TWÓJ KOKPIT
0

Droga Jedi 1 :: Twórczość fanów

- Są myśliwce. – dobiegło z komunikatora.
- Przyjąłem Alfa Jeden. Bierzemy się za nich panie i panowie.
- Beta z wami. – dodał inny głos. – Zostawcie coś dla nas.
Myśliwce spotkały się w przestrzeni, wymieniając salwy laserowych błyskawic. Kosmiczną pustkę przecięły czerwone i zielone wyładowania, oświetlające kadłub Tantive II. Działa statku Federacji zostawiły myśliwce i skupiły swój ostrzał na corelliańskiej korwecie.
- Nasze osłony nie wytrzymają długo. – zwrócił się do Jedi kapitan korwety.
- Dobrze. Niech Gwiezdna Dama startuje. Dajcie jej dwa myśliwce osłony. I niech się pospieszą.
Od kadłuba Tantive II odczepił się srebrzysty kształt i poszybował ku skąpanemu w upiornym blasku laserowych strzałów okrętowi Federacji.
Alfa Dwa przemknął obok rozpadającego się myśliwca wroga i popędził ku srebrnemu patrolowcowi, obok którego już leciał Alfa Cztery, zasypując nieprzyjacielskie maszyny laserowym ogniem. Dwójka omijała potężne wieże umieszczone na kadłubie statku Neimoidian, gdy wstrząsnęło nią trafienie. Droid R2 zaświergotał ostrzegawczo i odłączył lewy silnik, który stanął w ogniu. Pilot myśliwca obejrzał się przez ramię i zobaczył za sobą sylwetkę wrogiego statku, który strzelał bez ustanku. Alfa Dwa zakołysał statkiem raz w lewo, raz w prawo, skutecznie unikając następnego trafienia. Droid-myśliwiec niestrudzenie mknął za statkiem z Naboo, nie przestając pluć ogniem laserów. Alfa Dwa popchnął drążek przepustnicy zwiększając prędkość statku do maksymalnej, a gdy odskoczył nieco od maszyny prześladowcy, wyłączył silnik i pociągnął drążek sterowy do siebie. Myśliwiec N-1 obrócił się na plecy, kierując działa pokładowe wprost na nadlatującego wroga. Krótka seria zmieniła myśliwiec Federacji w chmurę zwęglonych szczątków. Alfa Dwa uruchomił silnik i dogonił Gwiezdną Damę i Alfę Cztery. Wszystkie trzy statki zagłębiły się w czeluściach hangaru statku Neimoidian, zostawiając za sobą gwiezdną bitwę.

Kiedy dwa myśliwce N-1 po raz pierwszy przemknęły przez hangar, niemal wszystkie droidy, pilnujące Arys zostały zniszczone. Kobieta rzuciła się po blaster pozostawiony przez jednego z robotów i pozbyła się dwóch prześladowców, którzy przetrwali niespodziewany atak statków. Vandi jednym strzałem pozbyła się kajdanek i biegiem ruszyła ku odległym rzędom promów, gdzie Derit walczył z gwardzistą.

