TWÓJ KOKPIT
0

Brian Daley :: Newsy

NEWSY (8) TEKSTY (9)

Jesienna porcja „essencjali”

2024-06-16 12:47:54

Na jesień zapowiedziano kolejną porcję wznowień z cyklu The Essential Legends Collection, a wśród tytułów znajdziemy takie powieści jak: siódmy tom serii X-wingiRozkaz Solo” pióra Aarona Allstona, adaptacje gry „The Force Unleashed” autorstwa Sean'a Williamsa oraz zbiorcze wydanie Przygód Hana SoloThe Han Solo Adventures” pióra Briana Daley'a. Wznowienia trafią do sprzedaży 5 listopada w cenie od 18,00/20,00 USD za sztukę.



KOMENTARZE (10)

Tydzień 40-lecia „Nowej nadziei”: Książki

2017-05-27 18:47:36



Adaptacja powieściowa "Nowej nadziei", pierwotnie noszącą tytuł "Star Wars: From the Adventures of Luke Skywalker", jest najczęściej wznawianą powieścią z całego kanonu literackiego uniwersum. Jakkolwiek można mieć uwagi co do zasadności wydawania książek, które tak po prawdzie są rozbudowanym scenariuszem, jak i poziomu niektórych adaptacji, to w wielu przypadkach pozwalają one uzupełnić odbiór filmu o sceny i szczegóły, które zostały wycięte lub nawet pojawić się nie miały i są rozbieżne z obrazem. Za napisanie scenariusza do pierwszego filmu Sagi, odpowiadał nie kto inny jak sam George Lucas. W taki więc sposób został autorem adaptacji własnego filmu, która ukazała się w listopadzie 1976 roku w nakładzie wydawnictwa Ballantine Books/Del Rey, parę miesięcy przed faktyczną premierą filmu w kinach. Teraz wydaje się nie do pomyślenia, by wcześniej światło dzienne ujrzała powieść oparta na filmie, wyjawiająca kluczowe zwroty fabularne obrazu. Pomimo że George Lucas firmował swoim nazwiskiem książkę, jej faktycznym autorem był Alan Dean Foster, który pełnił rolę autora widmo. Powieść pomimo niewielkiej objętości, zawierała sceny nieznajdujące się w samym filmie. Zaciekawionych historią początków Gwiezdnowojennej książki, odsyłam pod ten link. Poniżej kilkanaście wariantów okładkowych jakie ukazały się rynkach anglojęzycznych. Ostatnia okładka jest tegoroczną edycją wydaną z okazji rocznicy, która ukazała się na Wyspach brytyjskich w nakładzie wydawcy Century w twardej oprawie.




W Polsce adaptacja również posiada długą historię wydawniczą. Jej pierwszy przekład ukazał się w 1984 roku, kiedy to została wydana w formie tzw. klubówek pod tytułem Wojny gwiazd. W tym samym roku ukazało się wydanie z poprawionym tytułem - Star Wars: Gwiezdne wojny lub Star Wars: Nowa nadzieja, obie wersje były przetłumaczone przez Andrzeja Wróblewskiego. Gdy minął czas trzeciego obiegu w fandomie, a wydawnictwa otwarły się na zachodni rynek, w 1990 roku w końcu otrzymaliśmy pełnoprawne wydanie powieści od wydawcy Interart w przekładzie Piotra W. Cholewy. Niedługo później prawa do wydawania kanonu literackiego Star Wars przejęło wydawnictwo Amber, które w 1996 roku wypuściło pierwsze swoje wydanie pod tytułem Nowa nadzieja z ilustracją na okładce autorstwa Johna Alvina. Rok później do kin trafia edycja specjalna trylogii, nie mogło się więc obyć bez wznowienia z nową okładką z ilustracją autorstwa Drew Struzana. Ostatnie wznowienie miało miejsce w 2012 roku przy okazji 35 lecia Sagi, a okładka jest oparta na designie wydania DVD filmu.



"Nowa nadzieja - album" w redakcji Carol Titelman to obowiązkowa lektura każdego szanującego się fana Oryginalnej trylogii. Album ten pierwotnie ukazał się w listopadzie 1979 roku pod tytułem The Art of Star Wars w nakładzie Del Rey. Książka jest zbiorem grafik koncepcyjnych autorstwa Ralpha McQuarriego i innych, storyboardów, informacji o użyciu efektów specjalnych oraz realizacji konkretnych ujęć. Pozycja zawiera również oryginalny scenariusz autorstwa George'a Lucasa. Na kolejne wznowienie albumu za oceanem trzeba było czekać prawie 15 lat, które ukazało się we wrześniu 1994 roku. Trzy lata później do kin wchodzi Wersja specjalna trylogii, co było okazją do ponownego wznowienia, poszerzonego dodatkowo o materiał z edycji specjalnej.
Książka ukazała się również w Polsce w nakładzie wydawnictwa Amber w styczniu 1999 roku w przekładzie Andrzej Syrzyckiego. Jej wydanie oparte jest na wersji z 1994 roku, czyli nie posiadającej dodatkowej treści z edycji specjalnej.



