TWÓJ KOKPIT
0

LucasArts :: Newsy

NEWSY (111) TEKSTY (73)

NASTĘPNA >>

Łowca nagród na wojnie klonów

2024-08-01 06:19:57

Moda na remastery dopadła też LucasArts, czy tam aktualnie Lucasfilm Games. Już w lutym tego roku do sprzedaży trafiła odświeżona wersja hitu z 1995 roku, czyli „Dark Forces”. Na kolejne tytuły nie kazano nam czekać zbyt długo, bowiem już w czerwcu do sprzedaży trafiło odpicowane wydanie gry „The Clone Wars” z 2002 roku. Ta trzecioosobowa gra akcji od Pandemic Studios ukazujące znany nam już konflikt, została wydana na konsole PS4 i PS5 i jest dostępna od 11 czerwca w pakiecie PlayStation Plus Premium w sekcji Classics Catalog.

Jednak gdyby było wam mało nostalgii na dziś, to od 1 sierpnia dostępna będzie podrasowana wersja gry „Bounty Hunter” za którą wzięło się Aspyr Media. Produkcja pochodzi również z okresu promocyjnego epizodu II i skupia się na postaci znanego nam łowcy nagród Jango Fetta. Gra trafi do dystybucji cyfrowej na platformy PC, PS4, XONE, Switch, PS5, XSX.


KOMENTARZE (8)

Powstało Lucasfilm Games

2021-01-20 08:58:36



Miniony tydzień obfitował w wiele informacji ze świata gier. Zebranie ich wymagało czasu, ale trzeba przyznać, że wyłania się z nich bardzo ciekawy obraz dla fanów Gwiezdnych Wojen.
Okazuje się, że nie tylko fani nie byli do końca zadowoleni z tytułów, jakie otrzymaliśmy od Electronic Arts w ramach umowy na wyłączność do tworzenia gier ze świata Gwiezdnych Wojen. Disney ujawnił stworzenie (a może wypadałoby napisać, przywrócenie?) oddziału odpowiedzialnego za zarządzanie markami należącymi do Lucasfilm, bo oczywiście nie mówimy tutaj tylko o Gwiezdnych Wojnach. Już na drugi dzień potwierdzono prace nad nowym Indianą Jonesem od twórców ostatniego Wolfensteina, czyli Bethesdy. W tym miejscu możnaby się zastanowić nad platformami docelowymi tej produkcji, jako że Bethesda od niedawna jest własnością Microsoftu, ale trudno sobie wyobrazić, aby Disney zrezygnował z wielomilionowej bazy graczy posiadających Playstation.



Nowopowstałe Lucasfilm Games nie jest samo w sobie studiem, a raczej wydawcą gier, których przygotowanie zlecane będzie zewnętrznym firmom. I w ten sposób dowiedzieliśmy się, że Electronic Arts nie będzie już posiadało wyłącznych praw do marki. Pierwszym znakiem tej zmiany będzie gra RPG z otwartym światem, którą przygotuje Ubisoft i choć malkontenci już narzekają na kolejną "ubigame w nowych szatach", to myślę że wielu wyposzczonych fanów Gwiezdnych Wojen przyjmie taki tytuł z otwartymi ramionami. Ubiosft zamieścił krótką informację na twitterze, wskazując zespół, który zajmie się produkcją gry:



Jak widać, będzie to studio Massive Entertainment, a więc ludzie którzy dali światu bardzo dobre The Division. O grze wiemy na razie tyle, że nie będzie to "gra usługa", powstanie na silniku Snowdrop (między innymi obie części The Division, South Park: The Fractured but Whole) i że proces dopiero się rozpoczął, więc nie należy oczekiwać szybkiej premiery.

Z drugiej strony broni nie składają Elektronicy, którzy na swoim twitterze zamieścili następujący wpis:


A dzięki dociekliwości fanów wiemy, że do pracy w studiach nagraniowych giganta wróciła większość aktorów głosowych biorących udział w powstawaniu Battlefront II, wygląda więc na to, że "trójka" naprawdę powstaje.

Nie wiem jak wy, ale ja uważam, że to najlepsze możliwe rozwiązanie. Antyfani Electronic Arts dostanę gry od innych producentów, a Ci którym spodobał się rozbudowany Battlefrontowi II i Fallen Order, mogą liczyć na kontynuacje tych przygód.
KOMENTARZE (12)

Powstaje LucasFilm Games

2019-03-20 14:33:29



Starsi gracze, a także Ci ogrywający klasyki, kojarzą zapewne markę LucasFilm Games, później przemianowaną na LucasArts. Założone przez Lucasa studio, przez prawie trzy dekady tworzyło mniej lub bardziej udane tytuły spod szyldu Gwiezdnych Wojen i nie tylko. Wiele wskazuje na to, że znana marka powróci.

W ofertach pracy ogłaszanych przez Disney i Lucasfilm znajdują się w tej chwili stanowiska dla 83 osób, które miałyby pracować właśnie w Lucasfilm Games nad tworzeniem „interaktywnych produkcji” , otwarte są rekrutacje między innymi na stanowiska producentów, artystów, analityków czy kompozytorów. Studio ma pracować nad projektami w uniwersum Gwiezdnych wojen i innych światach należących do Lucasfilm.
Zwiastuje to nowy kierunek rozwoju gier z Odległej Galaktyki, przypomnijmy że Disney kilka lat temu zamknął własne studia zajmujące się elektroniczną rozrywką, skoro zdecydowano się na tak radykalny krok, to najwidoczniej współpraca z Electronic Arts nie układa się tak dobrze jak jeszcze niedawno twierdził Bob Iger.
KOMENTARZE (30)

Wyprzedaż na GoG-u

2018-10-17 07:59:27



Grający fani Gwiezdnych Wojen delikatnie mówiąc, nie są w ostatnim czasie rozpieszczani nadmiarem nowych tytułów, w najbliższych miesiącach nie czeka nas żadna duża premiera. W takiej sytuacji pozostaje zwrócić się ku klasyce. Z ciekawą propozycją wyszedł portal GoG.com, na którym przecenione zostały gry ze świata Gwiezdnych Wojen, oraz inne stworzone przez LucasArts.



Wśród przecenionych tytułów znalazły się między innymi:
-Star Wars: Knights of the Old Republic
-Star Wars: Knights of the Old Republic: The Sith Lords
-Star Wars: Empire at War: Gold Pack
-Star Wars: Jedi Knight II: Jedi Outcast
-Star Wars: Jedi Knight: Jedi Academy
-Star Wars: Battlefront II
-Star Wars: Republic Commando


Pełną listę przecenionych gier znajdziecie tutaj.
KOMENTARZE (3)

P&O 279: Kto był w ocalałym Y-Wingu?

2018-05-13 09:19:02



Dziś pytanie o „Nową nadzieję”. Odpowiada Steve Sansweet.



P: W Epizodzie IV po bitwie o Yavin ocalały cztery rebelianckie jednostki, X-wingi Luke’a i Wedge’a, „Sokoł Millennium” oraz Y-wing. Kto był jego pilotem?



O: Po pierwsze prawdopodobnie ocalało więcej niż cztery okręty Sojuszu, tylko nie są one widoczne na ekranie. Po drugie pilot Y-winga nigdy nie został ostatecznie zyidentyfikowany. Ale można postawić, i to nie małe pieniądze, że to był Keyan Farlander, pilot myśliwców wprowadzony w oryginalnej grze X-wing LucasArts. LucasArts w 1992 opublikowało nawet mini powieść z Farlanderem w roli głównej, którą dołączono do jednego z wydania gry. Przewodnik strategiczny gry kontynuuje historię w miejscu podczas ataku na Gwiazdę Śmierci umieszczając tam Y-winga pilotowanego przez Farlandera. Skoro przetrwał on tę bitwę, jest doskonałym kandydatem na pilota Y-winga widzianym pod koniec filmu.



K: Książkę „The Farlander Papers” napisał Rusel DeMaria. Później przy okazji sequela gry - TIE Fighter ten sam autor stworzył analogiczną pozycję, tym razem z punktu widzenia Imperium. Była to „The Stele Chronicles”, którą oczywiście dodano do jednego z wydań gry. Co więcej, uznano retroaktywnie, że Farlander pojawił się też w „Powrocie Jedi” jako pilot B-Winga podczas odprawy.
KOMENTARZE (11)

Zakochany imperator, czyli o scenariuszach serialu aktorskiego słów parę

2016-06-28 17:05:53

Choć serial aktorski chyba szybko nie powstanie, to jednak od czasu do czasu wypływają pomysły ze scenariuszy. Niedawno jedną rewelacją podzielił się Cory Barlog, producent gier odpowiedzialny za serię „God of War”. Przyznał, że gdy jeszcze planowano serial, LucasArts chciało przygotować grę z nim związaną. Barlog był zaangażowany w ten projekt na tyle mocno, że miał możliwość pojechania na ranczo Lucasa, by przeczytać sobie w spokoju scenariusze do serialu.

To co go najbardziej uderzyło to postać imperatora. Serial między innymi miał nam ukazać zupełnie inne oblicze Palpatine’a, uczynić go bardziej sympatycznym. Co nie znaczy dobrym. Mieliśmy zrozumieć motywy, które doprowadziło go do tego kim się stał. Podobno za młodu Palpatine był całkiem sympatycznym, a w bezlitosnego typa zmieniła go bezduszna kobieta i związek z nią. Czyli nieszczęśliwa miłość zmieniła galaktykę.



George Lucas wymyślił postać Sawa Gerrery, w którego w „Łotrze 1” wcieli się Forest Whitaker. Zanim postać trafiła do „Wojen klonów” istniała już wcześniej. Teraz pojawi się w filmie. Powyżej projekty Sawa z „Wojen klonów” Dave'a Filoniego.

Przyszłość „Star Wars Underworld” nie rysuje się dobrze. Wygląda na to, że scenariusze serialu będą raczej bazą pomysłów. A czy kiedyś powstanie w końcu z dawna obiecywany serial aktorski? Zobaczymy.
KOMENTARZE (20)

Star Wars: Scene Maker

2014-06-30 20:35:21




Kilka dni temu wspominaliśmy o powstającej na platformy mobilne grze Star Wars Commander, tymczasem posiadacze sprzętu od Apple mogą od kilku dni cieszyć się nową aplikacją jaką jest Star Wars Scene Maker.
Aplikacja (bo w żadnym wypadku nie gra) umożliwia przygotowanie sceny z filmów w kilku dobrze znanych lokacjach. Użytkownik dostaje do dyspozycji postacie znane z filmów oraz wygłoszone przez nie kwestie, którymi może żaglować wedle upodobania. Sceny można nagrywać w trzech środowiskach - podczas bitwy o Yavin, na księżycu Endora lub podczas pamiętnej walki Vadera z Lukiem w Mieście w Chmurach. Lokacja na Endorze jest bezpłatna, pozostałe to koszt $2,99 za każdą lub $3,99 za zestaw.
Poniżej możecie zobaczyć zwiastun produkcji.




