarał lecz zabrakło tu na koniec tego elementu zaskoczenia dla czytelnika tego wlaśnie jak to nazywam "smaczku', czegoś czego się czytelnik w ogóle nie spodziewał - jakiejś małej niewyjaśnionej kwestii, małego elementu który autor dodałby od siebie a który by mógł "podkręcić akcję", bo chyba nic tak bardziej czytelnika nie wkurza jak dochodzi do końca książki ciesząc się że kończy się to jak przewidział ( a czasami się nie ciesząc) a tu nagle okazuje się że do końca nie wszystko było tak jasne jak się na początku okazało.
    Żeby wiele nie ględzić - ogólnie oceniam opowiadanko: 9/10. Uzasadniając tą ocenę powiem krótko, dlaczego nie 10/10 - bo obniżenie o 1 punkt oceny ma na celu zmobilizowanie autora do podniesienia poziomu pracy którą i tak oceniam na wielki plus 9 z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy..)

  • Matek2004-11-08 10:06:38

    tja, połączenie ST i NT... i jeszcze EU.... i NEJ :))))) Ricky --> skorzystałeś z wielkiego dobrodziejstwa zwanego Star Wars w pełni...

  • Burzol2004-10-24 20:34:21

    Świetna robota; widać, że autor lepiej zna świat EU niż sam Lucas (i wielu twórców którym L$ płaci). Dobra historia, ciekawe postaci (chociaż łowca-jedi?... ale bywało gorzej), bardzo udana próba połączenia starej i nowej trylogii. Polecam ;)

  • Jaya2004-09-17 09:30:27

    Zapomniałam. Dałabym 9,5, ale nie wiem, czy się da. W związku z tym 10.

  • Jaya2004-09-17 09:25:42

    Nareszcie skończyłam. Wina, że tak długo to trwało leży całkowicie po mojej stronie. Początkowo czytałam z ekranu, po dwie, trzy strony (ze 132, nie 28). w końcu wydrukowałam...i poszło jak burza. Zgodniez tym, co obiecałam w poprzednim wpisie i Ricky'emu na privie wpisuję komentarz. Może zacznę od tego, ze jest kilka dziur...ale całokształt jest tak dobry, ze sam jest jak dziura - czarna oczywiście, tak wciąga. Świetna robota!!! Poza tym pozwolę sobie nie zgodzić się z volrathem. Wątek romantyczny jest nie tylko ważny (w końcu to miłość zaczęła wyciągać Sandręze szponów Imperatora) ale także dobrze napisany. Ricky potrafi operować słowem. Zwłaszcza podoba mi się fragment po walce na Asmeru.
    Co do bohaterów "oryginalnych" to jeszcze nie doszłam do X-wingów Allstona i nie mogę się wypowiedzieć. Fajnie natomiast wygląda scena "trywializowania Mocy" w mesie. O dziurach pisać nie będę, zrobił to za mnie volrath, chociaż z częścią jego wniosków (oprócz już wymienionych) się nie zgodzę. A tak właściwie - czy on zarozumiałości nie uważa za wadę?
    Ricky, gratuluję wyobraźni. Przywiozę wydruk do Toszka i poproszę o autograf. Pisz dalej.

  • SR KoZi2004-08-27 17:25:33

    Hmm... Książka bardzo, bardzo mi się podobała. Fajne było nawiązanie do robu Naberrie. Takie... nawiązanie do historii SW. Był też lightstaff ;), YT i wiele innych...

  • Admirał Raiana Sivron2004-08-22 19:11:46

    Świetna robota, gratulacje niezwykle wciągające opowiadanie nie mogłam sie od nieo oderwać.
    Maksymalnie rozwalił mnie fragment " - Kapitanie Maldini! Długo jeszcze potrwa ten żałosny pokaz nieudolności? Ci żołnierze nie zachowują się tak, jak szturmowcy Imperium, tylko jak żałosne rebelianckie ścierwojady, które nawet nie potrafią naśladować wojska!
    Świetne jeszcze raz gratuluje dobrej roboty :))

  • Ricky Skywalker2004-08-19 20:48:53

    Wyjaśnienie jest następujące: określenie "Strona Mroku" pochodzi z polskiego tłumaczenia komiksu Dark Empire, którego uzupełnieniem ma być ta powieść. A wprowadziłem je z jednej strony dla urozmaicenia (żeby nie było ciągle "Ciemna Strona") z drugiej - żeby nawiązać do owego komiksu :)

  • Jaya2004-08-19 15:01:05

    Na drugiej (pierwszej tekstu) stronie mocno się zdziwiłam. Co to jest za "Strona Mroku"? Zawsze mi się wydawało, że ogólnie przyjętym określeniem jest "Ciemna Strona". Jeżeli nie mam racji, to proszę o wyprowardzenie z błędu. Jak przeczytam resztę to wam powiem, czy mi się podobało. wygląda na to, że jednak będzie (mimo wszystko:)

  • volrath2004-08-16 12:50:53

    Przyznam, ze chciałem się moją opinią na temat CJ podzielić bezpośrednio z autorem na Alderaanie, ale fak yt:)

    Niewątpliwie czekałem na CJ z niecierpliwiścią i , zgodnie z radami Ricky`ego, czekałem na wersję pełnowymiarową. Niestety, kiedy w końcu dostałem szansę przeczytania jej ,z powodów technicznych zmuszony byłem czytać z ekranu, a to trochę trwało.