Ravval zerwał się na nogi i naparł na przeciwnika. Żołnierz cofnął się o kilka kroków, parując ciosy miecza świetlnego. Derit ciął płasko na wysokości piersi, ale gwardzista wyskoczył wysoko i kopnął Jedi w podbródek. Ravval poczuł, że się przewraca, więc odbił się silnie od pokładu, wykonał salto w tył i wylądował z powrotem na nogach. Żołnierz popędził ku przeciwnikowi, wyprowadzając cios znad głowy. Derit przesunął się o krok w prawo tuż przed nadbiegającym żołnierzem i uderzył go krańcem rękojeści miecza w tył głowy. Żołnierz zatoczył się i siłą rozpędu przebył jeszcze kilka metrów nim zatrzymał się i obrócił do Ravvala. Jedi uśmiechnął się, widząc wściekłość w oczach wroga, ale nie cieszył się zbyt długo. Gwardzista błyskawicznie podbiegł do niego, odbił klingę miecza w bok, wyskoczył wysoko i kopnął Derita w pierś, jednocześnie się od niego odbijają, by wykonać popisowe salto w powietrzu i opaść za plecami Ravvala. Jedi upadł na pośladki, ale momentalnie zerwał się na nogi i obrócił ku wrogowi.
Gwardzista stał kilka metrów dalej ściskając blaster w prawej dłoni. Drugą ręką przytrzymywał Arys, którą zasłaniał się jak żywą tarczą. Vandi spróbowała krzyknąć, ale mężczyzna przytknął do jej skroni lufę blastera. Tym razem to żołnierz uśmiechnął się szeroko, ale bardzo nieprzyjemnie.
- Wyłącz broń i rzuć go na pokład. Powoli.
- Nie rób tego, Derit! – kobieta znowu spróbowała się wyrwać gwardziście.
Ravval ostrożnie wyłączył ostrze, a następnie położył broń na stalowych płytach pokładu i pchnął broń ku prześladowcy.
- Dobrze. – kontynuował żołnierz. – A teraz się odwróć. Bardzo ładnie. Powo...
Nad ich głowami znowu przemknęły dwa myśliwce, ostrzeliwując rzędy barek desantowych. Trzeci statek, błyszczący srebrną farbą patrolowiec opadł lekko na pokład, kilka metrów od Jedi. Trap statku opadł niemal natychmiast, wypuszczając sporą grupę żołnierzy. Nie nosili oni niebieskiej zbroi i płaszcza, tak jak gwardzista. Ich uniformy były znacznie prostsze i funkcjonale. W dłoniach ściskali karabiny blasterowe, których lufy celowały w mężczyznę w płaszczu i jego zakładniczkę. Dowódca oddziału wysunął się na czoło grupy.
- W imieniu Sił Zbrojnych układu Chandrilli, rozkazuję ci odłożyć broń i się poddać. W przeciwnym razie będziemy zmuszeni użyć siły.
- Ani kroku dalej, bo ją rozwalę! – gwardzista cofnął się i przylgnął plecami do czerwonego poszycia jednego z promów.
Komunikator przy kołnierzu dowódcy odezwał się cicho. Żołnierz przycisnął jedną rękę do ucha, by lepiej słyszeć. Po chwili znów spojrzał na gwardzistę.
- Zostaw ją. Zaraz cały ten statek wyleci w powietrze, a ty razem z nim. Jeśli ją puścisz – przeżyjesz. Jeśli nie – zginiesz.
- Ja już jestem martwy, a tak przynajmniej zabiorę ją ze sobą.

Kapitan Tantive II odłożył komunikator i spojrzał na Jedi.
- Powiadomiłem grupę uderzeniową o sytuacji. Znaleźli więźniów, ale mają problemy z ich zabraniem. Nakazać atak?
- Niech szwadron Beta wykona jeszcze jeden przelot bojowy i atakuje główny reaktor. – odezwał się ciężko Eeth Koth.
- Wykonuję.

- Nie, czekajcie! - krzyknął Derit. – Weź mnie zamiast niej. To przecież o mnie chodzi. Nikt nie musi umierać. Polecę z tobą dobrowolnie.
- Derit, nie rób tego!
- Muszę Arys. To jedyny sposób.
Gwardzista nie zastanawiał się długo – pchnął dziewczynę na stłoczonych wokół żołnierzy i wolną ręką chwycił Ravvala. Przyciągnął go ramieniem i zasłonił się nim, tak jak przed chwilą zasłaniał się kobietą.
- Uciekajcie! – wychrypiał Derit. - Na co jeszcze czekacie? Przekażcie tym na górze, by nas nie atakowali.
Żołnierze pomogli Arys wstać i pociągnęli ją ku Gwiezdnej Damie. Kobieta szarpała się i wyrywała, ale mężczyźni byli nieugięci. Gwardzista poczekał, aż właz patrolowca został zamknięty i popchnął Ravvala do środka promu. Płynnym ruchem wziął z pokładu miecz świetlny i poszedł za Jedi.
Żółte myśliwce szwadronu beta wyminęły czerwony prom Federacji i popędziły przez opustoszałe pomieszczenia hangaru. Pod ścianami dogasały wraki statków desantowych i myśliwców. Miejscami płyty pokładu były naznaczone czarnym śladami uderzeń laserowych pocisków. Trzy maszyny typu N-1 odpaliły połyskujące błękitem torpedy i szybko zawróciły. Za ich ogonami świetliste kule uderzyły w potężne urządzenia głównego reaktora. Stalowa konstrukcja rozpadła się z hukiem, wyzwalając chmurę ognia, która ruszyła w pościg za trzema myśliwcami. Ostatnie ogniste tchnienie stalowego kolosa rozdzierało ściany, magazyny i droidy. Nic nie mogło go powstrzymać. Statki ze szwadronu beta wystrzeliły z zawrotną prędkością z hangaru statku Federacji i pomknęły ku sfatygowanej corelliańskiej korwecie. Płomienie dosięgły wreszcie płyt poszycia i rozerwały je, rozdzierając statek Federacji na dwoje. Wśród gasnących iskierek i stopionych odłamków przemykał się czerwony prom, który pędził ku otwartej przestrzeni, by umknąć niepostrzeżenie z pola bitwy. Żaden z wiwatujących pilotów nie dostrzegł, jak statek rozmywa się w pseudoruchu i niknie w nadprzestrzeni.