Na koniec jeszcze niewesoła choć spodziewana informacja. Jak doniósł nam SW-Yogurt, w drugiej połowie czerwca swoją działalność zakończyła oficjalna strona LucasArts. Tym samym zniknął ostatni ślad po studiu, które dało nam X-Winga, Tie-Fightera i serię Monkey Island. Poza stratą sentymentalną, niektórych graczy dotknąć może od tej pory brak wsparcia dla starszych produkcji. O ile do gier wydanych w ostatnich latach można coś znaleźć tutaj, to fani starszych tytułów odtąd skazani są na żmudne poszukiwania.
KOMENTARZE (8)

Kolejna anulowana gra

2014-04-09 23:04:20 cdaction.pl



O tym, że przejęcie LucasArts przez Disneya doprowadziło do anulowania Star Wars:1313, wiedzą już chyba wszscy zainteresowani. Okazuje się, że nie była to jedyna gra na licencji Gwiezdnych Wojen, którą mogliśmy zobaczyć w ostatnich latach, a na którą nie ma już nadziei.
Należy zaznaczyć, że omawiany tutaj tytuł nie został anulowany przez Disney'a, z nieznanych przyczyn usunięto go jeszcze za panowania Lucasa. Proces tworzenia gry rozpoczął się ponoć już w 2010 roku i początkowo miała to być gra łącząca mechanizmy znane z The Force Unleashed i Batman: Arkham Asylum -nie wiadomo jednak o co dokładnie chodziło.
Sam Lucas zażyczył sobie w pewnym momencie aby gra łączyła wątki Maula, Dartha Krayta i Darth Talon. Miało to prowadzić do stworzenia spójnej historii i zapoznać większą część odbiorców z postaciami z Expanded Universe. Z nieznanych powodów grę anulowano co doprowadziło do zwolnienia 70 osób z pracującego nad nią studia Red Fly (które ostatnio stworzyło Teenage Mutant Ninja Turtles: Out of the Shadows). Nieoficjalnie mówi się, że jednym z powodów anulowania tytułu było przywrócenie Maula do życia w serialu The Clone Wars co spowodowałoby wiele zmian w fabule.

Poniżej możecie zobaczyć krótki gameplay z gry, spieszcie się jednak ponieważ jest on regularnie usuwany.


KOMENTARZE (21)

Redakcyjne podsumowanie roku 2013

2014-01-15 17:26:10



Rok 2013 miał być dla nas fanów tym wielkim, w końcu ruszyły nowe „Gwiezdne Wojny”. A jaki był, chyba każdy wie najlepiej. Podobnie jak rok temu pokusiliśmy się o małe podsumowanie poprzednich dwunastu miesięcy.

13. 100k artykułów na Wookieepedii i 10k na Ossusie

Lord Sidious: Chylę czoła zaangażowanym twórcom, naprawdę wielka robota. I życzę nie tylko zapału, ale także tego by ich pracę uszanowano, szanując kanon.

ShaakTi1138: Zawsze miło patrzeć sukcesy Wookieepedii i Ossusa, a w tym roku tak się złożyło, że obie strony dobiły do okrągłej liczby. I co prawda nasza encyklopedia ma o jedno zero mniej, to tak naprawdę tempo jej wzrostu zależy tylko i wyłącznie od edytujących ją archiwistów – jako redaktorka Ossusa zawsze gorąco zachęcam nowych i starych użytkowników do pisania lub chociaż drobnych edycji, które również są doceniane i potrzebne. Tak, trzeba włożyć w to trochę serca i czasu – Grievousa pisałam przez trzy miesiące, przez które głównie gromadziłam materiały. Były dni z wielkim „Boże, nie chcę”. Ale nic nie daje większej satysfakcji, niż „skończyłam!” na koniec oraz świadomość, że miało się swój drobny udział w poszerzaniu wiedzy fanów i pisało się o tym, co się lubi. Początki bywają trudne – trzeba poznać kod i, mówiąc ogólnie, „wyrobić się” w pisaniu. Nic nie jest jednak tak ważne jak wytrwałość - chyba w Stanach jest więcej takich osób, stąd to jedno zero do przodu. Dlatego liczę, że do Ossusa dołączy więcej osób :).

Lord Bart: Sto tysięcy. Jest Moc. A ile jeszcze zostało? A czy to co jest ma sens, spójność? Ludzie z Wookiee zawsze się starali, ale twórcy z drugiej strony robili im ostro na przekór. Mimo to taka encyklopedia to nie tyle genialny zbiór wiedzy, ale też haseł połączonych ze sobą lub takich, które po prostu pomagają jak szuka się czegoś konkretnego. Co prawda wizualna zmiana, która u nich zaszła, średnio przypadła mi do gusty, ale niestety większość słabych rzeczy wygrywa przyzwyczajeniem.
Że Ossus dobił do 10k? Niezłe, nie powiem. Gratuluję ludziom, którzy to tworzą, wielu mnie namawiało, ale heh przerasta to chyba i moje chęci i rozmiar fanostwa i pewien sens pisania oryginalnego. Wolę działać dla Bastionu, ale może kiedyś coś…

ogór: Muszą szanować Wookieepedie skoro nawet na oficjalnej linkują do haseł, które się tam znajdują (albo na oficjalnej są zbyt leniwi, żeby sami je napisać?)

12. Zmiany w życiu osobistym Lucasa

Lord Sidious: Przynajmniej jest o czym pisać w dziale plotarskim...

ShaakTi1138: Ech, panie Lucas, jeśli pan sądzi, że wyszła za pana z miłości…

Lord Bart: W życiu osobistym każdemu życzę jak najlepiej. I nic komu do tego.

Burzol: George Lucas się ustatkował - został nie tylko emerytem, ale też narzeczonym, potem mężem, a także ponownie ojcem. To strasznie fajnie widzieć happy end dla pana, który wszystkim innym w swojej twórczości też chciał pokazywać szczęśliwe zakończenie. Miłej emerytury, George!

ogór: Wyczuwam spisek. Lucas musiał sprzedać swoje imperium bo mu… kobieta kazała!

11. Zamrożenie „Detours”

Lord Sidious: Tu najbardziej dziwi to, że mieli właściwie dwa gotowe sezony. Wystarczy puścić w Disney XD. Sam pomysł na serial był dla mnie trochę kontrowersyjny, ale poniekąd zgodny z tym co się działo (Angry Birds itp.). Ale zamrożenie tego w czasie jest ciut niezrozumiałe.

ShaakTi1138: O „Detours” miałam mieszane odczucia – mogło być albo fantastycznie, albo dennie. Ale tu znowu oficjalne wyjaśnienia Greena – „nie chcielibyśmy, bo młodzi fani zaczynali swą przygodę z GW od parodii” – uważam, jak w przypadku TCW, za obrazę inteligencji. Inteligencji młodych fanów również. Czy serial byłby zły, czy dobry, smutno patrzeć jak czyjś wysiłek idzie na marne, bo tak postanowiła wielka korporacja. Tak jak nieskończone odcinki TCW, mam nadzieję i to mimo wszystko kiedyś ujrzeć.

Lorn: Cios jeszcze większy niż anulowanie 1313, liczyłem na tą animację jak na coś co pozwoli niektórym wstać z kolan podczas oglądania SW, nic z tego. Szkoda.

Shedao Shai: Hip hip hurra!

Master: Szkoda, ukazane wcześniej klipy były w większości zabawne, a liczyłem na coś, co będę mógł oglądać wielokrotnie tak jak starłorsowego Robot Chickena.

ogór: Szkoda, czasem lubię pośmiać się z SW a ten serial to była idealna ku temu okazja..

10. Bastion 4.0

ShaakTi1138: Na Bastionie jestem już parę lat, kilka wersji widziałam i powiem chyba coś strasznie sztampowego: najważniejsi są ludzie, bo to oni tworzą klimat. A naszym specom od informatyki i projektowania strony mogę tylko pogratulować świetnie wykonanej roboty w tak krótkim czasie. Trochę ciężko było się pożegnać ze starym Bastionem, ale wszystko się zmienia i my też musieliśmy.

Lord Bart: Zmiany, które nadeszły, spowodowane były niekoniecznie chęciami Redakcji. Ale skoro stały się faktem… Tyle ode mnie <3

Lorn: Nowe czasy, nowy Bastion, najważniejsze że trwamy ;)

Burzol: Co prawda punkt o sobie, ale nie bez powodu - zmiany, które zaszły jesienią w związku z wersją 4.0 były zarazem oczekiwane od wielu lat i jednocześnie bardzo niespodziewane. Wieści o koniecznej zmianie spadły na nas naprawdę szybko i należą się wielkie brawa dla ekpiy dewelopująco-organizującej za sprawne i efektywne działanie. Należy Wam się premia!

Master: 12 lat, nowy, niezależny Bastion. To na pewno jeden z powodów, dlaczego 2013 rok był udany :D

ogór: Bastion to strona, która od ponad 10 lat dostarcza fanom SW w naszym kraju najświeższe wiadomości czy też recenzje książek. To także miejsce wielu dyskusji na naszym forum, czy miejsce gdzie po prostu spotykają sie fani ze sobą. Nic wiec dziwnego, że zmiana zarówno silnika strony jak i samego wyglądu może trochę dziwić, ale trzeba iść dalej i się rozwijać. Myślę, że mimo braków w kilku funkcjonalności, które i tak dojdą wkrótce, to Bastion 4.0 idzie w dobrym kierunku.

Burzol: A niech tam, możecie wziąć 30% mojej wypłaty!

9. Dodatki do The Old Republic - “Starfighter” i “Rise of the Hutt Cartel”

Lord Sidious: Generalnie ten rok w TORze był naprawdę ciekawy, ciągle dostawaliśmy coś nowego nie tylko w dodatkach ale i w patchach (np. Czerkę czy Oricon) i to jest plus. Pierwszy dodatek dał posmak nowej dużej planety, zabrakło tylko misji klasowych. Drugi mnie już raczej nie dotyczył, PVP nie interesuje mnie zbytnio. Natomiast ważne jest to, że gra nadal się rozwija i różne osoby dostają to, co chciały.

Lord Bart: Duże, poważne sprawy. Nie jakieś tam patche, które nie naprawiają tego co trzeba :P RotHC to totalny niewypał, nudne, żmudne, nijakie. Podnosi level-cap do 55? Stąd nowe sprzęty, nowe misje? Super. Ale można to było ubrać o wiele ciekawiej. Za mało wartości odżywczych, za dużo tłuszczu Huttów.
Starfighter? Po klęsce misji własnym starshipem (latanie po sznurku, na czas, zakręcony poziom trudności przy sznurku i czasie) ten dodatek ożywiał “gwiezdność” w Wojnach :P Oczywiście ożywił na sposób, który Bio prezentuje od początku istnienia TORa, czyli super pomysł, a wykonanie… brak dźwięku dla jednego ze wspieranych systemów, jakieś statki-snajperzy całkowicie burzący balans gry, znikome możliwości personalizacji wizualnej okrętu, ograniczenie latania tylko do trybu PvP…
Ale w końcu to Star Wars, prawda? Dlatego gramy.

Shedao Shai: “Rise of the Hutt Cartel” to była spora rewolucja w TORze - podniesienie level capu do 55, nowy sprzęt, nowa operacja, misje GSI, makrobinoculary i seeker droid - wymieniać możnaby długo. Oceniam go zdecydowanie pozytywnie . Z drugiej strony “Galactic Starfighter” to kompletnie nie moja bajka, nie interesują mnie zbytnio ani pvp, ani misje kosmiczne, tak więc połączenie tych dwóch elementów również nie powaliło mnie na kolana. Natomiast największą rewolucją w TORze w 2013 roku był dla mnie patch 2.4 - który wprowadził fenomenalny Oricon, dwie równie świetne operacje i sprzęt o ratingu 180. Za to, co tam otrzymaliśmy, spokojnie bym mógł zapłacić, tak jak za RotHC - byłoby warto. Developerzy TORa dbają, żeby gracze się nie nudzili - i oby takie tempo zostało utrzymane w 2014 roku!

8. Star Wars Celebration Europe II w Essen

Lord Sidious: Dobrze, że tak blisko. Chyba już bliżej nie będzie. A zawód największy to chyba brak newsów o Ep7, jednak jak wiemy byli jeszcze za głęboko w lesie, by coś mówić. Natomiast z pewnością cieszy możliwość obejrzenia „Ataku klonów”w 3D.

