TWÓJ KOKPIT
0

Cary Silver :: Newsy

NEWSY (3) TEKSTY (0)

Rebeliancka ekipa

2014-08-20 16:55:26

Serial „Rebelianci” rusza niebawem z kopyta, pierwsze książki pojawiły się już w sklepach, a premiera telewizyjna już niedługo. To dobry moment by przyjrzeć się sylwetkom twórców, których już nam przedstawiono.

Mózgiem serii jest Simon Kinberg, który też jest jej producentem i jednym ze scenarzystów. To Kinerg jest oficjalnie twórcą tego serialu, chwali się także tym, że jest autorem finału pierwszego sezonu. Więcej o Kinbergu pisaliśmy tutaj. Warto dodać, że obecnie jest jedną z ważniejszych osób zaangażowanych w przyszłość sagi, bowiem jest także konsultantem Epizodu VII, choć sam przyznaje, że nie ma z tym dużo do roboty, a także scenarzystą (i prawdopodobnie producentem) jednego ze spin-offów.

Producentów serialu jest jednak więcej. Jednym z nich jest oczywiście Kathleen Kennedy ale jej wkład w serial jest ograniczony, ona bardziej pełni rolę nadzorcy całego Lucasfilmu i osoby zatwierdzającej wydatki. Jej filmowy dorobek prezentowaliśmy tutaj.

Drugim filarem serialu jest Greg Weisman (właściwie to Gregory David Weisman urodzony 28 września 1963 w Los Angeles). Greg jeszcze od czasów szkolnych bardzo lubił historię, stąd nie raz wykorzystywał ją w swojej pracy. Po studiach przeniósł się do Nowego Jorku, ale nie udało mu się znaleźć pracy w zawodzie. Następnie wrócił do Los Angeles, gdzie dostał pracę w D.C. Comics nad „Capton Atom”. Pracował także nad serią komiksową „Black Canary”, która jednak nie ujrzała światłą dziennego. W 1991 został zauważony przez ludzi w Disneyu i zaczął u nich pracować. Początkowo robił drobne rzeczy, ale potem przyszedł czas na serial „Gargoyles” którego był współtwórcą (choć nieoficjalnie), a także „The Spectacular Spider-Man”, którego był producentem. Znany jest też z seriali „Young Justice” oraz scenariusza dla „DC Showcase: green Arrow” oraz filmu na DVD „Superman/Batman: Apocalypse”. W grudniu 2013 zadebiutował jako pisarz powieścią „Rain of the Ghosts”, jej sequel „Spirits of Ash and Foam” się ukazał w Stanach w wakacje. Tworzył także komiksy będące dodatkami do jego seriali („Gargoyles” i „Young Justice”), a nawet próbował swoich sił z parodią swoich dzieł.
Weisman znany jest z tego, że lubi posiedzieć na forach i online rozmawiać z fanami o serialach nad którymi pracuje. Jest też wielkim miłośnikiem dzieł Williama Szekspira, do którego często nawiązuje. Właściwie wszystkie postacie „Gargoyles” w sposób luźny bazują na bohaterach szekspirowskich. Swoją drogą zauważono, że lubi także w swoich dziełach obsadzać aktorów ze „Star Treka” (Nichelle Nichols, Jonathan Frakes, Marina Sirtis, Brent Spiner czy Bruce Greenwood). W 1991 ożenił się z Beth z którą ma dwoje dzieci, córkę Erin (1995) i syna Bennyego (1997).

Trzeci filar serialu to znany fanom Dave Filoni, twórca „Wojen klonów”. Również będzie tym razem bardziej producentem, choć pewnie napisze parę scenariuszy i wyreżyseruje czasem jakiś odcinek. Producentami wykonawczymi pozostaną Cary Silver i Athena Yvette Portillo (producentka liniowa), także weterani „Wojen klonów”.