    Jako że nie jest to recenza jako taka, tylko słowa skierowane raczej przede wszystkim do autora, daruje sobie streszczanie fabułu i przejdę do konkretów.

    Na początku zwraca uwagę dosyć swobodna i dobrze prowadzona narracja. W ogóle od strony "technicznej" Cieniom...niełatwo cos zarzucić. Ww narracja jest czytelna, opisy w dawce odpowiedniej, ilośc, jak i sposób "podania" dialogów też jak najbardziej zadowala. Widać, że Ricky przeczytał sporo ksiązek i wie jak powinna wyglądac budowa jego własnego dziecka.
    Dalej oczywiście najważniejsze są postacie. Przyznam, że głowny bohater- Daol Naberrie kojarzy mi się z postacią wyjętą wręcz z fanowskiego marzenia o życiu w świecie SW. Nie dość, że łowca nagród (któz nie kocha Boby Fetta?) to jeszcze z umiejetnościami Jedi. I to też niezwyczajnymi, bo przecież widzi mejsowskie punkty przełomu. Powiem szczerze: Daol moją ulubioną postacią z SW nie będzie. Brakuje mi w nim "tego czegoś". Może wad? Ricky przedstawia tu co prawda problemy Naberrie z Ciemną Stroną, ale mnie to szczególnie nie przekonuje.
    Sandra Vidaan jest ciekawa sama w sobie, a konkretnie dlatego, że na co dzień jest nikim innym jak Ręką Imperatora. Ciesze się, że Ricky zdecydował się na tak śmiały zabieg, który sprawia, że Vidaan jest po prostu ciekawsza. Tylko, tak jak ktoś już tu wspomniał, za mało w niej mroku jak na tyle czasu pod butem Imperatora.
    Panią Swan trudno mi oceniać, ale raczej na plus.
    Świetnie przedstawione są postacie drugoplanowe, zwłaszcza te z "oryginalnego" EU. Buźka, Prosiak, Iella, wszystko jest tak jak ma byc. Fajne są odzywki Jansona czy Lorana, nadają im wiarygodnośi i widać, że autor zna źródła z których czerpał. Za to nie podoba mi się Boba Fett i ta wzianka o pluciu. Nie pasuje do niego zupełnie.
    A sama fabuła? Coż, na pewno dużą rolę pelnią tu odniesienia, zarówno do wcześniejszych części Sagi jak i ksiązek. Teksty typu tego o hologramie Hana Solo znowu pokazują, że Ricky wie na czym stoi, a przy okazji calkiem zręcznie tym manipuluje. Przyczępię się za to do parafrazy fragmentu "Zdrajcy". Ricky nie pisze jak Stover (mówię o stylu) i taki fragmencik zwyczajnie tu nie pasuje, sprawia wrażenie wyrwanego znikąd.
    Poza tym oczywiście cała książka dzieje się w okresie Mrocznego Imperium i musze przyznać, że wpasowana jest wręcz idealnie.
    Szkoda, że autor nie pokusił się o bardziej skomplikowaną fabułę. Wszytsko dzieje się według sprawdzonego schematu: główny bohater robi swoje sprawy, aż tu nagle zostaje wplątnay w coś większego, w międzyczasie spotyka kobietę swoich marzeń, a na końcu walczy z super bossem. Z drugiej strony prosta fabuła może być zaletą, zwłaszcza, że np takie walki powietrzne są bardzo dobrze opisane.
    Trzeba by było rozwinąć sprawę dialogów. Jak pisałem, są w jak najbardziej odpowiedniej ilości, a teraz o jakości. Są dobre. Adekwatne do postaci i, co ważne, sensowne. Nie podobają mi się niektóre wypowiedzi Daola, mam wrazenie, że są zbyt...hmmmm.... nadęte? Za duzo w nich patosu? Ale oprócz tego jest ok.
    Nie podoba mi się wątek romansowy. Daol chyba całe życie nic nie robi tylko się zakochuje. Teksty typu "och, czy ja ją kocham??" burzą poniekąd klimat CJ.