Lorn: Jak już napisałem w relacji, świetna impreza, świetny klimat. Fischer, Hamill i Daniels z bliska -Magia.

Shedao Shai: Ogółem - rozczarowanie, praktycznie brak EU i newsów przyszłości SW, niewiele paneli, momentami nudno. Z drugiej strony możliwość spotkania części aktorów z sagi - prawie na wyciągnięcie ręki, i to blisko nas - bo w Niemczech. Warto było, aczkolwiek raczej nie do powtórzenia.

7. Produkcja Epizodu VII powoli trwa, w tym zmiana scenarzystów, fanowski R2-D2 i powracający John Williams

Lord Sidious: Jestem podekscytowany! Produkcja trwa, ale my nie wiemy o niej zbyt dużo. Chyba w LFL boją się powtórki z Epizodu I, gdzie trochę za bardzo udało się rozbudzić oczekiwania fanów. Tak więc informacji niewiele dostajemy, owszem jeszcze jest czas. Na pewno cieszy fakt, że udało się przeforsować późniejszą datę premiery, by Abrams miał czas, wolę dostać film później, ale lepszy. A tak na razie pozostaje czekać.

ShaakTi1138: Słowo „powolny” jest tu dużym eufemizmem, ale zawsze lepsze coś niż nic. Fanowski Artoo naprawdę wywołał u mnie uśmiech – trochę zaprzecza to temu, co Disney w moim odczuciu pokazywał do tej pory, czyli zamknięcie się na ludzi i elitaryzm – miejmy nadzieję, że w przyszłości ta nowa postawa jeszcze bardziej się rozwinie. Wciąż nie wiem co może oznaczać zmiana scenarzysty, natomiast powrót Williamsa z jednej strony mnie cieszy (to w końcu mistrz!), a z drugiej naprawdę mam wrażenie, że wypalił się on ostatnimi laty i jego kompozycje w dużej mierze się powtarzają. Może nowe filmy spowodują u niego przypływ weny, czego bardzo mu życzę.

Lord Bart: Czy trwa? Scenarzyści i reżyser mogą się jeszcze naście razy zmienić. Dla mnie ważniejszy jest zarys scenariusza i obsada aktorska. Mam nadzieję, że zostanie nam oszczędzone drewniactwo Christensena, a chociaż jeden występujący da mi tyle radości ile Mistrz Jedi Mace “Basic, m*f*, do you speak it” Windu. Chociaż patrząc po plotkarskich newsach z Bastionu…

Lorn: czekam, czekam, czekam …

Shedao Shai: Powrót Johna Williamsa to dla mnie wiadomość negatywna - z całym szacunkiem dla dorobku tego pana, wolałbym żeby w trzeciej trylogii poszli w inną stronę w kwestii soundtracku, takie orkiestrowe utwory męczą mnie i nużą. Poza tym praktycznie nic na razie nie wiadomo, ogłaszanie kolejnych “technicznych” pracujących przy nowych filmach mnie w żaden sposób nie ekscytuje, czekam na aktorów i wieści o fabule.

Burzol: Mnie najbardziej ucieszyła wiadomość, że panowie z R2-D2 Builders Club biorą udział w produkcji, to ważna wiadomość, bo pokazuje nastrój jaki panuje przy produkcji nowych Gwiezdnych Wojen - zbiera się najlepszych, pełnych entuzjazmu ludzi, w najlepszym miejscu do kręcenia filmów, czyli w studiu Pinewood. Teraz pora wreszcie na jakieś konkretne mięsiste spoilery!

ogór: Zmiana scenarzysty, data premiery, casting - tyle tego a tak naprawdę dalej nic nie wiemy.. Oby ten rok był pełen potwierdzonych informacji a nie plotek. Mało tego plus za to, że fani będą budować R2 do filmu, fajnie, że fandom jest dostrzegany przez tych tam na górze.

6. Spowolnienie w EU, brak nowych zapowiedzi, spowolnienie w Polsce, ale jednocześnie wraca Legacy, wydane zostają Blueprints i The Bounty Hunter Code oraz seria The Star Wars

Lord Sidious: Problem z zamarciem EU jest chyba trochę bardziej skomplikowany, bo z jednej strony mamy informację o nowych filmach, której na razie nie można ruszać, z drugiej ciągłe szukanie jakieś niszy w której EU mogłoby się odnaleźć. Ostatnimi czasy były to bardziej eksperymenty, jedne mniej udane inne bardziej. Zabrakło czegoś, co by potrafiło pociągnąć moją uwagę, jak kiedyś było z NEJ. Natomiast to co wychodzi, przez eksperymenty powoduje, że nie chce się zbytnio czekać na kolejne rzeczy. W Polsce i tak było lepiej, bo wyszedł „Plagueis” i „Zagłada”. Natomiast niestety u nas do spowolnienia postDisneyowego dochodzą też problemy rynku wydawniczego, więc wszystko sprawia wrażenie jeszcze bardziej spowolnionego. Najgorsze jest to, że dopóki ktoś nie zdecyduje o tak naprawdę będzie ze starym EU i nie ogłosi tego, to status takiego zawieszenia będzie trwał.
Na szczęście poza książkami i komiksami są jeszcze albumy, które wciąż prezentują wysoki poziom i cieszą mnie jako odbiorcę. Obecnie sprawiają mi dużo więcej frajdy niż oferowana fikcja.

ShaakTi1138: Niestety, ostatnio nie miałam okazji, by nadgonić większość nowych pozycji z EU, ale one zawsze cieszą. Natomiast ich ilość jest drastycznie mała i ostatniego roku nie będę dobrze wspominać pod tym względem. Zrozumiałe są sprawy przejęcia licencji, ale mam wrażenie, jakoby nowa firma trochę nie wiedziała co ze sobą zrobić. Spowolnienie niestety dowodzi, że Disney nie chce dokładać niczego nowego do EU, a jego status jest raczej mocno niepewny – przypomnijmy sobie ostatnie tweety Hidalga (przykłady: Alderaan z „The Old Republic” niekanoniczny, Rebelianci z „The Force Unleashed” niekanoniczni), od których mi przynajmniej włos jeży się na głowie. Nie wiem co Disney chce przez to osiągnąć, ale negowanie tylu lat pracy jest brakiem szacunku zarówno dla fanów, jak i twórców. I dziwnie przypomina niejakiego Wielkiego Brata z „Roku 1984”.

Lord Bart: W tym temacie powiem tylko, że im dłużej potrwa świetna passa książek pokroju The Jedi Path, Book of the Sith i ostatnio Bounty Hunter Code, tym lepiej. Dla uniwersum? Może. Z pewnością dla mnie :)

Lorn: Jak wyżej, szkoda że EU zamarło bo ewidentnie odczuwamy jego brak. Z drugiej strony, może dzięki temu pojawiło się więcej miejsce\a na pozycje takie jak Blueprints i wspomniane przez Barta książki? Wszystkie ciekawe, wszystkie warte uwagi. Zabawa trwa, brak historii ze świata SW można nadrobić zgłębianiem wiedzy okołofilmowej.

Shedao Shai: Za granicą EU wygasa (dopóki nie uspokoją się zawirowania związane z licencjami) - na pierwszy rzut oka to zła wiadomość, ale jak popatrzeć na to co było ostatnio wydawane… Komiksy: “Star Wars”, “The Star Wars”, komiksy nawiązujące do TCW bądź niszczące postać Dartha Vadera. Książki: ciągłe męczenie Wielkiej Trójki, czy to w czasach okołofilmowych, czy w erze Dziedzictwa. Tak naprawdę ostatnią dobrą książką z uniwersum SW, jaką czytałem, był “Darth Plagueis” (styczeń 2012 r.) Być może uniwersum SW przyda się odświeżenie i nowe pomysły. Sytuację wydawniczą w Polsce oceniam jako pozytywną - Amber dalej trzyma tempo, Egmont dalej wydaje TPB (tylko to mnie interesuje). Jest OK.

Master: Rok 2013 to nudy w EU. Nie przeczytałem żadnej nowej książki (chociaż Plagueis czeka na półce, a w Apokalipsie stoję w połowie). Jedynym jasnym aspektem poprzedniego roku było chyba tylko wprowadzenie dwóch serii regularnych przez Dark Horse’a i miniserii The Star Wars. Nie są to pozycje wybitne, ale czyta je się szybko, łatwo i przyjemnie. A poza tym co się działo w EU? Nic :( Oby AD 2014 był rokiem o wiele lepszym dla fanów Gwiezdnych Wojen. Nie chcę czekać do 2015 na nowe książki :/

Burzol: Dla mnie ostatnie spowolnienie EU to przede wszystkim wyraźne osłabienie komiksów Star Wars zarówno w USA jak i w Polsce. Dark Horse miał kilka możliwości na opowiedzenie ciekawych ekscytujących opowieści...i w sumie je zmarnował. Brian Wood miał nadać nowe tchnienie w komiksy za pomocą "Star Wars". Mówiąc bardzo krótko, nie wyszło. Z tym spowolnieniem musiały też zwolnić komiksy w Polsce. Ostatecznie niedawno dowiedzieliśmy się, że Dark Horse nie postarał się też w oczach Disneya, więc komiksy Star Wars przeszły do Marvela. Oby tam się miały lepiej...i oby Marvel dobrze dogadał się z Egmontem.

ogór: Mamy w Polsce coraz mniej książek i komiksów wydawanych. Jak rok temu śmiało można powiedzieć, że jest tego dużo tak w tym roku z niepokojem patrze w przyszłość co może przynieść nowy.. Ale cóż, w pewnym momencie był za duży przesyt tego na rynku to teraz mamy karę. A co w Stanach? Same nudy, nic ciekawego nie wyszło, nic ciekawego się nie dzieje tylko seria “The Star Wars” dawała radę bo.. uwielbiam przeglądać starsze albumy pełne prac mistrza McQuarriego, dlatego ucieszyłem się na wieść, że powstanie komiks na podstawie pierwotnej wersji scenariusza do SW. Serio, każda plansza w tym komiksie aż ocieka tym retro klimatem i czuć pewnego rodzaju magię i sie czyta ten komiks. Wielka rzecz!

5. Oficjalna zapowiedź spin-offów

Lord Sidious: To chyba największa niewiadoma, bo na razie nikt nie ma pomysłu, co to będzie. Dotychczasowe spin-offy do wybitnych nie należą. Jak będą wyglądać nowe, zobaczymy. Mam nadzieję, że obecność filmu co rok w kinie nie odbije się na ich jakości. Nie chciałbym dostać powtórki z Marvela. Na razie czekam z zaciekawieniem, na pewno czekanie na 8 epizod będzie łatwiejsze.

ShaakTi1138: Spin-offy trochę mnie niepokoją ze względu na możliwe (a raczej: pewne) zmiany w kanonie. Dlatego, choć „Gwiezdne Wojny” w kinie to zawsze powód do świętowania, to wolałabym, aby nowe filmy skupiły się raczej na mniej znanych postaciach, a nie tak wyeksploatowanych jak Han czy Boba. Przeraża mnie również, chyba jeszcze bardziej niż przy Epizodzie VII, możliwość „zdisneyowienia” tych produkcji, to znaczy powielanie klisz charakterystycznych dla Walta (a widać je doskonale w nowych obrazach o superbohaterach). Tak czy siak, życzę twórcom, aby ich filmy trzymały poziom.