Z racji że film jest raczej produkcją przygodową, w 1980 roku otrzymaliśmy przewodnik dla dzieci, który odkrywał nam niektóre aspektu tworzeniu filmu. "Star Wars: The Making of the Movie" to nieduża książka opracowana przez Larry'ego Weinberga, wyszła w nakładzie Random House.
Wyżej wspomniane publikacje pozwalały fanom w niewielkim stopniu zapoznać się w procesem tworzenia kultowego obrazu. Jednak od momentu ukazania się filmu w 1977 roku, przez 30 lat nie doczekaliśmy się pełnoprawnego przewodnika ukazującego bardziej drobiazgowy proces powstawania. Taką publikacje otrzymaliśmy dopiero w kwietniu 2007 roku, kiedy to na półki księgarskie trafił album "The Making of Star Wars: The Definitive Story Behind the Original Film" autorstwa Jonathana W. Rinzlera w nakładzie Del Rey. Książka ta dodatkowo posiada cyfrowe wydanie, w którym znajdziemy materiały wideo za kulis, wywiadami oraz nie publikowanym wcześniej fotosami.



"Nowa nadzieja" została wydana również w formie młodzieżowej. Najwcześniejsze wydanie pojawiło się w maju 1995 roku w nakładzie Random House pod tytułem "Classic Star Wars: A New Hope" autorstwa Larry'ego Weinberga. Trzy lata później w marcu 1998 roku ukazała się kolejna wersja autorstwa Christophera Goldena z cyklu Choose Your Own Star Wars Adventure od wydawcy Bantam Skylark. W październiku 2004 roku otrzymaliśmy młodzieżówkę od Scholasticu autorstwa Rydera Windhama, która została w tym roku wznowiona i ukanonizowana przez Emil Fortune i wydana przez brytyjski Egmont Books. Nie wszystkie powieści były w pełni adaptacjami, a raczej wariacjami przygód postaci. Taka pozycja pojawiła się we wrześniu 2009 roku w nakładzie Scholasticu. Książka ta to "A New Hope: The Life of Luke Skywalker" napisana przez Rydera Windhama. W 2015 roku do kin wracały Gwiezdne wojny, nadarzyła się więc okazja by wydać nowe powieści młodzieżowe oparte na Oryginalnej trylogii. Nową adaptację pod tytułem "Nowa nadzieja: Księżniczka, łajdak i chłopak z Tatooine" napisała Alexandra Bracken i wydana została przez Disney-Lucasfilm Press w USA, a u nas przez Egmont Polska.



Książek dla dzieci opartych fabularnie na "Nowej nadziei" wydano mrowie, pierwsze publikacje pojawiły się jakiś czas po premierze filmu. Głównie były to opowieści filmowe (storybook), które w ograniczony sposób streszczały film. Bardziej obfity wysyp pojawił się po premierze Edycji specjalnej w 1997 roku. Ukazywały się różnego rodzaju wariacje jak "Star Wars Epic Yarns: A New Hope" od Chronicle Books, "LEGO Star Wars: A New Hope" od Dorling Kinderlsey i Scholasticu. A w tym miesiącu ukazały się dwie kolejne pozycje jak: "The Rise of a Hero" od Disney-Lucasfilm Press oraz "A New Hope - A Big Golden Book" od Golden Books.



Fanom, którym forma pisana nie wystarcza, mogli pokusić się o adaptacje radiową "A New Hope – The Original Radio Drama" opracowaną przez Briana Daley i wydana w 2013 roku przez HighBridge Audio. Publikacja ta to zapis audycji radiowych jakie były emitowane w 1981 roku w radiu National Public Radio. Została ona wydana w dwóch wersjach: Light i Dark Side ilustrowaną grafikami z kart Topps. Jak już jesteśmy przy kartach Topps, to w listopadzie 2015 roku w nakładzie Abrams Books ukazał się ciekawy album dla kolekcjonerów tychże gadżetów. Książka "Star Wars: The Original Topps Trading Card Series" to zbiór skanów kart i naklejek wydanych w latach 1977-78, dotyczących pierwszego filmu Sagi.
W 2013 roku również pojawiła się wariacja "Nowej nadziei" w formie dramatu William Shakespeare’a. "William Shakespeare’s Star Wars: Verily, A New Hope" została zaadaptowana przez Iana Doeschera i wydana w nakładzie Quirk Books.
W tym roku z okazji rocznicy pojawią się specjalne wydania publikacji związanych z filmem. Titan Books wyda specjalną publikację poświęconą "Nowej nadziei", a Chronicle Books wydał notatnik okolicznościowy, na obu okładkach wykorzystano ilustracja Toma Junga. W październiku Egmont Books wyda zestaw "Star Wars 40th Anniversary Tin", zawierający książeczkę z serii doodle oraz powieść młodzieżową Rydera Windhama zapakowane w metalowej puszce.


KOMENTARZE (10)

P&O 206: Jak Han Solo dorobił się blizny na podbródku?