- To oburzające! – krzyczał przedstawiciel Federacji Handlowej, wodząc wzrokiem po zgromadzonych w sali Senatu. Wreszcie wbił oczy w twarz Arys Vandi, która stała obok senator Mon Mothmy i Jedi Eetha Kotha. – Czemuż to Federacja Handlowa miałaby atakować czcigodnych Rycerzy Jedi – orędowników pokoju i sprawiedliwości? Szanowni senatorzy! Nie godzi się, by wysłuchiwać tych pomówień, mających uzasadnić barbarzyński atak na nasz statek na orbicie Iridonii! Nie godzi się, wysłuchiwać oszczerstw z usta tej kobiety – osoby nie przejmującej się prawem, zarabiającym na cudzym nieszczęściu, parającej się ciemnymi interesami na zapadłych planety Rubieży...
- Jeśli nie darzycie zaufaniem słów Arys, musicie choć wysłuchać mojej relacji. Zakon Jedi popierał tą misję i wszyscy Rycerze i Mistrzowie są zgodni, że podjęte na Iridonii działania były słuszne. Co więcej, działania te były niezbędne, by powstrzymać lub chociaż odsunąć zagrożenie płynące z Bractwa Sith!
- Senat darzy wielkim szacunkiem Zakon, – wtrącił się Wielki Kanclerz Palpatine – ale w tej sytuacji nie może udzielić poparcia działaniom Jedi. Mistrz Koth opisał nam, jak, opuściwszy Narodową Bibliotekę Iridonii, zupełnie nie sprowokowany zaatakował oddział droidów Federacji, których zadaniem, jak sam mistrz Koth stwierdził, było zabranie ich na pokład statku Neimoidian. Takie działanie nie ma nic wspólnego z agresją, jakiej dopuścili się Jedi, którzy ponowili swój atak na odziały Neimoidian na terenie portu kosmicznego. Relacja Jedi w jasny sposób opisuje dwa niczym nie sprowokowane akty przemocy wymierzone w stacjonujące w owym czasie na Iridoni oddziały Federacji. Wszystko oparte na dodatek na wątłych domysłach i poszlakach, zrodzonych w głowie kryminalisty pokroju tej kobiety. I gdzież jest teraz ów były Jedi. Udał się z republikańskim gwardzistą, by szkolić się na Sitha? Arys Vandi, jak możesz obrażać nasze zgromadzenie takimi pomówieniami?
- Nie możemy pozostawać ślepi na zagrożenie, płynące z działań Federacji! – nie wytrzymała wreszcie Mon Mothma. – Aresztowanie wicekróla nie ukróciło przestępczej działalności Neimoidian. Ich statek na Iridonii, wyładowany głównie drodami bojowymi i myśliwcami, nie miał na celu dostarczać towarów na ojczystą planetę Iridonii. Zadaniem kapitana Budalo było utrudnienie działań oficjalnych wysłanników Republiki i Jedi. Jakkolwiek nie oceniać działań Eetha Kotha, Derita Ravvala i Arys Vandi, należy pamiętać, że droidy Federacji nie znalazły się przypadkiem na placu przed Biblioteką Narodową. Rzadko na zwykłe misja handlowe zabiera się również droidy niszczyciele, ale te były na Iridonii, z dala od portu kosmicznego i towarów Neimoidian. Jak widać, żadna ze stron nie może poszczycić się pokojowym działaniem. Dlatego wnioskuję o wycofanie oskarżeń przeciwko Jedi i Chandrilli, wzniesionych przez Federację.
Wielki Kanclerz milczał przez chwilę, wymienił kilka uwag ze stojącym obok Mas Amedą i wreszcie spojrzał na Mon Mothmę i Arys Vandi.
- Rozważywszy zaistniałą sytuację, przychylam się do wniosku o wycofanie oskarżeń. Nie ma wiarygodnych świadków i dowodów rzeczowych, które pozwoliłyby stwierdzić, że działania Jedi wykraczały poza obronę własną. Również przetrzymywanie oficjalnego przedstawiciela Zakonu Jedi na statku Federacji było aktem bezprawnym, ale Neimoidianie dowiedli, że kapitan Budalo działał samowolnie i tylko on powinien ponosić odpowiedzialność za wydarzenia na Iridonii. Senat nie pochwala działań senator Mon Mothmy, ale w zaistniałych okolicznościach należy uznać je za posunięcia właściwe i potrzebne. To wszystko. Zamykam posiedzenie.

