TWÓJ KOKPIT
0

Reputacja :: Książki

- Uwaga na drzwi! Uwaga na drzwi!

Akris Ur'etu, boss młodego jeszcze, ale bogatego i brutalnego Konsorcjum Skar'kla, skrzywił się na dźwięk swojego głosu, tak przeszywającego, że zagłuszył nawet trzaski ciężkich płyt. Wiedział, że powoduje to, iż zostanie uznany za panikarza, nawet tchórza, ale nie mógł nic na to poradzić. Kiedy Bothanin stawał się wzburzony, jego szarawe futro jeżyło się na końcach, a głos skrzeczał jak głosy kotów, które bardzo przypominał.

Mimo tego co jego ludzie sądzili o dzielności (albo jej braku) u swojego szefa, posłuchali. Pół tuzina strażników z różnych ras kucało w całym pokoju albo przyciskało się do ścian, celując w niemal nieprzebijalne drzwi z blasterów i wyrzutni pocisków. Ur'etu ściskał w jednej ręce blaster, ukrywając się za swoim wspaniałym krwistoczerwonym biurkiem z drzewa greel.

- Czy to on? - zapytał, opanowanym już głosem. Przeciągnął dłonią po futrze na głowie, jakby chciał zmusić je do tego, by się uspokoiło. - Czy jesteście pewni, że to on?

Pokryty brązowymi łuskami Trandoshanin chciał odpowiedzieć, jednak nie zdążył. Błysk przebił się przez drzwi; stopiona durastal skapywała z wyłomu, przypominając wyciek z rozerwanej cysty. Wkrótce pojawiła się linia, przesuwająca się wzdłuż drzwi. Ur'etu mógł praktycznie zobaczyć po drugiej stronie postać w brązowych szatach, przyciskającą miecz świetlny do wejścia.

- Niech i tak będzie - parsknął Bothanin, którego przerażenie zaczęło przechodzić w gniew. - Nie wiem, czemu ten Jedi przeszkadza mi w interesach, ani co stało się z łowcą, który miał go dla mnie usunąć, ale to koniec! Kiedy otworzy drzwi, chcę, żeby w całym korytarzu było tyle ognia, że spaliłby nawet Hutta!

Strażnicy potwierdzili mruknięciami, ich palce zacisnęły się na spustach - a wtedy powoli, spokojnie, linia wzdłuż drzwi zaczęła się poszerzać. Kiedy Jedi skończył, kawał durastali po prostu się odsunął i wpadł do komnaty. Z pewnością tak poprowadził cięcie, że sama grawitacja spowodowała przesunięcie się ciężkiego bloku; jeśli któryś z ludzi Ur'etu stanąłby za blisko, zostałby zmiażdżony.

Rozległy się wystrzały z blasterów, nie przerywane nawet wtedy, kiedy cały pokój zatrząsł się z powodu uderzenia drzwi o podłogę, a samo powietrze wydawało się niemal naładowane, jednak w przejściu nie było nikogo. Po jeszcze kilku niepotrzebnych strzałach, które nie miały innego celu jak osmalenie ścian, do obrońców zaczęło dochodzić, że strzelają do pustego korytarza.

Pustego do momentu kiedy Trandoshanin wychylił się na zewnątrz. Wtedy mała metalowa kula pojawiła się jakby znikąd i zatrzymała po lewej stronie dziury po drzwiach.

- Detonator!

Ur'etu wpadł pod biurko z przeraźliwym skowytem; strażnicy rzucili się by szukać schronienia albo odwrócili się do ucieczki, jakby było dokąd uciec.

Wybuch, kiedy w końcu nastąpił, był niemal czystym gorącem i płomieniem bez wstrząsu. Trandoshanin i dwóch innych bandytów zostali natychmiast zwęgleni, inni zaś doznali poparzeń o różnym stopniu. Dym, większy od tego jaki powinien emitować zwykły detonator termiczny, wzniósł się w górę, zasłaniając nie tylko przejście ale i całą połowę komnaty.

- Patrzeć na drzwi! - wrzasnął Bothanin zza biurka. - Będzie...

Był. Przez opary skokiem, którego żaden człowiek nie mógłby powtórzyć, wpadł do pokoju odziany na ciemno osobnik. Skwierczenie miecza i szmaragdowa poświata w chmurze dymu zwiastowały jego przybycie. Miecz świetlny wykonał ruch i pierwszy ze strażników, którym udało się przeżyć wybuch, padł martwy.

W sporej odległości od Jedi, który okazał się czarnowłosym i brodatym człowiekiem przeciętnego wzrostu, ubranym w ciemną szatę, będącą wariantem tradycyjnych szat Zakonu, łowca nagród spoglądał przez zmrużone czerwone powieki. Jedną ręką stukał się po podbródku, druga zaś wybijała ten sam rytm na kolbie blastera.

Nie była to taktyka Jedi o jakiej słyszał. Przecinanie drzwi było jedną rzeczą, ale Duros nigdy nie widział takiego miecza świetlnego. Rękojeść miała metr długości, jakby broń była osadzona na małej pice, bardziej przypominając włócznię niż miecz. Patrzył, jak Jedi kucnął za tym fragmentem drzwi, który jeszcze się ostał, czekając, aż ogień zaporowy umilknie, a potem...

- Od kiedy - zapytał sam siebie - Jedi mają detonatory termiczne w swoim zapasie sztuczek?

Najciekawszy jednak był skok, który przeniósł intruza nad ścianą dymu wprost do komnaty. Przez mgnienie oka wydało się łowcy, że na podeszwach butów Jedi ujrzał małe błyski światła.

- No proszę, co my tu mamy?

Uniósłszy wysoko kołnierz płaszcza aby osłonił go przed oparami (rury do oddychania! Muszę je zamontować - pomyślał), łowca zaczął czołgać się przez dym.


1 (2) 3 4

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 4,80
Liczba: 5

Użytkownik Ocena Data
Przemekk9 8 2021-12-20 12:12:00
Obi-Wan Skywalker 8 2012-09-04 17:29:32
Qel Asim 4 2012-09-03 21:10:49
Jaro 3 2012-09-05 08:34:37
Luke S 1 2012-09-07 22:31:07


TAGI: Ari Marmell (3) Opowiadanie (oficjalne) (73)

KOMENTARZE (2)

  • Jaro2012-09-05 08:34:21

    Słabe. Sceny akcji (czyli jakieś 80% całości) nudne i bez polotu. I w dodatku nie wiadomo, po co tak naprawdę to coś w ogóle napisano. Żeby pokazać w jaki sposób mało interesujący bohater z trzecioligowego serialu zdobywa XYZ?

    Bez obrazy, Urthona, ale tekstowi przydałby się jeszcze solidny przegląd, bo wiele kwestii prezentuje się bardzo drętwo i wyraźnie widać cień angielskiego oryginału.

    3/10

  • Qel Asim2012-09-03 21:10:34

    Dobra robota Urthona! :)

    Co do opowiadania... Przypomina przeciętnego fanfika, a nie oficjalny twór. OK autor debiutuje w SW, więc można mu to wybaczyć, ale prawdę mówiąc to nawet jako fanfik nie byłoby dobre.


    SPOJLER!!!!


    Pomijając moje uprzedzenie do łowców nagród, nawet do w miarę znośnego Cada Bane'a, to opowiadanie i tak jest kiepskie. Cieszy mnie fakt że nie dotyczy ono Boby Fetta - to jedyne co podwyższa moją ocenę tego opowiadania.

    Moja ocena końcowa? 4/10, chociaż odnoszę wrażenie że zawyżam tą ocenę...

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..