2016-12-18 09:13:08



Dziś dość intrygujące pytanie o wpływ wyglądu Harrisona Forda na przygody Hana Solo. Odpowiedź znalazła się w starym kanonie. Kto wie, może w nowym poznamy ją dzięki filmowi o Hanie Solo, który pojawi się w kinach w maju 2018?

P: Skąd się wzięła i w jaki sposób blizna na brodzie Hana Solo?

O: Harrisonowi Fordowi pozostała po wypadku samochodowym. Indianie Jonesowi po próbach strzelania batem. A u Hana Solo to efekt bójki na noże opisanej w Han Solo i Utracona Fortuna Briana Daleya. Nie wiadomo natomiast jak ranę zdobył Jack Ryan, Bob Falfa czy dr Kimble.
KOMENTARZE (2)

„Zakochany Szekspir” i „George Lucas in Love”

2016-01-22 07:21:34 oficjalna



Tym razem bardzo nietypowo, bo Bryan Young nie tyle zajmuje się inspiracją „Gwiezdnych Wojen”, co wpływem klasycznego już dziś obrazu na jeden z najbardziej znanych fanfilmów.

Inspiracje filmów czy inspiracje, które rozbudziły chęć pracy w branży filmowej można prześledzić w sieci. Są one kamieniami węgielnymi innych filmów. Tym razem może to wyglądać na dość długą drogę między połączeniem „Gwiezdnych Wojen” z kolejnym filmem w naszym cyklu, bo będzie mówić o zdobywcy nagrody Akademii „Zakochanym Szekspirze” (Shakespeare in Love.). Film opowiada o inspiracji artysty, w tym przypadku najwybitniejszego dramatopisarza Williama Szekspira, zagranego przez Josepha Finenesa. Próbuje on pisać sztukę pt. „Romeo i Ethel, córka pirata”. W tym czasie Szekspir spotyka i zakochuje się we Violi De Lesseps (Gwyneth Paltrow), kobiecie z którą nie może się związać. Dzielą ich klasy społeczne, a w dodatku ona jest obiecana za żonę mężczyźnie, Lordowi Wessexowi (Colin Firth), którego nie kocha. Im dłużej trwa ich romans, Szekspir powoli tworzy coś, co stało się tragedią „Romea i Julii”, straconej niczym relacja w której sam się znalazł. Ale w filmie jest też światło na końcu tunelu, autor jest w stanie napisać fantazję na ukojenie swego zranionego serca – „Dwunastą noc”.

Ten film oddaje sedno inspiracji i nawiązań, gdzie pomysły pochodzą z życia autora. Jest zabawny, czarujący, piękny i to jeden z najlepszych filmów jakie wyszły do kin, nawet w roku tak dobrym jak 1998. Ale czy on ma coś wspólnego z „Gwiezdnymi Wojnami”? Na pozór niewiele, może z wyjątkiem tego jak autor czerpie inspirację z wszystkiego wokół. Dla nas w istotą serii tych artykułów jest właśnie to jak Lucas inspirował się wspaniałymi filmami tworząc sagę. Ale gdy się przyjrzymy bardziej, to „Zakochany Szekspir” ma więcej powiązań z „Gwiezdnymi Wojnami” niż można by pomyśleć.

Najbardziej oczywistym powiązaniem jest oczywiście fan film „Star Wars” pt. George Lucas in Love wyreżyserowany przez absolwenta USC Joe Nussbauma. Ten film wygrał nawet oficjalny konkurs „Star Wars Fan Film Awards” w 2004. W pewien sposób jest on echem opowieści „Zakochany Szekspir”, ale w centrum zamiast Szekspira mamy George’a Lucasa (Martin Hynes) uczącego się w college’u, który zmaga się z pisaniem oryginalnego scenariusza „Gwiezdnych wojen”. Jeśli kochacie „Gwiezdne Wojny”, sztukę kina i „Zakochanego Szekspira”, to prawdopodobnie jeden z najlepszych fanfilmów jakie kiedykolwiek stworzono (i łatwo zgadnąć, że jeden z moich ulubionych). Choć jest zabawny i pełen serca, nie porusza prawdziwego wpływu kina wykorzystanego przez Lucasa w „Gwiezdnych Wojnach”.

„Zakochany Szekspir” jest też podobny do sagi na wiele innych sposobów, nie tylko dlatego, że obejrzałem ten film dziesiątki razy, gdy czekałem w kolejce na „Mroczne widmo”. Zwycięzca nagrody za Najlepszy Film został wyreżyserowany przez nikogo innego jak angielskiego reżysera Johna Maddena, który rozpoczął swą przygodę z filmem od reżyserii Narodowej Radiowej Adaptacji oryginalnej trylogii „Gwiezdnych Wojen”.