Na razie nie znamy za bardzo reżyserów poszczególnych odcinków, póki co zdradzono dwóch. Są to Steward Lee, Steven G. Lee. Steven zadebiutuje w „Rebeliantach” jako reżyser, ale od lat jest związany z Lucasfilm (i Industrial Light and Magic). Jako animator i spec od efektów pracował przy „Mrocznym widmie”, „Raporcie mniejszości” Stevena Spielberga, „Mission: Impossible II: czy „Sky Kapitan i świat jutra”. Miał też swój wkład w obie części „The Force Unleashed”. Steward Lee natomiast pracował już przy „Wojnach klonów” jako animator, ale też i reżyser. Ma też na koncie udziały w kilku innych serialach animowanych w tym „Batmanie” z lat 2005-2006, czy „Powrocie do przyszłości”.

Scenarzyści o których wiemy to Kinberg, Filoni oraz Katie Lucas, która debiutowała w tej roli w „Wojnach klonów”. Krążą plotki, że jeszcze jednym ze scenarzystów będzie Kevin Hopps, twórca komiksów, który kiedyś współpracował z Weismanem.

Za koncept strony wizualnej odpowiada cały zespół, któremu przewodniczy Kilian Plunkett, który odpowiadał między innymi za koncepcje podstawowe „Wojen klonów”. Poza filmami znamy go przede wszystkim jako rysownika komiksowego (w tym z Cieni Imperium). Wśród osób w jego zespole znajdziemy Amy Beth Christenson, która również od lat współpracuje z Lucasfilmem, zarówno przy grach („The Force Unleashed”) jak i „Wojnach klonów”. Z ekipy „Wojen klonów” ponadto powrócą Chris Glenn, Andre Kirk i Phattrapun C. Presley. Wspomagać ich będzie Darren Marshall, który wykona także rzeźby postaci. Oczywiście wspierać ich będzie także Dave Filoni, oraz podobno Chris Henderson (który także pracuje przy Epizodzie VII – info nie zweryfikowane). Wielkim nieobecnym natomiast jest Ralph McQuarrie, który choć nie żyje wciąż będzie miał wielki wpływ na serial.

Za animację odpowiada zespół, któremu przewodzi kolejny weteran nie tylko „Wojen klonów” ale i ILM - Joel Aron. Zadebiutował on jeszcze w 1991 przy filmie „Hook” Stevena Spielberga. Pracował przy wielu filmach takich jak „Park jurajski”, „Lista Schindlera”, „Star Trek: Pokolenia”, „Jumanji” Joe Johnstona, „Zemsta Sithów”, „Piraci z Karaibów” (2 i 3 część) czy „Indiana Jones i królestwo kryształowej czaszki”. Pomagać mu będą Keith Kellogg („Wojny klonów”, „Patriota”, „Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i stara szafa”, „Matrix” (2 i 3)) i Paul Zinnes ( Star Wars Racer”, „Wojny klonów”, „Pajęczyna Charlotty”), obaj związani też z ILM.

Za dźwięk będzie odpowiadał Matthew Wood, który pracuje przy Epizodzie VII, ale na swoim koncie ma „Wojny klonów”, „Zemstę Sithów” (dodatkowo podkładał głos generałowi Grievousowi), „Super 8” czy „W ciemność. Star Trek” J.J. Abramsa, „Red Tails” czy „Kroniki Młodego Indiany Jonesa”. Od lat związany z Lucasfilmem.

Muzykę skomponuje ponownie Kevin Kinner, czyli kolejny weteran „Wojen klonów”, choć z pewnością usłyszymy też wariacje utworów Johna Williamsa, co już zresztą zapowiadają pierwsze fragmenty.