    Ogólnie, jak na fanfic Cienie Jedi robią wrażenie. Czytało mi si je lepiej od niektórych "pełnoprawnych" ksiązek z SW. Zwłaszcza przez naprawdę dobrą narrację.Są tu jednak rzeczy, ktorych można się przyczepić (Niektóre postacie zbyt czarno-białe) . Myyślę, że jeśli Ricky wezmie pod uwagę rzeczy na które zwracają mu uwage (głupio zabrzmiało) to nastepny tekst będzie juz naprawdę świetny.
    Na dzień dzisiejszy stawiam 8, bo wśrod fanficów CJ wyróżniają się zdecydowanie. I czekam na więcej


    btw bardzo podoba mi się tytuł:)
    a, i jeszcze mam kilka wątpliwości co do logiki i sensu niektórych motywów, ale najpierw omówię je bezpośrednio z autorem:)

  • Ricky Skywalker2004-08-13 09:26:47

    Taka mała uwaga - jak już dajecie komentarz typu "super itd." wrzućcie też ocenę ;)

  • No0n32004-08-13 09:22:23

    suuper co tu sie bede rozpisywal :P

  • Misiek2004-08-12 22:06:54

    Przeczytałem "Mroczne Imperium: Cienie Jedi" już jakiś czas temu, no i teraz przyszło mi wyrazić opinię. Muszę przyznać, że czytało się bardzo dobrze; pierwsze 17 rozdziałów pochłonąłem jednego dnia, pozostałe następnego, co świadczy tylko o dużym talencie i lekkim piórze Ricky'ego. Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że "Cienie" aspirują do roli pełnoprawnej gwiezdnowojennej książki, a już na pewno są lepsze, niż "Kryształowa Gwiazda", "Dzieci Jedi" czy "Zasadzka na Corelli". In other words: I'm impressed.
    Ale żeby nie być gołosłownym, wypada wystawić jakąś konstruktywną (?) recenzję. Gdybym miał określić zawartość fan-booka TFNowskimi standardami, powiedziałbym, że jest to angst, drama, romance. Mamy tu do czynienia z wielowątkową akcją z jednym, podstawowym wątkiem przewodnim, której konsekwentne prowadzenie, z zachowaniem wszelkich prawideł gatunku, jest niewątpliwą zaletą powieści. Wątek humorystyczny, drobiazgowa wręcz zgodność z EU, ba, nawiązywanie do niego w wielu momentach to wszystko świadczy o jakości "Cieni", a w powiązaniu z kilkoma wątkami z NT, daje nam nadzianą smaczkami pozycję na miarę "Zjawy z Tatooine" czy "Survivor's Quest". Całość jest gładka, płynna i dopracowana chociaż kilka drobnych potknięć stylistycznych się zdarzyło. I tutaj pojawia się to, o czym mówiłem Rickowi jakiś czas temu: chociażby nie wiem, jak dopieszczać dzieło, zawsze kilka buraczków wyjdzie. Tym niemniej nie są one częste i w żaden sposób nie rzutują na moją ocenę, chciałem tylko uświadomić ich istnienie.
    Dużą zaletą booka są dialogi; nie pozbawione humoru, gładkie i częste, a co najważniejsze: zróżnicowane dla różnych typów postaci, bardzo dobrze wpływają na odbiór całości. Jednocześnie, mimo ich ilości, nie miałem ani razu wrażenia, że akcja jest przegadana. Właśnie kwestie mówione stanowią w wielu momentach o pośredniej charakterystyce postaci. A skoro już o nich mówię, to warto zwrócić uwagę na niektóre z nich.
    DAOL NABERRIE - pociągnę za jednym zamachem z charakterystyką Xavisa. Zaletą obu panów jest ich historia, losy i prezentacja zachowań ale Kurt zdaje się tracić na rzecz Daola. Wynika to w znacznej mierze z pierwszej części, która de facto na Naberrie się koncentruje i buduje lwią część jego charakterystyki i wyrazistości. Jedyną wadą Daola są młodzieńcze chucie, ale o tym za chwilę.
    SANDRA VIDAAN - chociaż autor zarzekał się wielokrotnie, że to nieprawda, ja w niej widzę Selene z "Underworld". A ponieważ sposób przedstawienia wampirzycy przypadł mi swego czasu do gustu, tak i Sandra jest moim zdaniem zbudowana poprawnie. Chociaż, jeśli mam być szczery, to spodziewałbym się po Ręce Imperatora więcej mroku. A tutaj było to jakby trochę za bardzo cukierkowe. Również nie do końca jest jasne, czemu od samego początku Sandra bardziej przysługuje się Luke'owi, niż Imperatorowi, albo dlaczego tak łatwo godzi się na zabranie Naberrie przez Zuckussa, a sama wraca na Byss z pustymi rękami. Znacznie lepiej w starciach ze swoim wewnętrznym mrokiem wypadał Daol.