W tamtych czasach, Madden był reżyserem teatralnym, który parał się adaptacjami radiowymi, gdy nikt inny ich nie robił. Szybko stał się naturalnym wyborem do tej pracy i dostał dostęp do biblioteki dźwięków Bena Burtta i muzyki Johna Williamsa, a także talentów z oryginalnych filmów. Przygotowując rozszerzone scenariusze razem z Brianem Daleyem, Madden wyreżyserował trzy części radiowej adaptacji w 1981, 1983 i w 1996. To sprawiło, że „Gwiezdne Wojny” miały duży wpływ na Maddena zarówno jako reżysera jak i artystę. Zupełnie niezależnie od tego wszystkiego, pierwszy film kinowy Maddena to „Ethan Frome” w którym wystąpił Qui-Gon Jinn, czyli Liam Neeson.

„Zakochany Szekspir” może być najlepszym filmem jaki Madden wyprodukował. To wspaniała historia ze słodko-gorzkim zakończeniem, ale gorycz i słodycz są tu umiejętnie dozowane, jak w perfekcyjnym kinowym lekarstwie. Umieściłbym ten film na liście koniecznych do obejrzenia dla wszystkich zainteresowanych inspiracjami przy opowiadaniu historii, no i jest to dobry film. W Ameryce ma rating R ze względu na seksualność, ale już w Wielkiej Brytanii jest dozwolony od 15 lat, a w Kanadzie od 14. Będąc fanem filmów nie miałem żadnych obiekcji by pokazać go mojemu nowemu nastolatkowi, oczywiście pod rodzicielską kontrolą. Ale oczywiście po tym jak już znał podstawy Szekspira. Nalegam także byście poszukali kopii „George Lucas in Love” jako epilog. Można to znaleźć na YouTube, ale też kupić kopię DVD czy nawet wersję streamingową z okazji 15-lecia. Jeśli nie słuchaliście narodowej adaptacji radiowej „Gwiezdnych Wojen” musicie pobiec – nie iść – do najbliższego miejsca gdzie to sprzedają. Są choćby na Amazonie i u dystrybutora HighBridge Audio.


KOMENTARZE (0)

Od II wojny światowej do komiksu

2015-10-20 18:48:09 oficjalna



Cole Horton tym razem zajął się historią komiksu, która poniekąd również jest w pewien sposób związana z II wojną światową. Bezpośrednią inspiracją tematu był Comic-Con w San Diego.

Lipiec to miesiąc w którym fandom „Gwiezdnych Wojen” zwraca się ku Comic-Con w San Diego. Nie tylko jest to największy konwent komiksowy na świecie, ale jego historia z „Gwiezdnymi Wojnami” rozpoczęła się tu w 1976. Tak, jeszcze zanim „Gwiezdne wojny” trafiły na ekran, były już komiksy opowiadające historie z odległej galaktyki. Historia „Gwiezdnych Wojen” i komiksu przeplata się, zaś samych komiksów jak wiemy jest nierozerwalna od II wojny światowej. Zarówno od klasyki, która inspirowała „Gwiezdne Wojny”, po twórców złotego wieku, którzy pomagali powołać do życia pierwsze numery „Star Wars”. W tej wydaniu „Od wojny światowej do Gwiezdnych Wojen” właśnie przyjrzymy się komiksom.

Nie ma możliwości opowiadać historii komiksu bez odniesień do II wojny światowej. Jak tylko wojna w Europie i Azji się rozszalała, ten nowy format i postacie zyskały niespodziewaną popularność. U szczytu konfliktu w 1944, Złota Era komiksu trwała na całego, na czele z takimi bohaterami jak Superman, Kapitan Ameryka czy Kapitan Marvel. Właściwie to nawet Kapitan Ameryka był przedstawiony w momencie bicia Hitlera na okładce swojego pierwszego komiksu i to jeszcze zanim USA dołączyły do wojny.



Komiksy odgrywały istotną rolę podczas wojny. Dostarczały rozrywki, a jednocześnie łatwo było je przewozić, więc stały się niezwykle popularnym medium wśród żołnierzy zarówno w domu, jak i zagranicą. Dodatkowo, komiksy stały się ważnym narzędziem informacyjnym, zaszczepiały rosnący patriotyzm i rozpowszechniały istotne szkolenia jak i propagandę. Pozostały ważne także i po wojnie.

Dorastający w późnych latach 40. George Lucas czytał komiksy na długo zanim zaczął marzyć o „Gwiezdnych Wojnach”.
– Czytałem dużo komiksów, wszystko od Wujka Sknerusa do Supermana – powiedział Lucas w wywiadzie dla „Bantha Tracks”. – Wciąż mam wszystkie komiksy, które kupiłem. Mieszczą się w jednym małym, brązowym kartonowym pudełku, a ich obecna wartość nie byłaby większa niż 50 dolarów. Za nie zresztą zapłaciłem własnymi pieniędzmi.

Wiele lat później komiksy odegrały istotną rolę, gdy Lucas tworzył swoją space operę. Jak wyjaśnia w dokumentach na DVD:
– Kiedy ustawiałem film, wszystko co miałem to 14 stronicowy treatment. Był on bardzo mglisty. Powiedziałem „to rodzaj serialu akcji/przygody na sobotnie popołudnie z lat 30. Bazujący na stylu „Flasha Gordona”, „Bucka Rogersa” i komiksów o przyszłości. Tyle się dowiedzieli.

