TWÓJ KOKPIT
0

Rój :: Książki

Część druga


Nad nimi znajdowało się zbudowane w zmodyfikowanym przez rój naturalnym bąblu po lawie, miasto ChikatLik, stolica planety Ord Cestus i jednocześnie metropolia zamieszkiwana przez sześć milionów istot. Naturalny, szary połysk bąbla emanował feerią barw z odbitych w nim świateł miasta i holoboardów. Chlubiący się architekturą stworzoną przez setki kultur, ChikatLik przypominał las poskręcanych iglic wież i estakad, korytarzy powietrznych wypełnionych sterowanymi przez droidy promami, taksówkami, prywatnymi pojazdami i wszelkiego rodzaju sprzętem latającym. Ściany bąbla kryły w sobie podziemną sieć transportową: przejścia, kolejki magnetyczne i tory lewitacyjne, technologiczne cuda do przewożenia pracowników, kierowników, rudy i wyposażenia.
Ale tu, na dole, głęboko pod ulicami stolicy, znajdował się jedynie rój. Pokolenia jego budowniczych przekopywały się i przegryzały przez ziemię. Tekstura skał przypominała przeżuty durabeton, z którym Obi-Wan zetknął się już wcześniej w ChikatLik, i co było znakiem rozpoznawczym X’Tingskich budowniczych.
W najniższych tunelach, ściany były pokryte prostokątnymi łatami wypielęgnowanych białych grzybów, emitujących stałą, niebieskawą poświatę.
— A więc tak sobie oświetlacie tunele? — spytał Obi-Wan.
Jesson skinął głową.
— Grzyb jest tutaj dobrze utrzymany, nawożony i przystrzyżony. Dalej rośnie już dziko, wgryzając się w ściany i powoli poszerzając tunele.
Grzyb rzeczywiście strawił już ścianę w takim stopniu, że przypominała ona bardziej powierzchnię jakiejś starodawnej rzeźby. Gdy tak szli, Obi-Wan przesuwał po niej palce czując, że czyta właśnie jakąś starożytną księgę opisującą sekretną historię X’Tingów.
— Jak wielu pozaświatowców miało okazję tu być? — spytał.
— Jesteś pierwszy — odparł Jesson.
Obi-Wan westchnął. Słowa Jessona były zimne i beznamiętne. Razem z X’Tingiem będą musieli w końcu dojść do porozumienia, ale chciał, żeby najpierw spędzili ze sobą trochę czasu.
— Dokąd to prowadzi?
Jesson popatrzył na niego z kpiącym uśmieszkiem.
— Posłuchaj, Jedi. Wykonuję rozkazy i zabieram cię ze sobą, ale nie musi mi się to podobać. Wy, pozaświatowcy, doprowadziliście naszą planetę do ruiny. Wypraliście nam mózgi, oszukaliście, a potem skorumpowaliście naszych przywódców ...
— Jeśli masz na myśli Quilla, to wydaje mi się, że został usunięty z rady.
— I zastąpiła go Duris — dokończył Jesson. — Pewnie jest niewiele lepsza.
— Jeśli masz tak niskie mniemanie o swoich przywódcach, dlaczego jesteś im posłuszny?
Jesson wyprostował się.
— Jestem posłuszny mojemu szkoleniu i regułom mojego klanu. Jestem lojalny wobec roju, niekoniecznie wobec rady. A rada chce teraz, aby rodzina królewska powróciła. Pomogę im to osiągnąć — skrzydła mu lekko zatrzepotały. W blasku grzybów wyglądały niczym tafle bladoniebieskiego lodu. — Pamiętaj o tym, Jedi. Zabiorę cię ze sobą, ale wiedz, że bajki o twojej wielkiej sile nie ocalą cię w głębinach roju. Być może Duris wierzy, że jakiś czarodziej z Coruscant kiedyś uratował biednych, prymitywnych X’Tingów, ale nie jestem jakimś tam skamlącym pędrakiem, żeby uwierzyć w takie opowieści.
— Uczciwie postawiona sprawa — stwierdził Obi-Wan, gdy posuwali się w głąb korytarza. — Ja także nie słyszałem nigdy takich opowieści, więc nie proszę cię byś w nie uwierzył.
Jesson wzruszył ramionami, choć wydawał się być zadowolonym z faktu, że Jedi nie próbował go przekonywać.
— To typowe dla skolonizowanego ludu, żeby się identyfikować ze swoimi oprawcami. Ta tęsknota z wybawicielem z innej planety jest żałosna. To jest niegodne mieszkańca roju.
Obi-Wan miał właśnie zabrać głos, gdy Jesson uniósł swoją pierwszą parę rąk.
