TWÓJ KOKPIT
0

W trójkę raźniej :: Twórczość fanów

- Słuchajcie, jak mam dostać się na wasz statek za godzinę, muszę zebrać swoje rzeczy.

Wyglądał na zdesperowanego, więc Dash pozwolił mu odejść; nie było zabawne przedłużać "tortur" kogoś w takim stresie.

Gareeda uciekł jak mynock z Mustafar. Nie wyszedł głównym wejściem, tylko z tyłu baru.

- Cóż - powiedział Eaden. - No to mamy cośmy chcieli. Jesteśmy ubożsi o tysiąc kredytów i zostaliśmy z czymś, co może być kawałkiem bezużytecznego szmelcu.

- Za taką cenę? Warto było. Nawet jeśli nie działa, sam pancerz jest wart połowę tego. - Dash włączył droida i z zadowoleniem stwierdził, że fotoreceptory zaczynają się budzić do życia.

- Obwody odpowiadające za optykę działają - powiedział Eaden, po czym zwrócił się do droida: - Jesteś funkcjonalny?

- Kto pyta? - odparł droid zgryźliwym głosem, po czym rozejrzał się po zatłoczonym, wypełnionym dymem pokoju. - Co z tą rzeczywistością? Gdzie mój szef?

Dash przewrócił oczami. Cudownie. Rodianin wszczepił droidowi osobowość. Łatwą do zachowania i niemal niemożliwą do usunięcia, bo im więcej droid przebywał z innymi osobami, tym większe piętno to na nim wywierało. To było już niemal jak firmowe oprogramowanie. Cóż, nie da się z tym nic zrobić.

- Twój szef poszedł sobie.

Oczy droida zabłysły. - Zostawił mnie?

- Sprzedał cię. Wziął tysiaka z moich ciężko zarobionych kredytów.

- Tysiąc? Jestem warty pięć razy tyle!

Głos droida ociekał takim poniżeniem, że Dash wyszczerzył się.

- Masz o sobie wysokie mniemanie.

- Uwierz mi, nie chcesz znać mojej opinii o sobie.

Zanim Dash zdążył odpowiedzieć, drzwi frontowe otworzyły się z hukiem. Weszły cztery osoby. Dwie z nich były potężnymi, groźnie wyglądającymi ludźmi prowadzonymi przez Barabela. Ostatni był Trandoshanin. Wyglądali tak jak należało się spodziewać: na kłopoty.

Jeden z ludzi spojrzał na stół przy którym siedział Dash i pokazał palcem. Inni poszli za jego wzrokiem. Nagle wszyscy zaczęli podchodzić.

Eaden wstał. Rozprostował palce.

Dash odwrócił się do droida.

- Jak się nazywasz?

- Nie twój interes. Ja...

- Uspokój się. Nagła zmiana nazwy. Nowe imię: Leebo.

- Zapamiętuję dane. Nowe imię: Leebo.

- Dobra, Leebo, wycofujemy się. Nie chcemy zostać trafieni przez latających brutali.



1 (2) 3 4 5 6 7 8

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 9,00
Liczba: 2

Użytkownik Ocena Data
Lord Jabba 10 2012-01-24 16:39:27
Stele 8 2011-09-04 18:36:45


TAGI: Maya Kaathryn Bohnhoff (4) Michael Reaves (11) Opowiadanie (oficjalne) (73)

KOMENTARZE (1)

  • Stele2011-09-04 18:37:57

    Akcja trochę zbytnio goni jak na mój gust, a za fizycznymi dziwactwami w SW też nie przepadam. No ale w końcu to Rendar i Leebo. :D

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..