Te wczesne komiksy były kluczową inspiracją. Lucas kontynuuje:
– Niektórzy ludzie nazywali filmy komiksami, ale to nie były komiksy z gatunku superbohaterskiego, były to komiksy z wcześniejszej części tamtego stulecia, gdy rodziły się seriale przygodowe.

Od złotego wieku do odległej galaktyki

Nawet dziś, miliony z nas cieszą się historiami „Gwiezdnych Wojen” opowiadanymi w formie komiksowej. Ale tylko garstka zdaje sobie sprawę z tego, że wielu twórców, którzy rozpoczęli swoją aktywność w czasach wojny, pozostało aktywnymi w latach 70. i 80., a także pracowali przy komiksach „Star Wars”.



Jednym z przykładów jest George Roussos, kolorysta, który pracował przy kilku zeszytach klasycznej serii „Star Wars” Marvela. Rozpoczął swą karierę w komiksie w 1939, pracował nad wojennymi komiksami informacyjnymi, które otrzymywał w wersji roboczej. Jego umiejętności ilustracyjne wspomagały działania wojenne.

Innym przykładem jest Vince Colletta, odpowiedzialny za tusz, który podczas II wojny światowej malował nosy bombowcom. Colletta wszedł w komiksy po wojnie, w swojej długiej karierze pracował z takimi sławami jak Jack Kirby nad wieloma komiksami Srebrnej Ery. Miał też swój wkład w Star Wars 64: Serphidian Eyes.

Chic Stone to inny artysta znany ze współpracy z Kirbym. Stone wdarł się w komisy w wieku lat 16 i przez część lat 40. Pracował dla Timely Comics, firmy, która potem przekształciła się w Marvela. Wiele dekad później ukazał swój talent w Star Wars 45: Dearth Probe.

Gil Kane stworzył kilka okładek w klasycznej serii „Star Wars”. Kariera tego członka Eisner Hall of Fame zaczęła się w 1942, gdy miał 15 lat . Wkrótce po tym jak skończył swą pierwszą pracę dla Timely Comics w 1944, został wysłany na wojnę na Pacyfiku, gdzie służył w siłach zbrojnych aż do 1945.

Ze wszystkich artystów z czasów złotej ery, którzy mieli wkład w komiksy „Star Wars”, nikt nie może równać się z ilością numerów, które stworzył rysownik Carmine Infantino. Stworzył on ponad 30 numerów klasycznego Marvela, zaczynając od #11. Jak wielu innych z tamtego okresu, on także zaczął pracę w biznesie bardzo młodo, był freelancerem dla kilku firm, podczas gdy chodził jeszcze do szkoły średniej w wczesnych latach 40.

Na koniec, fani klasycznych gazetowych stripów komiksowych z „Gwiezdnych Wojen” mogą być zaskoczeni dowiadując się, iż Alfredo Alcala miał bardzo unikalną rolę podczas II wojny światowej. Jako student był na Filipinach, wykorzystał więc swoje artystyczne zdolności podczas japońskiej okupacji tego kraju. Po obserwowaniu japońskich obozów, rysował je z pamięci, a to stało się cennym źródłem wywiadowczym dla Aliantów. Jego profesjonalna kariera zaczęła się po wojnie, tworzył komiksy zarówno na Filipinach jak i za granicą. Podczas gdy fani komiksów znali jego legendarną szybkość rysowania strony, fani „Gwiezdnych Wojen” mogą go kojarzyć z jego pracy w Han Solo at Stars’ End”, stipom będącym adaptacją powieści Briana Daleya. Te stripy Alcali ukazywały się w gazetach w 1980 i 1981.

Nie ważne czy jesteście fanami tych klasycznych komiksów, czy raczej odkrywacie po raz pierwszy te Legendy, zwróćcie uwagę na tych twórców, których kariery dosłownie rozciągają się od wojny światowej do „Gwiezdnych Wojen”!


KOMENTARZE (2)

Historia „Tarkina”

2014-11-14 08:21:17



Autor James Luceno postanowił napisać na oficjalnej kilka swoich przemyśleń związanych z jego najnowszą powieścią Tarkin, wydanej nakładem Del Rey.

To historia, którą już opowiadałem I myślę, że teraz się powtarzam. To opowieść o mnie i moim najbliższym przyjacielu, zmarłym Brianie Daleyu; działa się w maju 1977 w małym kinopleksie w północnym New Jersey.