Lord Bart: Gwiezdne Wojny dokonały karkołomnego przewrotu - z sześciu Epizodów kinowych, opisujących tragedię Dartha Vadera (słowa samego Lucasa), z książek, w mniejszej części komiksów, a w jeszcze mniejszej gier video - z niejako skończonej całości, którą można było uzupełniać treścią w pustych miejscach poszczególnych er, teraz zaserwowano nam coś co mnie akurat nieszczególnie pasuje.
Dlaczego? Bo o ile nowe Epizody jeszcze dałoby się przeżyć (chociaż dałoby się funkcjonować i bez nich) to spin-offy hmmm z jednej strony film poświęcony wyłącznie Bobie albo Hanowi z Chewiem brzmi świetnie, ale z drugiej - przepraszam fanów Marvela - zalatuje beznadziejnymi kinowymi odpałkami produkowanymi po tamtej stronie.
A to bohaterowie w grupie, a to oddzielnie, a to w tle pojawi się ktoś znajomy, a to do tej znajomości nawiążemy w innym filmie i tak dalej, końca nie widać. Przy żenującym poziomie, masie popcornowego łubudu zadaję pytanie czy to było SW potrzebne? Naprawdę? W kinie?

Lorn: Bardzo fajnie, czekam, chętnie zobaczę. Zawsze to kolejny raz z SW w kinie. Tylko co tu napisać na razie? Jak można zapowiedzieć film i nie powiedzieć o nim nic? No widać, można…

Burzol: Jakoś nie widzę tego zapowiadanego filmu o Bobie. Przecież Fett - i to właściwie każdy z Fettów - jest fajny tylko wtedy, kiedy jest tajemniczą mroczną postacią gdzieś w tle. "He's not good to me dead." to najdłuższe zdanie jakie powinien wypowiedzieć. Z drugiej strony Expanded Universe pokazuje, że da się opowiedzieć fantastyczną historię o Bobie, że wspomnę komiks "Blood Ties", więc może dadzą radę.

Shedao Shai: Di$ney obwieszcza nam w ten sposób, że będzie doił markę Star Wars na wszelkie możliwe sposoby. Jeśli nie skrzywdzą tymi spin offami kanonu i utrzymają jako taki poziom, myślę że nie będę miał nic przeciwko temu. Bardziej podoba mi się perspektywa filmu opowiadającego o przygodach Hana/Fetta, niż nowej trylogii.

Master: To bez wątpienia skok na kasę wykonany przez Disneya. Sama chęć nowych filmów prezentowanych w 12-miesięcznych odstępach powoduje u mnie niepokój o ich poziom, który niestety może być o wiele niższy od tego, co fani chcą zobaczyć na wielkim ekranie. Ale liczą się oficjalne informacje, więc pozostaje nam tylko czekać jak rozwinie się sytuacja…

ogór: super, tylko co dalej? Oby nie wyszło jak z Marvelem, że filmów pełno, a tylko nie liczne są dobre czy bardzo dobre.

4. Zapowiedź zakończenia serialu “The Clone Wars”

Lord Sidious: To zdecydowanie dobra wiadomość. Dla mnie z prostego względu, TCW ewoluowało na tyle, że miało już duży problem z zachowaniem ciągłości samo z sobą. Najlepszy przykład to odcinki z Maulem, gdzie poziom animacji jest bardzo fajny, także postaci Maula czy Opressa, a jednocześnie pojawiają się kulfony jak drewniany Obi-Wan, który tu nie pasuje. Mam wrażenie, że seria stała się ograniczeniem samym w sobie. Inna sprawa to pootwierane wątki, no cóż tego naprawdę szkoda. W sumie też liczyłem na kinowy epilog.

ShaakTi1138: Dla mnie TCW było od początku czymś wyjątkowym, bo zostałam fanką dość późno, gdy myślałam, że po „Zemście Sithów” nie będzie już niczego. Śledziłam proces jego powstawania od samego początku i ów proces niesamowicie mnie zafascynował. Tak, na początku seria była schematyczna, dziecinna, animacja była kiepska, a luźne podejście do kanonu to coś, czego do tej pory nie mogę jej wybaczyć. Ale odcinki naprawdę przez lata stopniowo ewoluowały, a zakończenie piątego sezonu to fantastyczne ukoronowanie serialu – zarówno fabularnie, jak i wizualnie.
Niestety, Filoni i spółka popełnili jeden, kardynalny błąd: gromadzili wątki z zamiarem dokończenia ich potem… tak, że chyba ugryźli więcej, niż mogli przełknąć i z pięciu sezonów zrobiło się osiem. I wszystko byłoby w porządku, ale potem pojawił się Disney. Oficjalne tłumaczenie jakoby firma chciała „odwrócić na pewien czas uwagę fanów od okresu wojen klonów” uważam nie tylko za obrazę dla naszego intelektu, ale za próbę ukrycia rywalizacji z Warnerem, jak i dowód, jakie Disney będzie miał podejście do wszystkiego, co było „wcześniej”, co widać przy ostatniej zapowiedzi końca komiksowych serii. Szkoda tylko, że ucierpieli na tym widzowie i serialowe postaci, z których niektóre naprawdę zasługują na zakończenie historii. A rok z dwoma – trzema oficjalnymi wiadomościami o serialu uważam wręcz za coś tak absurdalnego, że aż nie znajduję słów, by to opisać.

Lord Bart: Z jednej strony muzyka dla mojej duszy, z drugiej strony czy ofiara gwałtu kiedykolwiek wyjdzie na prostą w stu procentach? Wątpię :(

Lorn: Szkoda ż tak a nie inaczej, szkoda że dziwne wojny marketingowe i stosunek Disneya do tego co było wcześniej przeważył nad tym co możnaby wyciągnąć z zakończenia.

Shedao Shai: Taka wiadomość bardzo by mnie ucieszyła, gdyby gruchnęła parę lat temu, np. po zakończeniu 1 sezonu. Teraz… wciąż mnie to cieszy, ale ogrom spustoszeń jakie TCW dokonało na kanonie i wizerunku marki Star Wars, jest przytłaczający. Mój szacunek do tego uniwersum spadł i nie wiem, czy kiedykolwiek uda się to naprawić. Tak czy siak: zaorać to!

Master: Z TCW było trochę kontrowersji, przyznaję. Jednak po przemyśleniu sprawy mogę napisać, że serial nie mógł się skończyć w lepszym momencie. Cały ostatni sezon, a w szczególności ostatnie odcinki były bardzo, ale to bardzo dobre. Osobiście chcę mieć miłe wspomnienia po tej sadze o Ahsoce, Maulu, łowcach nagród i wojnach klonów, także cieszę się, że, dość przypadkowo, wszystko się teraz skończyło.

ogór: jedyny serial animowany SW, który oglądałem na bieżąco, jaki by nie był, miewał swoje momenty ale i tak spełniał podstawowe zadanie w pełni - dostarczał mi co tydzień telewizyjnych Gwiezdnych Wojen.

3. Zapowiedź nowego serialu “Star Wars Rebels”

Lord Sidious: Chyba nie potrafię się dać ponieść tej ekstazie związanej z tym serialem. Dla mnie jest, bo jest. Z jednej strony dobrze, bo ostatnio niewiele się dzieje. No i jeszcze wykorzystanie starych pomysłów i stylistyki McQuarriego, brzmi to ciekawie. Z drugiej strony mamy oklepany temat, bliski oryginalnym filmom i jeszcze Filoniego za sterami. Na pewno jest to bardzo ważna wiadomość, ale co to będzie w praktyce, to się dopiero przekonamy.

ShaakTi1138: Powiedzmy sobie szczerze: „Gwiezdne Wojny” są napędzane tym, co na ekranie, dlatego zapowiedź „Rebels” bardzo mnie ucieszyła. Co by nie mówić o TCW, przez pięć sezonów twórcy wyeliminowali wiele błędów, które denerwowały mnie na początku i mam nadzieję, że ta wiedza zostanie wykorzystana przy nowym dziecku Lucasfilmu. Liczę na ciekawy serial, niedotykający aż tak głównych postaci i wydarzeń, jak to robiło TCW, z nietuzinkowymi bohaterami i przygodami. Cieszą nawiązania do korzeni w postaci inspiracji McQuarrie’em, ale boję się, by ten „archaizm” nie zaszedł odrobinę za daleko. Jednocześnie chyba nie należy się łudzić: podejście do kanonu będzie w nim raczej takie jak w TCW. To znaczy weźmiemy coś, co nam się spodoba, ale przerobimy to na naszą modłę. I można tylko mieć nadzieję, że nie będą to sprawy wielkie.

Lord Bart: Animacja od Dave’a Filoniego? NIE! Tak jak Spielberg i Lucas gwałcili Indianę Jonesa, jak PJ gwałci Hobbita, tak Filoni idealnie wpisuje się w hinduskie słoneczko. Szkoda tylko, że kolejnym posuwanym zagadnieniem będzie (po masakrze okresu Wojen Klonów) era Rise of the Empire. A tylu ludzi chodzi w Stanach z bronią po ulicy...

Lorn: Każdy projekt spod znaku Star Wars ma u mnie kredyt zaufania, mam w pamięci różne wtopy z TCW, ale nawet ten serial miewał lepsze fragmenty, mam więc nadzieję że wnioski wyciągnięte przy jego produkcji zaprocentują w Rebels. Skopią kanon? -Być może. Wprowadzą nowe dziwne postacie? -Zapewne. Dla mnie najważniejsze jest, że SW żyje na wielu płaszczyznach, na których mogę się nim bawić i ten serial jest jedną z nich. Poza tym, zapał Filoniego jest zaraźliwy.

Burzol: No i nareszcie! Wreszcie będzie czym się ekscytować pod koniec 2014 roku, żeby osłodzić sobie oczekiwanie na Epizod VII. Co do jakości twórczości Pana Kapeluszowego Filoniego, to ja wracam co jakiś czas do co lepszych odcinków TCW i powiem to po raz kolejny - niektóre odcinki The Clone Wars potrafią być lepsze niż prequele. No i drugi ważny plus - wizualnie mają wzorować się na twórczości Ralpha Mcquarrie, a to drugi najważniejszy twórca Star Wars, zaraz po Lucasie.

Shedao Shai: Chciałbym, żeby ten serial nigdy nie powstał.

Master: To może być bardzo dobre. Wierzę w Filoniego, do którego ostatnimi czasy nabyłem zaufania. Jeśli Rebels będzie prezentowało poziom większości 5. sezonu TCW, otrzymamy świetny serial. Nie mogę się doczekać premiery!

ogór: nowy serial animowany, który wypełni pustkę w ramówce po TCW, choć wciąż liczę na to, że będzie to całkiem inny klimat niż we wspomnianym wcześniej serialu. Na razie widzieliśmy kilka grafik, teaser, szkice koncepcyjne. Jest dobrze, jestem dobrej myśli.

2. Zmiany w grach: EA dostaje licencję na 10 lat, LucasArts zostaje zamknięte jako studio, skasowanie Star Wars 1313

Lord Sidious: Nie siedzę zbytnio w grach, trudno mi to oceniać. Wbrew powszechnym opiniom LucasArts nie zostało zamknięte, obecnie pracuje tam 6 osób i zajmują się tylko licencjami i sprzedażą, no i zamykaniem tego interesu. To kawał historii i tu z pewnością trochę szkoda. A EA? Poza TORem niewiele jestem w stanie o nich powiedzieć, choć chyba obecnie lepszy już bardziej doświadczony partner, niż młodziki. Czasy się zmieniły, gry także, mam nadzieję, że EA sobie z tym poradzi.