- I jak poszło? – Eeth Koth podszedł do stojącej na balkonie w Świątyni Jedi Arys. – Tak jak się spodziewaliśmy. Nie było dowodów, całą winę zwalono zatem na martwego kapitana Budalo i sprawa została zamknięta.
- Martwi mnie los Derita. Jeśli okaże się odporny na wpływ Sitha, nasza misja na Iridionii okaże się sukcesem. Jeśli nie – wtedy już nic nie zatrzyma Sitha i Federacji Handlowej.
- Derit Ravval był moim najlepszym padawanem. Zawsze bardzo żałowałem, że nie ukończył szkolenie. Gdy był dzieckiem, Ciemna Strona odcisnęła na nim swoje złowieszcze piętno. Niełatwo będzie go przeciągnąć na stronę Mroku. Jeśli jednak tak się stanie, zyskamy potężnego wroga.
- Tego się właśnie obawiałam. Nie chciałabym spotkać go po drugiej stronie barykady.
- A ty? Czym się teraz zajmiesz?
- Nie jestem zbyt mile widziana na Coruscant. W Senacie wyszłam na niegodną zaufanie kryminalistkę z peryferii. Pewnie wrócę na Rubieże. Może wyskoczę do Wspólnego Sektora. Na pewno będę się trzymała z dala od Neimoidian.
- Weźmiesz statek Ravvala?
- Raczej tak. Na razie nie będzie go potrzebował. A ja nigdy nie miałam własnego statku. Latanie promami pasażerskimi jest dość niewygodne i nieefektywne w moim zawodzie. Przyda mi się własny środek transportu, a Gwiezdna Dama to dobry statek. - Przykro mi, że wszystko się tak ułożyło. Przynajmniej wiemy, kogo Mroczny Lord Sith chce mieć po swojej prawicy. Skontaktowałem się z władzami na Iridonii. Zapis o ewentualnym Sithu, który znaleźliśmy został wymazany z pamięci komputerów. Mamy przynajmniej pewność, że nikt nie zwróci się tą samą drogą do Mrocznego Lorda.
- Zatem niech Moc nas prowadzi. I niech prowadzi Derita, a będzie jej potrzebował, jestem tego pewna...




Autor:Marcin Tokarz



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 (11)

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 6,33
Liczba: 6

Użytkownik Ocena Data
Vip`per 8 2004-08-06 19:22:04
John Waiter 8 2004-08-06 07:50:57
Darth Fizyk 7 2004-08-08 00:18:22
Yako 7 2004-08-06 17:19:55
LordBane 7 2004-08-06 14:03:08
Krogulec 1 2004-08-06 10:58:52


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (4)

  • Darth Fizyk2004-08-08 00:19:44

    Dawno czytałem to opowiadanie :) ponad rok temu, I pozatym, że to pierwszy fik, jaki czytałem, bardzo mi się spodobał, i przez niego napisałem Mroczną Ścieżkę :)

  • Yako2004-08-06 17:20:13

    Ja też oceniłem na 7 :]

  • LordBane2004-08-06 14:03:35

    Niezłe, naprawdę niezłe. Oby tak dalej :) 7/10

  • John Waiter2004-08-06 07:50:46

    Początek świetny - druga część o Derit'cie Ravval'u trochę niejasna w stosunku do części pierwszej i nie mająca związku - zacząłem się zastanawiać co one mają ze sobą wspólnego i zrozumiałem to dopiero gdy zobaczyłem "1" w tytule: "Droga Jedi 1" - to może wiele tłumaczyć - będzie ciąg dalszy. Na razie całkkiem nieźle. :)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..