Premierowo film zwany „Gwiezdne wojny” grano dla publiczności składającej się z gdzieś 30 osób. To już nigdy się nie powtórzy. Gdyby jakiś podróżnik w czasie ze smartfonem był tam, może zrobiłby film ukazujący Briana i mnie, z oczami i ustami szeroko otwartymi, zadziwionych tym, co widzieliśmy na ekranie. Dźwięk może uchwyciłby elementy niespodzianek, rozkoszy i uśmiechów. Nasze zanurzenie było tak głębokie, że nie sądzę byśmy wymienili więcej niż dwa słowa ze sobą. Ale gdy film się skończył, właściwie nie rozmawialiśmy prawie o niczym innym przez cały kolejny miesiąc, właściwie przez dwie kolejne dekady, ale to już inna historia. Żaden z nas nie latał z jednej strony galaktyki na drugą jak Han Solo, ale obaj dzieliliśmy przygody, jednak nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy czegoś takiego jak „Gwiezdne Wojny”. To było jakby George Lucas zebrał wszystkie najlepsze baśnie, komiksy i filmy popularne na których dorastaliśmy i stworzył fantastykę w taki sposób, że była… prawie prawdziwa. Panienka w opałach, obcy ze święcącymi oczyma, odważne droidy, rycerze dzierżący miecze i Darth Vader, ledwo mogliśmy podziwiać kształt imperialnego niszczyciela, gdy ta ciemna forma wyłoniła się na ekranie.

Był tam też Tarkin – wówczas gubernator Tarkin – dowódca Gwiazdy Śmierci. Zimny jak lód, złowieszczo kalkulujący, szybko odpowiadający na zaczepki dzielnej księżniczki. Brian i ja zastanawialiśmy się kim był ten koleś, który tak zwyczajnie rozkazał zniszczenie planety w jednym momencie a następnie zwracał się do Vadera, jak do szczerego przyjaciela. Z pewnością Tarkin nie był jednym z tych rycerzy Jedi o których wspominał stary, szalony Ben, ale może choć walczył w tych tak zwanych wojnach klonów. Może nawet zwracał się po imieniu do samego Imperatora!

Jak dziwne było, gdy okazało się, że zastanawiam się nad tymi samymi pytaniami 35 lat później, a nigdy wcześniej nie rozmyślałem nad nimi tak głęboko jak ostatniego lata, gdy Lucasfilm poprosił mnie o napisanie powieści koncentrującej się na Tarkinie. Wspominałem o nim w kilku poprzednich powieściach, nawet pojawił się w kilku scenach na jego domowej planecie Eriadu. Telewizyjne „Wojny klonów” potwierdziły to, że walczył podczas galaktycznego kryzysu, a inne powieści uchwyciły Tarkina w latach przed „Nową nadzieją”. Ale moim zadaniem było ukazać jak Tarkin stał się człowiekiem, którego spotkaliśmy na Gwieździe Śmierci, no i jak dowiedział się tak dużo o swoim szczerym przyjacielu, Darthie Vaderze. I o tym właśnie jest ta nowa powieść. Cóż o tym i jeszcze o jednym interesującym szczególe, że faktycznie Tarkin i Imperator są po imieniu. Mam nadzieję, że zaciągniecie się na pokład tej przygody.


KOMENTARZE (21)

Legendarne zapowiedzi (i nowości)

2014-05-01 07:40:12

Kwiecień przyniósł ważne informacje co do przyszłości Expanded Universe, ale jak to mówią życie toczy się nadal. Z nowych informacji właściwie warto wspomnieć o jednej. Kevin Hearne wysłał manuskrypt swojej powieści, teraz wiemy, że chodzi o „Heir to the Jedi” do Del Reya. Skończył pracę pisarską, pozostała już tylko redakcja. Obecnie po zmianach będzie to samodzielna powieść, choć początkowo miała być trzecią z cyklu „Empire and Rebellion”. Jednak o ile dwie poprzednie trafiły do legend, ta będzie już powieścią kanoniczną.

Warto zauważyć, że wszystkie nowe, kanoniczne powieści mają na okładce napis „A long time ago in a galaxy far, far away”, który przynajmniej na razie pomoże wyróżnić pozycje nowego kanonu. Przy tej okazji zapowiedziano już dwa wznowienia. Będą to stare książki o Hanie Solo Briana Daleya (Han Solo na Krańcu Gwiazd, Zemsta Hana Solo i Han Solo i utracona fortuna) wydane jako „The Han Solo Adventures” oraz przygody Landa Calrissiana (Lando Calrissian i myśloharfa Sharów, Lando Calrissian i ogniowicher Oseona oraz Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka) L. Neil Smitha w zbiorczym wydaniu „The Lando Calrissian Adventures”. Obie książki ukażą się jesienią i będą mieć przedmowę Pablo Hidalgo. Warto dodać, że wszystkie e-booki mają już zmienioną okładkę zawierającą logo „Legend”.



W kwietniu w USA ukazała się też ostatnia powieść starego kanonu, która nie ma znaczka „Legends”. Chodzi o wydanie w miękkiej okładce Dawn of the Jedi: Into the Void Tima Lebbona.

18 czerwca 2014 nakładem wydawnictwa Media Rodzina ukaże się u nas kolejny tom z serii o papierowym Yodzie Toma Anglebergera. Będzie to „Zagadkowy wookie”. Tłumaczą Hesko-Kołodzińsa Małgorzata i Budkiewicz Piotr.