ShaakTi1138: Skasowanie “1313” było niestety jedynie czubkiem góry lodowej, która w tej chwili majaczy na horyzoncie. Wiązałam z tą grą wielkie nadzieje, zwłaszcza że nie była ona po prostu kolejną oderwaną produkcją - nawiązania do niej zaczęły pojawiać się już od drugiego sezonu TCW, miała też szanse być jakoś powiązana z serialem aktorskim. Wciąż liczę na to, że jednak kiedyś zasiądę przed komputerem przed pierwszą grą SW całkowicie dla dorosłych, ale to raczej nadzieja głupca - nie wyobrażam sobie gry z dużą dawką przemocy i twi’lekańskimi prostytutkami sygnowaną przez Disneya (acz vide “Piraci z Karaibów”).
LucasArts również szkoda, ale raczej na zasadzie sentymentu, bo w ostatnich latach rzeczywiście było cienko z grami SW. Natomiast co do EA mam mieszane uczucia. Z jednej strony przyznaję, że lubię produkcje tej firmy i należą do moich ulubionych. Z drugiej zwłaszcza ostatnio widać w nich pokłosie niedopracowań twórców w postaci licznych bugów (vide “Battlefield 4”, “The Sims 3” – ta nienaprawiona od 2009 roku), które skutecznie odbierają przyjemność z gry, a czasem wręcz ją uniemożliwiają. EA słynie jeszcze z wypuszczania ogromnej liczby DLC w absurdalnych cenach i obawiam się, że tak dojnej krowie, jak „Star Wars”, firma nie przepuści. Cieszę się jednak, że coś w końcu się ruszy.

Lord Bart: Droga Shaak, prostytutki w SW już są. Co prawda nie w grach, ale są. I oby pozostały hmmm kanoniczne. W końcu Dark Horse i ta licencja… :P
Ale do sedna: skasowanie 1313, jak i innych projektów, to głupota. Jeśli faktycznie przemielono je w niszczarce, a nie odłożono na półkę. Pisałem o tym wielokrotnie, wadliwy w bardzo wielu miejscach TOR trzyma się na powierzchni siłą fanów. Bo fani zagrają (a to znaczy kupią i nabiją kabzę) w każdy tytuł z lightsaberami i muzyczką Williamsa w tle. Kto tego nie chce, woli jakieś ptaki-głuptaki czy co innego - określam jego stan umysłowy jako raczej mocno średni.
O zamknięciu LA i o całej reszcie rozpisywałem się na Forum, we właściwym temacie. Nie ważne, że firma dawała tylko logo a ich ostatnim produktem była kaszana w stylu The Force Unleashed. Zrobili Republic Commando a także święta dla mnie serię Dark Forces. Pozwolili też zrobić Jedi Knigta, KotORa czy Empire at War. I znikają, bo nowa miotła korporacyjnie musi zamieść w nowym stylu? O Walcie Disneyu można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to że był głupi. Jak jego następcy.
A finałem tego jest licencja dla EA, przynajmniej na 10 lat. Zaczynająca się od dobrej nowiny, czyli braku robienia kaszan pokroju The Phantom Menace, innymi słowy braku gier opierających się o nowe Epizody. Nie to, że takie gry miałyby nie powstawać. Ale jedna, dobra, konkretna i sensowna. W przeciwieństwie do 387 poprzedniczek, marketingowego przepychu zakończonego tak czy siak klapą. Wszyscy wiemy jaką opinię ma EA. Co robiło, co robi, z tytułami, z firmami które wchłania, bądź współpracuje. To jedna strona medalu. Drugą są plotki o KotOR3, o Battlefroncie, o tajemnicznym otwartym świecie tajemniczego projektu… Zobaczymy. Najważniejsze, że po tych wszystkich zawirowaniach gry SW nadal będą powstawały.
Ile, jakie, kiedy - Disney clouds everything.

Lorn: Cóż, z jednej strony szkoda LucasArts, z drugiej strony od dawna byli już tylko cieniem dawnej marki. Liczę na to, że przejęcie licencji przez EA to początek lepszych czasów jakie nas czekają. Wykonane do tej pory ruchy są bardzo obiecujące, rezygnacja z “egranizacji” kolejnych epizodów to nadzieja na to, że nie dostaniemy kolejnych RotS-ów. Z drugiej strony mamy zapowiedź odkurzenia Battlefronta, to świetna informacji ale zarazem spore wyzwanie, ale mam nadzieję że DICE mu sprosta.
Szkoda tylko, że ofiarą tych zmian padł tytuł tak nowatorski dla gier spod znaku SW jak 1313 -może jeszcze ktoś do tego wróci?
Burzol: Tragiczne w upadku LucasArts jest to, że parę razy prawie wydali takie tytuły, które by to studio utrzymały jeszcze długo. Kilkukrotnie byli naprawdę blisko gotowego produktu. Jeszcze smutniejsze są imponujące materiały z "1313", które wciąż pojawiają się w Sieci...i pewnie jeszcze długo będą współtworzyć legendę nieukazanych gier SW. Takie LucasArts Infinites :(.

Master: Cóż, w gry praktycznie nie gram, ale i tak trochę smutno się robi przy świadomości końca firmy, która tyle dla tego uniwersum zrobiła :(

ogór: trochę szkoda, bo jakiś tam sentyment do tej firmy zawszę będę miał a SW 1313 nie wybaczę chyba nikomu, to mogłaby być gra, która stałaby się hitem i to nie tylko wśród fanów a graczy na całym świecie.

1. J.J. Abrams reżyserem Epizodu VII

Lord Sidious: Tu mogę powiedzieć tylko jedno, marzenia się spełniają. O samym wyborze Abramsa już pisałem, więc się nie będę powtarzał. Napiszę tylko, że to faktycznie wydarzenie roku, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Nie wiem czy nawet nie większe od tego, że sequele powstają. Teraz pozostaje tylko czekanie.

ShaakTi1138: Nie miałam jakoś szczególnie wiele do czynienia z filmami i produkcjami Abramsa, ale jego “Star Treki” naprawdę robią wrażenie. Z wszystkich propozycji reżyserów, które padały swego czasu, to właśnie J.J. wydawał się najodpowiedniejszy i mam nadzieję, że wniesie do Sagi świeżego ducha (przy jednoczesnym poszanowaniu klimatu wcześniejszych filmów).

Lord Bart: Ktoś tym reżyserem musiał zostać. Dorobek Abramsa nie jest imponujący, ani ilościowo ani jakościowo. Cóż, gdy wyłączy się trochę głupawe nadzieje na “jakość” w SW, to i przestanie się marzyć o lepszym reżyserze. Epizod siódmy nie ma być dobrym kinem - ma być dobrym (a może najlepszym, chociaż to się może dobrze nie skończyć) blockbusterem. Oby tylko był nim jako tako przypominając TESB a nie ROTS.

Lorn: Cóż tu oryginalnego można napisać, jak dla mnie to jest najlepszy możliwy wybór. Czekam z wielkimi nadziejami, zwłaszcza że oba Star Treki to kawał dobrego kina.

Burzol: Niby "Ktoś tym reżyserem musiał zostać", ale z drugiej strony coraz bardziej widać, że J.J. ma ogromny wpływ na ten film. To nie Myszka Miki prowadzi wszystkich za rękę, nawet nie Kathy Kennedy, ale Abrams. W produkcję silnie zaangażowało się jego studio Bad Robot, a potem jeszcze okazało się, że to sam Abrams pisze scenariusz filmu. Coraz większa zasługa za sukces (albo wina za porażkę) spoczywa na Jeffreyu Jacobie.

Shedao Shai: Od wielu lat jestem fanem twórczości JJ’a, więc wierzę że stworzy dobry film. Tyle, że z drugiej strony - jego Star Treki to też świetne filmy… chyba, że jest się fanem Star Treka. Mam nadzieję, że JJ nie wypnie się na kanon gwiezdnowojenny tak, jak zrobił to z trekowym. Ale skoro już ten film MUSI powstać (wolałbym, żeby tak nie było), to lepszego reżysera dla niego nie umiem sobie wyobrazić.

Master: To bardzo istotna informacja i raczej zadawalająca. Na stanowisko reżysera potrzeba było osoby ambitnej i inteligentnej, a bez wątpienia taką jest Abrams. Jego poprzednie filmy były przynajmniej dobre i przyjemne dla oka, więc jestem dobrych myśli.

ogór: Ten człowiek nakręci bardzo dobry film, tylko tym razem nie nazwie go Star Trek tylko poprawnie.
KOMENTARZE (6)

Tydzień KotORa: Aktorzy głosowi

2013-12-19 17:42:02



KotOR wciąż jeszcze nie był grą w pełni zdubbingowaną. Obchodzono w różny sposób, wiele postaci mamrotało coś w językach galaktycznych, a gracz wszystkiego dowiadywał się z napisów. Zawsze jednak wydawały jakieś dźwięki, które trzeba było nagrać. Zresztą podobnie było z wypowiedziami gracza, jednak główne i najważniejsze postaci miały swoje unikalne głosy. Tak samo jak cała masa postaci drugoplanowych i jeszcze mniej ważnych, acz tam czasem zdarzały się współdzielone głosy lub aktorzy. Choć może właśnie nie tak unikalne, niektórych z tych aktorów słyszeliśmy (i nadal słyszymy) w różnych produkcjach. Także gwiezdno-wojennych. Oto kilka najważniejszych postaci i aktorów. Niektórych nie tylko słyszeliśmy w innych produkcjach, ale mieliśmy okazję zobaczyć ich grę.

Jennifer Hale, czyli Bastila Shan. To znana aktorka głosowa, o której już pisaliśmy tutaj. Miała się pojawić w roli Major Steel w „Detours”, niestety serial został zawieszony na czas nieokreślony. Nie jest ona jedyną aktorką związaną z „Detours”, więc warto również zajrzeć do tamtego newsa, by poznać ich inne dokonania.
Hale podkładała głos Satele Shan oraz kobiecej wersji żołnierza Republiki w „The Old Republic”. Była także Aaylą Securą (i nie tylko) w „The Clone Wars”, ale i Arweną w niektórych grach opartych na „Władcy Pierścieni”. Jej głos kojarzą również fani „Mass Effect”, gdzie była kobiecą wersją komandora Sheparda.



Jennifer Hale


Raphael Sbarge


John Cygan


Raphael Sbarge, czyli Carth Onasi. Nowojorczyk urodzony 12 lutego 1964. Aktor nie tylko głosowy, ale także telewizyjny i teatralny. Gościnnie pojawiał się w serialach takich jak „Bill Cosby Show”, „Zagubiony w czasie”, „Prawnicy z miasta Aniołów”, „SeaQuest DSV”, „Star Trek: Voyager”, „Siódme niebo”, „Ally McBeal”, „Ostry dyżur”, „Dollhouse”, „Herosi”, „Dexter” czy „Nash Bridges”.
Może też poszczycić się ogonami w kinowych hitach takich jak „Dzień niepodległości” czy „Pearl Harbour”.
Na swoim koncie ma też głosowe role w grach. Oczywiście warto wspomnieć o „Mass Effect” (dwie pierwsze części). Z LucasArtsem współpracował kilkukrotnie, najpierw w „Grim Fandango”, potem już przy bardziej gwiezdnych tytułach. W „Rogue Squadron” był Dackiem Ralterem, w „Force Commanderze” Dellisem Tantorem, a w „Republic Commando” Scorchem. No i oczywiście powrócił do roli Onasiego w drugiej części KotORa.

Rafael Ferrer, czyli Darth Malak. Urodzony 23 marca 1960 w Los Angeles artysta próbował swojego szczęścia w filmach, ale z niewielkim skutkiem. Darth Malak to prawdopodobnie jego życiowa rola, choć pojawił się epizodycznie w kilku serialach w tym w „Policjantach z Miami”, „Prawu i bezprawiu” czy „Brygadzie ratunkowej”. Próbował też własnych sił jako reżyser i scenarzysta, z mizernym skutkiem.