— Zachowuj się wyjątkowo cicho — X’Ting zaczął przedzierać się przez zasłonę zwisającego z góry mchu. Kiedy Obi-Wan także znalazł się po drugiej stronie, z zaciekawieniem usłyszał odgłosy miarowego buczenia. Mech wydawał się przy tym spełniać funkcję czegoś w rodzaju tłumika.
Jedi gwałtownie nabrał powietrza. Poczuł, że wkroczył w królestwo fantazji, w którym nie działały prawa grawitacji.
Z sufitu zwisały przyczepione do niego jakimś niewidzialnym spoiwem, napuchnięte niebieskie kule. Nie można było dostrzec wśród nich niczego przypominającego twarz, ręce czy nogi. Stwierdził, że te stworzenia były tego samego gatunku, co asystentka Duris, Shar Shar, ale większe. Przez ich półprzejrzyste powłoki, dało się dostrzec niebieskie arterie. W przyćmionym blasku grzybów, widoczne były też pulsujące powoli narządy wewnętrzne a także nadęty żołądek lub pęcherz.
— Co to za stworzenia? — spytał Obi-Wan.
— Nazywają się Zeetsa. Żywimy je, a one produkują w zamian pożywienie zwane Mlekiem Życia. Kiedyś nasz lud na nich polegał i żyliśmy wspólnie. Ale potem Zeetsa wykształciły w sobie silniejszy umysł i wolę. Tym, którzy chcieli dołączyć do naszego społeczeństwa, zostało to umożliwione, natomiast reszcie, która wybrała bardziej spokojną i cichą egzystencję, również nie czyniliśmy przeszkód.
Westchnął, zdając się zapomnieć na chwilę o antypatii, którą żywił ku Obi-Wanowi.
— Mleko Życia to wielki przysmak — odwrócił się do Jedi. — Będąc pozaświatowcem, możesz chcieć go spróbować z jeszcze większą chęcią niż większość X’Tingów.
Niebieskawe powłoki produkujących Mleko Życia stworzeń wydzielały spokojny blask, ale nawet jeśli od Jessona powiało optymizmem, Obi-Wan nie miał zamiaru spróbować. Nigdy nie wiadomo, jakie skutki może przynieść obce pożywienie, a przecież w ciągu najbliższych godzin musiał bezwarunkowo polegać na wszystkich swoich zmysłach. Pomieszczenie było niemal nieznośnie gorące i Kenobi doszedł do wniosku, że ciepło musiało pochodzić ze stłoczonych ze sobą wielu ciał.
Gdy tak się przyglądał, gładka powierzchnia jednej z kul zaczęła mętnieć. Nagle pojawiło się w niej wybrzuszenie przypominające nos, a potem ukazały się dwa oczodoły, jak gdyby jakieś stworzenie ukazywało się spod powierzchni kałuży oleju.
Obi-Wan zamrugał, zadziwiony, gdy podobne twarze pojawiły się na dwóch innych sąsiadujących ze sobą kulach. Zwyczajne twarze, przypominające coś pomiędzy X’Tingiem a człowiekiem, niemal jakby Zeetsa nie miały żadnej przypisanej sobie formy i musiały ją pożyczać od innych.
Trzy kuliste twarze odwróciły się by spojrzeć na intruzów, którzy zbudzili je z długiego, produktywnego snu. Usłyszał jakieś bulgotanie i pomyślał, że właśnie tak porozumiewają się ze sobą Zeetsa. Prawdopodobnie zastanawiały się, kim jest ten pozaświatowiec ...
Nie ... nie kim, ale czym. Jeśli Jesson się nie mylił, to żaden pozaświatowiec nigdy tu jeszcze nie dotarł, co znaczyło, że według wszelkiego prawdopodobieństwa Zeetsa nigdy jeszcze nie widziały człowieka.
Pomieszczenie miało rozmiar doku gwiezdnego krążownika, ogromne i ciche, za wyjątkiem tego nieustannego mruczenia. Obi-Wan miał uczucie, że przechodzi przez pokój pełen śpiących dzieci, ale pozostawały jeszcze te niepokojące twarze, które pojawiły się na urągających prawom grawitacji, zwisających kulach. Nagle zamarł, gdy na jednej z nich zmaterializowały się rozpoznawalne usta. Potem dostrzegł swoją własną twarz, całą, z formującą się na powierzchni niebieskiej sfery brodą.
Kąciki ust uniosły się.
— Próbuje się skomunikować — wyszeptał, zaskoczony.
— Śni — powiedział Jesson. — A ty jesteś częścią tego snu.
Kula podążała za nimi, aż dotarli do drugiego końca jaskini. Znajdujący się tam tunel był o wiele ciemniejszy niż miejsce odpoczynku produkujących Mleko Życia stworzeń. A potem widok bezmyślnie śpiącej, uśmiechającej się istoty było wszystkim, co Obi-Wan zabrał stamtąd ze sobą, wkraczając w mrok.