Trzecia część przygód gimnazjalistów z origami w tle. Figurkę papierowego Yody, który dawał uczniom mądre wskazówki, zastąpił papierowy Chewbacca - równie dobry doradca. Wcześniejsze przygody bohaterów można znaleźć w książkach "Dziwny przypadek papierowego Yody" i "Darth Paper kontratakuje".

Tymczasem w USA seria zbliża się ku końcowi. Tom zapowiedział na sierpień ostatni tom pt. „Emperor Pickletine Rides the Bus”.



Niewiele wiemy o nowych książkach dotyczących serialu „Rebelianci”, ale zaczynają się pojawiać okładki. Jak widać, wydawanie różnych książek dla dzieci przejął Diseny, choć niektórzy autorzy z pewnością są rozpoznawalni (Pablo Hidalgo, Ryder Windham). Nowe pozycje zaczną pojawiać się od lipca.



Zaczynają się także pojawiać fragmenty nowego albumu Jonathana W. Rinzlera „Storyboards: Original Trilogy”, który ukaże się w maju.







Po więcej odsyłamy tutaj.
KOMENTARZE (15)

Jason Fry mówi o swojej ukochanej książce

2012-10-16 21:24:24 The Official Star Wars Blog



Jason Fry jest znany fanom przede wszystkim jako autor licznych przewodników i innych materiałów źródłowych, takich jak choćby The Essential Atlas. W swoim ostatnim wpisie na oficjalnym blogu Gwiezdnych Wojen opisał, jaka była pierwsza książka z tego uniwersum, w której się zakochał - a mowa tu o Hanie Solo na Krańcu Gwiazd. Jeśli chcecie zapoznać się z przemyśleniami Fry'a na temat tej książki Briana Daleya, jednego z pionierskich dzieł Expanded Universe, zapraszamy do lektury wpisu poniżej.

Zobaczyłem ją jesienią 1979 w lokalnym centrum handlowym: w miękkiej oprawie, błękitną z czerwonymi literami o znajomej czcionce i z cudownym napisem - Han Solo na Krańcu Gwiazd.

Miałem 10 lat i była to prehistoryczna era mediów, kiedy proto-Internet nie opuścił jeszcze uniwersytetów. Dziś książki pojawiają się po strategicznych zapowiedziach i miesiącach dyskusji; wtedy zaś dowiadywało się o nowych premierach, natykając się na nie na półkach B. Daltona lub Waldenbooks.

Jak dla mnie nasza podróż do centrum się skończyła. Zapłaciłem swoje 1,95 $ za Hana Solo na Krańcu Gwiazd, zastanowiłem się krótko nad autorem (kto to Brian Daley?) i zacząłem czytać swoją nową książkę w samochodzie w drodze do domu. Trzydzieści trzy lata później rogi są zaokrąglone, kartki nabrały koloru słabej herbaty, a na wpół oderwane okładki wciąż mają na sobie moje pradawne rysunki Dartha Vadera i ostrzeżenie dla intruzów: JAY FRY – JEGO KSIĄŻKA.

Zakochałem się w tej książce na zabój w ciągu kto wie ilu lektur. Czytałem ją jako dziecko, jako nastolatek, a potem zaglądałem do niej niezliczoną ilość razy jako dorosły i gwiezdnowojenny autor, zwracając się do niej, by sprawdzać wszystko od geografii Sektora Wspólnego (The Essential Atlas) po subtelności slangu pilotów myśliwców (The Essential Guide to Warfare).

Lecz pomimo tego wszystkiego, tak naprawdę nie przysiadłem i nie przeczytałem Krańca Gwiazd od lat.

Wróciłem do niego dzięki Celebration VI. Jednym z moich ulubionych paneli było tam wspomnienie Daleya, który zmarł z powodu raka trzustki w 1996, w wieku ledwie 49 lat. Na panelu długotrwały przyjaciel i współpracownik Daleya, James Luceno, dołączył do Pablo Hidalgo w czytaniu ustępów z książek o Hanie Solo i wspominaniu jego wpływu na dzisiejszy Expanded Universe. Później poszedłem na obiad z grupą pisarzy, włącznie z Luceno i jego żoną Karen-Ann Lichtenstein. Tam wchłaniałem historie o Daleyu – poszukiwaczu przygód, kowalu słów i gawędziarzu, którego przyjaciele wspominali jego śmierć z żalem, lecz jego życie ze śmiechem.

Słuchając tych historii, zdałem sobie sprawę, że minęło wiele czasu, od kiedy rzeczywiście czytałem Daleya. Kiedy więc w końcu umknąłem ostatniemu nawałowi terminów, wyszperałem Kraniec Gwiazd ze swoich przeładowanych półek i zacząłem czytać.

Szczerze mówiąc, zrobiłem to z pewnym niepokojem. Jasne, miło wspominałem książki Daleya. Mogę jednak przywieść na myśl przynajmniej trzy rzeczy, które skutecznie zmniejszają przyjemność czytania:
  • bycie profesjonalnym pisarzem
  • bycie ekspertem na danym polu
  • powracanie do książki, którą kochało się w dzieciństwie.
Kiedy ostrożnie otwierałem sponiewieraną okładkę Krańca Gwiazd, wiedziałem, że narażam się na wszystkie trzy zagrożenia.