John Cygan, czyli Canderous Ordo. Kolejny nowojorczyk, tym razem zdecydowanie bardziej aktor głosowy, acz zwłaszcza na początku kariery zdarzały mu się epizody w serialach. Choćby w „Z archiwum X”. Współpracuje między innymi z Pixarem, podkładał głosy choćby do „Odlotu”, „Toy Story 3”, „Wall-E”, a ostatnio także w „Minionki rozrabiają”. Dubbinguje także gry, w tym także polskie produkcje jak „Dead Island” czy „Call of Juarez”. Pojawia się czasem w także w serialach animowanych. Ma też duży udział w kształtowaniu się sagi. W „Shadows of the Empire”, „X-Wing Alliance”, „Galactic Battlegrounds” podkładał głosu Dashowi Rendarowi. W dwóch ostatnich także dubbingował inne postaci.

Kristoffer Tabori, czyli HK-47. Urodzony w Malibu 3 sierpnia 1952. Reżyser telewizyjny i aktor.
Wystąpił między innymi w „Brudnym Harrym”, „Gliniarzu i prokuratorze”, „T.J. Hookerze”, „Matlocku”, „Sequeście DSV”. W „Forces of Corruption” podkładał głosu generałowi Garmowi Bel Iblisowi. Jest też głosem nie tylko HK-47, ale też HK-50 i HK-51 (w TORze)

Kevin Michael Richardson, czyli Jolee Bindo. Urodzony 25 października 1964 na Bronxie, aktor i muzyk.
Wystąpił między innymi w „Szklanką po łapkach”, „Pinky i Mózg”, „Atomówki”, „Animatrix”, „Samuraj Jack”, „Clerks: Sprzedawcy II”, „Pingwiny z Madagaskaru”, a ostatnio też „W ciemność. Star Trek” (tylko głosy).
Z sagą związany głównie przez gry. „Episode I The Phantom Menace”, „Rogue Squadron II” czy „Force Commander” – wiele głosów. W „Jedi Power Battles”, „Jedi Starfighter”, „ Obi-wan” jako Mace Windu. „Super Bombad Racing” jako Boss Nass. „ Obi-Wan” także jako Eeth Koth.
Ma też swój udział w „The Clone Wars” między innymi jako Jabba the Hutt, czy Gorga the Hutt. Jabbie głos podkładał już w pilocie.





Kevin Michael Richardson


Courtenay Taylor


Carthine Taber


Courtenay Taylor czyli Juhani. Urodzona w San Francisco 19 lipca 1969, głównie aktorka głosowa. Podkłada głosy w grach, często na podstawach filmów jak „Ironman” czy „Niesamowity Hulk”, ale pojawia się też w oryginalnych pozycjach jak „Mass Effect” 2 i 3, „Diablo III”. Podkłada też głosy choćby w „Zwyczajnym serialu”. Z sagą związana także przez „The Old Republic”, gdzie pojawiła się jako Netula Pahn/Lady Aitalla/Kalda Biss/Casey Rix.

Carthine Taber, Amerykanka urodzona 30 grudnia 1979. Dla nas przede wszystkim Mission Vao, ale też Vette (TOR) i Padme Amidala z „Wojen klonów” (pilot, serial i powiązane gry). Dodatkowo także Leia Organia w „The Force Unleashed”. Leią miała też być w „Deatours”, wtedy też o niej pisaliśmy więcej.

Grey DeLisle to kolejna weteranka uniwersum „Gwiezdnych Wojen”. W KotORze udzieliła głosu postaciom takim jak Sarna, Lena czy Cassandra Mateil, ale miała swój udział także w wielu innych projektach związanych z sagą. Obecnie chyba najlepiej jest kojarzona z „The Old Republic”, gdzie podkładała głos kobiecej wersji łowcy nagród.



Grey DeLisle


Robin Sachs


Tom Kane


Lloyd Sher, który wcielił się w postać Calo Norda oraz Tanis Venn, to jednocześnie Ojciec z „Wojen klonów” (z trylogii Mortis). To także aktor głosowy, który występuje głównie w grach, czasem w filmach i serialach animowanych jak np. „Auta” Pixara.

Neil Kaplan kojarzony jest z kilku istotnych ról. To Darth Bandon, Bendak Starkiller, Holdan, Jergen i gubernator Sithów. Aktor urodził się 9 marca 1967 w Bayonne w New Jersey i cały czas pracuje głosem. W swoim dorobku ma gry oparte na serialu „Power Ranges”, ostatnio także gry oparte na uniwersum Marvela gdzie wciela się w Sabretootha. W TORze wcielił się w Skadge’a (towarzysz łowcy nagród). Słyszeliśmy go także w Kinect Star Wars czy Galactic Battlegrounds.

Rino Romaro to Revan. To kanadyjski aktor głosowy, urodzony w 1969. Najbardziej znany jest z roli Batmana/Bruce’a Wayne’a z serialu „The Batman” z lat 2004-2008. Wystąpił także w „Spaceballs: The Animated Series” w roli Lone Starra.

Robin Sachs, czyli admirał Saul Karath. Urodzony 5 lutego 1951 w Londynie aktor, bardziej kojarzony jest ze swojej twarzy, niż głosu. Gościnnie występował w wielu popularnych serialach, w tym „Strażniku Teksasu”, „Gliniarzu i prokuratorze”, „Nocnym patrolu”, „Star Trek: Voyager”, „Torchwood”, „Babylon 5” czy „Buffy: Postrach wampirów” a także w epilogu serialu „Dynastia”. Może poszczycić się także ogonami w filmach w tym „Zaginiony świat: Jurassic Park” (jako Pan Bowman), „Kosmiczna załoga” (Sarris), „Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra” (Seller). Związany jest też z serią „Mass Effect”.

Tom Kane czyli Vandar Tokare, ale też mistrz Kavar i major. Tom Kane to właściwie osobna kategoria, aktor bardzo dobrze nam znany ze swoich ról w uniwersum. Właściwie to nazywa się Thomas Roberts i urodził się 15 kwietnia 1962 w Overland Park w Kansas. Zdecydowanie najbardziej znany jest z ról admirała Yuralena, narratora oraz mistrza Yody w „Wojnach klonów”. Przygodę z sagą zaczął jeszcze przy „Shadows of the Empire” jako Leebo, potem przyszły X-Wing vs. TIE Fighter, „Episode I – The Phantom Menace” (W tym także jako C-3PO), „X-Wing Alliance” (w tym jako Nien Nunb), „Episode I- Racer”, „Star Wars: Demolition”, „Force Commanders”, „Jedi Power Battles”, „Starfighter”. Ma też na swoim koncie wiele innych, nie gwiezdnych produkcji zarówno w świcie gier, filmów jak i seriali, w tym: „Curse of Monkey Island”, “Escape from Monkey Island”, „Return to Krondor”, „Grim Fandango”, „9”, „Smerfy” czy „Johny Bravo”. Występuje także w „Kronikach Yody” i brał udział w nagrywaniu „Detours”.



Edward Asner


Ethan Phillips


Phil LaMarr


Edward Asner, kolejna wielka legenda, w KotORze mistrz Vrook Lamar. Urodzony 15 listopada 1929 w Kasnas City aktor jest laureatem aż 7 nagród Emmy, do których zresztą był nominowany aż 20 razy. Zaczął swoją pracę pod koniec lat 50. przy serialach telewizyjnych, zresztą przez wiele lat pracy był głównie związany z tym medium. Ilość seriali w których gościnnie się pojawił jest olbrzymia, do Polski jednak większość z nich nigdy nie dotarła. Mogliśmy zobaczyć Asnera w „Pogodzie dla bogaczy”, „Autostradzie do Nieba”, „Ostry dyżur” czy nawet w „Z archiwum X”. Od lat 80. zajmuje się zawodowo także podkładaniem głosów, początkowo w serialach animowanych takich jak choćby „Kapitan Planeta” czy „Batman”, potem też w grach, w tym oczywiście w obu KotORach. Ma też swoje role w filmach, jak choćby w „JFK”, ale też głosowe, to on wcielił się w rolę Carla Fredricksena w „Odlocie”. Poza KotORem z sagą związany jest też przez adaptację radiową „Powrotu Jedi”, gdzie podkładał głos Jabby.
Pomimo swojego wieku pracuje aktywnie do dziś. Przez lata był też aktywistą politycznym i związkowym. Pełnił między innymi rolę przewodniczącego związku aktorów telewizyjnych.

Ethan Phillips, czyli Galon Lor czy Tamlen. Ten urodzony 5 lutego 1955 w Nowym Jorku aktor zdecydowanie najbardziej kojarzony jest z rolą pana Neelixa w „Star Trek: Voyager”. Jednak od lat występuje także na Broadwayu. To aktor który zdecydowanie rzadziej pracuje głosowo. Poza „Star Trekiem” grał między innymi w „Bensonie”, oraz gościnnie w wielu popularnych serialach jak „Detektyw w sutannie”, „Murphy Brown”, „Prawnicy z Miasta Aniołów”, „Dotyk anioła” czy „Chuck”. Ma też na swoim koncie mniejsze lub ciut większe role filmowe w tym w „Wyspie”, „Cieniu” czy „Chwale”. Z sagą związany był przed KotORem podkładając głos w „Star Wars: Galactic Battlegrouds”.

Phil LaMarr urodzony 24 stycznia 1967 w Los Angeles, w grze Gadon Thek. Komik i aktor, także głosowy. Niektórzy mogą go kojarzyć jako Marvina z „Pulp Fiction”. Występował w serialach i filmach, najczęściej jednak podkładał głos. Najbardziej kojarzone produkcje to „Kumba”, „Głowa rodziny”, „Futurama”, „Samuraj Jack”, „Atomówki” czy „Liga Sprawiedliwych”. Podkłada także głos w grach, w tym kilku odsłonach „Dead Island” czy „Doomie 3”. Fani „Wojen klonów” mogą rozpoznać w jego głosie Baila Organę, Kita Fisto czy Orn Free Taę. Fani „Padawańskiego widma” słyszeli go jako Jar Jara, Baila Organę i Dartha Vadera. Słyszeli go także fani „The Old Republic”. Z Lucasfilmem związany jeszcze od czasów „Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge”, gdzie podłożył głos pod jednego strażników gubernatora Phatta.

Oczywiście to nie są wszyscy aktorzy zaangażowani w tworzenie tej gry. Za część dodatkowych głosów odpowiadają także osoby zajmujące się technikaliami gry. Ale to właśnie głosy tych aktorów prawdopodobnie gdzieś słyszeliśmy.

Wszystkie atrakcje tygodnia KotORa znajdziecie tutaj.
KOMENTARZE (7)

Dlaczego upadł LucasArts

2013-10-14 10:22:43 Kotaku

W kwietniu tego roku publicznie ogłoszono, że studio gier wideo LucasArts, zostaje zamknięte. Wtedy fakt zamknięcia LucasArts wiązano przede wszystkim z faktem, że Lucasfilm, czyli większa firma, w skład której wchodził LucasArts, zostało wykupione przez Disneya. Niedawno portal Kotaku opublikował artykuł, z którego wynika, że sytuacja wcale nie była jednoznaczna, to znaczy w momencie wykupienia los LucasArst jeszcze nie był całkowicie przesądzony. Według niektórych źródeł disneyowskie negocjacje z Electronic Arts zakładały, że studio LucasArts pozostałoby w całości i kontynuowało prace nad 1313 i First Assault. Poważne problemy studia zaczęły się jednak znacznie wcześniej. W całości po angielsku artykuł dostępny jest w tym miejscu, a poniżej postaramy się w skrócie opowiedzieć co spowodowało zamknięcie LucasArst.

Mówiąc naprawdę krótko było to: zbyt dużo dobry pomysłów, które zostały anulowane...oraz George Lucas. Według analizy Jasona Schreiera, firma „była sparaliżowana przez dysfunkcję, apatię i bark decyzji ze strony kierownictwa”.