    LUKE SKYWALKER - cukierek. O ile jeszcze Daol i Sandra wychodzą w swoich charakterystykach na plus, o tyle u Luke'a bilans jest zerowy. Były poprawny, wręcz bardzo dobry, gdyby nie jeden, moim zdaniem solidny, mankament. W Dark Empire Skywalker był pogrążony w mroku, ponury, patrzący na wszystko dookoła spode łba, natomiast w kontaktach z Sandrą wydaje się on dość pogodny, zupełnie bez oznak pogrążenia w ciemnej stronie, z jakim mieliśmy do czynienia w komiksach. W drugiej części jest już ok, ale pierwsza ssie.
    HOLLY SWAN - Święty Łabędź. Tutaj mamy zarazem potencjalnie niezłą postać (kuzynka Kurta, ta córka itd.), jednak bardzo nierówną. Z jednej strony jest wspomniany potencjał, a z drugiej te chucie, o których mówiłem przy okazji Daola. Ogólnie rzecz biorąc pan Naberrie jest niesłychanie wręcz kochliwy. Chociaż tę wadę dzieli akurat z Łabędziem, to wydaje mi się, że ten akurat wątek najbardziej zgrzyta w całych "Cieniach".
    BOBA FETT - znów wahania. Z jednej strony mamy do czynienia z naszym kochanym Bobą, którego znamy z Wojen Łowców Nagród, komiksów itd., czyli surowym, oschłym profesjonalistą, najlepszym w swoim fachu, a z drugiej wydaje się parę razy, że mięknie. Motyw z pluciem jeszcze uchodzi, ratuje go ironia Fetta, ale odbicie Daola i Zuckussa ze szponów Yuuzhan, samo w sobie bardzo ok., ale moim zdaniem Fett za ten wybryk z rękoma prędzej by się zirytował, niż uśmiechnął. I chociaż jest to swego rodzaju zróżnicowanie charakteru, to wydaje mi się, że w paru miejscach kuleje. Tym niemniej wychodzi na plus.
    BILANS, HORN, ZUCKUSS, WUHER, SCAUR i wiele innych - innymi słowy postacie drugoplanowe. Tutaj wielkie plusy: nie są to może bohaterowie szczególnie wyraziści, ale też nie muszą być, a to, jacy są, jest w pełni zadowalające. Zwłaszcza takie smaczki, jak spiknięcie się Zuckussa z Oorylem, motywy z Imperatorem (wszystkie sceny z nim są wręcz mistrzowskie) czy sam Xavis, który jako postać drugoplanowa doskonale spełnia swoje zadanie.
    EU - nie będę się rozwodził; zgodność jest idealna.
    FANON - j.w., pojawienie się Xavisa było niezłym posunięciem, a za Witiyna Tera masz u mnie duży plus :-D
    BITWA O ASMERU - zgodnie z oczekiwaniami: dynamiczna, trzymająca w napięciu, utrzymująca konwencję. Kolejny plus.
    VASTOR - niby ok, czuje się to wiszące w powietrzu mroczne widmo ale chyba można by było je poczuć lepiej. Sprawić, żeby to widmo grozy, widmo Vastora, było swego rodzaju nienazwanym lękiem. Trochę bym tu pomarudził.
    SPÓJNOŚĆ - to trzeba powiedzieć. Trud, jaki autor włożył w dopracowanie "Cieni" jest widoczny od razu, i to nie tylko w fabule czy zgodności z EU, ale i w budowie akapitów, dzieleniu tekstu, itd. Zmiany narratora i perspektywy, sygnalizowane kolejnym akapitem, noszą wyraźne znamiona polifonii, a to duży plus. Śmiem twierdzić, że pod względem dopracowania "Cienie Jedi" są lepsze od "Pełnomocnika Sprawiedliwości". Te kilka buraczków, które wypłynęły, to nic w stosunku do całości. Duży plus. Aha, i jeszcze słówko w kwestii narracji: znakomity prolog.
    Podsumowanie: Po pierwsze i najważniejsze: wielkie gratulacje. Po drugie: gdyby nie młodzieńcze chucie Daola, oraz tych kilka zgrzytów u Luke'a czy Holly (no i Fetta), dałbym z czystym sumieniem dyszkę. Ale bez względu na to dialogi, akcja, spójność, postacie to wszystko, co świadczy o sile tego fan-booka, nie może zostać zmarginalizowane. Tak więc daję 9/10 i oczekuję na wyczyny nowego Vastora ;-)

  • Baucent2004-08-09 15:39:25

    juz tylko 3 :)

  • Ricky Skywalker2004-08-06 09:49:50

    Baucent - już tylko 6 dni ;-)

  • Baucent2004-07-26 16:40:12

    opowiadanie jest lepsze niz nie jedno profesjonalne... tylko ze ja juz od pazdziernika czekam na dalsze rozdzialy... RICKY przez ciebie nie spie po nocach

  • Silvantres`uer Kalvirannian2004-07-06 19:30:40

    Gratulacje , świetne opowaidanie i czekam z niecierpilwością na więcej.