Ze strony Lucasfilm Story Group za serial odpowiada na pewno Pablo Hidalgo. Reszta na razie się nie ujawniła.
KOMENTARZE (5)

„Wojny klonów” nagrodzone

2013-06-19 17:44:35

Co prawda serial „Wojny klonów” dogorywa, nie będzie już nawet pełnego szóstego sezonu, większość sił jest przerzucana na „Star Wars: Rebels”, ale jednak jeszcze nie umarł. „Wojny klonów” dostały dwie nagrody Emmy, a właściwie to Daytime Emmy. Nagrody Emmy są telewizyjnym odpowiednikiem Oskarów, ale od kilkudziesięciu lat są podzielone na osobne wydarzenia (np. oddzielne dla programów sportowych). To bardziej znane to oczywiście Primetime Emmy, nagrody przyznawane dla programów, filmów i seriali, które lecą w szczycie oglądalności, czyli najczęściej wieczorami. Te nagrody zostaną przyznane po raz 65 we wrześniu. 14 czerwca natomiast odbyła się 40. gala Daytime Emmy, nagród przyznawanych serialom, programom czy filmom, które lądują w dziennej ramówce (od rana mniej więcej do popołudnia, choć tu czasem ciężko znaleźć sztywne godziny rozgraniczające).

„Wojny klonów” zgarnęły nagrody w dwóch kategoriach. Pierwsza z nich to najlepszy występ w programie animowanym. Zwyciężył David Tennant (przez wielu bardziej znany jako doktor Who), który wcielił się w rolę Huyanga. Swoją drogą „Wojny klonów” miały dość ciężko w tej kategorii, gdyż konkurowały ze sobą. Nominowano tu także Jima Cummingsa (Hondo Ohnaka) oraz Sama Witwera (Darth Maul).

Jednak jeszcze bardziej cieszy inna nagroda, za najlepszy program animowany. Tę nagrodę odebrali producent wykonawczy George Lucas, główny producent serii Cary Silver, producentka Athena Yvette Portillo oraz główny reżyser Dave Filoni. Nagrodę wręczyła Carrie Fisher.

Inne nominacje to najlepszy montaż dźwięków (David Acord i Cameron Davis), muzyka (Kevin Kiner). Na koniec kilka zdjęć z ceremonii.








Listę wszystkich nominacji i zwycięzców możecie znaleźć tutaj.
KOMENTARZE (10)

Wywiad z Cary'm Silverem

2009-10-25 22:11:50 StarWars.com

Jakiś czas temu na Oficjalnej ukazał się wywiad z Cary’m Silverem, nowym producentem „The Clone Wars”. O tym, jak wygląda produkcja serialu i współpraca Silvera z innymi twórcami, możecie przeczytać poniżej. Wywiad w języku angielskim dostępny jest tutaj.

Rozmowę przeprowadził Pete Vilmur.

W którym momencie dołączyłeś do ekipy producentów „The Clone Wars”?

Dołączyłem do niej w chwili, gdy mieliśmy za sobą około trzech czwartych sezonu pierwszego. Najważniejszą sprawą było dla mnie znalezienie sposobu na to, by dostarczyć gotowe odcinki dla Cartoon Network, skończyć produkcję pozostałych, i wziąć się za sezon drugi. Przez cały ten czas starałem się nauczyć zasad działania nowego systemu produkcyjnego i kanałów przepływu informacji; chciałem poznać nową firmę i setki pracowników ze wszystkich działów pracujących nad „The Clone Wars”. Możecie sobie wyobrażać, że to całkiem wymagające zadanie, ale nie mogę nawet opisać jak wielki to dla mnie zaszczyt, być na tym stanowisku. Zdaję sobie w pełni sprawę, że jest to niezwykła możliwość współpracy z niezwykłymi ludźmi, w niezwykłej firmie, nad niezwykłym projektem. Staram się, by to wszystko wpływało na moje codzienne poczynania.

Czy jest coś, co różni ten proces produkcyjny od tych, nad którymi pracowałeś w przeszłości?