Dobrym przykładem niemożności LucasArtsu była gra 1313: prace nad nią rozpoczęły się w 2009 roku, wtedy miała nazywać się Underworld i miała być mocno powiązana z serialem telewizyjnym o tym samym tytule. Podczas projektowania, gra miała należeć do wielu rożnych gatunków: zaczęto od otwartego świata z elementami RPG, potem przestawiono się na strzelankę w stylu Gears of War, potem skupiono się na grze akcji w stylu Uncharted. Praktycznie jedynym wspólnym elementem różnych wersji projektu było Coruscant. Na polecenie George'a Lucasa głównym bohaterem gry miał być anonimowy łowca nagród. Problem był taki, że podobnie jak w innych oddziałach Lucasfilm, George Lucas przychodził na krótko do LucasArts, zmieniał radykalnie treść produkowanych przez niego projektów, a potem odchodził do kolejnych projektów. Tak robił przy "The Clone Wars" i tam udawało mu się to robić dość skutecznie. Jednak tutaj każda zmiana scenariusza, a na polecenie Lucasa było ich sporo, powodowało poważne opóźnienia całego projektu. Zaledwie osiem tygodni przed E3 Lucas oznajmił, że głównym bohaterem gry ma być Boba Fett.



Podobne problemy deweloperskie pojawiały się przy pracach nad pozostałymi projektami: George Lucas chciał, żeby Star Wars: First Assault było konkurencją Call of Duty, jednak wielokrotnie zmieniano styl gry, oraz erę, w której się dzieje: z czasów po Powrocie Jedi, po Wojny Klonów, żeby wreszcie stać się kontynuacją Battlefronta. Były projekty tylko napoczęte, jak kolejna gra z otwartym światem, gra związana z Indianą Jonesem. LucasArts Singapore miało zajmować się remasterowaniem klasycznych gier LucasArtsu, jak Day of the Tentacle. Były projekty gier na platformy mobilne, na Facebooka, był nawet projekt własnej sieci dystrybucji online. To co istotne, to, że część z tych gier była już podobna bliska ukończenia. Gry były po testach i praktycznie gotowe do wysłania do sprzedaży. A mimo to nie ujrzały światła dziennego.

Kotaku - How LucasArts Fell Apart

KOMENTARZE (16)

20 anulowanych gier

2013-07-31 22:08:40 PS4life



Powyższa fotografia trafiła wczoraj do sieci i wywołała niemałe zamieszanie. Przedstawia ona logotypy 20 anulowanych gier ze świata Gwiezdnych Wojen. Skasowanie tych produkcji nie jest jednak wynikiem krwiożerczej polityki ze strony Disneya. Sfotografowane strony pochodzą z wydanej w 2008 roku książki " Rogue Leaders: The Story of LucasArts" a zainteresowanie wywołały głównie ze względu na dwie gry.
Wśród niewiele mówiących tytułów znalazło się kilka, o których fani nie mogą zapomnieć. Najbardziej w oczy rzuca się oczywiście "Episode VII: Shadows of the Siths" -wynika z tego, że już dobrych kilka lat temu planowano stworzenie nowej trylogii. Czy powstający Epizod VII będzie miał podobny tytuł? Skoro projekt anulowano ponad pięć lat temu to szanse na to są raczej niewielkie.
Kolejną grą, której skasowanie gracze przyjęli z ciężkim sercem jest oczywiście Jedi Knight III -trzecia część serii o przygodach Kyle'a Katarna. Inne tytuły pozostają w mniejszym bądź większym stopniu tajemnicą, można się oczywiście domyślać jakie historie opowiedziałyby "Star Wars: Vader" czy "Star Wars: Han Solo", wszystkie zostały jednak anulowane przez LucasArts.

Dzisiaj sprawa wygląda nieco inaczej niż pięć lat temu. LucasArts już nie istnieje, nowa trylogia powstanie i zapewne otrzymamy powiązane z nią gry. Może przejęcie praw do nich przez Disneya oraz umowa z EA pozwolą na powstanie przynajmniej niektórych z tych tytułów.
KOMENTARZE (21)

Drugi Tydzień Powrotu Jedi: Powrót Jedi w grach

2013-05-26 10:42:54



Powrót Jedi w grach komputerowych? Proszę bardzo. Gwiezdne wojny od zawsze były silnie związane z elektroniczną rozrywką. Epizod VI również doczekał się wielu tytułów, które były mu w większym bądź mniejszym stopniu poświęcone. Należy jednak pamiętać, że w 1983 roku kiedy Return of the Jedi debiutował w kinach architektura maszynek do grania odbiegała nieco od naszych dzisiejszych pecetów i konsol. Królujące wówczas na rynku Commodore 64 miało na pokładzie 8-bitowy procesor z zegarem 1MHz, 64KB ramu i wyświetlało czarno-białą grafikę w rozdzielczości 320x200 pikseli lub 160x200 w kolorze. Konkurencja przeciwstawiła mu model Atari 2600 o mocy 1,19MHz, 128KB pamięci i rozdzielczości 160x102 pikseli.



Rys historyczny mamy już za sobą, możemy więc przejść do opisu gier traktujących o wydarzeniach związanych z Powrotem Jedi.


Star Wars: Return of the Jedi: Death Star Battle

Ten długi tytuł skrywa grę, która miała reklamować nowy film. Produkcja ukazała się na rynku w lipcu 1983 roku i osiągnęła sporą popularność na fali sukcesu jakim był film. Zadaniem gracza było pilotowanie Sokoła Millenium w przestrzeni nad Endorem i zestrzelenie wrogich myśliwców TIE, aby ostatecznie wysadzić reaktor Drugiej Gwiazdy Śmierci. Gra przygotowana była z myślą o Atari 2600, oprawa graficzna i dźwiękowa prezentowała się przyzwoicie jak na owe czasy. Dziś o tego typu produkcjach powiedzielibyśmy, że "pozostawiają szerokie pole do popisu dla wyobraźni", wtedy był to standard.


Star Wars: Return of the Jedi Arcade

Kolejna gra stworzona na popularną "atarynkę" . Wydana w 1984 roku zręcznościówka pozwalała postrzelać do szturmowców, polatać po lasach Endora a nawet , jakżeby inaczej, wysadzić Gwiazdę Śmierci zasiadając za sterami Sokoła Millenium. Po zakończeniu misji na Endorze Ewoków nienawidził już każdy, nawet Ci, którym spodobały się one w kinie. Szybkie tempo i poziom trudności sprawiały, że wielu graczy nie ukończyło tytułu. Gra była jednym ze szczytowych osiągnięć konsoli Atari, z poczciwej maszynki nie można było wycisnąć wiele więcej.


Star Wars: Return of the Jedi

W 1988 roku przyszła pora na grę dla posiadaczy Commodore 64. Wydane wtedy Return of the Jedi w wielu miejscach wyglądało na wierną kopię Arcade sprzed 4 lat. W grze dodano kilka nowych plansz, pojawiła się możliwość pokierowania AT-ST czy Sokołem Millenium, który pojawił się prawie w każdej grze mówiącej o Powrocie Jedi. Sama rozgrywka pozostała niezmieniona, nadal celem gracza było kierowanie pojazdem i przemieszczanie się „w górę” planszy mimo przeszkód jakie pojawiały się na drodze. Dzięki nieco wolniejszemu tempu rozgrywki niż w przypadku Arcade gra zaskarbiła sobie dużą sympatię graczy.


Super Star Wars: Return of the Jedi

W 1992 roku LucasArts wydało grę Super Star Wars, zręcznościowy tytuł, w którym gracz mógł wziąć udział w kluczowych momentach pierwszego filmu. Krótko potem ukazał się sequel opowiadający historię z Imperium Kontratakuje, aż ostatecznie w 1994 roku wydany został Powrót Jedi. Były to proste produkcje, w których gracz parł przed siebie pokonując hordy przeciwników. W pamięć najbardziej zapadał poziom trudności, na który narzekali nawet hardcorowi gracze. Platformą docelową produkcji była konsola SNES. Krótko potem tytuły doczekały się konwersji na komputery PC.


Star Wars: Masters of Teras Kasi

Na kolejną grę, w której można by się doszukiwać związku z Powrotem Jedi przyszło poczekać nieco dłużej. W 1997 roku na pierwsze Playstation wydana została jedyna bijatyka w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Chociaż próby umieszczenia w grze fabuły umiejscowiły ją między IV a V epizodem, to pojawił się w niej Luke Skywalker jako w pełni wyszkolony Jedi w stroju z Powrotu Jedi . Jedną z aren walk jest lądowisko na Endorze, w tle widać nawet generator pola. Opinie o grze były podzielone, nawet wśród fanów, którzy oczekiwali możliwości walki na miecze świetlne częściej niż tylko w nagrodę za odpowiednią liczbę wykonanych combo. Jest to jednak jedyna gra, w której Luke Skywalker może stoczyć walkę z Tuskenem na lodowych pustkowiach Hoth. Na tle gier takich jak Tekken czy Virtua Fighter gra wypadała jednak przeciętnie, może dlatego nigdy nie ujrzeliśmy kontynuacji .


Star Wars: X-Wing Alliance

W 1999 otrzymaliśmy X-Wing Alliance, gra która razem z serią X-Wing i Tie-fighter tworzy wielką trójkę gwiezdnowojennych symulatorów. Dla fanów są to tytuły, których nie trzeba przedstawiać, wszyscy pozostali muszą wiedzieć, że tytuły te pozwalają zasiąść za sterami najbardziej znanych maszyn ze świata Gwiezdnych Wojen. W X-Wing Alliance mogliśmy wbrew nazwie zasiąść za sterami Sokoła Millenium i jakże by inaczej, zniszczyć drugą gwiazdę śmierci. Poza tym czekało na nas około 270 zróżnicowanych misji podczas, których można zasiąść za sterami większości maszyn ze świata Gwiezdnych Wojen. Fani od lat czekają na kontynuacje tych wielkich tytułów, niestety, jak na razie nic o nich nie wiadomo. Może nowe szefostwo wsłucha się w głos ludu?


Star Wars Rogue Leader: Rogue Sqadron II i Rogue Sqadron III

Seria Rogue Sqadron, jak sama nazwa wskazuje, skupia się na eskadrze Łobuzów, formacji powołanej do życia przez Luke’a Skywalkera i Wedge’a Antillesa podczas bitwy o Yavin. Pierwsza część serii opowiadała historię Luke’a walczącego w szeregach eskadry w najróżniejszych misjach , które wykonywała ona po ponownym sformowaniu. Druga i trzecia część serii ukazały się tylko na konsolę Nintendo GameCube, ale to one pozwalały walczyć u boku rebelii w scenach znanych z filmów, między innymi w bitwie o Endor.


Battle of Endor

Jedyna w naszym zestawieniu gra niezależna, stworzona przez Bruno R. Marcosa pozwala wcielić się w pilota X-Winga podczas bitwy o Endor. Tytuł dzieli się na kilka zasadniczych części, w których musimy walczyć z kolejnymi falami myśliwców Tie, zniszczyć niszczyciele Imperium i ostatecznie w finale pokonać Executora. Gra jest dostępna za darmo i warta polecenia każdemu kto chciałby „dać radę całemu Imperium”. Tytuł można pobrać za darmo ze strony twórcy.