  • waldiego2004-07-03 11:58:32

    Daję dychę, świetne dawno nie czytałem czegoś tak ekscytującego.
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
    Darth Zwaart

  • Shedao Shai2004-05-20 20:28:51

    Cóż...premiera CJ już w sierpniu. A jest na co czekać, mówię wam :)

  • Paweł2004-04-25 19:01:27

    To dobrze Rick ;) Już niemal zapomniałem , gdzie zawiesiłeś fabułę ;)

  • Ricky Skywalker2004-03-01 15:26:01

    heh... słuchaj Paweł - w tej chwili lecę zarówno z nowymi rozdziałami jak i ze SE, dwa nowe są gotowe. Tylko teraz już nie będzie dawania rozdziałów w odcinkach, ale od razu całość. W wakacje, najpóźniej we wrześniu :)

  • Paweł2004-02-13 19:59:20

    Straszny zastój z tymi Cieniami. Nie wiem , czy to spowodowane wypowiedzią Rickiego o pracach nad SE , które w mojej interpretacji mają spowodować zaniechanie tworzenia dalszych rozdziałów. W końcu od ponad roku ukazało się tylko czternaście rozdziałów , a przez ostatnie 9 miesięcy prawie nic!!

    A gdy Ricky dodawał tutaj komentarze wcale go nie znałem. A teraz proszę - jest go pełno na Forum :)

  • Ricky Skywalker2004-01-19 20:21:17

    Perhaps, Shedao!! Zabrałem się do pracy, efekty już widać!!

  • Shedao Shai2004-01-06 15:05:51

    A ja czkem,i czekam, i czekaaam..... Na Gold Edition :D

  • Ricky Skywalker2003-12-11 20:20:57

    Shedao, na razie jestem w trakcie robienia Special Edition starych rozdziałów :D tzn. będą nieco bardziej ustylizowane na okres DE, a także dodane pewne wątki (nieznaczne):) A powieść powinna być skonczona w przyszłym roku, dostępna także w wersji pdf Z OKŁADKĄ. To tyle na razie. :)

  • Calsann2003-12-11 14:34:21

    fajne opowiadanko, nie powiem... ;)

  • Shedao Shai2003-12-10 19:31:46

    KIEDY BĘDZIE NASTĘPNA CZĘŚĆ????? Ricky'emu wena nie dopisuje? :P

  • Ricky Skywalker2003-12-09 18:52:24

    CIENIE JEDI SPECIAL EDITION
    Is coming for 2004 year :D

  • obisk2003-11-20 15:23:51

    ocenilem 8 warto bylo przeczytac

  • Taoron2003-10-09 09:01:20

    Coolowe to opowiadanie

  • Ricky Skywalker2003-09-25 20:42:30

    OFICJALNE INFO...
    w tej chwili DARTH GUZES tworzy OKŁADKĘ CIENI!!!! kiedy skończy ruszam z robotą... i możecie się spodziewać co najmniej 3 kolejnych rozdziałów do świąt....

  • Dash Onderon2003-09-22 19:38:16

    Oby tak dalej. Widać, że znów jesteś w formie Ricky.
    (9)

  • Darth Fizyk2003-09-18 00:13:35

    Czytalem dlugo... z przerwami... ale warto bylo przeczytac :)

    Czekam na jeszcze :D

  • Luke Darklighter2003-08-22 00:17:29

    3 x sie zabieram do czytania tego, i dopiero dzis mi sie udalo ukończyć. Na poczatku nie wyszedlem poza 1 stronę z powodu zrobienia z Luke'a Sitha, jestem dość typowy jezeli chodzi o ulokowanie swoich sympatii SW. Aktualnie po doczytaniu do ostatniego z 13 przedstawionych rozdziałów mam szczenę na podłodze i gratuluję Ci pomysłu, sposobu jego realizacji oraz talentu do pisania tego typu utworów. Bo taki talent masz, i jak widać na przykładzie mojego niezbyt ambitnego opowiadanka, nie każdy "utwór" może zostać tak przyjęty jak widać na znadującej się tu średniej ocen - zdaza sie nawet, że ledwie jedna osoba je skomentuje, przynajmniej ja tak mialem.

  • Ricky Skywalker2003-08-21 14:01:24

    wyslę wam poprawione stare rozdziały.... a wkrótce dalsze czesci...

  • dualsaber2003-08-21 13:09:57

    o rzesz ty! zakończenie 13 jest dosyć pechowe. Słynna 13?

  • Strid2003-07-12 14:36:10

    Hmmmmm ciekawe ale chce więcej :D

  • Ricky Skywalker2003-06-12 14:56:45

    10, 11, 12 rozdział są właściwie gotowe. Ich akcja dzieje się w czasie równoległym do Dark Empire 2, podobnie jak kolejnych, które powstaną w najbliższym czasie. Wkrótce też Jeth dostanie ode mnie poprawione wersje dotychczasowych rozdziałów.

  • jedii2003-06-11 21:36:20

    fpodoba mi sie to opowiadanie :)
    ale co z dalszymi czesciami?

