TWÓJ KOKPIT
0

Galaxy of Fear #3: Planet Plague :: Książki


Autor: John Whitman
Oryginalny tytuł: Galaxy of Fear #3: Planet Plague
Wydanie PL: brak
Wydanie USA: Bantam Spectra 1997
Przekład: ---
Okładka: Steve Chorney
Stron: 138
Cena: 4,99 USD

Recenzja Lorda Sidiousa

Po dwóch tomach wydawało mi się mniej więcej, czego mogę się spodziewać po trzecim tomie „Galaxy of Fear”. Ba nawet trochę zastanawiałem się nad kolejnym ekstremalnym pomysłem autora, acz powiem tak, tym razem było jeszcze gorzej. Ciężko było nawet dotrzeć do końca, głównie ze względu na schematyczność i brak polotu. Choć znalazło się kilka mocnych akcji.

Pierwsza z nich to dedykacja. Niesamowite – dla redaktorki, która się poniekąd podpisała pod tym dziełem to jest Sue Rostoni i jej ówczesnej wspólniczki Karen Meyers. Mogę tylko strzelać, że ta druga wylądowała w psychiatryku, a ta pierwsza, no cóż, po tych traumatycznych przeżyciach można jej wybaczyć chyba wszystko (poza faktem, czemu tego nie wywaliła poza kanon, a zatwierdziła i wysłała do drukarni). Tym razem jednak autor przebił samego siebie nie w porąbanych pomysłach, ale totalnej głupocie. To, że dzieciaki wyczuwają niebezpieczeństwo, a dorośli im nie wierzą, to standard, było tak w wielu młodzieżowych seriach, Whitman nie jest tu wyjątkiem. Ale tym razem nagle okazuje się, że dzieci zaczynają podejrzewać swojego wujka Hooliego. Bo przede wszystkim nawet nie wiedzą jak on ma na imię, czym się zajmuje i jakie są jego powiązania z Imperialnymi. Cóż, rychło w czas, faktycznie podejrzewam go o najgorsze intencje, zwłaszcza po drugim tomie. Niemniej jednak, muszę przyznać, ze to już całkowicie autorowi nie wyszło, efekt jest taki, że miast walczyć z czymś porąbanym, smęci nam o wuju. Ręce opadają.

Nie mogło jednak zabraknąć i innych charakterystycznych dla serii fragmentów. Po pierwsze postać z Gwiezdnych Wojen, tym razem Wedge Antilles. Po drugie coś dziwnego, strasznego – tym razem plaga, zamieniająca zarażonych w potwory o dość nieokreślonym kształcie, o konsystencji przypominającej gluta. Myślę, że okładka doskonale oddaje ten złowieszczy wygląd. Reszta, cóż, zmienia się tylko trochę opis tego, co było wcześniej, Whitman stara się jakoś powiązać serię, ale na razie kiepsko mu to wychodzi. No i gdy autor nie ma odjechanego pomysłu, a może się pochwalić nieciekawym stylem, to trzeci tom jest mordęgą trudną do przebycia.

Żeby nie było, że książeczka nie ma żadnych pozytywnych cech. Są dwie – kolejna broń Imperium, tym razem plaga. Szczerze mówiąc jest to z pewnością lepsze niż planeta zjadająca ludzi, czy serum reanimacyjne. Może jest ciut lepiej, realniej przedstawione. Na pewno pasuje do zombie z poprzedniego tomu. W każdym razie, po dwóch pierwszych tragediach tę można całkiem ładnie przełknąć. Druga to w końcu pojawia się jakiś przeciwnik więc może dalej będzie ciekawiej. Na razie niewiele o nim wiadomo, ale zawsze jest.


Ocena końcowa
Ogólna ocena: 1/10
Klimat: 1/10
Opis świata: 1/10
Rozmowy: 1/10

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 2,75
Liczba: 4

Użytkownik Ocena Data
piter89 5 2020-04-13 17:55:25
Vergesso 4 2017-04-15 02:56:20
Rusis 1 2010-07-03 10:50:31
Lord Sidious 1 2009-10-19 22:37:07


TAGI: Bantam Books (73) Galaxy of fear (12) John Whitman (14) Steve Chorney (12)

KOMENTARZE (2)

  • Vergesso2017-04-15 12:48:18

    R. L. Stine w Star Wars :D Mieliśmy już Lemony Snicketa, to teraz jest R. L. Stine, czyli gwiezdnowojenna krew potwora :D
    W sumie tej "krwi potwora" czyli szlamu nie ma za dużo, a całość bardziej przypomina przygodówkę niż młodzieżowy horror. A z filmowych postaci dodatkowo pojawiają się Palpatine i X-Wingowe pilociny, czyli Wedge i spółka. No i przeciwnik ujawnia swoje istnienie dzieciakom i całej reszcie.
    Z jednej strony całość jest, jak zwykle, średnio-słabo napisana, ale z drugiej strony jest to wszystko w sumie bardziej zjadliwe i ujdzie bardziej niż zjadająca planeta i zombie. A jak już zrzynać od kogoś, to od najlepszych, więc może być i Stine. Mógłbym nawet dać 5 lub 6...

    ...gdyby nie kompletny idiotyzm z początku książki, czyli Hoole pozwalający, aby Tash zrobić jakiś idiotyczny zastrzyk niewiadomego pochodzenia. Po ostatnich przygodach - jak ciężkim idiotą trzeba być, aby tak po prostu pozwolić na zrobienie zastrzyku małym dzieciakom bez sprawdzenia, co to jest? Nie dziwię się, że Tash Arranda podejrzewa go o najgorsze.
    Za tą skrajną nieodpowiedzialność "wujka" i WTF? 4/10

  • Resvain2009-10-28 21:22:39

    okładka jest iście przerażająca ^^

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..