1 (2) 3 4 5 6 7

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 9,57
Liczba: 7

Użytkownik Ocena Data
Jamboleo 10 2014-09-23 19:59:03
Bednarz 10 2010-05-08 17:59:54
Jabba the best 10 2008-08-07 14:47:34
Zuris 10 2006-06-07 08:03:56
Obi-Wan Skywalker 9 2011-08-28 21:45:55
ooryl 9 2005-12-01 18:49:02
Bubi 9 2005-11-02 08:30:03


TAGI: eBook (23) Opowiadanie (oficjalne) (73) Steve Barnes (2)

KOMENTARZE (8)

  • Jamboleo2014-09-23 20:01:50

    Za opowiadanie 10/10
    Za tłumaczenie 10/10

  • Obi-Wan Skywalker2011-09-05 16:48:00

    Świetne opowiadanie, gdyby było w książce dałbym jej ocenę o jeden stopień wyżej. Ale jest tu jeden błąd. W książce Obi-Wan dowiaduje się, że Yoda był na Cestusie, jeszcze przed akcją tego opowiadania, ale to mały szczegół.

  • Bednarz2010-05-08 18:05:59

    Świetna historyjka, mimo iż w środek tuneli wkradła się szczypta nudy, przyćmiona błyskotliwym zakończeniem. Jedna uwaga nie koniecznie do tłumacza. Czy te odległości są na pewno w metrach? Aha. No i ciekawe w którym momencie książki "Spisek na Cestusie" dzieje się akcja? 10/10.

  • Jabba the best2008-08-07 14:48:12

    Fajne opowiadanie i wspaniałe tłumaczenie.

  • Kirdan162006-11-03 21:42:07

    Kapitalna historyjka :00

  • Zuris2006-06-07 08:00:28

    Bardzo ciekawy i dobrze przetłumaczony tekst

  • Bubi2005-11-02 09:00:02

    bardzo fajny tekst. Szczególnie podoba mi sie zakończenie. Od razu przypomina mi sie mały uśmiechnięty od jednego wielkiego ucha do drugiego mistrz yoda z TESB :)

  • Aquenral2005-11-02 08:34:07

    I fajnie...

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..