  • ceta2003-06-08 10:41:27

    bardzo fajne opowiadanko :) :) mam hope ze powstanie kontynuacja .pozdrawiam i alles gute przy schreibowaniu dalej :)

  • Anor2003-04-28 11:05:54

    w sumie to zgodzę się z JedI co do dialogów. Generalnie sie mi podobało, równiez pozytywna jest długość samego rozdziału. Czekamy na dalszą część...

  • jedI2003-04-27 12:28:46

    Dziewiąty rozdział na reszcie nei przytłacza swoją objętością ;) Nie ma też wymuszonych scen akcji co się chwali idobrze rokuje na przyszłość. To co wyraźnie daje się wyczuć to poprawa dialogów, szkoda tylko, że nie indywidualizujesz wypowiedzi poszczególnych bohaterów, bo tak właściwie to wszystkie są takie jakieś bezpłciowe. Ogólnie- poziom utrzymałeś.

  • Dash Onderon2003-04-21 14:18:55

    Ładnie napisane, ale postaraj się nieco żywiej opisywać akcję.
    Widzę, że lubisz zsyłać bohaterowi mroczne postaci, które przekazują mu informacje ( Vima, Anzat). To dodaje historii smaku.
    Na razie wstrzymam się od krytyki, bo w sumie nie jestem kimś kto może sobie na to za bardzo pozwolić :)
    Masz pisać dalej... bo przyjdzie Anzat i wypije twoją ZUPĘ.

  • Boris tBD2003-04-17 19:49:23

    Świetne opowiadanie, czekam z
    zniecierpliwieniem na dalsze rozdziały

  • Ricky Skywalker2003-04-14 14:38:01

    To jednak ja pisałem, i jeszcze takie
    będą... Jeth>>> wyślę po świętach.

  • jedI2003-04-12 17:46:40

    W ósemce rażą mnie porównania w stylu:
    "a wydarzenia zaczęły się toczyć z
    prędkością strzału z blastera."-
    zwłaszcza, że przeprowadzona przez Ciebie
    narracja wcale na to nie wskazuje.
    Oprócz tego mogę stwierdzić, że
    pozytywnie mnie wkręciło w szprychy tej
    historii aczkolwiek fabuła mimo swojej
    liniowości trochę przechodzi bokiem.
    Dialogi- przykro mi- zwykła gawęda babci,
    aczkolwiek w ostatnim segmencie sprawiają
    wrażenie jakby pisał je ktoś inny, tak
    dobrze napisanej rozmowy jeszcze w tym
    fanficu nie było.

  • Jeth2003-04-12 14:59:30

    sorki. Dziś dodałem 8. I wyślij mi Ricky
    te z popawkami Alinei, bo obawiam się, że
    tekst z błędami wrzucam :)

  • Astian2003-04-11 20:53:44

    Hej Jeth, co z rozdziałami o których
    pisze Ricky, mam nadzieje że ich nie
    zgubiłeś;)

  • Ricky Skywalker2003-04-07 12:49:42

    Astian...co do rozdziałow: spytaj Jetha.
    Napisane są jush dawno do rozdiału 12,
    gotowy do przeczytania jest 10.

  • Ricky Skywalker2003-04-07 12:47:25

    OKI. Ja powiem tylko, że ta wersja którą
    czytacie jeszcze nie jest ostateczną.
    Mówiąc językiem gier: to jest
    Beta-wersja.

  • jedI2003-04-02 20:33:31

    Hmm. wracam i nadrabiam zaległości :) No
    więc zacznijmy od dialogów:
    "Znam ją i nie próbuj mi wmówić, że
    osoba, z którą przed chwilą rozmawiałem,
    to ona. Nie zapomnij, że nadal trzymam
    cię na muszce"- to kwitensencja twoich
    dialogo Ricky, zero stylistycznego polotu
    (radzę poczytać Sapkowskiego) dialogi w
    typowej powieści akcji mają mnie skłaniać
    do odruchowego zasłanania twarzy. Chcę
    czuć, że bohaterowie chcą mi dać w mordę,
    że niszczą wszystk ow co do tej pory
    wierze i komu ufam, tymczasme u ciebie
    rozmowy przypominają dialog w
    sueprmarkecie przed pułką z papierami
    toaletowymi...
    -Wybierzemy ten różowy ?
    -A może ten niebieski ?

    Co do akcji to jest ona skonstruowana
    zgodnie z wszelkimi kanonami i nie mogę
    mieć zarzutów, ja bym jednak chciał abyś
    poszedł bardziej w stronę kryminału,
    chociaż to twój wybór.

    Niestety zauważam, że pogarszasz swoje
    opisy, które stają się coraz bardziej
    sztuczne... syndrom instrukcji obsługi.
    Ale żeby nie było że tylko umiem
    krytykować to dam dobrą radę: jeśli
    chcesz konstruować naprawdę porywające
    opisy radzę poczytać powieści
    podróżnicze.