Na szczęście żadne z nich nie miało znaczenia. Kraniec Gwiazd był tak żywy i ciekawy, jak to zapamiętałem – i miał głębsze akcenty, które umknęły mi jako dziecku.

Pierwszą rzeczą, która mnie uderzyła, były wyzwania, przed którymi stanął Daley. W 1979 na całość Gwiezdnych Wojen składały się film, program telewizyjny, o którym miano już nie mówić, adaptacja książkowa i inna powieść, kilka historyjek dla dzieci, komiksy Marvela oraz plotki o Bobie Fetcie.

To nie było wiele, lecz Daley był ograniczony do Hana, Chewbacki i Sokoła Millennium. Żadnego Luke'a Skywalkera (choć Kraniec Gwiazd był reklamowany jako Z przygód Luke'a Skywalkera, co już wtedy było dziwne), żadnego Imperium, żadnych mieczy świetlnych, brak pozostałych rzeczy, których domagało się pierwsze pokolenie fanów. Łatwo to dzisiaj przegapić, kiedy mamy Expanded Universe zbudowane na fundamentach Daleya, lecz w tamtych czasach była to gwiezdnowojenna książka bez dużej części Gwiezdnych Wojen.

Jeśli speszyło to Daleya, z pewnością nie da się tego dostrzec. Jego najlepszy styl pisania i narracji jest subtelny i bystry. Obserwując zlepek pilotów myśliwców przed bitwą, Han wie, że brakuje im doświadczenia bojowego, ponieważ nie wyglądają na dość zatroskanych. Z kolei Władze Sektora Wspólnego Daleya nie są gangiem podkręcających wąsiki złoczyńców, lecz logicznym rezultatem niepohamowanej władzy połączonej z brakiem biurokratycznej odpowiedzialności – jedna z postaci opisuje program usuwania dysydentów jako produkt "władzy i paranoi. Tam, gdzie nie było prawdziwej opozycji, pojawiała się ona w podejrzeniach."

Daley jest też naprawdę zabawny, doprawiając napięte sceny walki ironicznymi obserwacjami i dygresjami. Stwór atakujący rekina finansjery zostaje odrzucony na bok i ląduje "na obiedzie bogatej wdowy, pozbawiając apetytu wszystkich przy stole", a śmigacz lecący przez pola kończy z kratownicą i wnętrzem pełnym zbłąkanych kłosów zboża, wyglądając "jak jakaś dziwna, rolniczna tratwa". Gwiezdne Wojny zawsze korzystały z odpowiednio dawkowanego humoru dla zmniejszenia napięcia, czy to poprzez "jest gorzej" w zgniatarce śmieci, czy droida bojowego, który wychyla się za mocno i spada ze wzniesienia.

Jak przystało jednak na dobrego autora, Daley jest szczodry dla swoich postaci, raczej oddając im najlepsze kwestie niż zachowując je dla siebie. Dialog Hana nie byłby nie na miejscu w filmie z lat 40., szczególnie gdy dołącza do niego jedna z wygadanych bohaterek Daleya. (A czemu nie? Han i Sam Spade dogadaliby się doskonale, wymieniając się historiami przez długą noc w kantynie, obaj z plecami opartymi o drzwi.) W Krańcu Gwiazd głównym kontrastem dla Hana jest Jessa, zawzięta, rozżalona inżynier statków kosmicznych, choć Han docina również (i parę razy zbiera cięgi) w rozmowach z sędziwym droidem-robotnikiem Bolluxem. Wszystkie z ich scen zapadają w pamięć, nawet bez strzelających blasterów i buczących mieczy świetlnych.

I to w końcu jest to, co cenię najbardziej w Krańcu Gwiazd - ponad wszystko jest to znakomite studium postaci. Han Daleya uważa się za uczulonego na ideały, kryjąc się za odruchowym blefem i zawadiackim zachowaniem najemnika. Jego cynizm przegrywa jednak bitwę z jego lojalnością wobec przyjaciół i odrazą do tyranów, oszustów i dręczycieli. W fabule Krańca Gwiazd Han dokonuje właściwych czynów po tym, jak się od nich wymiguje – cieszymy się jego zaprzeczeniami i unikami, nawet kiedy kibicujemy mu, aby się przekonał. Przez lata pojawiło się wielu wartościowych pretendentów, lecz żaden - żaden - nigdy nie opisał Hana Solo lepiej niż Daley zrobił to na samym początku.

Niestety, nigdy nie dostąpiłem okazji spotkania Briana Daleya – odszedł od swoich przyjaciół dawno temu i o wiele zbyt młodo. Lecz czytając ponownie Kraniec Gwiazd zauważam, że był on jednym z moich nauczycieli – i naprawdę nauczył mnie wiele.

A teraz wybaczcie mi, proszę, bo idę ponownie przeczytać Zemstę Hana Solo.

KOMENTARZE (9)
Loading..