Star Wars Battlefront I i Star Wars Battlefront II

To już czasy zupełnie współczesne. Grupa Pandemic Studio, ludzie odpowiedzialni za tytuły takie jak Battlezone czy Full Spectrum Warrior stworzyli w 2004 shooter, który zachwycił fanów Gwiezdnych Wojen i gier sieciowych w ogóle. Gracz mógł zdecydować po której stronie wielkiego konfliktu chce się opowiedzieć, a następnie był rzucony na jedną z wielu aren gdzie mógł walczyć nawet z 64 żywymi przeciwnikami. Wśród dostępnych map dostępne były także wilgotne lasy Endora. Każda ze stron konfliktu miała do dyspozycji 6 podstawowych klas żołnierzy, takich jak technik, zwiadowca czy snajper. W ramach premii za dobre wyniki można było przejąć czasowo kontrolę nad postaciami specjalnymi, znanymi z filmów, byli to między innymi Han Solo, Yoda czy Darth Vader. Rok później wydany został sequel, który cieszył się jeszcze większym zainteresowaniem. Obie gry wydane zostały na konsole Playstation 2, XBOX i komputery stacjonarne. W drugą część serii można grać po sieci do dziś.


Lego Star Wars II: The Original Trilogy

Najnowsza z gier gwiezdnowojennych, w których znajdujemy ślady Powrotu Jedi. Gry z serii Lego w sposób humorystyczny przedstawiają historie znane z dużego ekranu i nie inaczej jest w przypadku Lego Star Wars. Wybitnie zręcznościowa produkcja pozwala poznać historię opowiedzianą w epizodach IV-VI z perspektywy 60 różnych postaci. Poza trybem dla jednego gracza twórcy przygotowali również tryb współpracy, w którym dwóch graczy działając razem może odkryć ukryte sekrety odwiedzanych poziomów. Dzięki trybowi Freeplay gra zapewnia wiele godzin zabawy nawet po ukończeniu wątku głównego.

Wszystkie atrakcje Drugiego Tygodnia Powrotu Jedi znajdziecie w tym miejscu.
KOMENTARZE (8)

Z lamusa konwentowego #2: Star Wars Celebration

2013-05-15 18:44:22

W roku 1999, wraz z premierą „Mrocznego widma” nie tylko powrócono do pomysłu organizowania oficjalnego konwentu gwiezdno-wojennego, lecz także go trochę zrewitalizowano. Przede wszystkim miała to nie tylko być „celebracja” klasycznej trylogii, ale też swoista impreza promująca nowy film. „Mroczne widmo” to bez wątpienia siła sprawcza i najważniejszy element całego przedsięwzięcia.

Tym razem konwent odbył się w Denver w Colorado w dniach 30 kwietnia – 2 maja 1999, czyli na kilka tygodni przed premierą nowej odsłony „Gwiezdnych Wojen”. Jednak to nie nowy film stał się najbardziej rozpoznawalnym znakiem tego konwentu, a wyjątkowo kapryśna pogoda. Było chłodno, praktycznie cały czas padało, konwentowicze mogli poznać różne rodzaje deszczu od mżawki przez ulewę aż po istne oberwanie chmury. Czasem nazywano te opady Deszczem Pięćdziesięciolecia. Wprawdzie konwent jest zorganizowany w jednym budynku, ale niestety trzeba do niego dojść, a kolejki przed wejściem często ciągnęły się na zewnątrz. Dodatkowo samo miejsce wymuszało przechodzenie między namiotami i budynkami. Deszcz był tak uciążliwy, że w niektórych miejscach mieli z nim problem także wystawcy, więc część tych mających gorsze miejscówki zwinęła się częściowo. Ludzie mokli, jednak po latach wielu z nich wspomina to wydarzenie z pewną nostalgią.

To był pierwszy konwent, który zorganizowano z inicjatywy Lucasfilm. Głównymi organizatorami były firmy LucasArts, Decipher, Pepsi wspomagani przez ekipę Insidera. Wtedy w dużej mierze odpowiadał za niego Dan Madsen, ten sam który zrobił pamiętne zdjęcie Lucasa i Rodenberry’ego na poprzednim konwencie. Osobowo to właśnie Madsem był siłą sprawczą tego konwentu. Był jednym z głównych pomysłodawców ściągnięcia fanów Gwiezdnych Wojen w jedno cudowne miejsce, w oczekiwaniu na nowy film. Wykorzystał do tego oficjalny fanklub i Insidera. Pomysł wydawał się być ciekawy, ale nikt nie potrafił przewidzieć reakcji fanów.

Od „Celebration 0” wiele się zmieniło, ale tym razem organizatorzy właściwie zaczynali od początku, brakowało im doświadczeń. Owszem, Lucasfilm wspomagał się firmą wyspecjalizowaną w organizowaniu konwentów, ale nikt nie zdawał sobie sprawy z prawdziwego zainteresowania ze strony fanów. Brakowało danych, na których można by bazować, stąd po konwencie było trochę narzekań na niedociągnięcia. Za małe sale i tak dalej. Wydawać by się mogło, że przewidziano dość miejsca na konwent, ale ilość fanów, którzy przyjechali była tak duża, że nawet bilety na miejscu szybko się rozeszły. Część osób odjechała z kwitkiem. Jednym z niedociągnięć były problemy z zaopatrzeniem sklepów konwentowych. Najlepszy przykład to „Celebration Store”, czyli stoisko z oficjalnymi, unikalnymi produktami. Miało one specjalną linię figurek z Epizodu I, jednak praktycznie wszystkie rozeszły się na początku pierwszego dnia, a kolejną partię dowieziono dopiero w niedzielę, czyli w ostatni dzień konwentu. Wiele osób przyjeżdża na taki konwent tylko na jeden dzień, najczęściej sobotę, więc byli oni dość mocno rozczarowani. Tu należy jednak zaznaczyć, że większość tych specjalnych figurek to była wówczas przedsprzedaż. Po kilku tygodniach trafiały normalnie na rynek, to z pewnością załagodziło rozczarowanie.

Również sama lokalizacja konwentu nie wszystkim odpowiadała. Miało być fajnie, kosmicznie, wybrano więc Wings Over the Rockies Air & Space Museum (czyli muzeum lotnictwa i kosmosu). Jednak muzeum okazało się nie być najszczęśliwszą lokacją. Przede wszystkim brakowało infrastruktury konwentowej, knajpek i innych atrakcji w okolicy. Ba, muzeum to znajduje się na przedmieściach Denver, więc było daleko do centrum. Druga sprawa przed otwarciem ludzie głównie czekali na zewnątrz, a jeśli dodamy do tego ten deszcz... No i z powodu braku odpowiednich sal w muzeum, część spotkań z gwiazdami zorganizowano w olbrzymich namiotach. Świetnie, tylko znów by wejść do środka, często trzeba było czekać w deszczu. Dlatego właśnie jest on tak dobrze pamiętany i wspominany. I jak to na konwentach bywa, nie odbyło się bez zmian programowych w ostatniej chwili. Na tym konwencie nie było jeszcze stoisk na których można kupić autografy, czy zrobić sobie zdjęcie z celebrytami. Były tylko klasyczne panele. Efekt był taki, że po skończonym panelu, gwiazdę napadały tłumy fanów błagając o autograf, a to odbijało się także na sprawnym opuszczeniu namiotu, więc ostatecznie powodowało opóźnienia. Szybko jednak organizatorzy zainterweniowali i gwiazdy zostawały w namiocie na jakieś pięć minut, potem je wyprowadzano. To miało swoje konsekwencje, w pierwszy dzień wyrywające się pod scenę osoby zdobywały upragnione autografy, ale w ostatni dzień stały już tam tłumy.

Wśród gości pojawili się między innymi Jake Lloyd, Ray Park, Rick McCallum czy Warwick Davis, natomiast gospodarzem głównej sali był Anthony Daniels.

Wśród wielu niedociągnięć nie było na szczęście jednego. Nie doszło do konfliktu między organizatorami a fanami, panowała przyjemna atmosfera. Ludzie byli podekscytowani „Mrocznym widmem” i całą kampanią wokół, więc szybko zdecydowano, że konwent trzeba powtórzyć przed premierą „Ataku klonów”, ale o tym już następnym razem.

Przygotowując się do CE2
Przypominamy, że poprzednio opisywaliśmy tak zwany Celebration 0. Wróćmy na chwilę jednak do Celebration Europe II. Zapowiedziano kolejnego gościa – Petera Mayhew, czyli odtwórcę roli Chewbaccy. Jednak prawdziwym hitem tegoż Celebration będzie obecność... Kathleen Kennedy, czyli szefowej Lucasfilmu. Jest zatem szansa, że dowiemy się czegoś konkretnego o aktualnych planach firmy.
KOMENTARZE (2)

Zwolnień w Lucasfilm ciąg dalszy...

2013-04-23 17:22:43

Dobra wiadomość jest taka, że zgodnie z tym, co stwierdziła niedawno Kathleen Kennedy, z końcem kwietnia zostanie zakończona reorganizacja i kolejnych zwolnień nie będzie. Niestety kilkanaście kolejnych osób nie miało na tyle szczęścia i dostało wymówienia w tym miesiącu. Głównie są to osoby zajmujące się finansami, licencjami, dystrybucją i trochę marketingiem. Pojawiły się też plotki o tym, że zwolnienia dotknęły ludzi zajmujących się wydawaniem książek i komiksów, jednak Jennifer Heddle szybko to zdementowała.

To ostatnia faza zwolnień związana ze zmianą priorytetów. Wraz z zakończeniem „Wojen klonów” i zamknięciem LucasArts do czasu nowych filmów „Gwiezdne Wojny” pozostaną trochę uśpione, więc nie ma potrzeby utrzymywać tych stanowisk, które zajmowały się licencjami związanymi z serialem. Nowy serial, którym na pewno nie będzie Star Wars Reclamation znajduje się dopiero we wstępnej fazie planowania, więc raczej nie pojawi się przed premierą Epizodu VII.
KOMENTARZE (12)

Zwolnienia w ILM!

2013-04-06 21:54:12

Po zwolnieniach w Lucasfilm Animation i LucasArts (które prawdopodobnie zostanie zamknięte), Disney postanowił wręczyć wypowiedzenia części pracowników ILM. Industrial Light and Magic to kolejna legendarna marka, stworzona przez George’a Lucasa w ramach grupy Lucasfilm. ILM to kura znosząca złote jaja, dobrze zarabiająca, a jednocześnie bardzo dobrze kojarzona, uznawana za najlepszą lub jedną z najlepszych firm produkujących efekty specjalne. To oni odpowiadają za „Park Jurajski”, „Terminatora 2”, „Piratów z Karaibów”, czy częściowo „Avatara”. No i oczywiście wszystkie produkcje Lucasfilmu. W ostatnich latach ILM wspomagał także animację, to oni pomogli stworzyć fenomenalnie zanimowane „Rango”, ale po ostatniej reorganizacji Lucasfilmu związanej z przeprowadzką do Cyfrowego Centrum Lettermana (więcej na temat tego kompleksu), ILM miało także uczestniczyć w synergii z innymi podmiotami grupy – w tym właśnie LucasArts i Lucasfilm Animation. Wszystko wskazuje, że większość zwolnionych ludzi właśnie zajmowała się tą współpracą. ILM ma się skoncentrować na pracy własnej i tworzeniu nowych seriali i filmów z „Gwiezdnych Wojen”, które powinny ukazywać się co najmniej raz na rok. Nie wiadomo, jak te zmiany wpłyną na prace zlecone studia.

Małym pocieszeniem z pewnością będzie to, że Disney ogólnie zaczął zaciskać pasa. Obecna fala zwolnień pojawiła się także w The Walt Disney Company. Niektórzy spekulują, że decyzja o kupnie Lucasfilmu (po Marvelu i Pixarze) była dość pochopna, stąd te radykalne oszczędności. Chodzi tu zarówno o samą sytuację Disneya (w tym wtopę „Johna Cartera”), ale także sytuację na amerykańskim rynku, gdzie kryzys dotyka także branżę filmową.

Forumowy temat o zmianach w Lucasfilmie
KOMENTARZE (29)
Loading..