    Na holonecie ci coś napisali ?! Tutaj też
    ci piszą... ale ty i tak masz już
    pomysł... i tego się trzymaj. Nie
    sprzedaj się !

  • Astian2003-04-01 01:01:08

    Gratulacje Ricky, udało Ci się napisać
    zgrabne opowiadanie. Ma wiele plusów, ale
    moim zdaniem najwiekszy to to że jest...
    ciekawe, czego nie można powiedziec o
    wiekszości fanfictionów. Naprawdę potrafi
    wciągnąć, już nie mogę się doczekać Boby.
    U mnie masz 9. A tak w ogóle to kiedy
    pojawią się nowe roździały? Alinea-tobie
    też należy się pochwała.

  • Mara2003-03-31 14:54:19

    Ale masz u mnie 9.

  • Mara2003-03-31 14:53:40

    Muszę przyznać, że nieco rozczarował mnie
    rozdział 6. Dlaczego w większości
    fanficów bohaterowie zakuchują się w
    sobie tak szybko. Powiedziałeś, że będzie
    ok. 20 rozdziałów. Masz przecież czas na
    to żeby rozwinąć ten wątek. Chyba nie
    muszą się od razu zakochiwać, mogą się
    np. nienawidzić;).

  • Ricky Skywalker2003-03-11 09:22:49

    Mara>> Eskadry Łotrów nie będzie, ale
    będzie np. Boba Fett...
    parę innych znanych jush osób

  • Dash Onderon2003-02-28 18:16:36

    Jackson - rozwaliłeś mnie tą uwagą :)

  • Dash Onderon2003-02-28 18:14:36

    Po prostu wciąga.
    Najlepiej czytać ze zgaszonym światłem.
    Kiedy ja miałem 15 lat, to nie wiedziałem
    co to jest interpunkcja. Masz u mnie 9.
    Za bardzo ci zazdroszczę żeby dać 10.
    Sorry :)

  • Mara2003-02-28 15:54:03

    Bardzo mi się podobało. Czyta się jak
    normalne sw, kto by pomyślał, że masz
    dopiero 15 lat. Świetnie łączysz wątki z
    przeszłości (Maul, Dooku...) i
    przyszłości (Pedric Cuf).
    Byłoby jednak jeszcze ciekawiej gdybyś
    wprowadził znanych juz bohaterów
    np:Eskadra Łotrów.

  • Anor2003-02-24 12:03:57

    5 rozdział - podtrzymuję moje pozytywne
    opinie. Muszę powiedzieć, że masz dużą
    swobodę pisania Ricky, chciałbym tak
    umieć...

  • Master Estuans Interius2003-02-22 20:49:09

    Zaczyna się fajnie. Czasami mieszasz
    style. Raz wydaje się że
    to "Wojny Łowców Nagród", a innym
    że trylogia "Akademia Jedi".
    Luke wydaje się zbyt świątobliwy jak na
    Lorda Sith i dla czego nie ma własnego
    mrocznego imienia
    jak Vader, Sidious, Maul, Tyranus?
    Na razie OK.

  • Ricky Skywalker2003-02-11 15:25:35

    coś się nam czat tu zrobił...

    co do liczby rozdziałów: będzie około 20
    :D

  • Anor2003-02-11 13:06:48

    Gratuluje, naprawde mi sie to opowiadanie
    podoba, szczególnie liczne nawiązania do
    UE.No i nie zgadzam sie z JedI bo wydaje
    mi się że fanfiction'y to i tak prawie
    tylko fanowie czytają... Czekamy na
    następne części. A ile to bedzie mialo
    rozdziałów, bo wydaje mi się, że z tego
    to mała książka chyba wyjdzie?

  • Ricky Skywalker2003-02-10 15:19:15

    Oczywiście, jedI. Ale to twoja opinia. A
    na holonecie mi radzili, żebym nie pisał
    jak dla laików...

  • jedI2003-02-08 17:16:41

    Czwóreczka to nareszcie porządne dialogi,
    całość nadal bardzo banalna ale warsztat
    został jeszcze poprawiony (o ile to
    wogóle możliwe). Mam taką małą uwagę, że
    często dajesz nawiązania do Jinna, Maula,
    Dooku... dobrze, jeśli jest to miecz
    Maula ale nei można pisac o pelereynie
    niz teog ni z owego, że kiedyś taką nosił
    hrabia Dooku. Coś takiego świadcyz o tym,
    że myślisz bardzo wąsko o swojej
    twórczości. Zrozumieją ją tylko fanowi
    SW, a wyobraź sobie, że ktoś kto nie
    oglądał ani jednego filmu będzie chciał
    to przeczytać...