Różni się praktycznie wszystko. Po pierwsze, sam fakt pracowania z George’m Lucasem jest tym, co wyróżnia pracę nad tą produkcją od całej reszty. Ale na wiele sposobów to przedsięwzięcie bardzo się odcina od tych, z którymi miałem do czynienia, i to nie tylko z powodu tego, co robię, ale też ze względu na kreatywne aspiracje serialu. George wznosi na nowy poziom fabułę, styl animacji i kierownictwo artystyczne w sposób, który przypomina bardziej film fabularny – na przykład „Gwiezdne wojny”. Czujemy się tak, jakbyśmy tworzyli mini film na każdy weekend.

Jest także więcej specyficznych aspektów systemu produkcyjnego, których inne serialne telewizyjne nie biorą nawet pod uwagę lub nie mogą sobie pozwolić na korzystanie z nich – jak na przykład oprogramowania, które zaprojektowaliśmy i którego używamy w ramach procesu. Tworzenie „Gwiezdnych wojen” dla George’a Lucasa wymaga pewnego poziomu spójności w ekipie i ustalania nowych granic kreatywności oraz każdej części produkcji. Kolejna rzecz, która odróżnia serial, to utalentowanie i oddanie załogi – poczynając od naszego głównego reżysera, Dave’a Filoniego, poprzez reżyserów kolejnych odcinków, aż na ludziach z ekip artystycznych i produkcyjnych kończąc. Naprawdę nie ma bardziej utalentowanej i oddanej grupy ludzi od tej, która tworzy ten serial.

Rozumiem, że produkcja „Wojen klonów” idzie dość szybko – czy musiałeś bardzo ciężko pracować, gdy zacząłeś?

Oczywiście – ale nawet i to zdaje się być niedomówieniem. Czułem się tak, jakbym chwycił się pędzącego po torach pociągu i musiał przejść na przedni wagon, by zorientować się dokąd zmierzam, i jak mam poprowadzić ten pociąg w nowym i całkiem innym kierunku.

Czy możesz opisać swoją współpracę z George’m Lucasem i Dave’m Filonim?

Czuję, że moim zadaniem jest pomoc w znajdowaniu każdego możliwego sposobu, by powołać do życia wizję kreowaną przez George‘a, oraz codziennie ją realizować wraz z Dave’m. Z George’m to wszystko skupia się bardziej na większych sprawach, jak na przykład problemach dotyczących serialu i technologii, jak również jego pomysłach dotyczących „Wojen klonów” i ich produkcji w następnych latach.

Jeżeli chodzi o moją współpracę z Dave’m, skupia się ona raczej na sprawach przyziemnych, takich jak radzenie sobie ze specyficznymi problemami, wyrastającymi podczas tworzenia serialu tej skali i złożoności. Dave ma niesamowitą wiedzę o świecie „Gwiezdnych wojen”, posiada też specyficzną wrażliwość na opowieści George’a. Jest absolutnie niezbędny w procesie realizacji wizji Lucasa.

Jak opisałbyś różnice między pierwszym i drugim sezonem „Wojen klonów“ – różnice między animacją, postaciami, historią? Czy możesz dać nam wskazówki czego możemy się spodziewać po sezonie trzecim?

Myślę, że to zależy z której strony się na to spojrzy. Sezon pierwszy był przełomową próbą wprowadzenia „Gwiezdnych wojen” w realia seriali telewizyjnych. Był monumentalnym osiągnięciem, nie tylko z powodu jakości, jaką osiągnął, lecz także z powodu faktu, iż zdobył uznanie. W sezonie drugim wszystko jest po prostu lepsze; zobaczycie, że ma to swe odbicie w poszczególnych odcinkach. Serial stał się bardziej złożony i więcej w nim detali. Styl animacji został udoskonalony; jest ona płynniejsza i subtelniejsza zarazem, styl oświetlenia naprawdę się skrystalizował, a cała ta nowa rześkość opowieści znalazła swój rytm. Czekamy z niecierpliwością na odcinki w końcowej części sezonu, które po prostu powalą ludzi na kolana. Myślę, że fanów czeka prawdziwa uczta.
KOMENTARZE (10)
Loading..