  • Ricky Skywalker2003-02-07 11:25:02

    Poczekaj do rozdziału nr. 4, do nr. 10...
    sądzę, że Ci się spodoba, jeedaI :D

  • jedI2003-02-01 08:17:52

    Wiesz co, nieszczególnie interesuje mnie
    twój wiek ;) Czy jesteś słabym twórcą ?A
    bo ja to wiem, nikt nie dał mi prawa
    osądzania gustów innych, skoro ludzie
    oceniają cię w tej chwili na 8.67 to
    chyba powinieneś się cieszyć. Ale ludzie
    wybrali też na Eurowizję Ich Troje i
    wcale nie musi mi się to podobać.
    Mój główny zarzut wobec twojego
    fanfictiona to brak jakiegokolwiek
    wybicia się. Czytałem setki podobnych FF,
    na ForceNcie już teraz jest ich mnóstwo a
    do 2005 pewnie będą tysiące. A chodzi o
    to, żebym ja twojego FF-a zapamiętał
    wśród tych tysięcy, ale jak na razie ni
    bardzo ci się to udaje.

  • Ricky Skywalker2003-01-29 10:18:13

    Jeszcze jedno:
    niewiem, czy wam o tym mówiłem, ale ja
    mam dopiero 15 lat :D

  • Ricky Skywalker2003-01-27 11:12:16

    Jeth>jak chcesz to możesz dać trzy
    kolejne rozdziały co tydzień, ale po nich
    znowu rób co dwa tygodnie. Ok?

  • Ricky Skywalker2003-01-27 10:21:42

    Akcja została "pocięta" bo w pewnym
    momencie te dwa wątki się ze sobą zgrają
    (rozdział 6). jedI>w takim razie jestem
    według ciebie słabym twórcą?
    valerian>Jeth czytał do rozdziału 9, a
    kolejne dwa juuż skończyłem (trzeci
    kończę)

  • jedI2003-01-26 18:15:25

    Kontynuacja znacznie bardziej podobała mi
    się od wstępu. Nie wiem jednak po co
    akcja została tak pocięta, zwykle coś
    takiego stosuje się kiedy mamy dwie
    równocześnei rozgrywające się akcje
    mające istotny na siebie wypływ- ROTJ:
    bitwa o Endor. Pojedynek opisany całkiem
    nieźle, bez idiotycznie brzmiących
    ogólników... strach Skywalkera niestety
    opisany dosyć słabo, przynajmniej za
    słabo aby konkurować z dobrymi twórcami
    fanfictionów. Jednak już sam fakt, że coś
    takiego się pojawiło jest warty
    odnotowania.

  • Valarian Skywalker2003-01-24 21:07:54

    Jeth > napisałeś , że następne są lepsze
    , więc myślałem , że już są napisane i je
    czytałeś :)

  • Andaral2003-01-24 16:04:24

    Opowiedanie jak narazie jest super,
    brakuje mi tylko opcji "wersja do
    druku", trzeba nad tym pomyslec !

  • Ricky Skywalker2003-01-23 15:55:16

    W produkcji rozdziały 10 i 11... ale 7-9
    wciąż czekają na poprawki :D

  • Jeth2003-01-23 08:39:14

    Co tydzień nie. Autor musi przeciez je
    pisac, a Alinea musi je sprawdzać.

  • Valarian Skywalker2003-01-20 16:48:37

    Mi się podoba. A może by tak co tydzień
    te nowe rozdziały ?? :)

  • Jeth2003-01-12 13:31:22

    IMHO jest ono jednym
    z najlepszych
    opowiadań SW pisanych
    przez fana. A ciąg
    dalszy Thengel jest
    lepszy. Wież mi....

    Podoba mi się w tym
    opowiadaniu całkiem
    zgrabne połączenie.
    Denerwuje mnie, że
    wielu autorów tworzy
    słabe opowiadania, w
    których ginię
    kilkanaście głównych
    bohaterów. A tu
    wszystko jest
    ciekawie połączone.
    Czekam na ciąg
    dalszy.

  • Thengel2003-01-11 14:35:58

    Super. Czekam na
    dalszy ciąg....

  • jedI2003-01-11 13:55:23

    Zacznę od tego, że od
    pewnego czasu
    (dokładnie to od
    Wektora Pierwszego)
    przestałem lubić
    książki i fanfice
    umiejscowione po
    Bitwie o Endor.
    Drażni mnie w nich
    przede wszystkim
    przekombinowanie,
    niestety w tych 2
    rozdziałach też
    pojawiają się zadatki
    na coś takiego, ale
    nie można tego
    jeszcze jednoznacznie
    stwierdzić. Brak mi
    tu też emocji,
    właściwie troszkę
    mnie tylko poniosły
    przy pojawieniu się
    Palpatina. Ukazany do
    tej pory fragment
    czyta się dobrze i
    gładko, to chyba
    zaleta bardzo Star
    Warsowego stylu. A
    więc czekam na
    więcej...

  • Jackson2003-01-11 13:44:00

    Wogole Jar Jara nie
    ma!

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..